czwartek, 31 maja 2018

#12

Ksawier dotrzymując słowa zorganizował nam wakacje. Cała afera ze zdetronizowaną królową w końcu ucichła i dzisiaj planowany był wyjazd nad morze. Okazało się jednak, że razem z nami zabierają się Iwo, Adelina i Victor. Nie miałabym żadnych zastrzeżeń, gdyby nie ostatni z nich. Od pamiętnej wizyty na cmentarzu, gdzie Victor wyznał mi uczucia, nie zamieniłam z nim ani słowa. Może było to z mojej strony dziecinne, ale czułam się lepiej, jak go nie widziałam.
- Spakowałeś się? - pytam Ksaiwera, który patrzy na mnie z wyczekiwaniem.
Stał już przy drzwiach w towarzystwie dwóch walizek. Dzisiaj wyglądał jak zwykły chłopak, który nie przypominał króla. Biała koszulka i jeansy zdecydowanie bardziej do niego pasowały niż oficjalna koszula.
- Aniela zaraz wyjeżdżamy, więc to chyba logiczne - oznajmił i wskazał ręką na dwie walizki.
- Co?! - Wytrzeszczyłam oczy. - Ja nawet nie zaczęłam się pakować. Daj mi godzinę i będę gotowa.
- Spokojnie, Ty też jesteś spakowana. Jedna z nich jest twoja - Wysunął rączki z obu walizek i je chwycił. - Chodźmy, bo wszyscy czekają.
Uniosłam brwi zdziwiona. Czyżby Ksawier sam zamierzał zająć się bagażami? Wielki pan i władca ciągnący za sobą walizki, to był niecodzienny widok. Wyszłam z pokoju za nim i ku mojemu zdziwieniu - nie zastałam tam żadnej służby. A więc Ksawier zamierzał zachowywać się dzisiaj jak zwykły człowiek jadący na wakacje. Naprawdę bardzo mi to pasowało, bo dawno już nie mogłam zachowywać się normalnie.
Schodzimy na podziemny parking, na którym zastajemy resztę. Unikam wzrokiem Victora, który stoi z obojętną miną. Jest mi bardzo niezręcznie. Nie wiem nawet gdzie kierować wzrok.
- Macie na sobie koszulki dla par? - zaśmiała się Adelina i spoglądała raz na mnie, raz na Ksawiera.
Zmusiła mnie tym samym, żeby zainteresować się o co jej chodzi. Okazało się, że oboje mamy na sobie białe koszulki, a to był tylko zwykły przypadek.
- Jak jedziemy? - zapytałam chcąc zmienić temat, bo nie wszystko musi kręcić się wokół mnie i Ksawiera.
- Victor jedzie swoim autem. Ty z Ksawierem, a ja z Adeliną - wyjaśnił Iwo.
- Po co jedziemy na trzy samochody? - mruknęłam niezadowolona.
Wszyscy moglibyśmy zmieścić się w jednym aucie. Byłoby taniej i oszczędniej. Owszem mogłoby być mało komfortowo, ze względu na moją obecną relację z Victorem, ale jakoś dalibyśmy radę.
- Victor chce jechać swoim autem - wyjaśniła Adelina. Szybko zerknęłam w jego stronę. A więc jednak! On także chciał mnie unikać. To po co jechał z nami na wakacje? - Twierdzi, że nie będzie rozstawał się ze swoim maleństwem.
Spoglądam ponownie na chłopaka, który utrzymywał dystans. Stał koło swojego auta i grzebał coś w telefonie. Wyglądał jakby nie był zainteresowany nami. To po co jechał? Nie mogłam tego zrozumieć.
- Ja też chcę jechać swoim autem - dodał Ksawier. - Nie pamiętam, kiedy ostatni raz prowadziłem auto.
- Też chcę jechać swoim. W końcu niedawno je wygrałem - przypomniał Iwo, który rzeczywiście wygrał auto zakładając się z Victorem. - Poza tym znajdują się w nim niezbędne rzeczy ochroniarza - odpowiedział Iwo.
Parsknęłam śmiechem na służbowe auto ochroniarza z niezbędnymi rzeczami. Czyli co? To był ochroniarz starter pack? I co się w nim znajdowało? Jakaś broń? Spadochron czy co? Potem przewróciłam oczami. Iwo jechał na wakacje, czy do pracy? 
- Skoro wszyscy chcą jechać swoimi samochodami, to ja też chcę! - oznajmiłam zadowolona.
- Aniela, ale Ty nie masz auta... - zaczęła Adelina.
- No i co z tego?! - Oburzyłam się. - Mało jest tutaj aut? Ksawier pożycz mi jedno.
Popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem. Na parkingu stało kilkadziesiąt aut, więc nikomu nie zrobi różnicy, jeżeli jedno zniknie. Zwłaszcza, że ich właścicielem jest Ksawier.
- Nie ma opcji! - Iwo od razu zareagował. Miałam wrażenie, że zaraz wystartuje do mnie z pięściami.
- Aniela, jak raz pozwoliłem poprowadzić Ci auto, to je skasowałaś - Ksawier łapie mnie za rękę.
Przewracam teatralnie oczami. To nie czas i miejsce żeby to wspominać.
- Proszę no - marudzę, jak małe dziecko. - Ostatnio byłam zamknięta w pałacu. Chcę trochę wolności.
- Możesz jechać innym autem, ale pod warunkiem, że to Adelina będzie prowadzić - oznajmił Iwo. Popatrzyłam na niego morderczym wzrokiem. Po co się wtrącał? To nie jego sprawa. Denerwował mnie fakt, że zaczynał mi matkować. - Twoje prowadzenie auta zawsze źle się kończy.
- Oooo! Podoba mi się ten pomysł. - Klasnęła w ręce Adelina.
- Zgoda! - mruknęłam po chwili. Może nie będę prowadzić, ale będę miała czas na rozmowę z przyjaciółką i nie będę przywiązana do Ksawiera. - To które auto możemy wziąć?
- Lepiej zastanów się, które auto im dasz - odezwał się po raz pierwszy Victor, uśmiechając się krzywo. - Mogę się założyć, że je skasują.
Nie skomentowałam tego, ale popatrzyłam na niego spod byka. 
Wybrałyśmy z Adeliną czarne sportowe audi. Ksawier podarował nam kluczyki z ciężkim sercem i do końca próbował mnie przekonać żebym pojechała z nim. Ja jednak wsiadłam do auta z Adeliną. Wyjechałyśmy pierwsze. Dziewczyna była dobrym kierowcą. Pewnie prowadziła auto, ale nie szalała z prędkością.
- Dałaś kosza Victorowi? - zapytała z kpiną w głosie.
- Skąd wiesz? - jęknęłam.
Ten temat nadal był dla mnie trudny, ale z Adeliną mogłam o tym porozmawiać. Dziewczyna mogła pomóc mi zdjąć z pleców bagaż, którym było odrzucenie Victora. Co jak co, ale nic ostatnio tak mi nie ciążyło. Przez ten jeden pocałunek, czuła się nie fair w stosunku do Ksawiera. Nie mogłam powiedzieć, że obwiniałam się o zdradę, bo bardziej plułam sobie w brodę, że pozwoliłam by doszło do takiej sytuacji.
- Cóż stał z boku i nie zamieniliście ze sobą ani słowa. - Wzruszyła ramionami. - Więc jak to było?
- Odrzuciłam go, więc to koniec naszych relacji.
- Przejdzie mu. - Machnęła ręką, po czym zmieniła bieg i przyśpieszyła, bo wyjechałyśmy z miasta. - Zauroczył się. Może teraz jakoś cierpi, bo odrzucenie sprawia, że człowiek jest bezradny, ale pozna nową dziewczynę i się ogarnie.
- Obyś miała rację - westchnęłam i zapatrzyłam się w krajobraz za oknem.
Nowa dziewczyna w przypadku Victora była więcej niż prawdopodobna. Może ostatnio nie miał czasu na takie zabawy, ale jestem pewna, że jak tylko go znajdzie, to wróci do swoich starych nawyków. On nie lubił być uwięziony w związku. Preferował wolność. Przynajmniej takiego go pamiętałam. 
- Aniela, włącz GPS - Usłyszałam głos Adeliny.
Podskoczyłam gwałtownie i uderzyłam głową w szybę, o którą się opierałam. Tak się zamyśliłam, że głos Adeliny aż mnie wystraszył. Mama powiedziałaby mi, że pewnie mam coś na sumieniu. Zawsze tak mówiła i za każdym razem mnie to denerwowało. Spoglądnęłam osłupiała na przyjaciółkę i dopiero po chwili przypomniało mi się, o co mnie prosiła.
- To nie wiesz gdzie jedziemy? - zdziwiłam się.
- No wiem, ale nie znam drogi na pamięć - burknęła oburzona.
Pokiwała głową i posłusznie wpisałam w telewizorek, który znajdował się na desce rozdzielczej adres, który podała mi Adelina. 
- Jak studia? - zagadnęłam.
- Chętnie bym je rzuciła, bo wszystko już mnie denerwuje - przyznała uśmiechając się lekko. - Sama nie wiem, co podkusiło mnie, żeby brać się za medycynę...
- Przecież dobrze ci idzie, więc nie rozumiem twojego braku entuzjazmu - oznajmiłam jak gdyby nigdy nic.
- Za dużo tej nauki. Nawet nie wiem w co ręce włożyć - wymamrotała i wyhamowała samochód. - Co powiedziała nawigacja? - zapytała, odwracając się w moją stronę.
- Miałaś skręcić w prawo - powiedziałam nie do końca przekonana.
- A nie w lewo? - mruknęła niepewnie.
- W prawo - powtórzyłam. 
Nie byłam pewna w stu procentach, ale nie chciałam się przyznawać. 
- No to w prawo, ale jak się zgubimy, to Twoja wina - oznajmiła i skręciła.
- Jak się zgubimy, to nawigacja znajdzie nową drogę. - Wzruszyłam ramionami. - Wracając do ogromu nauki, to skoro masz jej tak dużo, to dlaczego zdecydowałaś się na wyjazd? Będzie przecież trwać tydzień. Nie boisz się, że za dużo stracisz?
- Jesteś niepoważna - odparła beztrosko. - Mamy teraz wolne, cały tydzień. - Przewróciłam oczami. Skąd miałam wiedzieć, że mają wolne? Przecież nie znałam ich kalendarza akademickiego. - Poza tym po wyjeździjcie zdecyduję, czy będę kontynuować studia.
- Nie wiem, czy twój ojciec to przeżyje - mruknęłam. Doskonale pamiętałam, jak przeżywał informacje o tym, że Iwo rzucił studia, więc jeżeli zrobi to teraz Adelina, to może być kiepsko. - Ale wiesz co...Ja Cię widzę w roli lekarza - powiedziałam pewnym głosem. - Jakoś mi do tego pasujesz, a ogrom nauki nie jest wcale taki straszny.
- Mówisz tak, bo nie wiesz czego ja się uczę - wymamrotała niewyraźnie, ale i tak to usłyszałam.
- Mówię tak, bo ja też studiuję i uwierz mi, że kiedy przychodzi sesja to każdy ma ogrom nauki.
Nagle z boku drogi pojawił się policjant machający znakiem. Adelina zjechała na pobocze i ze stoickim spokojem czekała aż mężczyzna podejdzie.
- Przypał - oznajmiła śpiewnym głosem, ale już po chwili umilkła, bo podszedł policjant.
- Dzień dobry, dokumenty poproszę - mówił chłodno i rzeczowo, ale na jego twarzy widać było lekki uśmiech. W końcu zatrzymał dwie dziewczyny jadące niezłą furą, więc musiał mieć szczęście. 
Mnie też udzielił się jego humor, ponieważ miałam się z czego cieszyć. Gdybym to ja prowadziła atuto - tak jak wcześniej chciałam - to nie miałabym mu co pokazać. Nie miałam ze sobą żadnych dokumentów, a nawet gdybym miała, to nie miałabym pewności, czy są tutaj ważne. 
- Torebka. - Adelina wystawiła w moją stronę rękę.
- Nie mam twojej torebki - mruknęłam.
- Jak to nie masz?! Przecież Ci ją dawałam! - wycedziła przez zęby i szturchnęła mnie w ramię.
- Nic mi nie dawałaś! - warknęłam, bo nie lubiłam kiedy ktoś mnie o coś oskarżał. - Nawet nie wiedziałam, że miałaś torebkę!
- To komu ja ją dałam? - zamyśliła się dziewczyna. - Może Iwo ją zabrał? Jestem pewna, że miałam ją ze sobą...
- Na pewno nie mi - zaśmiał się policjant, który cały czas był świadkiem naszej kłótni. - Rozumiem, że nie zobaczę dokumentów?
- Tak, wpakowałam ją do samochodu Iwo! - zignorowała policjanta, który wyglądał na rozśmieszonego tą sytuacją. - To wszystko jej wina! - powiedziała policjantowi i wskazała na mnie palcem. - Widzi pan moja przyjaciółka zawsze powoduje kłopoty. Otóż widzi pan panie policjancie jedziemy w końcu na wakacje, ale ona jak zwykle musiała zrobić wszystko po swojemu i chciała jechać osobnym autem, no i torebka została w samochodzie mojego brata, no i rozumie pan, tak? - mówiła jednym wielkim słowotokiem.
- Nie bardzo - westchnął i zerknął w moją stronę, sprawdzając czy mówi prawdę. - No i co teraz?
- Mogę do niego zadzwonić żeby przywiózł mi torebkę, ale to trochę zejdzie... - zaproponowała.
- Nie w porządku - Machnął ręką. - Zrobię dla pań wyjątek, ponieważ złapałem was w ramach kontroli. Jechała pani zgodnie z przepisami, więc proszę dalej tak jechać.
Podziękowałyśmy ładnie i odjechałyśmy, a ja jeszcze po kilku minutach, mrugałam oczami oszołomiona. Tutejsi policjanci totalnie różnili się od tych, których ja znałam. Albo był to brak kompetencji, albo pan był oczarowany naszym pięknem, bo innej opcji nie widzę.  Najlepsze było jednak to, że wszystko, jak zawsze poszło na mnie.
- Jak Ci się układa z Ksawierem? - zapytała Adelina.
- Szczerze? To będzie nasza pierwsza wolna chwila od czasu tego zamieszania z Lilianą - odparłam z zadowoleniem.
- Czy to żart? - stwierdziła Adelina.
Chodziło o to, że to właśnie nie był żart. Nie byłam do końca pewna, czy Ksawierowi zależało na mnie, tak jak mi na nim. Nie podobało mi się, że był królem, ponieważ nie mogłam mieć go tylko dla siebie. Chłopak miał wiele obowiązków w stosunku do poddanych. Nie wiedziałam, czy byłam dziecinna będąc zazdrosna o czas, który poświęcał wszystkim innym tylko nie mi. Wiedziałam jedno. Podczas tego wyjazdu miałam ogromne plany w stosunku do chłopaka i nie ograniczały się one jedynie do wspólnego spania w łóżku. 
Kiedy już miałam zwierzyć się Adelinie ze swoich żałosnych problemów, z których wyreżyserowano by niezłą telenowelę, to Adelina nagłym ruchem wcisnęła hamulec i mocno zahamowała. Pas wcisnął mnie mocno w fotel powodując chwilowy brak tlenu. Zamknęłam na chwilę oczy.
- Co jest?! - powiedziałam, kiedy udało mi się złapać oddech.
- Coś przebiegło mi przed maską - spanikowała Adelina, odpięła pas i wyszła z auta. Zrobiłam to samo. Dziewczyna stała i nie wyglądała za dobrze. Chyba przestraszyła się tego wszystkiego. - Aniela, lampa jest rozbita!
- No i co z tego? To tylko lampa. Dobrze, że nam się nic nie stało.
- Tylko lampa? To aż lampa! A to oznacza... Aniela, ja coś potrąciłam - powiedziała łamiącym głosem.
- Pewnie jakiegoś lisa czy coś, ale skoro zniknęło to oznacza, że nic mu nie jest - uspokoiłam ją, ale i tak nie pomogło.
- Teraz ja poprowadzę - oznajmiłam, bo Adelina nie wyglądała na będącą w stanie kontynuować jadę.
- Miałam to proponować - westchnęła i szybko wsiadła na miejsce pasażera, które to ja zajmowałam do tej pory.
Ja za to siadłam za kierownicą zadowolona, że odniosłam sukces i mogłam w końcu poprowadzić. Tym razem zamierzałam dojechać do celu bez przygód. Adelina roztrzęsiona tym wszystkim wkrótce usnęła. Więc ja skoncentrowałam się na nawigacji i po godzinie w końcu dotarłam do celu, którym okazała się prywatna rezydencja.
- To są jakieś jaja - powiedziałam sama do siebie, kiedy wjechałam na ogrodzony teren.
Moim oczom ukazał się ogromny budynek, bardzo podobny do pałacu tyle, że znajdował się nad morzem. Ciągle wydawało mi się, że to sen.
- Już jesteśmy? - Ziewnęła obudzona Adelina.
- Prywatna rezydencja?! Serio?! - rzuciłam niedowierzająco. 
- Twój chłopak jest królem. Czego Ty się spodziewałaś?! - prychnęła.
Spodziewałam się jakiegoś hotelu, tak jak normalny człowiek. Zaparkowałam przed głównym wejściem, gdzie czekał na nas Iwo.
- Dlaczego prowadziłaś? - warknął, widząc jak wysiadam z miejsca kierowcy.
- Miałyśmy kilka przygód - odpowiedziałam wymijająco, bo nie chciałam zdradzać mu szczegółów. - Ale jak widzisz, tym razem dojechałam do celu! 
- Dojechałaś do celu z rozbitą lampą! Jak Ksawier to zobaczy... - Wyraz jego twarzy był poważny, ale w oczach dostrzegłam żal. Czy on przejmował się autem?
- Lampę ja załatwiłam. - Adelina podniosła nieśmiało rękę, przyznając się do swojego wyczynu.
- I co?! Jeszcze coś chciałeś powiedzieć? - Wystawiłam mu język z wyższością.
- Chciałem powiedzieć, że nigdy więcej nie dostaniecie auta! Przegrałem przez was zakład z Victorem!
- O co się założyłeś? - zapytała ciekawa Adelina. 
- Myślałem, że tym razem dojedziecie w jednym kawałku... - zmienił temat.
Weszliśmy do środka i podziwialiśmy wspaniałe wnętrza, które wyglądały bardzo stylowo. Byłam pod wrażeniem pomysłu osoby, która urządzała to miejsce. Wnętrza były z drewnianych mebli, które połączone były z wieloma nowoczesnymi dodatkami. Iwo poprowadził nas nad ogromny basen, który znajdował się z tyłu. Zastaliśmy nad nim Victora i Ksawiera, którzy opalali się na leżakach. Brakowało im jeszcze drinków z parasolkami.
- Co tak długo? - zaśmiał się Victor. - Wyjechałyście pierwsze, a dotarłyście ostatnie.
- Miałyśmy kilka przygód - odpowiedziała mu Adelina.
- Mówiłem, żebyś nie dawał im auta. - Popatrzył na Ksawiera z wyższością. - Wygrałem zakład.
- Co zrobiłyście mojemu autku? - Twarz Ksawiera wyrażała ogromne zmartwienie.
- Lampa do wymiany - poinformował go Iwo, który na własne oczy widział szkody.
- Co?! - oburzył się i podniósł z leżaka.
- A to i tak mało - zanucił Victor. - Ponieważ wygrałem zakład i dzięki temu mogę zdecydować o naszych jutrzejszych planach. Oznajmiam, że jutro wybieramy się na imprezę na plaży. Jak zwykli, normalni ludzie.
Tym akurat trafił w moje gusta. Być jak normalny człowiek, to moje marzenie. Miałam dość otoczenia służby i miliona oczu, które obserwowały każdy mój ruch. Miałam ochotę pokazać mu okejkę, ale się powstrzymałam.



Adelina ostatni raz wygładziła falbankę przy końcówce swojej spódniczki i wyszła z pokoju, który aktualnie zajmowała w letniej rezydencji.
- Co tak długo? - zapytał Victor, którego spotykała na korytarzu.
- Będzie jeszcze dłużej, bo muszę się wrócić! - Zatrzymała się gwałtownie w miejscu.
- Co znowu? - westchnął zniecierpliwiony.
- Dlaczego ubrałeś się tak jak ja?! - wyrzuciła mu.
Chłopak spoglądnął na siebie, a potem na dziewczynę. Otworzył szeroko oczy, a następnie parsknął śmiechem. Własnie dotarło do niego, że obydwoje mają na sobie czarny dół i różową górę.
- Nie ma czasu na twoje przebieranki - złapał dziewczynę za przedramię i pociagnął za sobą. - I tak już na nas czekają.
- Jakie nie ma czasu?! - Adelina zaparła się nogami. Musiała natychmiast wrócić i się przebrać. - Wyglądamy jakbyśmy byli parą!
- Nie udawaj, że tak Ci to przeszkadza. Powinnaś się wręcz cieszyć.
Było zupełnie na odwrót, bo Adelina wcale nie cieszyła się z tego powodu. Ściągnęła dłoń Victora ze swojej ręki i ruszyła do przodu. Wychodząc na zewnątrz zauważyła resztę, która na nich czekała.
- Dlaczego przyszliście razem? - Iwo zmierzył ją wzrokiem. - Nie za krótka ta spódniczka?
Przewróciła oczami i obciągnęła ciuszek, który ledwo sięgał połowy uda. Ok, może spódniczka była krótka, ale szli na imprezę, a ona była dziewczyną i lubiła, kiedy mężczyźni zwracali na nią uwagę. Posłała Iwu wściekłe spojrzenie i podeszła do Anieli stojącej z Ksawierem.
- Albo dlaczego jesteście ubrani jak para? - dodała Aniela, która zamiast wspierać ją jak przyjaciółka, to dodała swoje pięć groszy.
- Dajcie mi wszyscy święty spokój! - warknęła, chcąc zmniejszyć uwagę, którą skupili na niej wszyscy.
Ruszyli w stronę plaży, na której miała odbywać się, wybrana przez Victora impreza. Adelina szła wpatrując się w swoje stopy i starała ukoić nerwy, które wybuchły podczas gdy wszyscy o coś się  jej czepiali. Wzięła głęboki oddech i odzyskała wewnętrzny spokój.
- Odważny strój - podsumowała Aniela, która nagle znalazła się przy dziewczynie.
Adelina najpierw skrzywiła się widząc przyjaciółkę przy sobie. Co się stało, że szła koło niej, a nie koło Ksawiera, którego nie odstępowała na krok? Odkąd tu przyjechali - czyli jeden dzień - nie mogła już na nich patrzeć. Chyba przez to, że byli zakochani w sobie i Aniela nie miała już na nic innego czasu.
- Ty nie jesteś lepsza - wyrzuciła jej Adelina, ponieważ Aniela miała ubrana wiązane body i krótką spódniczkę. Wcale nie różniła się od jej ubioru. - Ksawier pozwolił Ci wyjść tak ubranej?
- Nie potrzebuję jego zgody do takich rzeczy. - Wzruszyła ramionami.
Nie przekonało to do końca Adeliny. 
Po kilku minutach dotarli do plaży, na której odbywała się impreza. Głośna muzyka grana przez DJ znajdującego się na scenie dudniła wszystkim w uszy. Głowa Adelina sama zaczęła poruszać się w rytm. Pociągnęła Anielę za rękę i wpadły w tłum ludzi.
- Trochę minie zanim nas znajdą - próbowała przekrzyczeć wszystkie dźwięki, ale nie wiedziała, czy Aniela ją usłyszała.
- Najpierw się napijmy! - zawołała jej przyjaciółka i skręciła w stronę baru.
Dziewczyna uśmiechnęła się, ponieważ Aniela musiała zrozumieć jej plan. Choć raz mogły przez chwilę zabawić się same. Stanęły w kolejce przy barze. I przyglądały się barmanom czyniącym cuda z drinkami. Kolorowe alkohole aż raziły w oczy. 
- Czemu się tak szczerzysz? - zapytała Aniela.
- Bo dawno nie piłam alkoholu - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
Dopiero teraz znalazła wolną chwilę, którą zamierzała wykorzystać na relax i zabawię. Jak wrócą do pałacu to wtedy pomyśli, co zrobić ze studiami. 
- Dla mnie sex on the beach - zamówiła Aniela. Adelina prychnęła pod nosem. Co za amatorka. - A Ty co chcesz?
- Czystą z energetykiem - odpowiedziała. Aniela popatrzyła na nią dziwnym wzrokiem. - No co? To jest dobre! Polecam.
Odebrały swoje drinki i stanęły z boku. Kilka łyków wystarczyło by wyczyścić szklanki. Adelina oblizała językiem usta i pociągnęła przyjaciółkę w wir tańczących ludzi. Od razu dopasowały się do innych. Spędziły tańcząc kilka kawałków po czym znowu powędrowały do baru. Aniela dała się przekonać na drinka z energetykiem. Nie udało im się wrócić do tańczenia, ponieważ całe trio, które starały się zgubić w końcu ich znalazło. 
- Mówiłem, że znajdziemy je przy barze! - zaśmiał się Victor, który od razu ruszył w ich ślady i zamówił sobie drinka, po czym zagadał do dziewczyny, która stała obok. 
Adelina westchnęła i oparła się o blat przy którym siedziała. Szczerze liczyła, że znajdą ich za jakiś czas, a im zajęło to może z godzinę. 
- Pijecie? - Ksawier lustrował je wzrokiem.
Adelina zmrużyła oczy. Czy to takie dziwne, że piją drinki na imprezie? Ok, Ksawier mógł mieć problem z alkoholem, ale nie oznaczało to, że wszyscy musieli się do niego dopasowywać. Byli na wyjeździe i mieli zachowywać się jak normalni ludzie, więc to on powinien się starać żeby niczego nie utrudniać. Po prostu niech on nie pije.
- Ksawier piję twoje zdrowie. - Aniela uniosła szklankę i dopiła resztkę.
Zrobiła to ze złośliwym uśmiechem, dlatego tak bardzo przypadło to Adelinie do gustu. Całe szczęście Aniela wracała do swoich normalnych zwyczajów, bo zakochana para, którą tworzyli z Ksawierem była nie do wytrzymania.
- Szklankę whiskey - zamówił Iwo. - A wy co pijecie?
- Czystą z energetykiem - odpowiedziała Aniela i zbiła szklankę z jego szklanką. - Na zdrowie Iwciu!
- I Ty studiujesz medycynę? - brat zwrócił się do niej i pokręcił głową nie wierząc w to, co usłyszał. - Przecież to ma działanie podobne jak po narkotykach. Może nawet wysiąść serce.
- I Ty rzuciłeś medycynę? - mruknęła Adelina. - Może powinieneś na nią wrócić.
- Nie zabieraj mi ochroniarza! - zaśmiał się Ksawier i objął go ramieniem.
- I mojego kumpla z siłowni - dodał Victor, który objął Iwo z drugiej strony i przy okazji wylał połowę drinka.
Patrząc tak na nich z dystansu można by powiedzieć, że są zwykłymi kumplami na imprezie. Tutaj nikt nie wiedział, jak ważne pozycje pełnił każdy z nich. Adelina aż miała ochotę wyciągnąć telefon i zrobić im zdjęcie, bo widok był niezapomniany.
- Puki jeszcze wszyscy są w dobrym stanie, to może zrobimy sobie zdjęcie? - zaproponowała Aniela.
Wszyscy się zgodzili i posłusznie ustawili się razem. Aniela odblokowała telefon, na tapecie oczywiście widniało zdjęcie Ksawiera, który szczerzył się do aparatu. 
- Co powinniśmy powiedzieć do zdjęcia? - zapytał Victor. - No wiecie, żeby wiedzieć, że po wypowiedzeniu słów zrobi się zdjęcie.
- Wszyscy mówimy Ksawier dzisiaj nie pije! - zaproponowała Adelina, która nie mogła się powstrzymać. 
I wbrew pozorom nawet Ksawier zaśmiał się słysząc tą propozycję. Widocznie wypracował już sobie dystans do samego siebie. 
- Ksawier dzisiaj nie pije!!! - powiedzieli wszyscy równo i Aniela uwieczniła tą chwilę na zdjęciu.
A potem wszystko ruszyło. Ksawier wyciągnął Anielę na parkiet - o ile plażę można było nazwać parkietem. Iwo zniknął gdzieś z jakąś dziewczyną, która postawiła mu drinka. A ona została w towarzystwie szczerzącego się Victora.
- A więc moja dzisiejsza para została. - Poruszył śmiesznie brwiami. - Czego się napijesz?
- A co proponujesz? - zapytała wyzywająco.
- Może weźmiemy ten zestaw kamikaze? - Adelina skrzywiła się słysząc liczbę mnogą w której mówił o nich, ale wzruszyła ramionami i zgodziła się propozycję Victora. - Poprosimy niebieskie kamikaze.
- Weźmiemy do tego jeszcze zielone - dodała.
- Dasz radę aż tyle wypić? - zdziwił się chłopak.
Adelina prychnęła pod nosem. Czy on nie wierzył w jej możliwości? Wypiła dopiero dwa drinki, więc cztery kieliszki nic jej nie zrobią. Poczekała aż Victor poprzenosił zrobione dla nich drinki. Od razu wypiła jednego niebieskiego i chwyciła za zielonego.
- Wow, wow, wow - jęknął Victor. - Zwolnij! Nie mam zamiaru tachać cię na plecach do domu!
- Na co czekasz? Ty też powinieneś wypić! - zwróciła mu uwagę.
Zamrugał oczami jakby nie wierząc, że rzuciła mu właśnie wyzwanie i wypił kieliszek. 
- Adelina czy ty zatapiasz dzisiaj smutki w alkoholu? - zapytał spoglądając na nią. - Alkohol nie jest rozwiązaniem.
Tym razem chwyciła zielony kieliszek i wypiła go za jednym razem. Słodki płyn wypełnił i przyjemnie rozgrzał jej gardło. 
- Chcesz przeprowadzać tutaj ze mną terapię? - zapytała i podsunęła mu kieliszek. - Pij, bo opóźniasz tempo.
- Znowu pijemy? - Kiedy kiwnęła mu twierdząco głową to posłusznie się napił. - Adelina, chcesz skończyć jak Ksawier?
Wybuchła śmiechem. Nie mogła uwierzyć, że porównał ją do Ksawiera, który miał problemy z alkoholem. Bez przesady. On nie była uzależniona. To była zwykła impreza, więc chyba mogła pozwolić sobie na przyjemność z alkoholem.
- Victor, ja nie zatapiam smutków. - Pacnęła go ręką w ramię. - To jest impreza, więc się bawmy!
- Chcesz się dzisiaj bawić, tak? - dopytał, jakby się upewniał. 
- Jesteśmy na imprezie, więc co innego mogę dzisiaj robić? - zapytała ironicznie. 
- A chcesz się bawić w moim towarzystwie? 
Zmarszczyła brwi i przyglądnęła się chłopakowi, który ubraniami był dzisiaj jej parą. Dlaczego proponował jej wspólna zabawę skoro mógł mieć tysiące panienek stąd. Nawet jak siedział z nią przy stoliku, to dziewczyna widziała, jak wiele innych oczu obserwowało chłopka. 
- Niech będzie - zgodziła się i wypiła kolejny kieliszek. 
- Świetnie, pokażę Ci jak to jest bawić się w moim stylu!
Miła wrażenie, że właśnie podpisała pakt z szatanem. Tak się też stało, bo po dopiciu reszty kieliszków Victor zamówił im inne drinki. Pili ramię w ramię i po chwili zaczęło się imprezowanie w stylu Victora. Oboje wylądowali na scenie DJ, który chętnie nas ugościł u siebie. Tańczyli w rytm hitów i patrzyli na wszystkich z góry. A miało być tak zwyczajnie, ale już po chwili ten pomysł wybił się Adeline z głowy. Poczuła na swoim ciele coś mokrego. Okazało się, że Victor otworzył szampana, którego wcale nie miał zamiaru pić.
Adelina przestała tańczyć i patrzyła na niego zaskoczona. Skąd on do cholery miał szampana?
- Kochani, poza moimi wyjątkowymi gościnami, których możecie podziwiać na scenie obok mnie... - zaczął DJ, który ściszył muzykę. - Doszły mnie słuchy, że wśród nas znajduje się nasz król. Wasza Wysokość jeśli tu jesteś, to mam nadzieję, że dobrze się bawisz! Mam nadzieję, że twoi przyjaciele również!
Adelina popatrzyła w stronę Victora spanikowanym wzrokiem. Już po chwili nad głowami wszystkich pojawił się helikopter, który obniżył się wyjątkowo nisko. Adelina dostrzegła kamerzystę i paparazich, którzy zaczęli śledzić wszystkich w tłumie.
Victor złapał ją za rękę i pokierował w kierunku zejścia ze sceny. Skoro znalazły się tutaj media, to za chwile wywoła się burza. Szukają Ksawiera, który bawi się gdzieś z Anielą. Znajdą też Victora, któy niestety był rozpoznawalną postacią. Chłopak kierował ich w kierunku wyjścia z plaży.
- A reszta? - zapytała zmartwiona.
- Muszą radzić sobie sami - oznajmił.
Przepychali się między ludźmi, którzy na razie zajęci byli znalezieniem króla, bawiącego się wśród nich. Adelina posłusznie podążała za Victorem, który sprytnie omijał przeszkody na drodze. Jedną ręką trzymał Adelinę, a drugą szampana, którego została zaledwie końcówka.
- Wziąłeś szampana?! - Nie mogła w to uwierzyć.
- Oczywiście! Wiesz ile on kosztował? - oburzył się.
Dziewczyna przewróciła oczami. Nie wiedziała ile kosztował szampan i nie chciała wiedzieć. Miała jednak podejrzenia, że butelka towarzyszyła im tylko dlatego, że Victor zapomniał się jej pozbyć. Trunek nie mógł być aż tak drogi, skoro zamiast go wypić to połowa wylądowała na ziemi, ponieważ Victor miał taki kaprys.
Nagle Victor wyhamował i Adelina zderzyła się z jego plecami. Przeklęła pod nosem i wychyliła się zza chłopaka. Okazało się, że zaraz przy wyjściu do którego zmierzali podjechało jeszcze więcej samochodów z dziennikarzami.
Chłopak zadziałał dosyć szybko, ponieważ skierował ich do przebieralni, w której się zamknęli. Adelina dzięki temu w końcu złapała oddech, ale pojawił się większy problem- pomieszczenie było cholernie ciasne.
- Chcesz? - Victor najpierw sam się napił, a potem podał butelkę dziewczynie.
Wzięła ją z jego dłoni i wypiła ostatni łyk, który znajdował się w butelce. Dopiero wtedy dotarło do niej, że cały czas trzymają się za ręce. Spoglądnęła na ich złączone dłonie i stwierdziła, że wcale nie wygląda to tak źle.
Zaskakując samą siebie, zbliżyła się do chłopaka i złączyła ich usta, ale nie w pocałunku. Ona zwyczajnie dotknęła jego usta swoimi. Odsunęła się po chwili, bo stwierdziła, że to nie ma sensu. Była chyba już pijana i wszystko jej się mieszało. 
Dlaczego to zrobiła?
- Przepraszam, za dużo alkoholu. - Spuściła głowę i wpatrywała się w swoje buty.
Pomieszczenie było zbyt małe, żeby zmieścić wstyd Adeliny, który teraz odczuwała.
- Ależ ja się nie gniewam - mruknął Victor, który uniósł jej podbródek i tym razem to on ją pocałował.
Jego usta były naprawdę czułe. Chłopak całował ją tak, że na przekór samej sobie poczuła się szczęśliwa. Tylko, że wtedy przypomniało jej się, że Victor lubi Anielę i ta myśl skończyła cały romantyczny nastrój. Uniosła lekko butelkę szampana, którą w dalszym ciągu trzymała w ręce i stuknęła go nią w głowę. Zrobiła to chyba zbyt mocno, bo uderzenie wydało okropny dźwięk. Victor oderwał się od niej i zaczął masować obolałe miejsce.
- Kurcze, jak chciałaś żebym przestał to wystarczyło powiedzieć! - oznajmił i patrzył na nią karcącym wzrokiem.
- Nie mogłam tego powiedzieć, bo moje usta zajęte były czymś innym - odpowiedziała. Kiedy zobaczyła, jak chłopak otwiera usta żeby coś powiedzieć to wiedziała, że nie może pozwolić mu dojść do głosu. - To ja zaczęłam to całowanie, więc i ja to skończę. Przepraszam, to był błąd spowodowany zbyt dużą ilością alkoholu.
Dziękowała teraz Bogu za ten alkohol, ponieważ to właśnie na niego mogła zrzucić całą winę.



Siedzę owinięta w kołdrę na łóżku i trzęsę się jak osika. Nocne temperatury nad morzem nie należą do wysokich. Trzeba dodać do tego jeszcze mój skąpy strój, na który zdecydowałam się wybierając się na imprezę. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że będę skazana na ucieczkę przed kamerami i paparazzi. Miało być zwyczajnie, ale jeśli jesteś dziewczyną króla, to jest to chyba nieosiągalne.
- Dalej Ci zimno? - zapytał Ksawier, który wyszedł z łazienki po kąpieli. - Mam Cię przytulić?
Spoglądnął na mnie zalotnym wzrokiem i już szedł w moją stronę.
- Stój! Stój tam gdzie stoisz! - warknęłam skutecznie go zatrzymując.
- Co jest? - zapytał lekko, chcąc poznać odpowiedź.
- Muszę pomyśleć, a twoja bliskość mi w tym nie pomoże - stwierdziłam i przygryzłam wargę.
Ksawier oparł się o ścianę i obserwował mnie w zamyśleniu, jakby dawał mi czas na namyślenie. Ja za to walczyłam z myślami. Zastanawiałam się czy jest sens coś jeść? Byłam bardzo głodna, ale był środek nocy.
- Nad czym tak dumasz? - zagadnął w końcu.
- Zjadłabym coś - przyznałam się i uśmiechnęłam lekko. - Tylko nie wiem skąd skombinować jedzenie, bo jest środek nocy, więc służba pewnie już nie pracuje.
- Znam pewien sposób. - Zamyślił się. - Ale będziesz musiała mi to solidnie wynagrodzić.
- Jasne! - Pokiwałam twierdząco głową, żeby potwierdzić. - Co to za pomysł? No powiedz, co tam wymyśliłeś?
- Zostań tutaj i poczekaj na mnie, a ja coś przyniosę - oznajmił i wyszedł zostawiając mnie samą w ogromnym pokoju.
Zastanawiałam się czy Ksawier zamierzał poszukać jakiś kucharzy, czy może sam coś mi ugotuje? Obie opcje mnie zadowolą, ponieważ jestem ogromnie głodna. Zrobię wszystko byleby nie czuć tego ssania w środku brzucha.
Podniosłam się z łóżka i wyjrzałam na ogromny zaszklony balkon z widokiem na morze. Dlaczego dopiero teraz zobaczyłam tą miejscówkę? I dlaczego wcześniej nie wiedziałam o tym jacuzzi? Cofnęłam się szybko do pokoju, otworzyłam walizkę i wyjęłam strój kąpielowy. Już po chwili siedziałam pośród gorących bąbelków i czekałam aż Ksawier wywiąże się z obietnicy.
Czekałam i czekałam. W pewnym momencie miałam już dość siedzenia w wodzie. Chciałam wstać i wyjść z jacuzzi, ale wtedy pojawił się Ksawier z dwoma talerzami pełnymi obranych i pokrojonych owoców.
- Widzę, że odkryłaś jacuzzi - zauważył największą oczywistość. - Poczęstuj się, a ja zaraz do Ciebie wrócę.
- A ja za to widzę, że nie odkryłeś talentu kulinarnego! - zawołałam za nim, ale nie usłyszał, bo zniknął w środku pokoju.
Sięgnęłam po kawałek jabłka, w dodatku niezdarnie obranego i zaczęłam jeść. Byłam pewna, że Ksawier nie mógł znaleźć nikogo do pomocy, więc sam obrał i pokroił owoce. Pewnie dlatego też tyle mu zeszło. Ale miał przynajmniej plusa za bogactwo na talerzu, ponieważ mogłam tu znaleźć kilkanaście różnych owoców. Truskawki, winogrona, jabłka, ananasy- których nie lubię -banany, pomarańczę, wiśnie.
- Więc co chcesz za ten owocowy deser? - pytam ciekawa, kiedy chłopak wchodzi do jacuzzi i siada na przeciwko mnie.
- Chcę jedno życzenie, które dla mnie spełnisz, kiedy poproszę - powiedział i poruszył śmiesznie brwiami.
- Dobrze. - Pokiwałam głową. - A co to za życzenie?
- Jak kiedyś je wymyślę, to Ci powiem, a teraz jedz - ponaglił mnie.
Spełniłam jego słowa i po chwili oba talerze były prawie puste. Tylko na jednym zostały ananasy. Oblizałam usta i odchyliłam głowę do tyłu. Wzięłam kilka oddechów i stwierdziłam, że w sumie to mogłabym już wyjść stąd, ponieważ siedziałam w tej wodzie dłużej niż Ksawier. Bałam się, ze za chwilę będę cała zmarszczona.
I nagle poczułam jak stopa Ksawiera sunie po mojej nodze od łydki coraz wyżej, coraz wyżej, coraz wyżej, a potem sunęła w dół i znowu w górę. Przygryzłam usta i spoglądnęłam na chłopaka, który siedział i szczerzył się zadowolony. Podniosłam się do góry i tym samym strąciłam jego stopę. Tak przecież nie mogło być, że to on prowokował mnie. Usiadłam mu na kolanach i zaczęłam całować szyję, ale Ksawier nie pozwolił mi długo na taką zabawę. Owinął sobie moje nogi naokoło pasa i wstał.
- Anielo! - Wymówił moje imię poważnym głosem. - Śpij dzisiaj ze mną.
Popatrzyłam w jego oczy i skinęłam nieśmiało głową dając mu pozwolenie. Ksawier zaniósł mnie do do sypialni i delikatnie położył na łóżku.
- Pościel będzie mokra - oznajmiłam po chwili.
- Nie tylko ona będzie dzisiaj mokra - zaśmiał się i zsunął mi ramiączka od stroju kąpielowego.
Przechodziły mnie ciarki pod wpływem jego dotyku. Cała ta sytuacja była tak podniecająca, że nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić.
Ksawier za to doskonale wiedział, co robić żeby sprawić mi przyjemność i wydłużyć czas oczekiwania. Kiedy myślałam, że po prostu zdejmie ze mnie ten strój kąpielowy i przejdzie do rzeczy, to on odgarnął mi włosy i przyssał się do mojej szyi. Robił z nią cuda, ale gdy poczułam, że zaczął robić mi malinkę to stwierdziłam, że ta gra wstępna nie może trwać tak długo. Już wystarczająco czekaliśmy na ostatni krok w naszym związku.
Chwyciłam jego nagie ramiona i sprytnie zamieniłam się z nim pozycjami. W końcu ten kto jest na górze, ten ma władzę.
- Ktoś tu nie chce malinki - zanucił i popatrzył na mnie figlarnym wzrokiem.
Bardzo podobało mi się to spojrzenie. Jeszcze bardziej zadowalała mnie pozycja na górze, ponieważ mogłam podziwiać jego ciało, które bardzo wyraźnie na mnie reagowało. Która kobieta nie chce być pożądana? A twardość w spodniach Ksawiera była tego potwierdzeniem.
- Żadnych malinek! - zarządziłam.
- Myślisz, że pozwolę Ci rządzić w łóżku? - zaśmiał się.
- Myślę, że Tobie wystarczy rządzenie państwem - oznajmiłam i przejechałam paznokciami po jego klatce piersiowej.
Zatrzymałam ręce na wyraźnim V, które znikało pod spodenkami.
- Aniela - jęknął, a w jego głosie było słychać podniecenie.
Drżenie jego głosu, które spowodowałam własnym dotykiem, było dla mnie niesamowite. Nie chciałam jednak przedłużać tego wszystkiego.
- Ksawier - Złapałam za jego spodenki i zsunęłam je z niego. - Darujmy sobie grę wstępną. Myślę, że wystarczająco długo już na to czekaliśmy.
Ksawier kiwną głową i wyciągnął ręce zsuwając ze mnie strój kąpielowy. Po czym chwycił mnie za biodra i zamienił nasze pozycje. Sięgnął do szuflady zapewne po prezerwatywę i kiedy zajmował się jej zakładaniem, to za powędrowałam myślami do naszych początków, które wcale nie były takie wesołe. Los naprawdę lubi płatać figle.
Moje myśli wróciły do Kaswiera, kiedy chłopak pocałował mnie namiętnie. On naprawdę dogłębnie ożywiał moje ciało. Oderwał się ode mnie i popatrzył mi głęboko w oczy, po czym ostrożnie wsunął się we mnie. I wtedy pierwszy raz naszło mnie uczucie sprawiające, że patrząc w jego oczy poczułam jakby zatrzymał się czas.
Byłam tylko ja i Ksawier.
- Ksawier - wypowiedziałam jego imię, którego dzisiaj używałam z dużą częstotliwością. - Nie jestem dziewicą, więc nie musisz obchodzić się ze mną jak z jajkiem.
Te słowa zadziałały na niego jak wyzwanie, chociaż w jego wzroku dostrzegłam zdziwienie. Zaczął poruszać się szybciej i mocniej. Dzięki temu stosunek przybrał zupełnie inny obraz. Nie wydarzył się jednak cud sprawiający, że oboje doszliśmy w tym samym momencie. Ja doznałam raju pierwsza, a Ksawier chwilę po mnie.
Na jednym razie się nie skończyło. Kochaliśmy się dwa razy, a kiedy skończyliśmy i leżeliśmy wtuleni w siebie nawzajem to nadszedł czas na rozmowę.
- Dlaczego nie jesteś dziewicą? - zaczął Ksawier, wywołując u mnie wybuch śmiechu.
- Bo spałam już z kimś innym - odpowiedziałam i spojrzałam na chłopaka. - A co chciałeś być moim pierwszym?
- Nie, ale nie wspominałaś o tym wcześniej... - westchnął.
- Ty też nie opowiadasz mi o swoich wcześniejszych dziewczynach - zarzuciłam mu.
- Bo tutaj nie ma o czym opowiadać - pogłaskał mnie po ramieniu. - Sama widzisz, jak kończą ludzie, którzy przebywają w moim towarzystwie.
Na chwilę odpływam myślami w kierunku mojego byłego chłopaka, który bezwstydnie mnie zdradził i nawet się z tym nie krył. Przez chwilę czułam się opuszczona i gorsza od innych, ale potem jakoś o tym zapomniałam. Do dzisiaj zastanawiam się dlaczego tak łatwo przyszło mi zapomnieć o Błażeju z którym kiedyś planowałam przyszłość? Myślałam, że to on będzie tym jedynym, ale mój obrazek rozpadł się w jednej chwili. Może to w ogóle nie była miłość?
- Mówisz o dzisiejszej sytuacji? - zapytałam po chwili, bo nie wiedziałam, czy chodziło mu o dzisiejszy napad mediów na imprezie.
- Tak, przepraszam za to - powiedział i pogłaskał mnie po głowie. 
- Nie musisz mnie przepraszać. - Uniosłam się lekko na łokciach i cmoknęłam go w policzek. - Skąd mogłeś wiedzieć, że coś takiego się stanie?
Ja naprawdę nie byłam nawet zła o tą sytuację. Owszem, kiedy media wjechały z każdej strony na imprezę to przez chwilę się przestraszyłam, ale Ksawier poradził sobie ze wszystkim doskonale. Akuratnie, kiedy całe to  szaleństwo z helikopterem, kamerami i aparatami się zaczęło, to my szliśmy w stronę morza. Mieliśmy zrobić sobie przerwę od hałasu. I to było świetne posunięcie, ponieważ dzięki temu łatwiej było nam uciec. Paparazi znaleźli nas po chwili i gonili, a Ksawier w trakcie ucieczki milion razy zmieniał zdanie. Chciał stawać i udzielać wywiadu, potem chciał się chować, potem chciał żebyśmy razem zapozowali do zdjęć, a potem znowu miał problem bo zgubił drogę do domu, więc chciał zamówić taksówkę, ale żadnej nie było, a potem chciał się schować w sklepie. Zanim dotarliśmy do domu to przerobiliśmy milion scenariuszy, ale wcale mi to nie przeszkadzało. To było coś nowego, taka odmiana od rutyny.
- Po prostu mi przykro. - Złapał mnie za dłoń i zaczął bawić się moimi palcami. - Mieliśmy odpocząć od tego królewskiego szaleństwa.
Kiwnęłam lekko głową przyznając mu rację. Te wakacje miały pozwolić nam przed wszystkim odpocząć i spędzić czas razem.
- Mieliśmy spędzić czas razem, a nawet jak uciekaliśmy to byliśmy razem, więc nie ma co narzekać. - Pstryknęłam go palcem w nos i uśmiechnęłam szeroko. On naprawdę się tym wszystkim przejął. - Do powrotu zostało nam jeszcze mnóstwo czasu, więc jeszcze odpoczniemy.
- W tym problem - westchnął. - Skoro już wiedzą, że jesteśmy na wakacjach, to będą czekać żeby zrobić zdjęcia.
- To wtedy im zapozujemy i nie będziemy się przejmować - próbowałam go pocieszyć, ale chyba marnie mi szło.
Chłopak odsunął się lekko i wychylił w stronę szafki nocnej. Złapałam mocno kołdrę, którą pociągnął wraz ze sobą szukając czegoś w szufladzie. Trzymałam materiał kurczowo, ponieważ bez niego zostałabym cała naga.
- I tak widziałem wszystko - zaśmiał się, kiedy wrócił na miejsce i zobaczył jak pilnuję kołdry. Podsunął pod mój nos malutkie pudełeczko. - Aniela, czy zostaniesz moją żoną?
Spojrzałam w bok i zmarszczyłam brwi.
- Czy ty właśnie oświadczyłeś mi się w łóżku? - zapytałam zdezorientowana.
- Oświadczyny miały być niezapomniane - Wyszczerzył się rażąc mnie swoimi białymi zębami.
Przewróciłam oczami. To drugie beznadziejne oświadczyny, które mi zafundował. Westchnęłam i pokręciłam zrezygnowana głową.
- Znowu nie zamierzasz przede mną klękać? - mruknęłam niezadowolona.
- Mogę klęknąć, naprawdę nie mam z tym problemu - Poruszył sugestywnie brwiami i wtedy do mnie dotarło, że on także jest nagi, więc jeśli to zrobi to zafunduje mi niezły widok. - Chcesz?
- Tak - wypowiedziałam słowa, które już kiedyś ode mnie usłyszał. Ksawier jednak odebrał to jako zachętę do klękania. - Nie to! Chodziło mi o to, że zostanę twoją żoną.
Miałam nadzieję, że to były już ostatnie oświadczyny w jego wykonaniu w moją stronę. Miałam też nadzieję, że pobędę jego narzeczoną dłużej niż dwa dni, które były ostatnio. Martwiła mnie tylko jedna rzecz, ślub z Ksawierem oznaczał zostanie królową, a czy ja byłam na to gotowa?
Wyciągnęłam dłoń i poczekałam aż doskonale znany mi pierścionek ponownie znajdzie się na moim palcu. Przyglądnęłam się malutkiemu diamencikowi, który aż cieszył moje oko. 
- Aniela - Ksawier przyglądał się jak podziwiałam nowy element mojej biżuterii. - Dziękuję Ci, że do mnie wróciłaś. Nikt nie dawał mi nigdy takiej radości, jaką czuję gdy jesteś obok mnie. Kocham Cię.
Spoglądam na niego przerażonym wzrokiem. Pierwszy raz usłyszałam od niego słowa, które tak bardzo chciałam usłyszeć. Chciało mi się śmiać, ponieważ Ksawier nigdy nie umiał być romantykiem i nawet wyznanie miłości usłyszałam w tak komicznych warunkach. Chciało mi się też skakać z radości, bo może nasza miłość nie była bajkowa i bezproblemowa, ale wolę taką miłość z nim niż z kimś innym.
- Ja cię też - Objęłam go rękami i przylgnęłam do niego, przyklejona jak guma.



Victor wyszedł z morza. Nie mógł wytrzymać w tej lodowatej wodzie. Naprawdę podziwiał Iwo, który w dalszym ciągu pływał. Nie pozostało mu nic innego jak opalanie. Uniósł głowę w kierunku słońca, które dzisiejszego dnia wyjątkowo parzyło i przymknął oczy. Dzień był naprawdę przyjemny. 
Rozglądnął się dookoła i zauważył tylko Adelinę, która leżała na leżaku pod parasolem. Aniela i Ksawier wypłynęli na łódce, więc młodsza siostra królewskiego ochroniarza została wybrana żeby dotrzymać Victorowi towarzystwa.
Chłopak ruszył przez piasek i chciał wolno pokonać odległość, która dzieliła go od dziewczyny, ale nagrzane podłoże nie pozwoliło mu odegrać sceny jak z filmu. Jego stopy nie wytrzymałyby tego.
- Ał gorące! - jęknął i ruszył biegiem w kierunku Adeliny. - O Boże! Gorące! Parzy, parzy, parzy! Rany!
Rzucił się na wolny leżak obok dziewczyny i uniósł cierpiące stopy do góry. Dziewczyna nie zwróciła nawet na niego uwagi, co niesamowicie zirytowało Victora. Jeśli pamiętał to jeszcze wczorajszego wieczoru się całowali i było całkiem przyjemnie. 
- Nasmarujesz mi plecy? - zapytał, ale kiedy nie dostał odpowiedzi to podniósł się z leżaka i stanął w miejscu gdzie parasol rzucał cień. Nachylił się nad dziewczyną, a ona nadal nie reagowała. Miał więc okazję napatrzeć się na jej ciało, które było wyjątkowo wystawione na spojrzenia przez skąpy strój kąpielowy. Dwa kawałki czerwonego materiału naprawdę odsłaniały wiele. - Dlaczego mnie ignorujesz? 
Adelina w końcu uchyliła okulary przeciw słoneczne, które miała założone i popatrzyła na niego rozśmieszona.
- Musi być chyba jakiś powód dlaczego to robię, hmm? - Przekrzywiła lekko głowę i przyglądała mu się przez chwilę. - Mógłbyś też mnie ignorować? Proszę.
Jej prośba naprawdę wybiła go z rytmu, aż się cofnął i stanął w strefie ognia. Podniósł stopę, która spotkała się z nagrzanym piaskiem i wrócił z powrotem na leżak. Wow, Adelina była bardzo inteligentna. Postanowiła udawać, że nic się między nimi nie wydarzyło i ignorowała osobę Victora w dość skuteczny sposób. Nie żeby kiedykolwiek mieli ze sobą lepsze relacje, ale ta obecna była dla chłopaka nie do zniesienia. Ignorowanie bardzo go dotknęło, ponieważ od wczorajszego pocałunku miał ochotę pocałować dziewczynę jeszcze raz.
Po chwili Adelina usiadła i sięgnęła do stojącej obok torby. Wyciągnęła z niej butelkę z wodą, której nie mogła odkręcić. Po chwili zmagań w końcu zwróciła się do Victora po pomoc. Z przyjemnością zabrał butelkę, ale za nim ją otworzył, chciał się z nią trochę podrażnić.
- Wow, ta butelka jest naprawdę bardzo mocno zamknięta - powiedział i spoglądnął na dziewczynę. - Myślę, że otworzy się, kiedy się pocałujemy.
Adelina przewróciła teatralnie oczami. Normalnie byłby to zwykły gest, ale zrobiła to w bardzo pociągający sposób.
- Nie udawaj, że ten pocałunek coś dla Ciebie znaczył. - Adelina zmarszczyła brwi i wpatrywała się w nadal zakręconą butelkę. - To nie powinno mieć miejsca, dlatego nic nie znaczyło.
Nic nie znaczyło? 
Victor opuścił wzrok i wrócił pamięcią to wspomnianego pocałunku. Albo Adelina kłamała, albo to on pomieszał fakty, bo z tego co pamiętał to ona pocałowała go pierwsza. Później chciała się z tego wycofać, a jeszcze później to on ją pocałował i na Boga! Całowali się wtedy jak wariaci, było im wtedy naprawdę dobrze. Do niczego większego nie doszło, ale nie było to coś co można było nazwać niczym. Bo to z pewnością coś znaczyło.
- A co jeśli coś znaczył? - zapytał swobodnie, ponieważ nie miał takiego problemu, jak Adelina żeby o tym rozmawiać. 
Dziewczyna słysząc te słowa przełknęła tak głośno ślinę, że nawet Victor to usłyszał. Już miała coś mówić, ale pojawił się Iwo. Szybko wyrwała Victorowi butelkę i podała ją bratu prosząc o odkręcenie.
- Victor, chodzisz na siłownie i nie mogłeś otworzyć tej butelki? - zdziwił się Iwo podając siostrze otwartą już wcześniej wspomnianą butelkę.
- Widocznie jestem zbyt słaby żeby zadowolić twoją siostrę.
Iwo uniósł brwi i już chciał kierować w jego stronę pytanie, ale Victor wstał i odszedł. Ruszył w kierunku mola, które było całkiem ciekawą opcją. Były z niego bardzo dobre widoki. Miał też szczęście, ponieważ Aniela z Ksawierem właśnie wrócili. Rozmawiali w oddali i nagle Ksawier odszedł w inną stronę. To była idealna okazja żeby w końcu złapać dziewczynę. Miał co do niej jeszcze plany.
- Gdzie zgubiłaś króla? - zapytał podchodząc do niej.
- Cicho! - Przyłożyła palec do ust. - Dobrze wiesz, jaka burza rozpęta się kiedy ktoś się o nas dowie.
Kiwnął głową. Doskonale pamiętał wydarzenie na imprezie. Nikt z nich nie chciał żeby ta sytuacja się powtórzyła. Ksawier miałby wtedy przewalone, Aniela jeszcze bardziej. Nawet sam Victor na tym by ucierpiał, bo jego też ścigali. 
Spoglądnął na Anielę, która w końcu odezwała się do niego w normalny sposób od czasu pamiętnego wydarzenia na cmentarzu. Kiedy Aniela rozglądała się po plaży, to Victor postanowił się jej przyjrzeć. Aniela w czarnym bikini była tak samo dobrym widokiem jak Adelina. Wow, plaża była naprawdę świetnym miejscem.
- Oczy mam tu! - Aniela zwróciła mu uwagę, przywołując go do porządku.
- Podziwiałem twój strój. - Uśmiechnął się delikatnie.
- Ty też masz fajne spodenki - prychnęła śmiechem.
- Przeszkadzają Ci w czymś moje kaktusy? - zapytał zdenerwowany. Nie lubił kiedy ktoś nabijał się z jego ulubionych spodenek. Bardzo je lubił, chyba przez te wzroki w kaktusy. Nie czekał na odpowiedź Anieli, ponieważ zauważył, że Ksawier się zbliża. - Możemy spotkać się wieczorem?
- Po co miałabym się z Tobą spotykać? - zapytała zdezorientowana.
- Poświęć mi chwilkę czasu - poprosił dziewczynę. - Musimy sobie wyjaśnić pewną sprawę. Będę czekał na Ciebie o dwudziestej - oznajmił i odszedł, nie chcąc wpadać na Ksawiera.
Miał nadzieję, że Aniela zgodzi się z nim spotkać. Zaplanował coś szczególnego na dzisiejszy wieczór. Wsadził ręce w kieszenie i ruszył w stronę auta. Pora zmywać się z tej plaży.
Dotarcie do rezydencji królewskiej, w której się zatrzymali zajęło mu kilka minut, ponieważ plaża znajdowała się kilka wiosek dalej. Wybrali ją z powodów bezpieczeństwa i prywatności. Nikt nie chciał ponownego spotkania z dziennikarzami.
Victor wysiadł z samochodu i ruszył do pokoju w którym zdążył się jeszcze wykapać, zdrzemnąć, a później wyszykować na spotkanie z Anielą. Mimo tego, że chciał się ubrać elegancko na tą wyjątkową okazję, to nie był w stanie. Letnie temperatury nie pozwalały założyć na siebie nic innego niż krótkie spodenki i podkoszulek. 
Czekał na dziewczynę oparty o samochód. Aniela pojawiła się dwie minuty po dwudziestej, czyli prawie punktualnie. Miała na sobie letni kombinezon w paski, czyli najbardziej znienawidzone ubranie przez mężczyzn.
- Nie mam zbyt dużo czasu dla Ciebie, więc nie wsiądę z Tobą do tego auta - powiedziała psując jego plan. Poza tym jej słowa go dotknęły. Nie miała dla niego czasu, bo co? Bo Ksawier? - Załatwmy to teraz.
- Ale tutaj? - zająknął się. 
- Tak, tutaj. Victor to są wakacje które miałam spędzić z Ksawierem, więc byłabym wdzięczna gdybyś się sprężył i przeszedł do rzeczy - powiedziała i posłała mu znużone spojrzenie.
Victor czuł jak coś się w nim kotłuje. To wszystko nie miało być tak! Jeżeli chciała żeby się pośpieszył, to właśnie tak zrobi.
- Aniela, chciałbym żebyś została moją żoną - powiedział w końcu słowa, które męczyły go od dłuższego czasu. 
Wyciągnął z kieszeni spodni pudełeczko, w którym znajdował się pierścionek. Aniela stała z otwartą buzią. Spoglądała raz na niego, a raz na pierścionek. 
- Żartujesz sobie ze mnie? - zapytała ironicznie, grożąc mu wzrokiem. 
- Chciałaś żebym przeszedł do rzeczy. - Wzruszył ramionami. - Więc jak będzie?
- Pytasz serio? - dopytała, zwężając oczy.
- A czy wyglądam jakbym żartował albo jakby ten pierścionek był z odpustu? - zażartował, chcąc rozładować tą niezręczną sytuację.
Aniela pokręciła głową i uniosła do góry dłoń. Victor dostrzegł na jej palcu pierścionek z błyszczącym diamencikiem. A więc jednak się spóźnił i ostatecznie przegrał z Ksawierem. Jedyne co go pocieszało, to fakt, że pierścionek, który on wybrał, był zdecydowanie lepszy.
- Victor kocham Ksawiera i nic się nie zmieni w tej sprawie - zapewniła.
- Wiem - przytaknął zgodnie z prawdą. - Wiedziałem, że zostanę odrzucony.
- To dlaczego mi się oświadczyłeś? - stwierdziła kąśliwie.
- No cóż, Anielo. Moje uczucia w stosunku do Ciebie nie uległy zmianie. - Nagle przez myśl przeleciał mu urywek pocałunku z Adeliną, ale szybko wyparł to wspomnienie. - Chciałem zrobić wszystko żeby Cię przy sobie zatrzymać, ale nie doceniasz moich starań.
- Nie, że nie doceniam. Po prostu moje serce należy od dawna do kogoś innego - poprawiła go.
- Gwarantuję Ci, że będziesz żałowała odrzucenia takiego porządnego kandydata, jak ja - oświadczył zuchwale. 
- Victor, czy między nami będzie teraz jak dawniej? - zapytała po chwili.
Chłopak nie wiedział, co powinien odpowiedzieć w tej sytuacji. Jego uczucia właśnie zostały odrzucone, ale nie czuł z tego powodu jakiegoś zawodu. Może to przez to, że się tego spodziewał? Wiedział, że Aniela go nie pokocha, ale i tak chciał się jej oświadczyć. Może to było głupie, ale tak było.
- A myślisz, że będziesz w stanie rozmawiać ze mną tak jak dawniej? - zapytał dziewczyny, bo przecież to od niej wszystko zależało.
- Myślę, że tak, ale martwię się o Ciebie, bo w końcu to Ty zostałeś odrzucony - rzuciła dziwnym głosem. 
- Czy Ty właśnie robisz sobie żarty z mojego złamanego serca? - Złapał się za lewą pierś symulując ból w tamtym miejscu. - Ja naprawdę teraz cierpię!
- Nie widać tego po Tobie - zaśmiała się.
Wbrew sobie Victor zawtórował jej. Nie miał czego żałować, bo zrobił wszystko, co był w stanie, a ona i tak go nie pokochała. Widocznie nie byli sobie pisani. 
- Załamię się dopiero jak pójdziesz - oznajmił. - Więc zejdź już mi z oczu i wracaj do swojego królewicza z baki.
Uśmiechnął się, ponieważ te słowa doskonale pasowały do sytuacji Anieli, która znalazła się w ich świecie wchodząc przez książkę. Tyle, że ona zamiast królewicza dostała króla z prawdziwego zdarzenia.
- Victor, a co zrobisz z pierścionkiem? - zapytała.
- Cóż, będzie musiał poczekać, na inną właścicielkę - odpowiedział i przyglądnął się ciągle otwartemu opakowaniu. Ciekawe, kto zostanie właścicielką tej błyskotki? - Przynajmniej już mam zaplanowane oświadczyny i przećwiczyłem najważniejszą kwestię, ale tak mnie pośpieszałaś, że zapomniałem uklęknąć!


_________________________________________________________________

W końcu mogę przekazać wspaniałą wiadomość jaką jest powrót mojej weny. Nie chodzi mi konkretnie o ten rozdział, bo to kolejny z serii zapychaczy, ale chcę żeby i takie rozdziały się pojawiały because chcę pokazać ich codzienność. 
Do końca nie zostało zbyt wiele, bo zakończy się na piętnastu rozdziałach i epilogu. Miałam ogromną burze mózgu i zdecydowałam się w końcu na końcówkę. Nie ma co tego przeciągać, bo i tak opowiadanie mi ciąży.
Następny we wtorek :) zapraszam do komentowania,
N

piątek, 25 maja 2018

#11

Strasznie ciężko było mu wstać z łóżka. Zwłaszcza, że Aniela dzieliła je z nim. Zupełnie inaczej wstawało się, kiedy miał ukochaną przy sobie. Wszystko nabrało innych kolorów. Dziewczyna jeszcze spała i wyglądała cudownie.
Odgarnął jej ręką kosmyk włosów, które zasłaniały jej twarz.
- Już wstałeś? - zapytała, ale nadal miała zamknięte oczy. 
Uśmiechnął się i pokręcił głową ze zrezygnowaniem. Ależ ona kochała spać.
- Muszę zająć się pewnymi sprawami - odpowiedział, ale nie wnikał w głębsze szczegóły. 
Minęło zaledwie dwa dni odkąd został porwany. Większość czasu spędzał na posiedzeniach ze swoją Radą. Próbowali wymyślić sposób żeby nie rozpoczynać wojny z Makumonią. Oczywiście Ksawier miał zamiar pozbyć się królowej i wziąć z nią rozwód, a potem resztę życia spędzić z Anielą przy swoim boku. Najpierw jednak sprawy państwowe, potem życie osobiste.
- Jakie to pewne sprawy? - Otworzyła w końcu oczy i przyglądała mu się z wyczekiwaniem.
Dlatego nie chciał jej budzić. Nie chciał jej wszystkiego tłumaczyć, ponieważ chciał najpierw rozwikłać problemy, które nad nim wisiały. Dopiero potem miał zamiar pochwalić się ich pozytywnym rozwiązaniem.
- No wiesz...sprawy państwowe - powiedział wymijająco i liczył na to, że Aniela nie będzie ciągnąć tematu.
- Nie możesz wziąć sobie jakiegoś wolnego? - westchnęła. - Ciągle Cię nie ma i muszę siedzieć sama...
- Jak król może wziąć wolne? - zaśmiał się. - Daj mi czas żebym poukładał kilka rzeczy, a potem będę cały Twój. - Pocałował ją w nagie ramię, które wystawało spod luźnej koszulki.
- A chorobowe też nie wchodzi w grę? - Dziewczyna nadal próbowała przekabacić go, żeby z nią został. - Ksawier niedawno zostałeś porwany....Myślę że wszyscy zrozumieliby, że chcesz odpocząć.
Uśmiechnął się do niej. Aniela była taką dziewczyną, że zawsze najpierw martwiła się o innych, a potem o samą siebie. Chociaż tym razem nie był dokładnie pewny, czy martwi się o niego, czy po prostu jej się nudzi. Po balu zrezygnowała z pracy u Victora, więc nie miała nic do roboty. Jako osoba, która lubi mieć zajęcie, musiała się bardzo nudzić.
- Obiecuję Ci, że jak tylko rozwiążę problemy z Makumonią, to wybierzemy się na jakieś wakacje. Tylko we dwoje. - Podniósł się z łóżka. - Zostajesz jeszcze w łóżku?
- I tak nie mam nic innego do roboty... - mruknęła niezadowolona i przekręciła się do niego plecami.
Miał wątpliwości czy była zła? Czy po prostu chciała wrócić do spania?
Ksawier ruszył do łazienki, gdzie wykonał wszystkie poranne czynności. Po czym wszedł do garderoby. Przewrócił oczami, kiedy zobaczył rozrzucone rzeczy Anieli. Widocznie jeszcze nie zdążyła się rozpakować. Przygotował dla niej osobne pomieszczenie, w którym mogłaby trzymać swoje rzeczy, ale ona i tak urządziła się jak chciała. 
Zgarnął z wieszaka luźną, różową koszulę i czarne spodnie w kantykę. Szybko się przebrał i wyszedł z apartamentu wpadając prosto na Victora, który stał przed drzwiami.
- Jeśli chciałeś się przytulić, to wystarczyło powiedzieć - powiedział chłopak i masował sobie obolałe ramię po zderzeniu.
- Dlaczego stałeś przed drzwiami? - zapytał w końcu Ksawier. - W czym mogę Ci pomóc?
- Muszę porozmawiać z Anielą.
Ksawier popatrzył na niego poważnym wzrokiem. Dlaczego miałby rozmawiać z jego Anielą? Myślał, że fakt, że dziewczyna się do niego wprowadziła, skutecznie wybije ją z głowy Victora. Jak widać stało się wręcz przeciwnie, skoro przylazł tutaj i chciał z nią rozmawiać.
- Dlaczego nie porozmawiasz ze mną? 
- Bo muszę porozmawiać z Anielą.
- Aniela jeszcze śpi - poinformował go Ksawier. - Więc może porozmawiasz ze mną? Albo nie inaczej... - zamyślił się na chwilę. - Potrzebuję żebyś zwołał mi na wieczór konferencję prasową.
- Postaram się - zgodził się Victor. - Jakieś preferencje godziny? Osiemnasta? 
- Super! - Ucieszył się Ksawier.
- Po co Ci konferencja?
- Ogłoszę detronizację Liliany - wyjaśnił chłopakowi. - A teraz wybacz, mam spotkanie z Radą. Idziesz ze mną? - zapytał.
Victor teoretycznie miał mu towarzyszyć w zebraniach rady, ale praktycznie jego obecność podczas nich była rzadkością. Ksawier nie był na niego zły, bo wiedział, że chłopak ma inne sprawy na głowie. Do czasu jak spełniał obowiązki królewskiego doradcy, to było dobrze.
- Niestety - zaprzeczył. - Zaniedbałem ostatnio firmę. Mam mnóstwo papierkowej roboty i dwa spotkania ze sponsorami. Zobaczymy się dopiero na konferencji prasowej.
Oboje rozeszli się w swoje strony. Dopóki nie rywalizowali ze sobą, to umieli się porozumieć. Ksawier wiedział, że prędzej czy później ich relacje znowu się ochłodzą z powodu Anieli, którą Victor darzył uczuciami. 
Kiedy wszedł do Sali Narad miał ochotę zwymiotować. Przez ostatnie dwa dni prawie z niej nie wychodził. Miał dość tego pomieszczenia i ministrów, którzy niby byli po jego stronie, ale nie do końca. Chyba się go bali po ostatniej akcji, kiedy usunął zdrajców. Podczas spotkań panował dziwny nastrój, ale Ksawier nie wymagał za wiele. Byleby wszystko było po jego myśli.
Zajął główne miejsce i przyglądnął się mężczyznom, którzy wyglądali jakby podzielali jego zdanie. Im mniej wspólnych spotkań, tym lepiej.
- Dzisiaj ogłoszę detronizację królowej - poinformował. - Chciałbym też żebyśmy dzisiaj zdecydowali co do sprawy Makumonii. Wolałbym żeby to było pokojowe rozwiązanie.
- Wasza Wysokość też chcieliśmy zaproponować pokojowe rozwiązanie - zabrał głos jeden z mężczyzn. - Proponujemy żeby oba państwa zrezygnowały z unii.
Ksawier przewrócił oczami. Nie było to nic czego nie ustaliliby wcześniej.
- Tak też będzie - zgodził się król. - Już jakiś czas temu wydałem rozkaz reorganizacji wojska, więc proponuję skierować więcej ludzi na granice.
- Słusznie. W razie ataku będą na miejscu.
Młody król zacisnął szczękę. Miał nadzieję, że nigdy nie dojdzie do takiej sytuacji. Chciał żeby jego żołnierze mieli tak samo pokojowe i spokojne życie, jak on. Wojna była najgorszym rozwiązaniem. Miał nadzieję, że Liliana nie była na tyle głupia żeby posunąć się do takiego rozwiązania. Prędzej czy później i tak będzie musiał się z nią spotkać, ale na razie mógł sobie oszczędzić jej widoku.
Pozostały czas aż do konferencji poświęcił na rozmowę dotyczącą problemów jego obywateli. Okazało się, że wyczyszczenie rady z nielojalnych ludzi było doskonałym posunięciem. Wszyscy którzy zostali byli odpowiednimi kandydatami na ludzi, którzy decydują o losie państwa. Mieli wiele dobrych pomysłów i rozwiązań.
- Stresujesz się? - zapytała go Aniela kilka minut przed konferencją.
- Dlaczego miałbym się stresować? - zdziwił się i przyglądnął dziewczynie zaciekawiony.
- No wiesz...W końcu to była twoja żona, a teraz będziesz musiał zdradzić całą prawdę...
- Nigdy nie chciałem żeby została moją żoną. - Skrzywił się. - Sama była sobie winna. Poza tym ludzie powinni poznać prawdę.
- Że ich królowa była psychopatką?
- Cholerną psychopatką! - poprawił dziewczynę. Nawet nie chciał wspominać dni, które musiał spędzać w jej towarzystwie. - Poddani powinni wiedzieć, jaką osobą była ich królowa. Mam nadzieję, że moja prawdziwa żona będzie zupełnie inną kobietą.
Popatrzył na Anielę wyzywająco. Zastanawiał się, czy te słowa ją zdenerwują. Miał taką nadzieję, ponieważ uwielbiał jak dziewczyna się denerwowała. 
- Nawet mnie do niej nie porównuj! 
- Czy to oznacza, że zostaniesz moją żoną?
- Jeśli to mają być oświadczyny, to możesz być pewny, że się nie zgodzę - warknęła jak pies. Ksawier uśmiechnął się na wspomnienie dnia, kiedy to oświadczał się jej po raz pierwszy. Była tak samo niezadowolona jak wtedy. - No i z czego się śmiejesz?
- Z Ciebie - odpowiedział i przyciągnął ją do siebie. - Nie martw się. Jak będę Ci się oświadczał, to to będzie coś niezapomnianego.
- Ostatnim razem też tak mówiłeś. - Wydęła usta niezadowolona.
- Nieprawda. Ostatnim razem miały być wyjątkowe, a teraz będą niezapomniane - poprawił dziewczynę.
Naprawdę miał nadzieję, że tym razem będą to ostatnie oświadczyny, które będzie kierował w stronę Anieli. Drugie i ostatnie. Ciągle miał pierścionek, który mu oddała i to tym samym miał zamiar się oświadczyć. Oczywiście, kiedy przyjdzie na to czas. Najpierw trzeba było załagodzić napięta sytuację. No i oczywiście wziąć rozwód. 
- Ksawier! Już pora. - Przerwał im Victor, który wparował do środka pokoju, w którym czekali przed konferencją. 
- Może po konferencji spotkamy się wszyscy? - zaproponowała Aniela.
Ksawier zmarszczył brwi. Nie był zadowolony, bo zaproponowała to Victorowi. Oczywiście pewnie zaproszeni będą też Iwo i Adelina, ale wolałby spędzić ten czas sam na sam z dziewczyną. Victor pokiwał głową zgadzając się i pogonił młodego króla, na którego wszyscy czekali.



Konferencja nie była jednak łatwą rzeczą. Ksawier przekonał się o tym doskonale, kiedy dotarło do niego, że cały czas okłamywał wszystkich włącznie z samym sobą. Łatwo było grać przed innymi wspaniałe małżeństwo, które tworzył z Lilianą. Pojawili się kilka razy jako para w mediach i kłamali ludziom w żywe oczy o swojej miłości. Każdy człowiek chciałby słuchać prawdy, więc kiedy musiał przyznać się przed dziennikarzami, że cały czas kłamał, poczuł się okropnie. Całe jego życie było jednym wielkim oszustwem, więc pewnie za takiego mieli go jego poddani. 
Wiadomość o detronizacji królowej szybko obiegła media i całe państwo. Mimo, że konferencja skończyła się kilkanaście minut temu, to dziennikarze nie chcieli mu odpuścić. Ciągle mieli mnóstwo pytań, na które chłopak nie miał siły odpowiadać. Wiele z nich dotyczyło jego życia prywatnego, a on nie chciał wciągać w to wszystko Anieli. Chciał poczekać aż wszystko ucichnie.
Po jakimś czasie udało mu się wydostać z pałacu. Podjechał autem pod miejsce, które wysłała mu Aniela SMS-em. Wychodząc z auta zdziwił się, że ich zaplanowane spotkanie odbywało się w tak zwykłym miejscu. Był w końcu królem, a po burzy jaką wywołał niecałą godzinę temu, pobyt w takim miejscu mógł być ryzykowny. 
Wyciągnął z kieszeni płaszcza dzwoniący telefon.
- Już wchodzę - odpowiedział, kiedy odebrał. 
Dopiero wtedy dotarło do niego, że przez cały czas stał i wpatrywał się w szyld noszący nazwę Ministerstwo wódki. Ten wieczór nie mógł się dobrze skończyć. Mógł to stwierdzić już po samej nazwie lokalu. 
Jeszcze raz nacisnął guzik zamykający, na pilocie od samochodu i wszedł do środka. Pochylił głowę martwiąc się, że ktoś może go rozpoznać, ale ku jego zdziwieniu w środku nie było zbyt wiele osób. A jeśli były, to byli zajęci piciem alkoholu i rozmową.
Od razu zobaczył Anielę, która machała do niego ze stolika przy którym siedziała z Victorem. Ten widok od razu mu nie spasował. Dlaczego siedzieli tylko we dwoje?
- Jesteś? - powiedział Victor od niechcenia, kiedy Ksawier zajął miejsce obok Anieli. 
- Gdzie reszta? - dopytał, ponieważ brakowało Iwo i Adeliny.
- Spóźnią się - odpowiedziała Aniela. - Adelina musi jeszcze się pouczyć do kolokwium, a Iwo ma coś jeszcze do załatwienia, ale obiecali, że przyjdą.
Ksawier doskonale rozumiał, co oznaczało bycie zajętym człowiekiem. Sam ledwo tutaj dotarł i martwił się, czy któryś z namolnych reporterów go nie śledził. Adelina ciągle studiowała medycynę z której nie zrezygnowała, więc nauka była jej nieodłączną częścią, co znowu nie podobało się Anieli. Przez ten krótki czas podczas, którego mieszkali razem zdążyła mu wspomnieć kilka razy, że przez studia Adeliny nie może się z nią zobaczyć. A Iwo? Cóż pozycja szefa ochroniarzy jednak go czegoś zobowiązywała.
- Ale jaja! - Zaśmiał się po chwili Victor. - Akuratnie trafiliśmy z lokalem w gusta Ksawiera. Czego napije się nasz król?
Ksawier zmarszczył brwi. Dlaczego mówił w liczbie mnogiej? Czyżby konsultował się w sprawie lokalu z Anielą? A może to ona z nim?
- Zapomniałam... - Aniela spuściła głowę. - Przepraszam.
- Nie będę pił - Wzruszył obojętnie ramionami. Nie dotknął alkoholu od bardzo długiego czasu i miał zamiar się tego trzymać. - Myślę, że ostatnimi czasy wypiłem taką ilość alkoholu, która starczy mi na resztę życia.
Victor uniósł brwi zdziwiony i napił się łyka drinka, którego prawie już kończył. Aniela zrobiła to samo.
- Nie będziesz pił drinków? - zaczął Victor, który ewidentnie chciał go sprowokować. - Masz rację! W twoim stylu jest bardziej cała flaszka. To jaką Ci zamówić?
- Powiedziałem, że w ogóle nie będę pił - poinformował jeszcze raz chłopaka.
Victor jeszcze kilka razy próbował wyprowadzić go z równowagi, ale Ksawier bardzo umiejętnie ignorował jego złośliwości. Mógł śmiało nazwać się mistrzem ignorancji. Martwiło go tylko to, że Victor i Aniela ciągle pili. I to nie były małe ilości. Koniec końców wszystko skończyło się tak, że Aniela była pijana, a Victor jeszcze się trzymał, ale jeszcze kilka drinków i on także będzie wstawiony. Najgorsze było to, że nadal nie było Iwo i Adeliny.
- Ty! - zawołała Aniela na cały lokal i wskazała na Ksawiera palcem. - Królu mój złoty! Jak to jest, że jestem z Tobą? A czuję się jakbym była sama? Ciągle tylko to twoje królowanie, a dla mnie nie masz czasu! A ja czekam i czekam i czekam i czekam na Ciebie, bo Cię tak mocno kocham. 
Aniela chcąc pokazać jak ogromną miłością darzyła chłopaka wykonała ogromny gest rękami i prawie spadła z krzesła. Ksawier podtrzymał ją za łokieć. 
Pierwszy raz usłyszał te słowa z jej ust. Tak długo na nie wyczekiwał. Znali się już jakiś czas. Naprawdę bardzo dużo ze sobą przeszli, a nadal nie wyznali sobie miłości. Dlatego jego serce aż mocniej zabiło słysząc to wyznanie. Szkoda tylko, że było ono po pijaku i wiedział o tym cały lokal.
- Aniela - zwrócił się do dziewczyny. - Spokojnie...
Chciał ją ucieszyć, a najlepiej to zabrać już do pałacu i położyć w ich łóżku, ale dziewczyna ciągle miała ochotę na imprezowanie.
- Co Ksawier? Jestem za głośno? - Popatrzyła na niego poważnym wzrokiem, a on nie mógł powstrzymać parsknięcia śmiechem. Była zalana w trupa. - Śmieszy Cię moja miłość? A ja tyle kurwa na Ciebie czekałam! 
Victor, który przez dłuży czas milczał i pił sam ze sobą, odżył i również parsknął śmiechem. 
- Czemu jesteś dzisiaj taka rozgadana - mruknął Ksawier pod nosem. 
- A może chcesz wrócić do swojej żonki? - wybuchła Aniela. Ksawier miał nadzieję, że zaraz skończą jej się baterie, ponieważ jak tak dalej pójdzie to wszyscy będą znali każdy szczegół z ich życia. - Jesteś tylko mój!!! Dlatego, dlatego...
Niestety nie dokończyła, ponieważ życzenie Ksawiera się spełniło i baterie dziewczyny padły i dosłownie zasnęła na stole. Ksawier sięgnął po swój płaszcz i podłożył jej pod głowę. Powinien zabrać ją do domu, ale nie mógł zostawić Victora samego. On także pił, a dwojgiem pijanych nie dałby rady się zająć. Postanowił poczekać na Iwo.
Victor odstawił z hukiem szklankę i wstał na równe nogi. Wyszarpnął płaszcz spod głowy Anieli i rzucił go daleko przed siebie. Ksawier aż się skrzywił, kiedy usłyszał jak głowa dziewczyny opada na stolik.
- Co Ty robisz? - warknął nie niego.
- Nie będziesz okazywał jej uczuć przy mnie! - oznajmił Victor i chwycił Ksawiera za kołnierz. 
- Co Ty powiedziałeś? - zapytał Ksawier żeby upewnić się, co do wypowiedzianych słów. 
- To co słyszałeś! Ty masz żonę, więc to ja zajmę się Anielą.
Ksawier wypuścił wszystkie negatywne emocje na zewnątrz i przyłożył w twarz Victorowi, którego aż odgięło w tył i puścił kołnierz chłopaka. Victor otrząsnął się i spojrzał na króla z czystą nienawiścią.
- Wyjdźmy na zewnątrz - zaproponował Ksawier, bo wiedział, że na jednym ciosie się nie skończy.
Tak też zrobili i po prostu bili się przed lokalem. Dzięki temu straty poniosły tylko ich twarze, które przyjęły kilka ciosów. Ksawier miał rozciętą wargę, z której leciała krew. Splunął kilka razy, chcąc usunąć metaliczny smak z ust. Bolał go też prawy policzek i czuł, że jutro będzie miał w tym miejscu śliwę.Victor za to miał rozkwaszony nos z którego również leciała krew. Ksawier podał mu chusteczki, które zdobył od jednego z przechodniów i pomógł mu zatamować krwotok. 
I tak siedzieli oboje na krawężniku chodnika przed lokalem. Król ze śliwą i rozbitą wargą oraz jego doradca i prezes największej firmy kraju z chusteczką w nosie. Widok był komiczny.
- Najlepsze co nam razem wychodzi, to wymiana ciosów - podsumował Victor.
- Dopóki nie chcesz ze mną rywalizować, to nie jest tak źle - poprawił do Ksawier. Ich relacje wcale nie były takie najgorsze. - Popatrz z perspektywy czasu. Zrobiliśmy razem kilka rzeczy dla tego kraju.
- To prawda, ale to długo nie potrwa...
- Chcesz zrezygnować? - zapytał Ksawier. Miał szczerą nadzieję, że chłopak tego nie zrobi.
- Muszę zająć się firmą, poza tym jest też jedna sprawa, którą muszę wyjaśnić z Anielą i na pewno Ci się to nie spodoba.
- Dopóki nie będziesz zalecał się do mojej kobiety, to wszystko będzie w porządku - oznajmił Ksawier. 
Był w stanie przeżyć wszystko tylko nie uczucia Victora do Anieli. Taka sytuacja tylko skomplikowałaby bardziej ich zagmatwaną relację. 
- Właśnie o to chodzi Ksawier - westchnął chłopak. - Nie mogę udawać, że nie oszalałem na jej punkcie. To najbardziej niespodziewana rzecz w moim życiu...
Zapadła cisza. Ksawier zaczął zastanawiać się nad ich dziwnym przeznaczeniem. Jak to się działo, że jeżeli zaczęli w końcu ze sobą normalnie żyć, to wszystko znowu się komplikowało. To była jedna z niewielu szczerych rozmów, jakie ze sobą przeprowadzili, a i tak musiała się szybko skończyć, bo Ksawier nie mógł tego słuchać.
- Chyba powinienem jeszcze raz Ci przyłożyć, żeby wybić Ci ją z głowy - powiedział i wstał z krawężnika. - Ona jest dla mnie wszystkim, więc nie daruję Ci jeśli będziesz próbował mi ją zabrać.
- Dlatego przepraszam z wyprzedzeniem. - Victor również się podniósł. - Nie obiecam Ci tego, ponieważ wiem, że nie będę w stanie o niej zapomnieć. Jakimś dziwnym trafem Aniela wywołuje u mnie szczęście, którego od dawna mi brakowało.
Ksawier mierzył go wzrokiem. Tak się składało, że żywił do dziewczyny bardzo podobne uczucia, tyle że one zaczęły się dużo, dużo wcześniej. Aniela była dla niego wszystkim i wiedział to już od ich pierwszego spotkania, kiedy zaczęła mu wygrażać. Już wtedy przeszło mu przez myśl, że z taką dziewczyną u boku nigdy by się nie nudził. 
- Jasna cholera! Widzę, że impreza trwa w najlepsze! - powiedziała Adelina, która znalazła się przy nich. - Mówiłam Ci żebyśmy się pośpieszyli, ale Ty musiałeś się grzebać! - zwróciła się do brata.
Ksawier przeniósł wzrok z dziewczyny na Iwo, który również się pojawił i przypatrywał na zmianę jemu i Victorowi. 
- Impreza właśnie się skończyła - oznajmił. - Iwo zawieź proszę Victora do domu, a ja zajmę się Anielą.
- Co? Tak szybko? - W głosie Adeliny słychać było zawód. - A gdzie jest Aniela?
- Aniela jest tam, gdzie nie powinna być - mruknął Ksawier.
Miał przez to na myśli, że dziewczyna znajduje się w głowie Victora, a nie powinna.
Zostawił resztę przed lokalem i wszedł do środka po dziewczynę, która smacznie spała i nie była świadoma, jak wielką ma moc. Ona po prostu zmieniała ludzi i przyciągała ich do siebie.



Victor wpatrywał się w dokumenty rozłożone na stole. Przeszedł do ojca żeby poradzić się w sprawie firmy, którą po nim przejął. Zaniedbał ją ostatnio i miał sporo zaległości. Za bardzo skupił się na pałacowych sprawach. Ostatnio miał też w głowie Anielę, która nie chciała z niej wyjść.
- Synu, czy Ty mnie słuchasz?
Victor przeniósł wzrok na tatę, który patrzył na niego pytającym wzrokiem.
- Przepraszam, zamyśliłem się - wyjaśnił i poprawił swoją pozycję.
Przysunął krzesło do stolika i chwycił kartki.
- Widzę, że dalsza rozmowa nie ma sensu, bo i tak myślisz o czymś innym. - Pokręcił głową jego ojciec i zabrał dokumenty. - Zostaw mi to, a ja się nimi zajmę.
- Nie, w porządku. Możemy kontynuować.
- Nie możemy - zaprzeczył ojciec. Przyglądnął mu się uważnie. - Jesteś myślami gdzieś indziej. Jak więc mamy rozmawiać o sprawach firmy?
Nie był myślami gdzieś indziej, tylko przy kimś innym. Zamiast skupić się na pracy, to skupiał się na Anieli, której już nie było w jego domu. Teraz naprawdę stała się kobietą króla, która ma przy nim miejsce. Jeśli nic nie zrobi, to dziewczyna wymknie mu się, bo zostanie królową.
- Nie powinieneś oddawać mi firmy - westchnął po chwili. - Jestem beznadziejnym prezesem. Nie radzę sobie z tym wszystkim. Ludzie oczekują ode mnie zbyt wiele. Chcą żebym zarządzał firmą tak dobrze jak Ty, a ja nie jestem w stanie tego zrobić.
- Victor - zaśmiał się mężczyzna. - Skup się na swoich celach, a nie na tym czego oczekują od Ciebie inni.
Chłopak popatrzył na ojca, który po raz pierwszy powiedział mu tak ważne słowa. Nigdy nie byli ze sobą blisko. Ojciec po śmierci matki umawiał się z tak wieloma kobietami, że nie miał czasu dla syna. Potem zaczął knuć przeciwko królowi i narodowi i skończyło się wyrokiem. Umierający król i tak potraktował ta zdradę z łaską i ojciec dostał dożywotni areszt domowy.
- Jak Ci się żyje? - zapytał Victor. Wcześniej nie interesowało go życie ojca, bo uważał, że powinien ponieść karę za swoje czyny. - No wiesz...Nie nudzi Ci się?
- To zaskakujące, ale nie. - Uśmiechnął się mężczyzna. - W końcu mam czas żeby odpocząć i poczytać książki.
Victor wyczuł kłamstwo w jego słowach. Wiedział, że areszt domowy był okropną karą dla jego ojca, który nudził się tak bardzo, że zastępował całą służbę, którą mieli w domu i wykonywał za nich ich obowiązki. Poza tym mężczyzna ucieszył się ogromnie, kiedy Victor przyszedł do niego poradzić się w sprawach firmy. Oznaczało to tylko, że strasznie się nudzi.
- A gdzie podziała się Eleonora? - zapytał Victor o ostatnią kochankę ojca, którą pamiętał. Dawno już jej nie widział, a zwykle często na nią wpadał.
- Kazałem jej odejść. - Wzruszył ramionami mężczyzna. Grał obojętnego, ale Victor wiedział, że tęsknił za kobietą. Jego ojciec już tak miał, że nie lubił być sam. Zawsze musiał mieć przy sobie jakąś kobietę. - Jak mógłbym kazać  zostać jej ze mną w takiej sytuacji?
Chłopak pokiwał głową rozumiejąc słowa ojca. Żadna kobieta nie wytrzymałaby, gdyby jej mężczyzna był zdrajcą narodu i ponosił taką karę.
- A gdzie podziała się Aniela? Dawno jej nie widziałem. - zapytał ojciec.
Victor posępniał na te słowa.
- Przeprowadziła się do pałacu.
- Dlaczego jesteś smutny? - drążył temat jego ojciec. - Przecież wiedziałeś, że to się tak skończy.
- Wiedziałem - potwierdził Victor. Był świadomy, że Aniela była kobietą Ksawiera, a mimo tego i tak pozwolił sobie na uczucia do dziewczyny.
- Zabawne, jak historia lubi się powtarzać - zaśmiał się mężczyzna, który doskonale już wiedział o co chodziło. - Ja i świętej pamięci zmarły król też darzyliśmy uczuciami tą samą kobietę.
Victor zmarszczył brwi. Dziwnie było mu słuchać o miłości jego ojca do kobiety, która nie była jego zmarłą matką.
- Jadwigę?
- Tak, dlatego ostrzegałem Cię, żebyś nie popełnił mojego błędu. Aniela nigdy nie będzie mogła być twoja. - Słowa jego taty były prawdziwe, ale Victor nie chciał ich zaakceptować.
- Wiem. Myślałem, że tylko ją lubię, a wyszło jak wyszło...
- A wyszło, że zakochałeś się do granic możliwości. - Victor oderwał wzrok od ojca i przeniósł na półkę pełną książek. Dziwnie było rozmawiać z nim o uczuciach. Czuł się strasznie nieswojo. - Synu, nie musisz się wstydzić.
- Ja się nie wstydzę - powiedział Victor. - Po prostu to dziwne...Rozmawiać z Tobą o takich rzeczach.
- Jestem twoim ojcem, jak nie ze mną, to z kim porozmawiasz o swoich pierwszych miłostkach?
Pierwszych miłostkach? To była stuprocentowa racja. Aniela była pierwszą dziewczyną, którą obdarzył tak silnymi uczuciami. Przed nią była Liliana, ale ona była zwykłą przygodą, którą musiał przeżyć, ponieważ chciał udowodnić coś Ksawierowi.
Uśmiechnął się pod nosem. W końcu przyszedł czas, w którym w pełni wybaczył ojcu, to że dźgnął go nożem. Nie sądził, że kiedyś to nadejdzie, ale tak się stało. Siedzieli teraz i rozmawiali ze sobą na tak błahe tematy. Jak ojciec z synem.
- To i tak dziwne...
- Victor jedno musisz pamiętać...Pierwsze miłości zwykle bywają nieszczęśliwe.
Zwykle mogły takie być, ale Victor wolałby taką szczęśliwą, czystą, prostą i odwzajemnioną miłość. To by była piękna sprawa.
- To jak to było z Jadwigą? - zapytał, chcąc zmienić temat.
- Może to ja Ci opowiem?
Ojciec z synem przenieśli wzrok na postać, która stała w drzwiach. Była to Jadwiga we własnej osobie.
- Już jesteś? - mężczyzna podniósł się z krzesła z blaskiem w oczach.
Victor zastanawiał się, czy on sam tak samo patrzył na Anielę? Jego ojciec zdecydowania czuł coś więcej niż sympatię w stosunku do kobiety, która właśnie zaszczyciła ich swoją obecnością.
- Spotykacie się? - wszedł w słowo Jadwidze, która chciała odpowiedzieć jego tacie na pytanie.
- To skomplikowane - zmieszał się ojciec.
Victor spojrzał na Jadwigę, która uśmiechała się szeroko. Nie wyglądała na zawstydzoną pytaniem, tak jak jego ojciec. Ona po prostu stała i nic sobie z tego nie robiła. Victorowi nie podobało się tylko to, że była ona matką Ksawiera. Nie chciał mieć króla za swojego przyrodniego brata.
- To jak? Porozmawiasz ze mną? - zapytała Victora. Pokiwał głową i wstał od stołu. - Haroldzie wrócę do ciebie.
- Nie śpieszcie się - Machnął ręką mężczyzna. - A i Victor nie martw się o te dokumenty! Wypełnię je za Ciebie, bo i tak mam dużo czasu.
Chłopak wyszedł za kobietą, która zaskakująco dobrze orientowała się w jego domu. Wglądało na to, że nie była tutaj pierwszy raz. Zaprowadziła ich do pokaźnych rozmiarów biblioteki i stanęła przy oknie. Milczała. Victor przestąpił z nogi na nogę zniecierpliwiony. Mieli przecież rozmawiać, a stali i wpatrywali się w ogród, który był widoczny przez okno.
- To dla Ciebie. - Wyciągnęła z torebki kilka zdjęć i podała mu je.
Chwycił je w ręce i zaczął przeglądać.
Jedno z nich przedstawiało jego ojca w młodości. Był bardzo przystojnym mężczyzną, ale to było jasne. W końcu Victor miał to po nim. Jaki ojciec, taki syn. Przyglądał się tacie, który ubrany w golf i płaszcz stroił śmieszną minę. Prychnął pod nosem i spoglądnął na następne zdjęcie, które przedstawiało dwie dziewczyny siedzące na masce samochodu. Zmarszczył brwi i spojrzał, na kobietę stojącą obok niego. Jedna z dziewczyn to na pewno ona.
- To pani? - zapytał i wskazał na dziewczynę z prawej strony.
- Dobrze kombinujesz. - Uśmiechnęła się i wzięła zdjęcie z jego ręki. - To ja, a to Twoja mama. - Wskazała palcem na drugą kobietę.
Jego mama. Jego zmarła mama. Victor zabrał jej zdjęcie i przysunął bliżej oczu. Chciał dokładnie zobaczyć swoją mamę. Dotknął dłonią jej twarz. Siedziała jak jakiś luzak na aucie i uśmiechała się w stronę aparatu. Czyżby charakter miał po mamie? Przewinął i na następnym zdjęciu znalazł swoją mamę, która tym razem sama pozowała do zdjęcia. Siedziała przy stoliku w restauracji. Blond włosy miała założone za ucho i wpatrywała się w miskę pełną jedzenia.
- Znała pani moją mamę? - zapytał.
- Julia i ja byłyśmy przyjaciółkami - odpowiedziała kobieta i nadal wpatrywała się za okno.
Jadwiga i Julia. Aniela i Adelina. Czyżby faktycznie historia się powtarzała?
Victor spojrzał na następne zdjęcie, które przedstawiało jego tatę i mamę na jakimś przyjęciu. Ojciec ubrany w garnitur trzymał w jednej ręce szklankę z whiskey, a drugą obejmował mamę, która ubrana była w sukienkę w kwiatki. Ona również trzymała w dłoni, ale kieliszek z winem. Zdecydowanie był ich synem, bo on także gustował w alkoholach.
- Będę mógł zatrzymać te zdjęcia? - zapytał. Naprawdę chciał je mieć, ponieważ po śmierci mamy ojciec pozbył się wszystkich jej zdjęć.
- Jasne, przyniosłam je dla Ciebie - powiedziała kobieta i obróciła w jego stronę. - Chcę też z Tobą porozmawiać i opowiedzieć pewną historię. Wysłuchasz mnie?
- Jasne. - Pokiwał głową.
- Jak wiesz twój ojciec i zmarły król byli we mnie zakochani. - Victor spojrzał na nią i skrzywił się lekko. Czy ona właśnie chwaliła się tym, że dwóch facetów za nią latało? - Skoro jestem matką Ksawiera to wiadomo, którego z nich wybrałam.
Victor patrzył na nią i nie wierzył. Kobieta milczała. A więc to tyle tej opowieści?
- Kawał dobrej opowieści... - westchnął przerywając ciszę.
- Bo muszę to zrobić inaczej - zaczęła. - Nie będę Cię przynudzać romansami z przeszłości. Tylko dam Ci radę.
- Jaką radę? - zapytał, chociaż nie bardzo wierzył, że rada od kobiety mogłaby mu w czymś pomóc.
- Historia waszej czwórki, która się powtarza, jest dla mnie jak deja vu - zaczęła kobieta. - Dlatego postanowiłam wkroczyć, żeby udzielić wam kilku rad. Kiedy ja byłam młoda, to brakowało mi osoby, która powiedziałaby mi, że wszystko się ułoży. Wiem, że jesteś teraz zauroczony Anielą i tylko ona się dla Ciebie liczy, ale wiesz mi, że powinieneś sobie ją odpuścić.
Victor skrzywił się słysząc te słowa. To wcale nie brzmiało jak rada, tylko wymądrzanie się kobiety, która przeszła swoje. Ok, nie miał nic przeciwko temu, że chciała się z nim tym podzielić i opowiedzieć mu swoją historię, ale nie musiał stosować się do jej słów. Miał swój własny mózg, który podpowiadał mu wybór innego rozwiązania.
- Tata już próbował przeprowadzić ze mną rozmowę w stylu 'odpuść ją sobie synu'. Ostrzegam, że nie zadziałała, więc pani wysiłki również pójdą na marne.
Kobieta zdziwiła się, dowiadując się, że ojciec przeprowadzał z nim taką rozmowę.
- Nie zadziałała, bo teraz jesteś oczarowany Anielą. Przykro mi to mówić, ale ona już ma kogoś innego w sercu i nie będzie w nim dla Ciebie miejsca. - Złapała chłopaka za bark. - Victor, jesteś taki sam jak ojciec. Nie będę Cię przekonywać żebyś zrezygnował z dziewczyny, jeśli chcesz możesz wyznać jej swoje uczucia, jeśli później miałbyś żałować, że tego nie zrobiłeś.
To właśnie zamierzał zrobić. Szykował się do tej rozmowy już od kilku dni i ciągle nie wiedział, jak ją przeprowadzić. Bał się odrzucenia, bo tak bardzo chciał żeby dziewczyna była jego.
- To właśnie zamierzam zrobić - powiedział pewnym głosem.
- Naprawdę mi przykro, ale i tak nie będziesz mógł jej mieć. - Na twarzy kobiety faktycznie zauważył cień zawodu. - Pamiętaj jednak, że ona będzie Cię potrzebowała, bo jesteś dla niej cennym przyjacielem.
Przyjacielem. Jak to w ogóle brzmiało? Nie chciał być jej przyjacielem! Chciał być dla niej kimś więcej. Kimś kto mógłby ją trzymać w objęciach, całować, widzieć jak płacze i spędzać z nią każdy wolny czas.
- A może będzie tak, że zaakceptuje moje uczucia i rzuci mi się w ramiona? - powiedział na głos, ale Jadwiga nie poparła jego propozycji entuzjazmem. - I tak spróbuję wszystkiego, by ją zdobyć.
- Widzę, że Cię nie zniechęciłam. - Pokręciła głową ze zrezygnowaniem. - Jesteś tak samo uparty jak ojciec.
- Cóż...To dziękuję za zdjęcia. - Podniósł rękę i podrapał się po głowie. Chciał już zakończyć tą nieszczęsną rozmowę, ale nie wiedział jak. - W sumie była mi pani je winna, za pożyczenie mojego auta.
- Przepraszam, że tak późno Ci je dałam - zignorowała fragment o pożyczeniu auta.
Chłopak odwrócił się i ruszył w stronę drzwi. Chciał teraz zobaczyć się z Anielą, a najlepiej wyznać jej miłość i mieć to z głowy. Dowie się wtedy na czym stoi i będzie po sprawie.
Chwycił za klamkę, ale powstrzymał się od wyjścia. Popatrzył na kobietę i zapytał:
- Jaka była moja mama? 
Patrzył na Jadwigę z wyczekiwaniem. Wiedział, że była jedyną osobą, którą mógł o to zapytać. Ojciec nie lubił wspominać o matce, która odeszła z tego świata w bardzo młodym wieku.
- Julia była zawsze uśmiechnięta i dzięki temu ogrzewała wszystko naokoło siebie.
- A czy mój ojciec kochał moją mamę? - Zadał jeszcze jedno pytanie, które wierciło dziurę w jego brzuchu. Skoro kochał Jadwigę, to jak potem mógł pokochać Julię? 
- Kochał ją. - Uśmiechnęła się i zwiesiła na chwilę. Chłopak zauważył, że kobieta jest myślami w innym świecie. Musiała coś wspominać. - Oczywiście, że ją kochał i to szalenie. Nawet on sam nie wiedział jak bardzo, dopóki nie odeszła.
Tyle mu wystarczyło. Ojciec kochał matkę. Szkoda tylko, że dotarło to do niego po fakcie. Ale o co chodziło z Jadwigą, która odwiedzała go tak często? Owszem, byli teraz wolni i oboje mogli umawiać się z kim tylko chcieli, ale czy powrót do przeszłościowych relacji był dobry?
- Dziękuję, że opowiedziała mi pani o mamie.
- Zawsze możesz mnie o nią zapytać - zapewniła chłopaka. - Była moją jedyną najlepszą przyjaciółką. Bardzo brakuje mi jej teraz...
Nie tylko jej. Victor także marzył by poznać swoją własną mamę. Chciałby z nią porozmawiać, przytulić się do niej i poznać matczyną miłość, której nigdy nie dostał. Przypomniało mu to o jeszcze jednej osobie, która także nigdy nie poznała własnej matki- był nią Ksawier.
- Myślę, że powinna pani porozmawiać z Ksawierem.
- Taki mam zamiar, ale jeszcze nie teraz.
Chłopak skinął głową. Nie miał zamiaru wchodzić z butami w życie innej rodziny. Jadwiga i Ksawier powinni sami załatwić własne problemy.



Najgorszym problemem po przeprowadzeniu do apartamentu Ksawiera było dla mnie podjęcie decyzji w co powinnam się ubrać. Czy powinnam założyć coś luźnego, czy lepiej coś elegantszego? No to był dla mnie kłopot, ponieważ po rzuceniu pracy u Victora każdy mój dzień wglądał tak samo. Moje problemy stały się tak błahe i śmieszne, że aż idiotyczne.
Dlaczego zrezygnowałam z pracy? Głównym argumentem było to, że Victor zaczął darzyć mnie uczuciami. Nie chciałam żeby to dłużej się ciągnęło, ponieważ ja do niego nic nie czułam. Był bardzo atrakcyjnym chłopakiem, ale nie był dla mnie. Ja już znalazłam partnera na resztę mojego życia i to jego zamierzałam się trzymać. Kolejną sprawą było to, że Ksawier chociaż nie okazywał mi tego, to wiedziałam, że był cholernie zazdrosny o Victora. A że nie miałam żadnego problemu z pozbyciem się pracy, w której i tak w zasadzie nic nie robiłam, to po prostu ją rzuciłam.
Nie było pracy, nie było też wymogu od namolnego szefa, który kazał ubierać się elegancko. Chwyciłam więc szarą, luźną marynarkę w kratkę i założyłam na siebie. Nawet nie była świadoma tego, że jeansy i zwykły podkoszulek tak mogły uszczęśliwić człowieka. W końcu mogłam być sobą, ale z dodatkiem lekkiej elegancji, no bo przecież była marynarka.
Wyszłam z garderoby, a później z apartamentu. Dzisiaj zamierzałam pozwiedzać pałac, ponieważ i tak miałam mnóstwo wolnego czasu. Aż za dużo. Ksawier ciągle gdzieś znikał i nie chciał mi powiedzieć dlaczego, ani co wtedy robił. Nie wnikałam w to głębiej, bo nie chciałam wyrządzać mu jakiś scen zazdrosnej dziewczyny, która musi wiedzieć, co jej chłopak robi w każdej minucie. Po prostu czekałam aż sam mi powie, co planuje. Chociaż to czekanie nie wychodziło mi najlepiej, bo gdzieś z tyłu głowy słyszałam głos, który mówił, ze tajemnice nie są najlepszą rzeczą w związku.
- Co Ty masz na sobie? - zapytał Victor, który nagle stanął mi na drodze. Zlustrował mnie wzrokiem z góry na dół i obdarzył miną wyrażającą niezadowolenie. - Twoje spodnie wyglądają, jakby pogryzł je pies.
Spojrzałam w dół na jeansy, które miałam na sobie. Miałam tylko poszarpane nogawki, do których zawsze miałam słabość. Jakoś tak miałam, że lubiłam kiedy spodnie miały coś ciekawego przy zakończeniach nogawek- zamek, nadruk, wcięcie czy cokolwiek.
- Przypominam, że już u Ciebie nie pracuję - powiedziałam urażonym głosem.
- Co nie zmienia faktu, że wyglądasz jak bezdomny - zarzucił mi.
Faktycznie, przy jego golfie i eleganckim bezrękawniku mogłam wyglądać gorzej, ale jak bezdomny? Nie każdy musiał mieć na sobie ciuchy od projektantów, żeby czuć się dobrze. Mi zależało na komforcie, a nie na stylu.
- Nie masz ważniejszych spraw niż mój out fit? - westchnęłam zrezygnowana. Nie miałam zamiaru się z nim kłócić.
- Chciałem z Tobą porozmawiać.
Nie mógł tak od razu? Oczywiście, że nie. On najpierw musiał zjechać mój styl, który nigdy mu się nie podobał.
- Muszę sprawdzić, czy mam dla Ciebie czas...
- Dobrze wiem, że teraz masz go aż za dużo - zakończył moją grę niedostępnej jednym zdaniem. Jednak nie byłam tak dobrą aktorką, jak mi się wydawało. - Chodźmy. Chcę Cię gdzieś zabrać.
Nie odpowiedział mi na żadne pytanie dotyczące miejsca, w które mnie zabiera. Milczał jak zaklęty i skupiał się na prowadzeniu auta, w którym się znajdowaliśmy.
- Co planujecie teraz z Ksawierem? - Próbowałam go podejść, żeby zdradził mi dlaczego Ksawier znikał. - No wiesz, z Makumonią i w ogóle?
- Co, Ksawier ma przed Tobą tajemnice? - zaśmiał się i zatrzymał na światłach, które zmieniły kolor na czerwony.
- Nie - skłamałam. Nie chciałam zdradzać mu szczegółów mojej relacji z Ksawierem. 
Odwróciłam głowę w stronę okna, ponieważ nie mogłam znieść jego wzroku.
- Ukrywa coś przed tobą? Natychmiast z nim zerwij!
Zerwać to ja mogłam tylko i wyłącznie ubrania z Ksawiera. Już długo wytrzymywaliśmy bez stosunku ze sobą, ale napięcie seksualne ostatnio między nami rosło. Szykowało się tylko jedno, które ciągle odkładaliśmy w czasie. Kiedyś powiedziałam mu, że nie zamierzam z nim współżyć dopóki ma żonę. Chciałam być po prostu jego jedyną kobietą i chciałam też mieć pewność, że seks będzie między nami narzędziem miłości, a nie zaspakajaniem potrzeb.
Nawet nie zauważyłam, kiedy Victor zatrzymał samochód. Znajdowaliśmy się na parkingu przed cmentarzem, a to oznaczało tylko jedno.
- Dante? - zająknęłam się.
- Mieliśmy go razem odwiedzić, ale przez wir spraw, którymi musieliśmy się zająć, nie było czasu - wyjaśnił Vicotr. - Myślę, że teraz jest odpowiednia chwila.
Wysiadł z auta, a ja jeszcze chwilę siedziałam. Jak mogłam zapomnieć o odwiedzeniu Dantego? Faktycznie ostatnio panowało straszne szaleństwo, ale myślę, że teraz śmiało mogłam go odwiedzić. Już prawie pozbyłam się Liliany, która zgotowała mu taki los, więc tak- powinnam go odwiedzić. Wysiadłam i podeszłam do Victora, który na mnie czekał. Na zewnątrz było strasznie duszno, a w aucie nie było tego w ogóle czuć. Jednak klimatyzacja robiła swoje.
- Daj mi pieniądze - mówię, kiedy podchodzimy i mijamy stanowisko, na którym sprzedają znicze i kwiaty. Skoro przyszliśmy odwiedzić grób, to wypadałoby zapalić jakiś znicz.
- Wyglądam jak bankomat?
Przewracam oczami słysząc tą żałosną uwagę. Niech lepiej wyskakuje z hajsu, bo ja nie mam przy sobie portfela, a nawet jakbym go miała, to i tak bym nic w nim nie znalazłam. Niby pracowałam, ale po wypłacie nie było widać śladu. Mój cały pobyt w tym świecie był jednym wielkim fuksem, bo za nic nie musiałam płacić.
- Szkoda ci pieniędzy na znicze? - warczę na chłopaka. Nie chcę robić scen przed kobietą stojącą przy stoisku. I tak już zwróciła na nas uwagę. - Victor daj te pieniądze, mówię poważnie. Nie mam przy sobie portfela, bo nie miałam w dzisiejszych planach wyjścia poza pałac.
Co najmniej jakbym kiedykolwiek miała takie plany...Ostatnio byłam uwiązana. Mogłam siedzieć w naszym apartamencie lub szwendać się po pałacu. 
Chłopak podszedł do stoiska i kupił dwa znicze. Zabrał je od pani i wrócił do mnie, wręczając jeden z nich.
- Co byś zrobiła gdybym nie miał gotówki przy sobie? Zwykle płacę kartą - zagaduje mnie przerywając ciszę, którą chciałam zachować, ponieważ weszliśmy na cmentarz.
- Po co zastanawiać się nad sytuacjami, które nie miały miejsca? 
- Jestem pewien, że nie uwierzyłabyś mi... - mruknął i w końcu ucichł. 
Szliśmy kamienistą drogą, która przedzielała sektory. Dobrze, że posłuchałam kiedyś Victora i zgodziłam się poczekać aż odwiedzimy Dantego razem. Gdybym wtedy poprosiła go o wytłumaczenia drogi do grobu chłopaka, to na pewno bym się zgubiła. Mijamy przeróżne grobowce, a od patrzenia na nie przechodził mnie dreszcz. 
Victor skręcił w prawo. Doszliśmy do końca uliczki i zatrzymaliśmy się przy grobie, obok ogromnego drzewa. Spoglądam na marmurową tabliczkę, na której znajduję imię Dantego. Victor zapalił oba znicze zapałkami, które musiał kupić na stoisku i ustawił je na płycie. Złapałam się za ramiona pod wpływem nagłego wiatru, który się zerwał. 
Stojąc tak naszło mnie na wspomnienia. Przed oczami przelatuje mi pierwsze spotkanie Dantego, który dzielił ze mną celę w więzieniu. Może to nieodpowiednie stwierdzenie, ale cieszę się, że był tam wtedy ze mną. Potem trochę poprzestawiało mu się w głowie, ale udało mi się go naprostować. On naprawdę przeżył w życiu bardzo dużo, ale umiał ukryć swoje cierpienie i cieszyć się z mniejszych rzeczy.
- Przykro mi. - Spuściłam wzrok na buty i próbowałam powstrzymać łzy, które zebrały się w moich oczach. - Przykro mi, że już go z nami nie ma.
Przymknęłam mocnej oczy, ale to nie powstrzymało wodospadu, który zaczął lecieć z moich oczu. Nigdy nie zdarzyło mi się, żebym płakała taką ilością łez. One normalnie kapały nawet na ziemię.
- Mi również jest przykro. - Victor przyciągnął mnie do siebie i objął rękami. Stałam jak lalka i wciskałam głowę między jego obojczyk i szyję. Miał szczęście, że ubrany był na czarno i nie będzie widać śladów, jakie po sobie zostawię. - On naprawdę odszedł w najmniej odpowiednim momencie.
Nadal chlipałam i wycierałam morką twarz w Victora. Chłopak chyba źle odebrał tą chwilę bliskości, bo odsunął się lekko, opuścił głowę i mnie pocałował. Miał naprawdę ciepłe usta i cholernie dobrze całował, ale jedyne o czym myślałam to żeby skończył, ale Victor wcale tego nie planował. On dodatkowo uniósł rękę i złapał mnie w pasie, chcąc żebym się do niego przybliżyła, ale ja tego nie chciałam. Ja nawet nie oddawałam mu tego pocałunku? Czy on nie czuł się, jakby całował się ze ścianą?
- Przestań. - Odepchnęłam go od siebie, ale nie było to łatwe.
- Jeszcze nie skończyłem - powiedział oburzony.
- Victor - westchnęłam i złapałam się za głowę. Nie wierzyłam, że właśnie pocałował mnie na cmentarzu! No dobór miejsca był fantastyczny. - Co to było?!
- Pocałunek.
- Dlaczego to zrobiłeś i dlaczego nie przestałeś? Nie czułeś, że ja nie oddaję Ci tego pocałunku?!
- Wiesz Aniela, gdy kogoś kochasz to mógłbyś go całować bez końca.
Tylko nie to, tylko nie to, tylko kurwa nie to!
Cofnęłam się kilka kroków żeby zwiększyć dystans. Patrzyłam się na niego skamieniała. Najpierw pocałował mnie na cmentarzu, a teraz zamierzał mi tu wyznać miłość? 
- Chciałabym żeby łączyła nas tylko praca - powiedziałam pewnym głosem.
Nie chciałam brutalnie go odrzucić, bo bardzo go lubiłam, ale tylko i wyłącznie go lubiłam. Był dla mnie przyjacielem, którego potrzebowałam. 
- A ja nie! Aniela, ja oszalałem na Twoim punkcie! 
- Proszę Cię, przestań. 
Patrzyłam na niego błagalnym wzrokiem. Nie chciałam i nie mogłam tego już dłużej słuchać. Było mi smutno, bo wiedziałam, że będę musiała go odrzucić. W moim sercu nie było dla niego miejsca.
- Nie mogę przestać! - wrzasnął, a jego głos rozniósł się po cmentarzu wraz z wiejącym wiatrem. - Wyprowadziłaś się! Rzuciłaś pracę! Codziennie zastanawiam się, czy Cię zobaczę. Wiem, że jesteś Ksawiera i nie powinienem Cię chcieć, ale kurwa stało się! Po prostu się stało i tego nie odwrócę.
- Jesteś świetnym chłopakiem, ale...
- Nie mogłabyś chociaż spróbować mnie pokochać? 
W jego głosie słyszałam nadzieję i to mnie dobiło. Musiałam go odrzucić, a to nie była łatwa sprawa. Chłopak był strasznie uparty. Wiedział, że nic do niego nie czuję, ale nadal próbował mnie przekonać.
- Nie mogłabym - odpowiedziałam. - Nawet po tym pocałunku, będę się źle czuła patrząc na Ksawiera. Nie wrócę do pałacu z Tobą - oznajmiłam i odwróciłam się na pięcie.
Victor został. Czułam jak wwierca wzrok w moje plecy. Odrzucenie chłopaka było trudne, ale właściwe. Ruszyłam w stronę pałacu, który znajdował się jakieś dwadzieścia minut idąc pieszo. Tyle też mi zajęło dotarcie. Zanim weszłam do apartamentu to zwiedziłam kuchnię, w której znalazłam butelkę czerwonego wina. Zabrałam ją ze sobą, ale otworzyłam już po drodze. Zaczął padać deszcz, a mój humor i tak się zepsuł więc wino było idealnym towarzyszem. 
Napiłam się łyka z butelki, modląc się aby nikt tego nie widział. Wszyscy wiedzieli, że mieszkam z królem, więc widok mnie pijącej wino z gwinta mógłby być problemem, ale nie miałam siły się tym przejmować. Pociągnęłam jeszcze łyk i kolejny. Tak więc jak dotarłam do naszego apartamentu to połowa butelki zniknęła. 
Ruszyłam do sypialni w której miałam ochotę zakopać się pod kołdrą i dopić resztę alkoholu, która została. W łóżku zastałam jednak śpiącego Ksawiera. Zrzuciłam buty z nóg i przysiadłam na brzegu. Obserwowałam spokojny sen chłopaka. 
- Przepraszam, że ciągle powoduję problemy - westchnęłam i pogłaskałam go po głowie. 
W sumie to nie miałam za co przepraszać, bo ostatnimi czasami byłam bardzo grzeczna, ale po dzisiejszym pocałunku czułam się winna. To była moja wina, że Victor zbytnio mnie polubił.
- To ja zamierzałem Cię przeprosić, za te wszystkie tajemnice. - Ksawier otworzył oczy. To on nie spał? - Przepraszam, za te ciągłe sekrety. 
Uśmiechnęłam się smutno. Chłopak podniósł się i po prostu mnie przytulił. Objęłam go rękami uważając, by nie wylać przy tym wina, ponieważ nadal trzymałam butelkę. Wystarczyło by Ksawier mocno mnie przytulił z siłą i czułością. Przez ten dotyk poczułam miłość, którą mnie darzył. 
Odsunęliśmy się po chwili. Ksawier przekrzywił głowę i popatrzył na butelkę wina, którą uniosłam i napiłam się łyka. Skoro zaczęłam, to musiałam skończyć.
- Dobre? - zapytał.
- Tak. - Pokiwałam głową. - Chcesz łyka? - zapytałam i dopiero po chwili dotarło do mnie, że nie powinnam była tego robić.
Ksawier i alkohol nie byli dobrym połączeniem. On miał skłonności do zostania alkoholikiem, chociaż ostatnio dobrze mu szło i nie dotykał alkoholu.
- Nie powinienem pić - powiedział słowa, które chciałam usłyszeć. - Ale myślę, że znam sposób żeby chociaż spróbować jak smakuje...
Nachylił się w moją stronę, położył dłoń na moim karku i przyciągnął do siebie składając pocałunek na moich ustach. Ksawier potrafił sprawić swoją obecnością, bliskością i dotykiem, że wbrew sobie i mojemu humorowi byłam szczęśliwa.

________________________________________________________________

Dzisiaj nie mam za dużo do przekazania. Podsyłam rozdział i zapraszam na następny w czwartek. Zapowiedź z boku :)
Myślałam, że uda mi się napisać chociaż jeden rozdział, ale wena nadal mi nie dopisuje. Trzymajcie kciuki żeby udało mi się coś wycisnąć i nie spodziewajcie się rewelacji w przyszłych rozdziałach ;___;
N