niedziela, 29 kwietnia 2018

#5

Obecność Ksawiera podczas spotkania Rady Ministrów wywarła ogromne zaskoczenie dla wszystkich zebranych. Widząc króla, który po długiej nieobecności pojawił się w Sali Narad, wszyscy zamilkli. Chłopak był pewny, że wszyscy przyzwyczaili się do widoku Liliany, która robiła z tymi matołami, co tylko chciała. Jak udało jej się sprawić, że godzili się na wszystko?
Ksawier wszedł wolnym krokiem i rozglądał się dookoła. Sala nic się nie zmieniła od czasów początków jego panowania, kiedy to starał się wymyślić z tą bandą staruchów, jakieś sensowne rozwiązanie konfliktu, który powstał z Makumonią. Niestety mężczyźni byli bezużyteczni i nie pomogli mu w żaden sposób, a wręcz przeciwnie zmusili do małżeństwa z Lilianą. Twierdzili, że zapewni to same pozytywne korzyści dla państwa. 
- I co nadal uważacie, że małżeństwo z księżniczką Makumonii, było słusznym posunięciem? - zaczął i nie mógł powstrzymać uśmiechu pod tytułem miałem rację, który pojawił się na jego twarzy. Może gdyby wtedy zdecydowali się mu pomóc wyplątać, z tej chorej sytuacji, to państwo funkcjonowało by prawidłowo. - Wasza pozytywne korzyści odbijają się teraz na moim ludzie - powiedział i usiadł na swoim miejscu. 
Ogromny fotel, który miał pokazywać, kto jest najważniejszą osobą w tym miejscu, wcale nie był wygodny. Chociaż chłopak musiał przyznać, że siedziało się na nim lepiej niż na tronie. Wyciągnął ręce na stół i patrzył na swoich ministrów, których miny przedstawiały bardzo wiele emocji.
- To nie przez małżeństwo lud teraz cierpi, tylko przez nieobecność ich króla. - Ciszę przerwał mężczyzna w średnim wieku. Patrzył odważnie w stronę króla. Ksawier przyjrzał się osobie, która nie bała się zabrać głosu. - Panie, twoje zaniedbanie swoich obowiązków wpłynęło na obecną sytuację w państwie.
- Prawda - zgodził się Ksawier, który zaskoczył swoją reakcją resztę. - Jestem królem, czyli osobą sprawującą najważniejszą funkcję w państwie. Przez moją niedyspozycję, władzę przejęła moja żona, która robiła z wami co tylko chciała - kontynuował swój wywód. Teraz już się ich nie bał. Musiał sobie z nimi poradzić, dla dobra Anieli. - Kto wytłumaczy mi, jak to się stało, że królowa wprowadziła tyle niekorzystnych zmian, a wy na to przystaliście?!
Pytanie zawisło w powietrzu. Mierzył wzrokiem każdego siedzącego przy stole. Był ciekawy, kto tym razem zabierze głos i zacznie się tłumaczyć. 
- Jest ona żoną, aktualnego króla i nosi tytuł, który odpowiada Twojemu tytułowi Wasza Wysokość. - Głos zabrał staruszek, który siedział zaraz po prawej stronie króla. 
- Z tytułem królowej nie wiąże się żadna władza! Została koronowana, bo tak sobie życzyliście. Chcieliście poszerzyć granice królestwa poprzez unię zawartą podczas ślubu. - Ksawier wyrzucał swoją frustrację i złość, na wszystkich obecnych i winnych tej sytuacji. - Zmusiliście mnie do małżeństwa, z którego chciałem się wycofać! A teraz nie ma żadnej unii, ponieważ Makumonia dosłownie nas pożera. A to wszystko przez waszą głupotę i przystawanie na każdy pomysł królowej!!!
- Wasza Wysokość Ty nie byłeś osiągalny, więc w tym przypadku, to królowa przejęła funkcję głowy państwa.
Ksawier był świadomy swojej winy. Gdyby nie popadł w depresję po rozstaniu z Anielą. Gdyby darował sobie ten alkohol i gdyby miał wtedy chociaż jedną osobę po swojej stronie, to może udałoby mu się to wszystko zatrzymać. A przynajmniej sprawić, że tyle hołoty z Makumonii, nie krzątałoby mu się pod nogami. 
- Ja nie usprawiedliwiam swojego zaniedbania - zaczął, ale nagle się rozmyślił. Dlaczego tylko on miał ponosić konsekwencje? - Ja po prostu pytam, dlaczego siedzieliście jak kołki, kiedy królowa wprowadzała swoją politykę?! Dlaczego zgodziliście się żeby pałac był pełen szumowin z Makumonii?! Zapomnieliście już o naszej historycznej przeszłości?! 
Historia tych dwóch państw była bardzo ciekawa,  ale nie stanowiła niczego oryginalnego. Oba kraje ścigały się na arenie międzynarodowej i podbijały się nawzajem. Dlatego, kiedy Liliana zaczęła sprowadzać tu większość ludzi z Makumonii, to było to bardzo niebezpieczne. Ksawier obawiał się, że jego państwo zostanie wchłonięte i zniknie z mapy. Tego nie mógłby sobie wybaczyć.
- Ludzie Ci nie zajmują żadnych ważnych stanowisk - tłumaczyli się mężczyźni, którzy powinni teraz sikać w majtki, ponieważ w młodym królu obudziła się ogromna złość.
- Jeszcze! Nie zajmują jeszcze ważnych stanowisk! - Dłoń Ksawiera wylądowała na stole. Mocne uderzenie wyprostowało każdego członka rady. - Gdybym nie wrócił dzisiaj, to pozwolilibyście królowej na wszystko. A wiecie czym by to się skończyło!? 
- Wasza Wysokość zasługujemy na śmierć! - Tylko jeden człowiek przestraszył się diabła, który obudził się w chłopaku. 
Król pokiwał z aprobata głową. Co z resztą? Powinien ich bardziej przycisnąć? 
- Postaramy się to wszystko naprawić! - złamał się kolejny. - Wybacz nam panie!
- Jak zamierzacie to naprawić? Czekam na propozycję - poinformował i cofnął się na krzesło, z którego musiał wstać, kiedy się zdenerwował. Usiadł wygodnie i czekał aż jego ministrowie zaproponują coś sensownego. - Jeżeli nic nie wymyślicie, to ktoś będzie musiał wziąć za to odpowiedzialność. Gwarantuje wam, że wtedy polecą głowy - zachęcił ich poprzez groźbę, bo wiedział że to zadziała.
Trzeba było szybko przystąpić do działania i ograniczyć Lilianie możliwość manewru. Był pewien, że ktoś z obecnych na pewno jest jej informatorem i doniesie dziewczynie, co się dzisiaj działo.
- A może to Wasza Wysokość zaproponuje coś od siebie? - odezwał się odważny mężczyzna, który już na początku wykazywał wyraźną opozycję w stosunku do młodego władcy. - Poniekąd to przez tą dłuższą niedyspozycję wszystko tak się potoczyło...
Mężczyzna zaskoczył kompletnie rozkojarzonego Ksawiera, który wędrował teraz w swoich myślach, zastanawiając się co ma zrobić ze swoją żoną. Przeniósł na niego wzrok i milczał dłuższą chwilę. 
- Skoro lud cierpi, to powinienem mu to wynagrodzić - zaproponował Ksawier. - Proponuję żebyście wymyślili jakąś możliwość, w której mógłbym spotkać się z moim najbardziej potrzebującymi poddanymi - powiedział i wstał. Powinien to przedyskutować z Victorem. - Na dzisiaj to wszystko. Do następnego spotkania przygotujcie kilka propozycji.
Zerwał się z krzesła i szybkim krokiem ruszył w stronę wyjścia z sali. Musiał jak najszybciej skonsultować się ze swoim doradcą. Podwinął rękawy swojej czarnej koszuli i pchnął drzwi, który otwierając się ukazały mu Victora.
- Właśnie do Ciebie szedłem - poinformował go.
- Sam król chciał się pofatygować do mnie? - Victor zaczął iść przed siebie. - Chodź! Też chciałem z Tobą porozmawiać, ale nie będziemy robić tego tutaj.
Sam chciał porozmawiać z Ksawierem? To musiało być coś ważnego, ponieważ oni nie spotykali się w celach towarzyskich. Ich spotkania miały tylko jeden cel, a było nim konsultowanie i informowanie siebie nawzajem o ważnych rzeczach.
- Poprosiłem tych matołów, o znalezienie jakiegoś sposobu żebym miał kontakt z poddanymi. Myślisz, że to dobry pomysł? - zapytał, chcąc ukryć swoje wahania w głosie. Nie chciał wyjść na niepewnego.
- Tak, tego Ci potrzeba żeby umocnić swoją pozycję. Twoi poddani zaczęli wątpić w swojego króla, który pozwolił by jego państwo stało się podległe Makumonii - wyjaśnił mu Victor. - Poza tym dobrym przykładem są buntownicy, którzy nie powstali, bo jesteś cudownym władcą. Wręcz przeciwnie.
- Dlatego chciałem to z Tobą przedyskutować. - Król pokiwał głową ze zrozumieniem. - Zobaczę, co mi zaproponują. Muszą coś wymyślić, jeśli nie chcą ponieść konsekwencji.
- Groziłeś im? - Królewski doradca spojrzał na niego zaskoczony. - Musisz uważać, co mówisz w ich towarzystwie. Jak wiesz spędzili dużo czasu z Lilianą, która rządziła nimi, jak marionetkami. 
- Wiem. Ciężko się z nimi rozmawiało - podsumował Ksawier. Nie był do końca przekonany, że trudy w komunikacji z ministrami były spowodowane jego długą nieobecnością. Osobiście obstawiał coś innego. - Podejrzewam, że królowa ma w Radzie swoich ludzi.
Weszli do apartamentu, który stał się gabinetem królewskiego doradcy. Ksawier z zawiedzeniem spostrzegł, że nie ma w nim Anieli. Bardzo chciał ją zobaczyć, ale nie miał zamiaru pytać Victora o jej lokalizację. 
- Też tak myślę - przyznał mu rację chłopak. - Postaram się zlokalizować ludzi Liliany. Lepiej żebyśmy wiedzieli, na kogo trzeba uważać. Potem wymyślimy, jak się ich pozbyć.
- Chciałbym żebyś brał udział w posiedzeniach Rady Ministrów - poinformował go Ksawier. - Chociaż mówię to niechętnie, to jesteś całkiem przydatny. Dobrze by więc było żebyś był po mojej stronie podczas narad, kiedy muszę walczyć z tymi kołkami.
Oboje nie wiedzieli, czy to właśnie teraz nastąpił przełom w ich relacji. Mogli jednak stwierdzić, że faktycznie walka po tej samej stronie była całkiem przyjemną rzeczą.
- To należy do moich obowiązków, więc następnym razem będę obecny - Victor podszedł do krzesła i zdjął płaszcz, który miał na sobie. Ksawier dopiero teraz to zauważył i dotarło do niego, że chłopak musiał być gdzieś wcześniej. - Załatwiałem sprawy w firmie - wytłumaczył Victor widząc pytający wzrok króla. 
- Prezes nie ma łatwo - mruknął Ksawier. Ich sytuacje były bardzo podobne, tyle że na barkach króla leżała odpowiedzialność za całe państwo. - Co chciałeś mi wcześniej powiedzieć?
- Możliwe, że będziemy musieli przygotować się do wojny - powiedział i przerwał kiedy zobaczył reakcję Ksawiera. Wyglądał jakby wyszedł z siebie i stanął obok. - Informatorzy, których wysłałem do Makumonii donieśli mi, że brat Liliany jest bardzo w złym stanie. Praktycznie leży już na łożu śmierci.
Ksawier miał wrażenie, że zaraz nogi się po nim ugną. Usiadł więc na krześle, które stało naprzeciwko biurka Victora. Doradca królewski zrobił to samo. 
Brat Liliany, był aktualnym monarchą panującym w Makumonii. Nie miał niestety potomka, dlatego ślub Liliany z Ksawierem był równoznaczny z unią obu państw. Niestety fatalny stan króla Makumonii oznaczał, że Liliana ze swoją zaciętością i polityką pro-makumońską, którą już zdążyła im pokazać, nie zgodzi się by to Ksawier przejął władzę nad oboma państwami.
- A więc pokojowe rządy trzech poprzednich królów skończą się wojną, która będzie miała miejsce podczas mojego rządzenia... - powiedział Ksawier w powietrze. Słowa nie były skierowane do Victora. To był jego prywatny wniosek.
- Niekoniecznie, to musi się wydarzyć, ale jest bardzo prawdopodobne. Dlatego, chciałem ci zaproponować, żebyś zlecił reorganizację wojska - oznajmił Victor. - Niestety jest to koniecznie, bo jak wiesz Makuminia już od dłuższego czasu szkoli swoich żołnierzy.
- Ich żołnierze, to połowa naszych ludzi, którzy zostali porwani - głos Ksawiera wyrażał ogromną żałość. W końcu nadejdzie czas, kiedy Makumonia poniesie konsekwencje, za swoje nielegalne czyny. - Wydam rozkaz, ale zrobimy to w tajemnicy. Lepiej żeby Liliana jeszcze się nie dowiedziała.  Podniósł się z krzesła i chwiejnym krokiem ruszył w stronę swojego apartamentu. 
Miał wrażenie, że zaraz się przewróci. Chciało mu się płakać i krzyczeć. Czuł się taki bezradny. Przez jego nieudolne rządy, będzie musiał skazać tysiące ludzi na cierpienia. Co powiedział by na to ojciec? Staruszek prowadził politykę pokoju. A jego syn ledwo zasiadł na tronie i szykuje się wojna.
Otworzył drzwi ostatkami sił, które wyparowały z niego wraz z informacją nadchodzącej wojny. Jego oczom ukazała się utęskniona sylwetka Anieli. Dziewczyna czekała na niego, a kiedy go zobaczyła to podbiegła do niego. 
- Czekałaś na mnie? - zapytał ucieszony jej widokiem. 
- Tak - pokiwała głową. Uśmiechnął się lekko, ale jego ciało nie podzieliło tego, ponieważ nagle świat zawirował mu przed oczami. Obraz stał się zamazany i poczuł, że leci do przodu, jak kłoda. - Ksawier! Co się dzieje? - Aniela złapała go i przyciągnęła do siebie.
- Muszę po prostu chwileczkę odpocząć - mruknął.
Dziewczyna pomogła mu w przejściu i usadziła go na sofie. Miękkie poduszki, które spotkały się z jego plecami sprawiły, że chłopak się odprężył i złapał spokojnie oddech. Zniknęła na moment i pojawiła się po chwili ze szklanką wody.
- Pij - rozkazała, więc zrobił to co chciała. Chwycił naczynie i wypił wodę. - A teraz powiedz, co Ci się stało? Dlaczego nagle mi zemdlałeś?
Jej troska sprawiła mu przyjemność. Świadomość, że myśli dziewczyny się nim opiekowały, dały mu poczuć o jej miłości, którą ciągle go darzyła.
- Tęskniłem za Tobą - wyznał i dotknął jej policzka ręką. Chciał sprawdzić, czy faktycznie jest prawdziwą Anielą. Czy przypadkiem znowu nie zniknie mu sprzed oczu.
- Ksawier, nikt nie mdleje bez powodu! - mówiła uparcie. Położyła swoją dłoń, na jego, która nadal dotykała jej ciepłego policzka. - Ojciec Adeliny powinien Cię zbadać!
- Zapomniałem zjeść śniadania. To było zwykłe zasłabnięcie - skłamał. Nie chciał jej mieszać w tak poważne sprawy. Liczył na to, że i Victor nie wprowadzi jej w swoje obawy o nadchodzącej wojnie. - Nie musisz się o mnie martwić, chociaż skłamałbym mówiąc, że mnie to nie cieszy.
Nie chciał by dziewczyna angażowała się w to wszystko. To już były poważne sprawy, których nie mogła rozwiązać licząc na swoje szczęście, które zawsze udowadniało, że jest nieśmiertelna. Nie tym razem. Z armią wojsk nie mogła wygrać, a gdyby spróbowała to wiedział, że by ją stracił. Drugiego razu już by nie przeżył.
- Dlaczego nie zjadłeś śniadania?! Przecież to najważniejszy posiłek!
Robiła mu awanturę z malutkiego śniadania, którego faktycznie nie zjadł. Gdyby tylko wiedziała, jak żył kiedy od niego odeszła. Sam alkohol i rzadka przekąska pozwalały mu przetrwać. 
- Wróciłem do rzeczywistości - pogładził ją kciukiem. - Niestety obowiązki króla, nie pozwalają na wolny czas. 
- Słyszałam, że dzisiaj oficjalnie wróciłeś na swoją pozycję. - Obdarowała go tak pięknym uśmiechem, że miał wrażenie, że serce zaraz mu wyskoczy. Tak bardzo cieszyło się widząc ten uśmiech, że był pewny, Aniela to jego jedyna. - Dlaczego cały czas gładzisz mnie po policzku?
- Sprawdzam czy jesteś prawdziwa - wyjaśnił. - Ciągle mam wrażenie, że to wszystko mi się śni.
Ściągnęła jego dłoń i chwyciła za obie ręce. Patrzyła intensywnie w jego oczy.
- Zawsze będę stała za Tobą, obiecuję - wyznała. - Już zawsze będę przy Tobie. Obok Ciebie, za Tobą i gdzie tylko chcesz.
- Ostatnim razem, jak obiecywałaś mi, że mnie nie zostawisz, to zniknęłaś oddając mi pierścionek - mówił, ale dziewczyna uciszyła go poprzez mocniejsze ściśnięcie jego rąk, które nadal trzymała.
- Nic takiego Ci nie obiecałam - mówiła zdenerwowana. - Powiedziałam, że nie odejdę od Ciebie dopóki sam tego nie zechcesz i tak też zrobiłam. Wiedziałam, że chciałeś wtedy poinformować mnie o ślubie z Lilianą, który był nieunikniony. Dlatego wolałam to zakończyć.
- Powiedziałaś, że będziesz gdzie tylko chcę - zmienił niewygodny dla niego temat. Rozstanie z Anielą było wydarzeniem, którego nie chciał wspominać ani powtarzać nigdy więcej. - A pode mną i nade mną też mogłabyś czasami być? 
- Opanuj się! - Dziewczyna puściła jego dłonie i podniosła się z sofy. - Musze już iść, bo mam jeszcze kilka spraw do załatwienia.
- Wiem już, że jesteś sekretarką Victora - oznajmił, ponieważ dziewczyna chyba w dalszym ciągu nie chciała go o tym poinformować. Sprawiło mu to lekki zawód. - Rozumiem, że twój szef nie jest wyrozumiałą osobą, więc leć. 
- Chciałam Ci powiedzieć, ale...
- Nie jestem zły - powiedział. Czuł się lekko dotknięty, ale tą wiadomość zostawił już dla siebie. - Mówiłaś, że jesteś zajęta, więc śmiało idź. 
- Nie omijaj posiłków. - Wbiła wzrok w podłogę. - Mimo, że jesteś królem, to dbaj o swoje zdrowie. Proszę.



Poprawiam czarną spódniczkę, która odsłania mi prawie całe nogi. Jest bardzo elegancka i bardzo mi się podoba, tylko jest strasznie niewygodna. A jak fatalnie się w niej siedzi! Cały czas martwię się, że odsłania za dużo. 
- Przestań ją tak poprawiać, bo ją zniszczysz - zwraca mi uwagę Victor, który wstaje z krzesła i zakłada płaszcz. - Wiesz ile mnie kosztowała?!
Przewracam oczami. Zastanawiam się jak długo będzie mi jeszcze wypominał, że został sponsorem mojej garderoby. Powinien się cieszyć, że ubrania nosi tak ładna osoba, jak ja. A jemu ciągle coś nie pasuje.
- Wybierasz się gdzieś? - pytam.
- Tak i ty też, dlatego wstawaj. - Posłusznie wykonuję jego polecanie. Zabieram torebkę i wkładam płaszcz. 
Przebieram nogami, nieźle się trudząc, żeby dogonić chłopaka, który wyszedł już z naszego biura. Jest dopiero szesnasta, a my już kończymy? I to mi się podoba!
- Gdzie idziemy? 
- Ja muszę wstąpić do firmy, na zebranie zarządu - wzdycha niezadowolony. - A Ty spotkasz się w moim imieniu z Adeliną.
- A mogę się z nią spotkać w swoim własnym imieniu? 
- Nie, bo nie wysyłam Cię na spotkanie towarzyskie - tłumaczy. - Idziesz tam, jako moja sekretarka. Adelina odkryła coś i chciała żebyśmy to zobaczyli. 
Victor jako zapracowany człowiek, harujący w dwóch miejscach nie może się tam udać. Więc ja pójdę za niego. No i świetnie! Spotkam się przy okazji z dziewczyną. Tylko wolałabym to zrobić w wygodniejszych butach, bo botki, które mam na stopach są potwornie niewygodne. Cholerny dress code, który wymyślił sobie Victor, dla swojej sekretarki.
Chłopak wyciąga kluczyk i otwiera nowe auto, które sobie sprezentował w zamian, za to które musiał poświęcić ostatnim razem. Cóż pracuje, więc może sobie na to pozwolić. 
Wsiadam do sportowego audi i zapinam pas.
- Powieziesz mnie? - pytam z grzeczności. To oczywiste, że mnie podwiezie, bo nie rozważam innej opcji. 
- Tak, ale wrócić będziesz musiała sama, bo spotkanie w firmie skończy się późno - informuje mnie i wyjeżdża z podziemnego parkingu.
- Po co mi to mówisz? - Zastanawiam się, czy on naprawdę myśli, że interesuje mnie godzina, o której wróci. To, że chwilowo ze sobą mieszkamy, nie oznacza, że musimy się sobie spowiadać. To relacja właściciel-najemca, tyle że ja nie płacę.
- Myślałem, że będziesz ciekawa. - Zatrzymuje się na światłach i odwraca głowę w moją stronę. - Nie udawaj już takiej obojętnej. - Szturcha mnie w ramię.
- Zielone. Jedź - informuję i nie odpowiadam na jego zaczepki.
Nie chcę się wciągać w te jego gierki. Nie znam go za dobrze i tak naprawdę nie wiem co o mnie myśli i jakoś nie kusi mnie, żeby to zmieniać. Nasze relacje powinny być takie, jak są obecnie. Nie powinny ruszać w żadną stronę.
Włączam radio, żeby uniknąć dalszej rozmowy. Chłopak chyba zrozumiał moją niechęć, ponieważ aż do końca się nie odzywał. Zatrzymał się przed uniwersytetem.
- Pamiętaj, że będę późno. Nie czytaj mojego pamiętnika, który leży pod moją poduszką - żartuje sobie, kiedy wysiadam z auta.
- Jeśli chcesz żartować, to najpierw się tego naucz - mruczę, bo jego teksty wcale nie są zabawne.
Victor kręci głową niezadowolony i macha ręką Adelinie, która czeka na mnie oparta o ogrodzenie. Czarne audi ruszyło z piskiem i zostałyśmy same.
- Niezłe wdzianko - śmieje się ze mnie dziewczyna. - Nie jest ci zimno w tych rajstopkach? 
- Przestań się ze mnie wyśmiewać - przerywam jej dalsze żarciki.
- To dziwne widzieć Cię w takiej oficjalnej wersji - mówiąc to wykonuje gest cudzysłowu w powietrzu. 
Zgadzam się z nią w stu procentach. Spódniczki i sukienki nie należały do mojego stylu. Bluzy i jeansy, czasem swetry to w nich najlepiej się czułam. 
- Wymogi nowej pracy - wzdycham. - Słyszałam, że masz nam coś do przekazania. 
- Najpierw Ci pokażę, żebyś zobaczyła to na własne oczy, bo inaczej mi nie uwierzysz.
Ruszamy wolnym krokiem, dzięki któremu mogę przyglądnąć się całemu kampusowi. Moje oczy podziwiają nowoczesne budynki, w których znajdują się przeróżne wydziały. Fajnie musi być studiować w takim miejscu.
- Jak Ci idzie na studiach? - zagaduję dziewczynę. Przypomina mi się, że zaczęła studiować medycynę, która nie należy do łatwych kierunków. 
- Pomału do przodu. - Zaśmiała się sucho. Zaczynam się zastanawiać, czy jest tak ciężko, czy może to nie jest jej wymarzony kierunek? - Może uda mi się zaliczyć ten semestr. Chociaż przy takiej iloci nauki i szpiegowaniu dla was nie będzie to łatwe.
- Dasz radę - szturcham ją w geście pocieszenia. Jest zdolną dziewczyną, więc na pewno wszystko zda. - Radziłaś sobie w gorszych sytuacjach, więc czym przy tym jest jakiś egzamin?
- Jesteśmy - informuje mnie, kiedy stajemy przed starą, zardzewiałą bramą. 
Co to jest? Wejście do piekieł? Pchana przez nas bramka wydaje tak okropny dźwięk, że mam ochotę wyrwać sobie uszy. Budynek do którego weszły niczym nie przypominał tych nowoczesnych, którymi zachwycała się przed chwilą. Ten był ceglaną ruderą, do którego w życiu by nie weszła. Przeszły przez ogromne, czarne drzwi, które ukazały kolejną niespodziankę, którą były kanciaste, strome schody. Cudownie. W tych butach i z torebką w ręce ma gwarantowane spotkanie z ziemią. 
- Co to do cholery jest? - przeklęłam, kiedy wolniutko schodziłam schodami w dół. Trzymałam się mocno poręczy, która ratowała mi właśnie życie.
- Tutaj spotykają się buntownicy - szepnęła Adelina. - Mów ciszej, bo ktoś może być na dole.
Racja. Zapomniałam, że właśnie się skradały, a swoim głosem poinformowałam cały budynek o ich obecności.
Kiedy zeszłyśmy na dół, rozglądnęłyśmy się czy aby na pewno jesteśmy same. Podeszłam do drzwi  za Adeliną znajdujących się pod koniec . Dziewczyna szarpnęła za klamkę, ale drzwi były zamknięte.
- Czy ty myślałaś, że te drzwi będą otwarte? - Właśnie w nią zwątpiłam. To są buntownicy, którzy są nielegalną organizacją. Na pewno mają wiele rzeczy do ukrycia, więc dlaczego mieliby zostawiać otwarte drzwi? - Twoje umiejętności się pogorszyły...
- Nic się nie pogorszyły! Wczoraj drzwi były otwarte! 
Co za nieodpowiedzialność. Gdybym to ja była szefem buntowników, to pozamykałabym każdy tajny pokój na dziesięć spustów. Tak żeby nikt obcy nie mógł wejść. Sami zaufani ludzie, ale też po wczesniejszej kontroli. 
- Co ty? Masz zamiar otworzyć zamek wsuwką? - zapytałam, kiedy zobaczyłam, że Adelina majstruje przy zamku. - Takie rzeczy udają się tylko na filmach.
- Nie tylko, bo właśnie je otworzyłam - Adelina obejrzała się i wystawiła mi język.
Weszły do środka, w którym zastały kilka skrzynek. Adelina podeszła i otworzyła jeną z nich. Nachyliłam się i we wnętrzu zobaczyłam kilkanaście pistoletów. Cofnęłam się do tyłu. 
Dlaczego oni mają broń? 
- Wychodzimy! - oznajmiłam natychmiastowo. 
Musiałyśmy stąd zniknąć, bo jeżeli ktoś by nas tutaj zastał, to mogłoby się to źle skończyć. Zwłaszcza, że ja w tych butach niewiele mogłam zrobić. Zobaczyłam, co miałam zobaczyć, ale teraz tylko tego żałowałam.
Ulotniłyśmy się szybko z budynku i stanęły przed bramą, którą chwile temu wchodziły.
- Sama widziałaś - zaczęła Adelina. - Muszą coś szykować.
Broń służy do zabijania, więc cokolwiek szykują będzie to bardzo niebezpieczne. 
- Powinnaś przestać ich szpiegować. To niebezpieczne.
- Ktoś musi to robić. - Uśmiechnęła się blado. - Ja jestem na miejscu i powiedzmy, że mam doświadczenie w takich sprawach. Nie martw się.
- Uważaj na siebie - ostrzegłam ją. Naprawdę zaczynałam się o nią bać. Jeżeli ją przyłapią, to źle się to skończy. 
- Przekaż Victorowi, co widziałaś i powiedz, że musimy bardziej ich obserwować - poleciła mi Adelina. - Ja spróbuję się dowiedzieć, co planują.
Jej słowa tylko mnie przeraziły. Odkąd wróciłam do tego świata strach towarzyszył mi na każdym kroku. Tylko, że teraz sytuacja stała się poważna i niebezpieczne. Ruszyłyśmy w stronę z której przyszłyśmy, a na końcu uliczki spotkałyśmy Iwo.
- Co ty tutaj robisz? - Iwo i Adelina równocześnie wypowiedzieli to samo zdanie. 
Uśmiechnęłam się. Widać, że rodzeństwo.
- Znacie się? - skierował pytanie do mnie, ale nie odpowiedziałam zaskoczona, że mnie rozpoznał.
- Tak, to moja przyjaciółka - odpowiedziała Adelina, a mnie ucieszyły te słowa. To prawa byłyśmy przyjaciółkami. - A wy?
- Wpadliśmy na siebie ostatnio - odpowiedział jej chłopak. Adelina spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Wzruszyłam ramionami. Nie miałam kiedy jej o tym powiedzieć. - To nie może być przypadek...
Przypadki nie istnieją. Wszystkie rzeczy, które się zdarzają, mają jakiś cel. My znaliśmy się przecież od dawna, tylko Iwo nadal nie pamiętał. Szkoda, bo był ważną osobą, która zawsze pomagała mi w potrzebie.
- Skoro już wcześniej się poznaliście, to nie muszę was sobie przedstawiać - Adelina spojrzała na mnie znacząco. No co? Patrzyłam na nią tak samo. - W takim razie mogę was zostawić. Muszę lecieć, bo mam jeszcze ćwiczenia! Iwo zaopiekuj się dla mnie moją przyjaciółką - powiedziała i odeszła. Widziałam, ze zatrzymała się kawałek dalej i pomachała nam na pożegnanie.
I zostaliśmy sami. Ja i Iwo. Dwa przeciwne bieguny, ale podczas jego amnezji nawet dało się z nim rozmawiać bez głupiego dogryzania. Chociaż czasami brakowało mi tych jego złośliwości. Cóż Iwo był specyficzną osobą, której brakowało w pałacu. 
- Więc skąd znasz moją siostrę? - zapytał przerywając ciszę.
- Cóż - zaczęłam nie wiedząc, co powiedzieć. - Tak jakoś wyszło...
- Aha, to już wszystko wiem! - zaśmiał się. - Masz chwilkę czasu? - zapytał. 
Podciągnęłam rękaw żeby spojrzeć na zegarek. Było kilka minut po osiemnastej, więc tak miałam czas. 
- Tak się składa, że akurat mam. A co?
- Pójdziemy na kawę! - powiedział radosnym głosem. 
- Nie pijam kawy - zaśmiałam się. 
- To pójdziemy na herbatę! - Iwo z amnezja był strasznie pozytywną osobą. Jego humor udzielał się innym.
Ruszyliśmy więc w kierunku kawiarni, którą strasznie zachwalał. Zobaczymy, czy faktycznie była taka wspaniała, za jaką ją uważał.



- Młody król kazał wymyślić nam sposób jak może wynagrodzić swoim poddanym zaniedbanie, którego się dopuścił - zdawał relacje minister, który brał udział we wczorajszym posiedzeniu. Liliana uważnie słuchała i analizowała zachowanie Ksawiera. - Otwarcie też wyraził niechęć do Twojej osoby królowo oraz narodu z którego pochodzisz.
Zacisnęła rękę w pięść. Czuła jak długie paznokcie wbijają jej się w skórę. A więc jej mąż tak pogrywał. Odbierał jej autorytet, który gwarantowała jej pozycja królowej. Ciekawe, czy gdyby Aniela nie wróciła, to odważyłby się na takie kroki? 
- Spisałeś się - pochwaliła mężczyznę, który był po jej stronie. Musiała mieć swojego człowieka w Radzie, a to nie było wcale takie trudne. Większość opozycji króla dałaby się przekonać i przejść na jej stronę. - Możesz odejść.
Mężczyzna wstał i zgodnie z rozkazem opuścił jej komnaty. 
Liliana stanęła przy oknie i zaczęła zastanawiać się, co powinna teraz zrobić. Stukała palcami w parapet, który wydawał rytmiczne dźwięki. Może powinna wprowadzić wojsko z Makumonii? Nie, to jeszcze za wcześnie, na taki ruch. Jak więc powstrzymać Ksawiera, który z pewnością będzie nękał jej rodaków, których sama sprowadziła.
- Wasza Wysokość, przyniosłam kawę o którą prosiłaś - oznajmiła służąca, która pojawiła się w pokoju z tacką, na której leżała filiżanka i talerzyk ciastek. 
Odeszła od okna i usiadła przy stoliku. Złapała za ciastko, które wyglądało smakowicie. Miała nadzieję, że kilka słodkości poprawi jej humor. 
- Jak przedstawia się sytuacja? - zapytała dziewczyny, która poza rolą jej służącej miała obserwować, jak posuwa się relacja między Anielą i Ksawierem.
- Spotykają się ze sobą bardzo często - zdawała relacje dziewczyna. 
Liliana przełknęła kawałek ciastka i z niezadowoleniem stwierdziła, że nawet polewa z czekolady, która znajdowała się na słodkości nie była w stanie poprawić jej humoru, który bezczelnie psuła jej każda sprawa dotycząca Anieli. Ta dziewczyna niosła ze sobą złe fatum, które wisiało za każdym razem nad Lilianą. 
- A więc się spotykają... - uniosła filiżankę do ust i upiła łyka swojej ulubionej caffe latte. 
Dziewczyna nie zaprzeczyła, ale też nie miała nic więcej do powiedzenia, więc Liliana kazała jej odejść. Nie mogła stwierdzić, że jej służąca dobrze się spisała, bo informacje o tym, że ta dwójka się spotyka były bardziej niż oczywiste. Każdy w pałacu już to wiedział, przez co Liliana czuła się upokorzona. 
Od początku chciała zostać żoną Ksawiera, bo wiązało się to z pozycją królowej. Nie dostała od niego żadnych ciepłych uczuć, ponieważ podarował je jakieś kosmitce, która przybyła z innego świata. Myślała, że kiedy dziewczyna odejdzie, to może wtedy, po upływie jakiegoś czasu Ksawier zacznie traktować ją przyzwoicie. Podjęła to ryzyko i wzięła z nim ślub. Nie wiedziała, że ta decyzja będzie wiązała się z takim upokorzeniem i zranieniem. Wszystko skomplikowało się, kiedy jej własny brat zachorował. Wtedy musiała zrezygnować z marzeń o miłości, której i tak nigdy by nie otrzymała. Po śmierci jej brata, los Makumoni będzie leżał w jej rękach.
Skoro król pogrywa sobie w gierki na boku, to i ona mogła się zabawić i troszeczkę namieszać. Wykonała telefon i zgodziła się na wywiad w programie rozrywkowym, który od dawna błagał parę królewską o przybycie. 
Dopiła kawę i wyszła. Przejście do apartamentów królewskich zajęło jej zaledwie kilka minut. Otworzyła drzwi i weszła do środka. To tutaj mogłaby mieszkać, gdyby to ją Ksawier obdarzył uczuciami.
- Widzę, że czujesz się tutaj jak u siebie - głos Ksawiera, który siedział przy biurku i czytał jakieś dokumenty, przestraszył ją ogromnie. Wiedziała, że zastanie go w środku, ale i tak się wystraszyła. 
- Mogłam tutaj mieszkać...
- Tak, a z jakiej to racji? - zapytał wyraźnie rozśmieszony.
- Jestem Twoją żoną i powinniśmy dzielić razem ten apartament.
- Żoną jesteś tylko formalnie - odłożył papiery i wstał z krzesła. Zaczął iść w jej stronę, a ona nie mogła na niczym się skupić, ponieważ na sam widok chłopaka, jej serce wybijało szalony rytm. - W jakiej sprawie przyszłaś? 
Zastanawiała się, czy on chociaż przez chwilę myślał o niej jak o żonie. Jak o osobie z którą mógłby spędzić resztę życia. 
- Czy ty kiedykolwiek mnie kochałeś? - Dopiero po chwili dotarło do niej co powiedziała. 
Chłopak stanął w połowie drogi i patrzył na nią szeroko otwartymi oczami. Wyglądał jakby właśnie zobaczył niedźwiedzia jadącego na rowerze.
- I przyszłaś tu po to żeby mnie o to zapytać? Nie masz nic innego do roboty?!
Tak się składa, że nie miała, ponieważ wraz z powrotem Ksawiera do normalności, odebrał jej wszystkie czynności, którymi zajmowała się dotychczas. 
- Odpowiedz. - Założyła dłonie na piersiach i czekała. - Chociaż tyle możesz zrobić.
- Kochałem Cię kiedyś za mocno i to był mój błąd, ale to już przeszłość do której nie mam zamiaru wracać - mruknął. - Jeżeli to wszystko, to wyjdź i nie zawracaj mi głowy pierdołami!
Jej uczucia były dla niego pierdołami. Tak mało teraz dla niego znaczyła. Patrzył na nią z odrazą w oczach. Sama była sobie temu winna. Może gdyby wtedy nie odeszła od niego, to teraz była by przez niego ubóstwiana, tak jak Aniela. 
- Przyszłam poinformować Cię, że za jakąś godzinę udzielamy wspólnie wywiadu.
- Jakiego wywiadu? 
- Dla jakiegoś talk show, do którego zapraszali nas od dawna, więc się zgodziłam - wzruszyła ramionami. Udawała przed nim jakby wcale tego nie zaplanowała.
- Dlaczego miałabyś decydować za mnie?! Nigdzie nie idę!
- Bo jestem twoją żoną - powtórzyła, tak bardzo znienawidzone przez niego słowa. Uniosła rękę do góry i poruszała palcami. Na jednym z nich błyszczała złota obrączka. - Powinieneś poprawić teraz swój wizerunek, jako władca, więc to dobry pomysł - przekonywała go. - Widzimy się za pół godziny na podziemnym parkingu. - Odwróciła się i ruszyła do drzwi. - Aha! Nie zapomnij ubrać swojej obrączki, bo idziemy tam jako małżeństwo.
Wyszła ucieszona, że na koniec tak mu dopiekła. Ksawier nie nosił obrączki dając jej do wiadomości, co znaczy dla niego to małżeństwo. Niestety dzisiaj będzie musiał ja założyć, bo wywiadu udzielą jako świeżo upieczeni małżonkowie. W końcu od ich ślubu minęło zaledwie dwa miesiące. 
Dziewczyna weszła pędem do swojego pokoju i od razu wparowała do garderoby. Musiała się przebrać, żeby wyglądać jak bóstwo. W końcu za chwilę będzie oglądać ją cały naród.
Założyła luźną, elegancką, sukienkę z wiązaną kokardą pod szyją. Stanęła przed ogromnym lustrze i dokładnie przyglądnęła się swojemu odbiciu. Bordowy należał do kolorów w których bardzo dobrze się prezentowała. Mimo, że była blondynką i niekoniecznie ten ciepły kolor do niej pasował, to ona dobrze się w nim czuła. Narzuciła czarne futro i wyszła.
Ksawier czekał na nią w aucie. Kiedy tylko wsiadła do środka, szofer ruszył.
- Nawet się nie przebrałeś - zauważyła mile zaskoczona. 
- A co, źle wyglądam? - zadrwił. Doskonale wiedział, że mu nie zaprzeczy, bo dla niej prezentował się zawsze dobrze. Czarna koszula w malutkie białe wzroki i skórzana kurtka dodawały mu tej nutki złego chłopca. - Przebrałbym się, ale musiałam jeszcze sprawdzić dokumenty.
- Nic nie szkodzi - odparła. Mimo, że się nie przebrał to i tak do niej pasował.
Resztę drogi przesiedzieli w ciszy. Każde z nich wpatrywało się w krajobraz za szybą. Liliana knuła w myślach, co powiedzieć podczas nagrania programu, żeby zdenerwowało do Anielę. Ksawier marzył o tym, żeby mieć już wszystko za sobą.
Auto zatrzymało się i szofer wyszedł. Otworzył im drzwi. Królewska para wysiadła przed głównym budynkiem największej stacji telewizyjnej w kraju. Szklany budynek odbijał mocno światło słoneczne.
- Idziemy? - zapytał Ksawier, który wyglądał na zdezorientowanego.
- Idziemy - złapała go za rękę i mocno przytrzymała, kiedy próbował się wyrwać. - Tutaj musimy być prawdziwym małżeństwem - powiedziała i uśmiechnęła się wrednie.
Po tych słowach chłopak przestał wierzgać rękami jak oszalały. Byli małżeństwem i przynajmniej tutaj musieli stwarzać pozory, ponieważ wiele oczu ich obserwowało. Uśmiechnęła się, kiedy wyczuła, że chłopak założył obrączkę.
Weszli do stacji, gdzie czekała już na nich jedna z pracownic. Zaprowadziła ich do garderoby, gdzie odpowiednie osoby zajęły się poprawieniem ich makijażu. Potem przypięli im mikrofony i zaczęło się. Nagranie wystartowało szybko, Liliana nawet nie zorientowała się kiedy, a już siedziała z Ksawierem na gościnnej kanapie. Trzymali się za ręce i dziewczyna upewniła się, żeby było to widoczne w kamerze. 
- Dzień dobry. Jak widzicie, dzisiaj w programie goszczę wyjątkowych gości - zaczęła prowadząca. - Dzisiaj, specjalnie dla was przeprowadzę wywiad z królewską parą.
Ogromne brawa przywitały wyjątkowych gości. Liliana spojrzała na Ksawiera, który uśmiechał się sztucznie. Widownia jednak tego nie wiedziała. Wszyscy myśleli, że są szczęśliwą parą, którą właśnie udawali.
- Dziękujemy za zaproszenie - odpowiedziała królowa. Bo tak własnie się czuła Liliana, w końcu ktoś traktował ją odpowiednio, do stanowiska, które zajmowała. - Ostatnio z mężem byliśmy zabiegani, ale udało nam się znaleźć trochę czasu, więc jesteśmy. 
Poruszyła brwiami patrząc wyzywająco na Ksawiera. I co teraz kochany mężusiu?
- Dobrze nie tracąc czasu, zadam pierwsze pytanie, które nurtuje cały naród. Jak czujecie się jako nowożeńcy? Nie będę ukrywać, że jesteście jedną z najpopularniejszych par, o których mało się mówi. Czyżbyście ukrywali się przed mediami?
- Nie jest łatwo być głowami państwa - odpowiedział Ksawier, który wyprzedził Lilianę zanim zdążyła zabrać głos. - Brak czasu i mnóstwo obowiązków, nie pozwalają nam na udzielanie się w mediach.
- Niedawno wzięliście ślub, a już nie macie dla siebie czasu. Jak sobie więc radzicie? Bo widzę, że miłość was nie opuszcza. - Prowadząca skinęła głową w kierunku ich złączonych rąk. Kamerzysta także uznał to za ważny element i skierował kamerę w tą stronę.
- O jejku, no tak bo wy nie wiecie - zaśmiała się sztucznie Liliana. - Ja i Ksawier znamy się od małego. Nasza miłość też trwa od bardzo długiego czasu, dlatego nie muszę się martwić o uczucia mojego męża, który traktuje mnie jak boginię. Pomimo, że na jego barkach spoczywają losy całego narodu, to i tak znajduje dla mnie czas. Na przykład dzisiaj zgodził się tu ze mną przyjść!
- O proszę! Tego nikt z nas by się nie spodziewał. Znacie się od małego, dlatego pewnie nie było problemów ze ślubem.
Ksawier puścił rękę Liliany i sięgnął po wodę, która leżała na szklanym stoliku. Napił się nerwowo kilka łyków. Liliana czuła się jak w niebie. W końcu mogła odegrać się na chłopaku za to jak ją traktował. Cieszyła się też, bo wiedziała, że Aniela na pewno oglądnie program.
- Oczywiście! Ślub był dla nas czystą formalnością - poinformowała wszystkich młoda królowa i złapała męża z powrotem za rękę.
- Skoro król jest ciągle zapracowany, to zapewne nie mieliście jeszcze czasu nacieszyć się sobą.
Nazwa talk show mówiła sama na siebie. Oczywistym więc było, że prowadząca będzie chciała dowiedzieć się jak najwięcej szczegółów z ich życia, które wcale nie było takie kolorowe, jak myśleli wszyscy. 
- Spokojnie. Mój mąż obiecał, że wszystko mi wynagrodzi. Prawda kochanie? - Spojrzała na chłopaka i pogładziła go po ręce.
- Oczywiście, dla Ciebie wszystko - odpowiedział sztucznie. Liliana wiedziała, że te słowa na pewno nie chciały mu przejść przez gardło, ale musiał grać. I okazało się, że był całkiem dobrym aktorem.
- O jakiej nagrodzie tutaj mówimy? - zaśmiała się prowadząca.
- Planujemy starać się o dziecko - powiedziała królowa z wrednym uśmiechem.
Mina Ksawiera mówiła wszystko, co chciała osiągnąć. Chłopak otrząsnął się jednak szybko, ponieważ przypomniało mu się, że wszyscy go obserwują. Uśmiechnął się lekko udając zawstydzonego. W środku Liliany śmiała się diablica, która nie mogła się uwolnić od dłuższego czasu. I co teraz Anielo? Pobij to.



Planują się starać o dziecko? Ale sobie wymyśliła. Ja jej dam dziecko, po moim trupie.
Niemal biegnę w kierunku pokoju Liliany. Może to nierozsądne z mojej strony, ale mam to gdzieś. 
- Dziecko? - mówię na wejściu. Ledwo łapię oddech, ponieważ tak bardzo się spieszyłam. - Ksawier nie dotknąłby Cię kijem przez szmatę! 
- Widzę, że oglądałaś program - odpowiada mi, ale jakoś specjalnie nie przejmuje się moją osobą. Robi, to przy czym zastałam ją, kiedy wparowałam. Siedzi przy toaletce i maluje się. - I jak Ci się podobało?
- To było słabe - mówię udając, że wcale nie ruszyła mnie wiadomość, o planowaniu dziecka. Zdaję sobie sprawę, że dziewczyna jest świadoma mojej złości, ale i tak mogę spróbować grać. - Tylko na tyle było Cię stać?
- Oczywiście, że nie - śmieje się. Psika się perfumami i wstaje. - Przygotowałam dla Ciebie dużo więcej...Już za chwilę spotkasz się z gościem, którego dla Ciebie zaprosiłam. - Wychodzi z pokoju i ogląda się w moją stronę. - Zostajesz?
Wnerwia mnie, że dzisiaj jest taka opanowana. Normalnie oaza spokoju. 
- Zostaję! - warczę.
- To zostań. Ja wychodzę, bo obowiązki królowej wzywają - odrzuca do tyłu włosy, czym wywołuje u mnie odruch wymiotny. - Możesz pooglądać sobie moją garderobę - mówi na odchodne.
I zostaję sama w jaskini wiedźmy. Niespecjalnie pociąga mnie siedzenie w jej pokoju, więc po chwili wychodzę. Oczywiście po dłuższej chwili żeby nie myślała sobie, że wygrała. Co powinnam teraz zrobić? Iść do Ksawiera i pokazać mu moją zazdrość? Nie, może najpierw powinnam ochłonąć. 
Wychodzę z pałacu i z powrotem wracam. Cholera! Centralnie przede mną była starucha, której miałam unikać. Oby mnie nie widziała, oby mnie nie widziała!
- Wracaj tutaj - woła za mną. - Widziałam Cię! Jestem za stara żeby Cię gonić!
Dlaczego nie mogę mieć mocy stawania się niewidzialnym na zawołanie. Obracam się mechanicznie i uśmiecham lekko. I co teraz.
- Dzień dobry - mrugam oczami starając się wyglądać jak aniołek. 
- Ja Ci dam dzień dobry!!! - łapie mnie mocno za ucho, jak niegrzeczne dziecko. Nie wierzę, że to zrobiła, ale ból który odczuwam mówi sam za Ciebie. - Wracasz tam skąd przyszłaś!
- Nie wracam!
- Wracasz!!! - krzyczy i ściska moje biedne ucho jeszcze mocniej. 
- To boli - piszczę i schylam się leciutko. Ból promieniuje mi do głowy. Mam wrażenie, że jak zaraz mnie nie puści, to będę musiała mieć je amputowane.
- Trzeba było myśleć o konsekwencjach swoich czynów wcześniej! Ucho to za mało!
- Proszę ją puścić! - ktoś odsuwa tą starą wiedźmę ode mnie. - Przemoc nie jest rozwiązaniem - próbuje uspokoić ją Victor.
Odsuwam się jak najdalej od staruchy i dotykam obolałego ucha. Rany jest takie ciepłe. Patrzę na niego z podziękowaniem w oczach. Dobrze, że się pojawił. W końcu okazał się moim aniołem stróżem. Nie powiem zeszło mu to trochę, ale ważne, że pomógł mi kiedy tego potrzebowałam.
- Proszę, proszę kogo my tu mamy - cmoka kobieta widząc Victora. - Wyrosłeś. Nie powinieneś się wtrącać w nie swoje sprawy.
Chłopak jest w ogromnym szoku. Musi pierwszy raz widzieć na oczy kobietę, która jest moim koszmarem. Ja za to wcale się nie dziwię, że go zna. Przecież to ona pisała książkę, więc wie wszystko o każdym.
Liliana obiecuję Ci, że masz przesrane. Jestem pewna, że to o tym gościu mówiła. Jak ją dorwę to nie ręczę za siebie.
- Nigdzie nie wracam - mówię stanowczo. Tym razem nie dam się tak łatwo. Nigdzie się nie wybieram.
- W tym świecie nie ma dla Ciebie miejsca! Kiedy to zrozumiesz?
- Nie zrozumiem - odpowiadam i podchodzę do niej, ale i tak utrzymuję dystans. Tak na wszelki wypadek gdyby znowu chciała zaatakować moje ucho. - Niech pani napisze kontynuację książki, to wtedy już w niej będę. 
Jeśli starucha napisałaby kolejną książkę i umieściłaby mnie jako bohatera, to już należałabym do tego świata. To nie jest nic trudnego. Musiałaby tylko chcieć.
- Nie zrobię tego.
- Nic się nie martw Aniela - Z auta, które podjechało wysiada Jadwiga. Jej widok dodaje mi otuchy. Może ona będzie umiała przekonać swoją matkę. - Już weszłaś do tego świata, więc automatycznie stałaś się jego częścią. 
- Co Ty tu robisz?! - złość staruchy przenosi się na jej własną córkę, która tak jak ja nie powinna się tu znajdować. 
A ja mam ochotę składać jej pokłony. Jestem ogromnie wdzięczna, że się pojawiła. Może ona pomoże przekonać mi to stare babsko.
- Stop!!! - przekrzykuje wszystkich Victor. Każda z nas kieruje wzrok na chłopaka. - Jest ważniejsze pytanie. Dlaczego przyjechała Pani moim autem?! - Spoglądam na Victora, który ma tak szeroko otwarte oczy, że mam wrażenie, że zaraz mu wypadną. - To jest kradzież!!!
- Jaka pani, Jadwiga jestem - przedstawia się chłopakowi. - Twój tata powiedział, że mogę je pożyczyć. Nie martw się, oddam w dobrym stanie.
Opadają mi ręce. Widzę, że starucha myśli to samo. Jak w takiej sytuacji on może myśleć tylko o aucie. Victor jesteś mistrzem rozładowywania napięcia.
- Jakim dobrym!? Ma być nienaruszone! - oburza się chłopak.
- A co ze mną? - przerywam im sprzeczkę i wracam do punktu wyjścia. - To mogę zostać, czy nie?
- Możesz - informuje mnie Jadwiga. - Wręcz powinnaś, żeby pomóc mojemu synowi.
- Nie możesz - zaprzecza starucha.
- Przestań ją straszyć mamo! - Widok Jadwigi kłócącej się ze staruchą, wcale nie przypomina sprzeczki matki z córką. - Dobrze wiesz, że dopóki książka się nie skończy, to może spokojnie tu przebywać. 
- Czy ktoś mi to wyjaśni?! - pytam, bo już nic nie rozumiem. Wszystko mi się pomieszało.
- Weszłaś w książkę, więc historia zaczęła się pisać - tłumaczy Jadwiga, chociaż ja i tak nic z tego nie rozumiem. 
- Możesz zostać, do końca książki i ani dnia dłużej - mruczy starucha i odchodzi. Tak szybko jak się pojawiła, tak szybko znika.
Czy to nie ona pisała tą książkę? Dlaczego więc wcześniej nie było mnie w książce, a kiedy w nią weszłam to nagle jestem? Wiedziałam, że ta książka ma swoje prawa, ale teraz tak się wszystko skomplikowało, że nic nie rozumiem. 
- Czy tylko ja tego nie zrozumiałem? - pyta Victor.
- Czy to nie ona pisała tą książkę? - dopytuję żeby rozwiać wątpliwości.
- Ona jest tylko...Hmm...Tak jakby strażnikiem - rozkłada ręce Jadwiga, która wygląda jakby sama nie wiedziała o czym mówi. - Książka sama się pisze i rządzi się swoimi prawami. 
Wstrzymuję oddech. Z czym ja mam do czynienia? Dlaczego jakaś książka miałaby decydować o mim losie? Czym ona niby jest żeby wymyślać moje przeznaczenie? Tyle pytań, a na żadne nie ma odpowiedzi.
- To chore - podsumowuję.
- Nic się nie martw - klepie mnie kobieta po plecach. - Masz jeszcze dużo czasu, a jak się skończy, to coś wymyślimy. Jak widzisz ja nie biorę udziału w tej historii, a jednak tu jestem. Zawsze jest sposób żeby złamać zasady.

_________________________________________________________________

Dzisiaj rozdział w porze obiadowej. Następnego możecie spodziewać się w środę. Zaszalejmy, bo weekend majowy :D
Ksawier w końcu wrócił na swoje prawowite miejsce. No i jak mu poszło? :)
Aha XD na powrót pamięci Iwo jeszcze poczekamy, ale postaram się żeby chłopak wrócił w super stylu.
Zapowiedź z boku. Do następnego,
N


7 komentarzy:

  1. Ksawier nareszcie wziął się do pracy! Pojawił się na radzie i próbował ratować sytuację. Niestety Ministrowie zachowują się, jak bezwolne marionetki. Nie mające własnego zdania.
    Ślepo podporządkowali się rządom Liliany. A teraz oskarżają o wszystko Ksawiera. Jakby i oni nie byli odpowiedzialni za fatalny stan państwa. Zaniedbania są widoczne i ze strony Króla i również ich.
    Dobrze, że Victor będzie brał udział od teraz w tych spotkaniach. On na pewno pomóże Ksawierowi, ustawić do pionu tych niekompetentnych urzędników. Jego obecność przyda się dodatkowo, aby odkryć kto jest po stronie Liliany. Brak słów do tych osób. Z premedytacją działają na szkodę własnego państwa.
    Ksawier powinien bardziej o siebie zadbać. Takie niespodziewane omdlenia, nie wróżą niestety nic dobrego. Aniela miała w tej kwestii dużą rację.
    Sprawa z buntownikami jest coraz bardziej niepokojąca. Oni wyraźnie szykują coś niebezpiecznego. Adelina znajduje się w dużym niebezpieczeństwie i musi bardzo uważać. Zaczynam się o nią poważnie martwić.
    Ponowne spotkanie Anieli z Iwo, choć niespodziewane, wyraźnie ucieszyło chłopaka. On najwyraźniej jest nią zainteresowany. Nawet zaprosił ją na herbatę. Strasznie mnie ciekawią ich dalsze relacje. I co się stanie, gdy on w końcu odzyska pamięć.
    Liliana znowu knuje i miesza.
    Jej plany są okrutne. Jeśli jej brat, naprawdę umrze, a ona przejmie władzę. Będzie się starała za wszelką cenę, doprowadzić do wojny. Nie cofnie się przed niczym. To będzie zemsta na Ksawierze za nieodwzajemnianie jej uczuć. Ona po prostu, nie może się z tym pogodzić.
    Jej intrygi są coraz wredniejsze. Ten wywiad w telewizji, nie wiem dlaczego ale mnie rozbawił. A już słowa o staraniu się o dziecko, kompletnie mnie rozwaliły. Ale osiągnęła swój cel. Aniela się zdenerwowała. W dodatku doprowadziła do jej spotkania ze Staruchą, której Aniela miała unikać. Na szczęście pojawił się Victor i Jadwiga. Dzięki nim Starucha trochę się uspokoiła u poszła na kompromis. Pozwoliła Anieli zostać do końca książki, tylko co potem? Ta książka widać, że ma ogromną moc i kieruje wszystkimi wydarzeniami. Oby nie skończyło się to wszystko, tak jak poprzednio.
    Czekam na następny rodział, nie mogąc się doczekać, dalszych wydarzeń. Na szczęście, kolejna część pojawi się już w środę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej~! ;)

    Hahahahahahahahahaha! Boże, jak ja się uśmiałam na tej ostatniej scenie! I ogólnie cały rozdział opiewał o takie humorystyczne wątki. Hahaha, kocham to opowiadanie ;) ;) Pozwolę sobie zacząć od tej komicznej sytuacji: xD

    … Jest ważniejsze pytanie. Dlaczego przyjechała pani moim autem?!
    Hahahahaha, no nie mogłam nie przybić sobie piątki z własnym czołem! :D wyobraziłam sobie podczas tego zdziwienia kobiet wymowne cykanie świerszczy! :D o ludzie, sądziłam, że takie rzeczy zobaczę tylko w kreskówkach, a tu dodatkowo w opowiadaniu Natoli (y) (y) (y) MEGA <333
    W ogóle to fajna scena, w końcu wiem co nieco o postaci Staruchy i Jadwigi i wiem jak działa świat, w którym Aniela się znajduje :) Hahah, jak powykręcała Anieli ucho, to ja czekałam aż Victorowi się oberwie, ale akcja z samochodem była lepsza – on powinien trzymać swoje autka w sejfie na szyfr, kłódkę i lasery zabezpieczające xD

    A teraz jedziemy od początku:
    Ksawer wziął się w garść i już grozi ludziom, jak przystało na króla :P Nie no szczerze mówiąc dość nieumiejętnie sobie radził z odparowywaniem ataków ministrów. Oni go tam zjedzą, jak Victor mu tam nie pomoże, nie nauczy się bronić i wchodzić sobie na głowę ^^ ja bym im poradziła wpierw się pozbywać zdrajców w tym ministerstwie. Powinni służyć królowi, a nie królowej ;) Swoją drogą fajnie, że się dogadują na płaszczyźnie zawodowe1j i nie mieszają w to swoich prywatnych zgrzytów. Takie to dorosłe i w ogóle wow <3
    Szykujesz tu wojnę widzę :O oby jednak nie było tak źle… Daj im ogarnąć własny kraj, a nie szykuj zwady z innym, kaman! :O
    Co do rozmowy Ksawiera z Anielą, to sama nie wiem – nie ujęła mnie pod względem romantycznym (może, bo jestem oddana innemu paringowi xD) i no nadal mi żal Ksawiera i jego bezgranicznej miłości :( Ech! Ta miłość!

    Moja ulubiona para *3* Lubię jak Victor się wymądrza, a Aniela wręcz ma dość jego paplania XD w końcu i tak i tak zrobi wszystko po swojemu ;) Rozwaliło mnie, jak wsiadła do auta, zapięła pasy, a potem to „podwieziesz mnie?” hahaha, uroczo :D ojej i jeszcze te słodkie komunikaty „będę późno w domu” tak, żeby nie płakała z tęsknoty :3
    „- Pamiętaj, że będę późno. Nie czytaj mojego pamiętnika, który leży pod moją poduszką - żartuje sobie, kiedy wysiadam z auta.
    - Jeśli chcesz żartować, to najpierw się tego naucz - mruczę, bo jego teksty wcale nie są zabawne.”
    Oj tam, oj tam! Mnie tam rozbawiło, że tak nieefektownie mu wychodzi to droczenie xD w ogóle to Aniela najwidoczniej niezrozumiała! Victor dał jej jakby przyzwolenie na wejście do jego pokoju xD mogła skorzystać i spenetrować mu pokój! Może by znalazła na niego haka? Coś w stylu „Daj mi wolne w pracy inaczej powiem wszystkim o tym, że śpisz z maskotką, różowym słonikiem!” Aniela, rusz czasem głową xD
    Strasznie się zapiera w wytaczaniu granic pomiędzy nią, a chłopakiem, że niedługo sama nieświadomie się zabuja :3 co ciekawe przy Iwo nie ma zahamowani i daje się podrywać :D Haha, w sumie ładnemu trudniej odmówić :D
    Adelina, kurczę, martwię się o nią, zgrywa bohaterkę, a wiadomo, że ci marnie kończą D: Iwo mógłby jej popilnować, choćby w tej swojej porządnej wersji ;)

    No ta Liliana to jakaś wariata, no przepraszam bardzo, ale serio coś z nią nie tak, ma straszne wahania nastrojów – raz nie kocha Ksawiera, przyznaje przed sobą, że kierowała nią jedynie ambicja i chęć władzy, potem z żalem pyta Ksawiera czy ją kocha, żałując, że się rozstali, a następnie zaś by dopiec Anieli, potrafi mu ostro dopiec i upokorzyć. Ja nie wiem dlaczego, ale pomyślałam, że ona faktycznie może być w ciąży, ale z Victorem :P Mam nadzieję, że się mylę, bo nawet nie wiem ile minęło od jej ostatnich z nim zabaw w pościeli xD

    Tyle ode mnie na dzisiaj :) chociaż nie! Spoiler z boku jest megaaa <3 Victor x Aniela, shipuję <3
    Weny, czasu i miłej majówy! Do środy! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny świetny rozdział! :D Bardzo się cieszę, że Ksawier wrócił do pracy. To już najwyższy czas. Chociaż łatwo nie będzie, zwłaszcza że wśród ministrów jest informator tej wiedźmy. Cieszę się również, że relacje Victora i Ksawiera się polepszyły nieco :) Coraz bardziej martwię się o Adelinę. Buntownicy mają broń, która jak słusznie zauważyła Aniela służy do zabijania, a to nie wróży nic dobrego. Jedno jest pewne. Coś się szykuje. Nie chcę, żeby Adelinie coś się stało. Zwłaszcza, że Iwo jeszcze nie odzyskał pamięci. Nienawidzę tej jędzy Liliany!!! To że przyjęła zaproszenie na wywiad i publicznie stwierdziła, że starają się o dziecko, to było perfidnie wredne z jej strony. I wkurzyła Anielę, w dodatku sprowadziła Staruchę, która miała nie wiedzieć, że Aniela wróciła. Wredna jędza, wywłoka, podła szmata!!! Zaskoczył mnie fakt, że Starucha nie jest autorką książki. Ale pytanie Victora rozwaliło system hahah! :D :D :D Nie ma to jak przy omawianiu ważnej kwestii zadać najważniejsze pytanie czyli: "Dlaczego przyjechała pani moim autem?" :D Po prostu padłam ze śmiechu hahah :D Najlepsza i najśmieszniejsza scena ever! :D :D Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;) Życzę dużo weny, udanej majówki! :D Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem 😊 Nareszcie Ksawier wziął się do pracy i pojawił się na spotkaniu ministrów. Oni wszyscy zachowują się jakby byli zabawkami Liliany. Wiadomo już że na pewno jeden z nich jest jej szpiegiem. I oby tylko jeden. Świetnie że Wiktor pojawi się na kolejnym spotkaniu jego obecność zapewne bardzo się przyda Ksawierowi. Wywiad Liliany i Ksaeiera też sobie to wymyśliła, okropne babski. Do tego udało jej się tutaj sprowadzić Staruchę która teraz już wie o obecności Anieli. Jakim cudem ja sie pytam. Czy ona wszedzie musi sie wtrącać ? Dobrze że pojawiła się Jadwiga. Autkiem Victora 😂😂😂 No on jest niesamowity. Najwazniejsza sprawa w tym rozdziale. Kurczę co to ma być że Aniela będzie tutaj dopóki nie skończy się książka? Mam nadzieję że w tej kwestii pomoze jej Jadwiga .Ja się nie zgadzam żeby ona zniknęła z tego świata kolejny raz. Selina jest w coraz większym niebezpieczeństwie .Iwo to już przez wzgląd na nią powinien tą pamięć odzyskać 😂😂😂 Ale jak mówisz że wróci w wielkim stylu to czekam cierpliwie 😉 Może zdąży mi sie teraz zakochać w Anieli , Bo to przecież moja ulubiona "para "💞 Już nie mogę doczekać się środy. Dzięki Ci za majówkę 😉Pozdrawiam 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka Selina mi tu weszła Adelina miała być 😉

      Usuń
  5. Jestem i ja! Jak zwykle z opóźnieniem, ale dotarłam i teraz wielką przyjemnością biorę się za komentowanie.
    Ksawier wrócił do swoich obowiązków. Ogarnął się i spróbuje jakoś ratować swój kraj. W końcu! Ileż można się zadręczać?! Już myślałam, że pozwoli tej jędzy całkowicie zniszczyć państwo. Nie ma co, jego ojciec pewnie przewraca się w grobie, widząc, do czego doprowadził jedyny syn. Mam nadzieję, że Ksawier jakoś wszystko ponaprawia.
    Zresztą ci ministrowie to też niezłe ziółka. Teraz narzekają, ale sami nawet nie kiwnęli palcem. I jeszcze jeden jest informatorem Liliany! Dobrze, że teraz wszystkie posiedzenia będą się odbywać pod czujnym okiem Victora - przynajmniej zdąży zareagować, jakby zaczęło się dziać coś niepokojącego.
    Coraz bardziej boję się o Adelinę. Naprawdę podjęła się trudnego zadania, a Buntownicy są niebezpieczni. Nie chcę, by coś jej się stało, bo jest moją ulubioną postacią. Mam nadzieję, że zdobędzie potrzebne informacje i nie straci przy tym zdrowia, a już na pewno przeżyje.
    Trochę zaczyna mnie irytować ta amnestia Iwo. On naprawdę nie ma żadnych przebłysków? I jeszcze teraz przystawia się do Anieli. Nie żeby Iwo mi jakoś bardzo nie leżał, ale już wolę Anielę z Victorem. Ewentualnie z Ksawierem.
    Oczywiście Liliana jak zwykle kombinuje. Czy ona naprawdę nie ma choć odrobiny ludzkich uczuć? Jej brat umiera, a ona myśli tylko o władzy i zemście. I jeszcze próbuje omamić lud uroczymi gadkami. Po jej występie w telewizji, zaczynam się bać, czy naprawdę nie spróbuję "złapać" Ksawiera na dziecko. Szczególnie, że najprawdopodobniej nie byłoby to jego dziecko.
    Ode mnie to tyle. Już nie mogę się doczekać jutra i kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam za tak duże opóźnienie i z góry mogę powiedzieć, że następny rozdział również skomentuję z opóźnieniem. Wyjeżdżam na majówkę i raczej nie będę miała zbyt wielu okazji do przesiadywania na blogerze, a nie lubię czytać, ale nie skomentować. Jednak w piątek rozdział się u mnie pojawi.
    A teraz przechodzę do Twojego rozdziału...
    No! Ksawier wreszcie wziął się za siebie i ruszył swoje królewskie cztery litery. Doprowadził swój kraj do fatalnego stanu i mam nadzieję, że uda mu się to naprawić. Rzecz jasna bez żadnej wojny. Nie lubię wojen. Wojny są BE. Dlatego wybijam Ci ten pomysł z głowy.
    Starucha dowiedziała się o Anieli, a jest to oczywiście winą Liliany. Co za cholerne babsko. A gdyby tak wziąć gumkę i wymazać Lilianę z książki? Moim zdaniem to świetny pomysł. Oby Jadwidze się udało przekonać Staruchę, żeby Aniela mogła już na zawsze zostać na tym świecie i nie wrwdwc do siebie.
    Co za dziady w tej Radzie są. Kto ich w ogóle wybrał? W dodatku jeden (a przynajmniej tylko o jednym wiemy) jest po stronie Liliany i o wszystkim jej donosi. Obecność Victora będzie dobrym pomysłem. Może zwróci uwagę na jakieś ważne szczegóły i uda się wypieprzyć tego dziada.
    Jaki ta Liliana ma tupet! Tak okłamuje lud? Ale w jednej rzeczy nie skłamała. Ten ślub to tylko i wyłącznie formalność. Nie ma żadnych uczuć i Ksawier w ogóle go nie chciał. A dziecko? Mówi się, że niedaleko pada jabłko od jabłoni, a świat nie wytrzymałby z dwiema Lilianami. I tak już jest o jedną Lilianę za dużo! A gdyby tak była jeszcze jej kopia...?
    No i co z tym naszym Iwo? Ta jego amnezja strasznie się przedłuża. Tęsknię za starym Iwo. I coś czuję, że może się przydać. W końcu w pomaganiu był najlepszy. Co jeżeli Adelina wpadnie w kłopoty? Tylko Iwo sobie poradzi i jej pomoże. Czekam na jego wielki powrót!
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, ale z bólem przyznaję, że nie uda mi się od razu skomentować. Ale możesz być pewna, że na pewno to zrobię! Dużo weny! ;*

    OdpowiedzUsuń