niedziela, 15 kwietnia 2018

#2

Nigdy nie sądziłam, że nauka pływania w drugiej klasie podstawówki, przyda mi się do czegoś. Teraz już wiem jak bardzo się myliłam. Dzięki Ci Boże za to, że zesłałeś mi właśnie wtedy, tego starego natrętnego trenera, który może i nie miał podejścia do dzieci, ale nauczył nas pływania i tego, jak radzić sobie w wodzie. 
Może i nie byłam mistrzem olimpijskim, ale udało mi się dopłynąć o brzegu. Co więcej? Musiałam też holować Victora, który po zanurzeniu się pod taflą wody stracił przytomność. Nie było to łatwe zadanie zwłaszcza, że rzeka jest dosyć kłopotliwym zbiornikiem wodnym, ale szczęście mi dopisało. Potwierdził się też fakt, że ciągle jestem nieśmiertelna.
Wychodzę, a raczej wyczłapuję na brzeg i wydzieram Victora za rękę. Idzie mi to, jak krew z nosa. Boże, ile on waży?! Po tym jak udaje mi się wciągnąć go na ziemię, to sprawdzam, czy oddycha. Przykładam dłoń pod jego nos i nie wyczuwam oddechu. 
Cholera jasna!
- Jak to było? Jak to było? - mówię sama do siebie, licząc na to, że dzięki temu przypomnę sobie pierwszą pomoc do utopień. - Myśl Aniela, myśl!
W tak ekstremalnie stresującej sytuacji ciężko jest mi zebrać myśli, więc robię to co pamiętam. Odpinam mu płaszcz i uciskam klatkę piersiową. Jestem prawie pewna, że w przypadku topielców jest inna procedura, ale teraz sobie jej nie przypomnę. Nie potrafię nawet stwierdzić, ile uciśnięć udało mi się wykonać, ale to chyba nie przeszkadza jeżeli było ich więcej niż trzydzieści. Gorzej było by, gdyby było ich mniej, ale znowu postanawiam liczyć na szczęście.
Zabieram dłonie i nachylam się nad chłopakiem. To co, teraz pewnie usta, usta? Ściskam zęby, bo nie wiem, czy uda mi się zrobić to właściwie. Kiedy wdmuchiwałam powietrze w manekina w szkole, to jego klatka piersiowa ledwo się podnosiła...A tutaj mam prawdziwą kryzysową sytuację!
Nachylam się nad chłopakiem i już mam przystąpić do działania, kiedy na mojej twarzy, która i tak jest mokra, czuję dodatkową wodę. Odskakuję do tyłu i ląduję na tyłku. Co jest?
Victor magicznie się obudził i wypluł zawartość swoich płuc na moją twarz. Pycha.
- Słaby z Ciebie anioł stróż - mruczę, ale w głębi serca cieszę się, że się obudził. - W porządku? - dopytuję. Martwię się o jego samopoczucie i stan, ponieważ podczas wykonywania mojej nieudolnej pierwszej pomocy mogłam mu coś zrobić.
- Nie w porządku...Moje auto tam zostało. - Na jego twarzy widzę wypisane zmartwienie. Serio? Ja tutaj przeżywałam, bo nie wiedziałam, czy uda mi się go uratować, a on martwi się o auto? - Zostało tam samo...
- Może najpierw jakieś 'dziękuję za uratowanie życia'? - proponuję i podnoszę się z ziemi otrzepując mokry tyłek, który jest cały brudny. - W ogóle dlaczego zdecydowałeś się skakać do wody, skoro nie umiesz pływać?! To było nieodpowiedzialne! Wiesz co ja tutaj przechodziłam, kiedy mi nie oddychałeś?!
- Wolałaś żeby znaleźli Cię ludzie Liliany?! Wtedy skończyłabyś tak, jak Dante.
- Co z nim? - pytam, ponieważ przypomina mi się, że o nim Victor nic nie wspominał. - Kiedy będę mogła go zobaczyć? - dopytuję niecierpliwie. Najchętniej zobaczyłabym się z nim nawet teraz. Ten młody był dla mnie, jak brat, a ja dla niego, jak matka.
- Zabiorę Cię do niego - mówi i także podnosi się z ziemi.
- Kiedy? 
- Chciałem to zrobić, jak się wysuszymy, ale widzę, że do tego czasu zniosłabyś jajo - odpowiedział. - Zabiorę Cię do niego teraz. Niestety zejdzie nam dłuższą chwilę, ponieważ moje maleństwo zostało samo na górze i musimy iść z buta.
Przewracam oczami. A ten dalej o tym aucie. Jeśli tak bardzo mu go szkoda, to mógł tam zostać. Poza tym nie śpieszy mi się tak bardzo na spotkanie z Dantem. Przed spotkaniem chętnie bym się przebrała w jakieś suche ciuchy. Mokra zimowa kurtka jest na prawdę ciężka...Nie wspominając już o kąpieli.
- Dobrze się czujesz? Nie bolą Cię żebra? - Nie byłam pewna, czy przez moją resuscytację nie ucierpiał jeszcze bardziej. - Możesz oddychać?
- Widzę, że ktoś tutaj żałuje, że nie doszło do usta- usta - zaczepia mnie chłopak. 
- Bardziej martwiłam się o twoje żebra...
- A ja martwię się o moje maleństwo...- Chłopak nadal przeżywa auto, które zostało na moście. - Mam nadzieję, że jak jutro po nie wrócę, to nadal będzie tam stało.
- Nie chcę Cię załamywać, ale to raczej mało prawdopodobne. - Położyłam dłoń na jego ramieniu w geście pocieszenia. - Albo je gdzieś odholują, bo przecież zostawiliśmy je na środku, albo Ci goście je ukradną.
- Nie mów więcej, bo nie mogę tego słuchać. Czuję się jakby moje serce się topiło - powiedział, a w jego głosie słyszałam wyraźny smutek. Serio? To tylko auto, przecież ma tyle pieniędzy, że mógłby kupić sobie takich dziesięć. 
Idę posłusznie za chłopakiem, który prowadzi mnie do Dantego. Nie mam zielonego pojęcia gdzie jesteśmy, ani jak długo jeszcze będziemy musieli iść. Nie chcę się nawet odzywać żeby zapytać, ponieważ Victor nie ma najlepszego humoru w tej chwili. Strata auta, to dla niego stanowczo za dużo. A mówią, że to kobiety wszystko przeżywają...Ten tutaj obok mnie jest wyraźnym zaprzeczeniem tego stwierdzenia.
Zimny wiatr, który wieje i uderza mnie w twarz jest fatalną opcją w połączeniu z przemoczonymi ubraniami. Mam wrażenie, że zaraz wszystko, co mam na sobie zamarznie. Już w głowie widzę, jak przez sztywne ciuchy chodzę, jak robot.
- Aniela... - zaczyna chłopak, który nagle staje, a ja wpadam na niego. Podnoszę wzrok i widzę, że znajdujemy się przed cmentarzem. W głowie pojawia mi się jedna myśl, ale szybko ją usuwam. Dante pewnie chowa się na cmentarzu. - Myślę, że teraz jest w końcu szczęśliwy...
- Bo nie musi już uciekać? - dopytuję. Chłopak musiał się przecież ukrywać, bo był poszukiwany listem gończym. - W sumie...Cmentarz to dobra kryjówka.
- Nie rozumiesz. On odszedł - tłumaczy mi i wygląda jakby nie wiedział, co ma teraz ze sobą zrobić.
A ja? Do mnie to jeszcze nie dociera. Wypieram tą wiadomość z głowy, bo nie chcę żeby tak było. Dlaczego to wszystko miałoby się tak skończyć? Przecież chłopak był młody, miał jeszcze wszystko przed sobą. 
- Dlaczego? - Zadaję pytanie, które nasuwa mi się na myśl. Dlaczego to musiało się stać? - Dlaczego odszedł w takim momencie? 
- To po części moja wina. Obiecałem, że się nim zajmę, ale w jednym momencie spadło na mnie tyle spraw. Musiałem przejąć firmę, po ojcu, która była w nie najlepszej sytuacji. Skupiłem się głównie na tym - streszcza mi Victor. Patrzę na niego bez emocji. Nie winię go za to. Przecież nie mógł pilnować go dwadzieścia cztery godziny na dobę. - Kiedy dotarło do mnie, że coś jest nie tak, bo nie dostaję od niego żadnych wiadomości, to zacząłem go szukać. Postawiłem kilka ludzi w stan sytuacji wyjątkowej. Dobrze wiesz, że sam Iwo miał problem żeby znaleźć Dantego. A co dopiero ja? - tłumaczy mi dalej, a ja słucham uważnie. - Kiedy go znaleźliśmy, było już za późno. Przepraszam.
- Jak umarł? - pytam, chociaż nie jestem do końca pewna, czy chcę to wiedzieć. Nie wiem, czy ta informacja nie zaboli mnie jeszcze bardziej, niż wiadomość, że chłopaka już nie ma.
- Został otruty. - Słysząc te słowa moje oczy otwierają się szeroko. Wszystko już jasne. 
- Osoba, która do tego doprowadziła, poniesie okropne konsekwencje - mówię przez zęby. - Nie obchodzi mnie, czy została królową, cesarzem, czy nawet Bogiem. Zrobię wszystko żeby tego pożałowała. 
- Wiec już wiesz, że to sprawka Liliany. - Bada mnie wzrokiem, jakby bał się że zaraz zacznę świrować. Ale nie, ja tego nie zrobię. To jeszcze nie pora. - Będzie ciężko się jej pozbyć, ale oczywiście Ci pomogę. Już nawet podjąłem odpowiednie kroki.
- Jakie to kroki? 
- Wyjaśnię Ci później - macha ręką. - Chodźmy odwiedzić Dantego. Potem zanim zaczniemy działać, wstąpimy do mnie do domu się przebrać. Poza tym chcę żebyś jeszcze z kimś porozmawiała.
- Chodźmy do Twojego domu teraz - w moim głowie wyraźnie słuchać błaganie. Mam nadzieję, że Victor jest na tyle inteligenty, że domyśli się, że jeszcze nie jestem gotowa żeby odwiedzić grób Dantego. Jeszcze nie teraz.
- Skoro tak chcesz. Pomyśl sobie, że teraz Dante w końcu jest szczęśliwy, ponieważ może zobaczyć się z rodzicami. - Spoglądam na Victora, który próbuje mnie pocieszyć. Uśmiecha się do mnie przyjaźnie. 
Jestem mu za to wdzięczna, ale nie mogę udawać, że śmierć Dantego na mnie nie wpłynęła. Jestem tym zszokowana i załamana. Jak odchodziłam to zostawiłam go samego, myślałam, że z czasem jego winy zostaną przebaczone. Okazało się, że okropnie się myliłam. 



Dom Victora nic się nie zmienił. Wyglądał tak, jak go zapamiętałam. Nadal królował w nim ogromny przepych, którego milionerom się nie zabroni. Oni mają tak dużo pieniędzy, że po prostu muszą je na coś wydawać. Tak było też w tym przypadku. Dzisiaj jednak miałam możliwość zobaczyć wnętrze w jego całej okazałości. Już nie włóczyłam się jak złodziej po piwnicach, w poszukiwaniu lekarstwa. Tak jak to było kilka miesięcy temu. Nie musiałam się spieszyć z każdym krokiem. 
W tym momencie siedziałam w pokoju, a może apartamencie gościnnym. Czułam się bez życia, jak wypompowany balon. Cały ten powrót, przygoda z rzeką i wiadomość o śmierci Dantego, to za dużo jak na jeden dzień. Za dużo nawet, jak na mnie. Jestem przecież zwykłym człowiekiem.
- Dlaczego nadal się nie przebrałaś? - Podnoszę wzrok i widzę Victora, który wszedł do pokoju bez pukania, czyli tak jak zawsze. Widzę, że wiele się zmieniło podczas mojej nieobecności, ale jego zachowanie nadal pozostaje takie samo. - Jak będziesz siedzieć w mokrych ciuchach, to się rozchorujesz.
Lustruję go wzrokiem i widzę, że te kilka minut, na które mnie zostawił wystarczyły by mógł się przebrać. Sweter na guziki, koszulka i dresy wyglądały na bardzo wygodne. Na nogach miał nawet pantofle. Wow. Musi mu być teraz cieplutko i wygodnie.
- Co robisz? - pytam, kiedy chłopak zdejmuje ze mnie kurtkę.
- Pomagam Ci się przebrać, bo widzę, że sama nie masz zamiaru tego zrobić- odpowiada i zamyśla się na moment. - Chyba, że czekałaś na to aż Cię rozbiorę?
- A widzisz tu jakieś ciuchy na zmianę? - Patrzę na niego z wyraźnym pytaniem w oczach. Nie przebrałam się, bo się zamyśliłam i dlatego, że nie miałam w co. Plecak, z rzeczami, które zabrałam z mojego świata został w aucie Victora.
- Na razie te będą musiały Ci wystarczyć. - Podaje mi ciepłą bluzę i dresy, które wcześniej przyniósł ze sobą, ale ich nie zauważyłam. - Jutro wszystkim się zajmę i twoja szafa będzie pełna markowych rzeczy.
- Te też są markowe - oznajmiam, kiedy zauważam na nich nieoderwane metki. - Chciałabym kilka damskich rzeczy, oczywiście jeśli to nie problem... - Chwytam ciuchy do ręki i patrze na niego z wyczekiwaniem. Czekam aż chłopak zniknie i pozwoli mi się przebrać.
- Poczekam za drzwiami. Jak się przebierzesz, to wyjdź. - Uśmiecha się chytrze i wychodzi. Chyba nie myślał, że pozwolę mu zostać i pooglądać sobie, jak się przebieram?
Ściągam z siebie wszystkie mokre ciuchy włącznie z bielizną. Cóż tę noc będę musiała przeżyć. Unoszę ze zdziwieniem brwi, kiedy w komplecie ciuchów znajduję bokserki. Cóż widocznie to one posłużą mi za majtki. Mam nadzieję, że Victor wywiąże się z powiedzianych przed chwilą słów i jutro dostanę damskie ciuchy. Te, które dostałam od niego owszem są wygodne, ale jeśli zobaczyłaby mnie w nich Liliana, to umarła by ze śmiechu. A to byłaby zbyt łagodna kara dla niej. Szykuję jej coś o wiele gorszego.
Po przebraniu się w suche ciuchy, związuję wilgotne włosy w niedbałego koka i wychodzę. Victor faktycznie na mnie czeka, nonszalancko oparty o ścianę.
- Idziemy się spotkać z Twoim ojcem? - powiedziałam do niego, kiedy oderwał się od ściany i zaczął lustrować mnie wzrokiem.
- Dobrze wyglądasz w moich ciuchach - podsumowuje.
- Idziemy do niego czy nie? - Wracam do pytania, chcąc zmienić temat. Jego uwaga na temat mojego wyglądu w jego ciuchach była zdecydowanie nie na miejscu. Mógł zatrzymać ją dla siebie.
- Skąd wiesz? Nie mówiłem Ci tego wcześniej.
- Wróciłeś do tego domu mimo, że ojciec dźgną Cię nożem - tłumaczę mu skąd wiem, że to jego ojciec jest osobą z którą muszę się spotkać. - Nie wróciłbyś tutaj gdybyście nie byli pogodzeni.
- Prawda. - Odwraca się i zaczyna iść przed siebie. Wzdycham i ruszam za nim. - Jak pamiętasz, mój ojciec został ukarany za zdradę. Odebrano mu stanowisko i odsiaduje areszt domowy. Nie powiedziałbym, że jesteśmy pogodzeni, bo nigdy mu tego nie zapomnę. Po prostu ze sobą rozmawiamy.
W stu procentach rozumiem chłopaka. Doskonale pamiętam jak to wszystko było. Gdybym to ja została dźgnięta nożem przez któreś z moich rodziców, to moja stopa nigdy więcej nie stanęła by w domu. Dlatego bardzo szanuję i podziwiam Victora, że tutaj wrócił.
- Dlaczego więc mam się z nim spotykać? - Nie ukrywam, że nie jestem zadowolona. Nigdy nie przepadałam, za jego ojcem. Zawsze spotykałam się z nim w niefortunnych sytuacjach.
- Bo mogę Ci pomóc w wielu sprawach - odpowiada mężczyzna, który wychodzi z drzwi, które minęliśmy przed chwilą. 
Zatrzymuję się i przyglądam mężczyźnie. Wygląda lepiej niż jak go zapamiętałam. W końcu pozbył się tego hitlerowskiego wąsa, który zawsze mnie przerażał.
- Dzień dobry - witam go. - Dziękuję, że mogę zostać w pańskim domu.
- Napijecie się herbaty? - zadaje takie normalne pytanie, że na chwilę zapominam gdzie się znajduję i z kim mam do czynienia. - Dobrze by wam zrobiła, po dzisiejszej kąpieli. Musieliście strasznie zmarznąć. - Spoglądam na Victora, żeby upewnić się, że nic mi się nie przesłyszało. Czy to na pewno ten sam mężczyzna, który był jego ojcem? Może przez przypadek ich podmienili? - Poczekajcie na mnie w bibliotece, a ja za chwilę do was dojdę z herbatami.
- Od  jakiegoś czasu tak świruje i zachowuje się jak przykładny tatuś - uprzedza moje pytanie Victor, kiedy zostajemy sami. - Nie zmieni to faktu, że dźgnął mnie nożem, ale przynajmniej można się pośmiać.
- On na prawdę poszedł zaparzyć nam herbaty? - Nadal nie mogę w to uwierzyć. Chłopak kiwa mi głową na potwierdzenie. - Gdzie ta biblioteka? 
Chłopak prowadzi mnie przez długi korytarz, który oświetlają lampy po bokach ścian. Robią tym taki przyjemny klimat, że człowiekowi aż chce się chodzić, po tym długaśnym korytarzu. Skręcamy w ostatnie drzwi po prawej stronie i moim oczom ukazuje się całkiem sporych rozmiarów biblioteka.  Serio? To pomieszczenie było większe niż biblioteka na moim wydziale. Rozglądam się jak szalona. Nigdy nie byłam fanką książek, ale widząc te zbiory myślę, że mogłabym nią zostać.
Siadamy przy drewnianym stole i długo nie czekamy, ponieważ ojciec Victora pojawia się z tacą szklanek i dzbankiem herbaty. To naprawdę niezapomniany widok.
- Herbata jest najlepsza do rozmowy - mówi, kiedy w końcu siada na jednym z krzeseł. Od razu chwytam za jeden z kubków i nalewam do niego herbaty. - A tak się składa, że mamy kilka rzeczy do omówienia. 
- Wymyśliłem, jak możemy wkręcić Cię do pałacu!!! - wypala nagle Victor ni stąd ni z owąd. - Zostaniesz moją sekretarką.
- Nie wiem...Nie lepszym pomysłem byłoby zostanie w ukryciu? - pytam, ponieważ nachodzą mnie pewne wątpliwości. Owszem, chciałabym wrócić do pałacu żeby pozbyć się Liliany. Chcę też spotkać się z Ksawierem, ale może powinnam poczekać jeszcze chwilę?
Upijam łyk herbaty i żałuję tego, ponieważ zapomniałam, że jest gorąca. Przez to drętwieje mi język. Gryzę go kilka razy i sczesuję zębami, chcąc pozbyć się tego okropnego uczucia, ale to nic nie daje.
- Pod latarnią jest zawsze najciemniej - wtrąca się ojciec Victora. - Jeśli zostaniesz jego sekretarką, to Victorowi będzie lepiej Cię chronić. 
- A po co sekretarka w pałacu? Zwłaszcza zwykłemu człowiekowi? - spoglądam na nich obu, bo chyba czegoś nie rozumiem.
- Zwykłemu człowiekowi? O mnie nigdy nie można było tak powiedzieć, a teraz? Ja jestem królewskim doradcą. Niestety nieudolnym, bo bez sekretarki - odpowiada mi chłopak. Spoglądam na niego z politowaniem. Był skromny tak, jak zawsze. - Dzięki temu będziesz mogła spokojnie działać w pałacu pod przykrywką, a ja spokojnie będę miał Cię na oku i będę mógł Ci pomóc.
- Wszystko od początku było zaplanowane - wtrąca się mężczyzna. Przenoszę na niego wzrok i zastanawiam się, czy spodziewał się, że wrócę? - Tak, wiedziałem że wrócisz - uprzedza moje pytanie. - Dostałem wiadomość od Jadwigi. Nie musisz się o nic martwić. Pomogę Ci w każdy możliwy sposób.
Upijam kolejny łyk herbaty, która jest już odpowiedniej temperatury. Jakie relacje łączą tą dwójkę? Spotykają się? W zasadzie to matka Ksawiera i ojciec Victora są mi obcy. Nic o nich nie wiem.
- Ufam Victorowi i to na razie powinno mi wystarczyć. - Zerkam na chłopaka, który siedzi zamyślony. Ciekawi mnie na ile on sam orientuje się w relacjach swojego ojca. - Proszę się nie obrażać, ale sam pan rozumie... - staram się jakoś wytłumaczyć, żeby nie obrazić go odrzuceniem jego pomocy. Po prostu nie jestem jeszcze w stanie mu zaufać, po wydarzeniach z mojego poprzedniego pobytu w tym świecie.
- Oczywiście, na zaufanie muszę sobie zasłużyć - zgadza się ze mną. - Przyjdzie pora, kiedy Ty i mój syn sami zwrócicie się do mnie o pomoc, a wtedy z chęcią wam pomogę.
- Dlaczego mówisz o mnie w trzeciej osobie? - odzywa się w końcu Victor, który przez dłuższą chwilę milczał. - Przecież, ja też tutaj jestem. Swoją drogą, jakie relacje łączą Cię z matką Ksawiera? Chyba nie zamierzasz sprawić żebyśmy zostali przyrodnim rodzeństwem?
Słysząc te słowa, z wrażenia aż krztuszę się herbatą. Zaczynam kaszleć i czuję, jak płyn wlewa mi się do nosa. Cudownie. Victor klepie mnie po plecach, chcąc mi pomóc, ale to nie pomaga. Odsuwam się od niego, żeby pokazać mu, że jego klepanie jest zbędne. Samej udaje mi się wszystko wykasłać. 
- O jakiej wiadomości od Jadwigi pan mówił? Przecież ona przebywa w innym świecie - Spojrzałam na niego badawczo. - Jak więc mogła przesłać wiadomość?
- To wy jesteście na Ty?! - Victor otwiera usta z wrażenia, robi nimi idealne kółko.
Cóż w zasadzie to nigdy nie zapoznawałyśmy się oficjalnie. Mówię do niej po imieniu, bo tylko tyle o niej wiem. Zmarły król zdradził mi kawałek jej przeszłości. Starucha kiedyś dopowiedziała resztę. Podczas, gdy spotkałam ją nie zawracałyśmy sobie głowy jakimś przedstawianiem, więc nie widzę powodu, dlaczego nie mogłabym mówić do niej po imieniu.
- Zdarza jej się tutaj pojawić - mężczyzna upija herbatę. Zwracam uwagę na jego wzrok, który jest strasznie rozmarzony. Ok, to oznacza, że tutaj trzeba się zatrzymać. Nie chcę wnikać w jego myśli.
- A jak się pojawia to co razem robicie? - Victor nadal próbuje wyciągnąć od ojca informacje, na temat jego relacji z matką Ksawiera. Po jego minie widać, że mu się to nie podoba.
- Rozmawiamy.
- Na jakie tematy? - przepytuje Victor ojca, który wyraźnie jest w innym świecie.
Ja także już odpływam, ale do krainy snów. Wypicie gorącej herbaty tylko wspomogło moją senność. Nie mogę już powstrzymywać ziewania, które nachodzi mnie falami. Czuję się strasznie głupio, ponieważ ciężko mi nawet zasłaniać usta, bo ziewanie ma strasznie dużą częstotliwość. 
- Będziemy się zbierać, bo ktoś tutaj usypia nam na siedząco - Victor podsuwa mi swoje ramie, kiedy moja głowa staje się ciężka i opada. - Aniela, chodźmy bo musisz się wyspać. Moja sekretarka musi jakoś się prezentować! Nie ma mowy o żadnych worach pod oczami.
Przewracam oczami i podnoszę głowę z jego ramienia. Zastanawia mnie tylko fakt, kiedy zdążył popsikać się perfumami? Miał tylko czas na przebranie się, ale jak widać chłopaki są wstanie wszystko zrobić.
- Tak, powinniście iść, bo już późno. - Ojciec Victora podnosi się razem z nami. - Aha, synu musicie przyjrzeć się sprawie buntowników.
- Już podjąłem pewne działania w tym kierunku. Wysłałem mojego człowieka w ich szeregi. Czekam teraz na raport. 
Buntownicy? To są jakieś jaja. Wracam i zastaję państwo w totalnej rozsypce. 



Ksawier stał wpatrzony w grób swojego ojca. No i co przyniosło mu bycie królem, którego wielbił naród? Zupełnie nic. Skończył tak jak każdy. Na grobie było tylko jego imię i nazwisko. Nie historia, stan konta czy zajmowana pozycja. 
Dlaczego ojciec nigdy nie powiedział mu, że był chory? Może wtedy chłopak zaczął zachowywać się odpowiedzialnie, tak jak przystało na dorosłego człowieka. Nie wiedząc, o problemach ojca robił wszystko żeby go zdenerwować. Dlaczego? Sam nie był do końca pewien. Podejrzewał jedynie, że chodziło o uwagę, której ojciec mu nie poświęcał. W końcu był królem, ojcem całego narodu. Nie mógł więc interesować się tylko swoim synem. 
Matki nigdy nie poznał, ani nic o niej nie słyszał. Ojciec nic o niej nigdy nie wspominał. Dlatego jako książę był bardzo samotny. 
- Dlaczego mnie zostawiłeś? - zapytał wpatrzony w ogień palących się zniczy. - Dlaczego?!
Jego życie zmieniło się, kiedy pojawiła się dziewczyna o anielskim imieniu. Tyle, że i ona od niego odeszła. Nadal nie mógł się z tym pogodzić. Ciągle na nią czekał. Miał jakieś dziwne przeczucie, że może kiedyś sobie o nim przypomni i do niego wróci? 
Obrócił się na pięcie i odszedł. To by było na tyle. Spotkanie z ojcem dobiegło końca. 
Otulił się mocniej płaszczem, ponieważ dzisiaj był wyjątkowo wietrzny dzień. A przez to, że przebywał na cmentarzu, który raczej nie należał do jego ulubionych miejsc, czuł jeszcze większe zimno. Wyciągnął z kieszeni okulary i je założył. Do auta miał jeszcze kawałek, a nie chciał żeby ktokolwiek go rozpoznał. Jedyną rzeczą, która była mu teraz potrzebna, był tłum paparazzi. Wiadomo, że Ci ludzie mieli taką pracę i płacono im za wymyślanie niestworzonych historii, ale wizyta na cmentarzu była sprawą osobistą.
Otworzył kluczykiem swoje sportowe auto i wsiadł do środka. Niestety, to nie był jego ukochany biały pojazd, ponieważ tamten został skasowany, podczas wypadku, który miał miejsce, jak tylko pozwolił prowadzić Anieli. Tak bardzo tego chciała, że w końcu uległ jej prośbom. I to był największy błąd, który oboje mogli przypłacić życiem. 
Ponieważ wymknął się z pałacu i miał jeszcze trochę czasu, to nie wiedział, jak ma go zagospodarować. Nowi ochroniarze, nie byli tacy dobrzy jak Iwo. Zanim go znajdą minie pół dnia. Jeszcze pewnie nadal nie wiedzieli, że zniknął. 
Właście Iwo...Powinien go odwiedzić?
Zdecydowanie. Nie widział go od czasu odejścia Anieli. Odpalił auto i ruszył w stronę Uniwersytetu Królewskiego. Tak się składało, że wydział medycyny był tylko kilka skrzyżowań dalej. Zaparkował przed budynkiem i wyszedł z auta. Oparł się o maskę i czekał. Nie był pewny, czy powinien wejść do środka, a jeżeli to zrobi, to gdzie miał szukać przyjaciela? Co miał mu powiedzieć?
- Wow, myślisz że pozwoliłby mi zrobić sobie zdjęcie z autem? - Ksawier obejrzał się i podniósł brwi z niedowierzaniem. Szczęście dzisiaj mu sprzyjało. Iwo stał na chodniku i przyglądał się z podziwem, jego granatowemu mercedesowi. W dodatku nie był sam. Towarzyszyła mu Adelina. Skinęła mu głową na powitanie.
- Mogę dać Ci nawet kluczyki żebyś się przejechał - zaproponował chłopakowi, chociaż zdziwił go fakt, że Iwo tak bardzo zachwycał się tym autem. Miał okazję jeździć nim nie raz. - Kiedy wracasz? - zapytał z nadzieją, że chłopak wróci i znowu będzie szefem ochroniarzy. Był pewien, że wtedy nie czuł by się tak samotny.
- Gdzie mam wracać? - Iwo patrzył na niego ze zdziwieniem. - I dlaczego mówisz do mnie nieformalnie? 
Adelina patrzyła z przerażeniem to na niego, to na brata. A Ksawier wybuchnął śmiechem. Fakt Iwo był od niego starszy o dwa lata, ale to nie był powód dla którego powinien mówić do niego formalnie. Jeśli chodziło o szacunek, to raczej on powinien mu go okazywać. W końcu był jego królem.
- Ma amnezję - wytłumaczyła Adelina.
- Nie pamięta mnie? - Ręce aż mu opadły z wrażenia. Dlaczego on o tym wcześniej nie wiedział? 
- Nie pamięta całego ostatniego roku. - Adelina próbowała uspokoić go tymi słowami. A on? Poczuł się jeszcze bardziej przybity. Teraz jak potrzebował sprzymierzeńca w pałacu, to jego przyjaciel go nie pamiętał. - Nie martw się, z czasem pamięć mu wróci.
- Nadal tutaj jestem - zauważył Iwo. - Znacie się? - Chłopak patrzył na Adelinę pytającym wzrokiem. Ksawiera traktował jak powietrze.
- Tak i wy też się znacie - oznajmiła mu siostra. - To jest...
- Ksawier - przerwał jej zanim zdążyła przedstawić go jako króla. Skoro Iwo go nie pamięta, to może jest to jego jedyna szansa, żeby uciec z hermetycznego środowiska, jakim jest pałac. - Będę się zbierał. Powodzenia na studiach! - Wsiadł do auta i odjechał z piskiem.
Cholera. Brakowało mu ich, ale nie z powrotem wciągać ich w swoje chore życie. Zwłaszcza teraz, kiedy miał tyle problemów na głowie. Jednym z nich była żona, która miała dyktatorskie zadatki. 
Małżeństwo z Lilianą było najgłupszą rzeczą jaką zrobił. Próbował od tego uciec. Wyklinał się dniami i nocami, za to że zgodził się z nią ożenić. Wtedy, kiedy się na to godził nie miał innego wyjścia. Musiał ratować swój kraj i Anielę, która cierpiała przez jego nieudolne czyny. Potem szukał ucieczki od tego, ponieważ miał już plan na wspólną przyszłość z Anielą. Obradował z ministrami, wykłócał się z nimi. Robił dosłownie wszystko żeby przekonać tych głupich starców. A kiedy był już blisko, to i tak się nie udało, ponieważ Aniela została porwana. Ceną za jej życie był właśnie ślub. Przez to wszystko stracił swoją prawdziwą miłość i skończył w sztucznym małżeństwie, które go wykańczało.
Jego żona była ciężką kobietą. Nie lubił jej towarzystwa, ponieważ jej okrucieństwo go przerażało. Nie wiedział nawet kiedy jego przyjaciółka z dzieciństwa, późniejsza dziewczyna i teraz obecna żona stała się taką złą osobą. To wszystko go przerażało, a najgorsze, że został z tym wszystkim sam.
Przejechał nie zatrzymując się na bramach kontrolnych przed pałacem. Był w końcu królem, więc nie miał takiego obowiązku. A jeżeli miał, to go zlikwiduje. Niech sprawdzają innych, ale nie jego. 
Zostawił auto przed głównym wejściem i wysiadł. Zobaczył, że już jeden z ochroniarzy biegł w jego stronę, więc uśmiechnął się zadowolony. O to mu chodziło.
- Zaparkuj. - Rzucił mu kluczyki, ściągnął okulary przeciwsłoneczne.
Wszedł do środka pałacu, w którym każdy kto go napotkał na swojej drodze składał mu pokłony do ziemi. Zdecydowanie nie potrzebował tego, żeby ludzie się przed nim płaszczyli, ale tego wymagała etykieta. 
Pod drzwiami swojego apartamentu zobaczył czekającą na niego niecierpliwie Lilianę. Skrzywił się. No i po co tu stała? Jedyną rzeczą, którą miał z nią wspólnego były obrączki zdobiące ich palce. A właściwie tylko jej palec, bo on swoją schował i nie nosił. Nie chciał by łączyło ich nic więcej.
- Może zjemy razem obiad? - zaproponowała i złapała go za ramię. 
- Jak to sobie wyobrażasz? - spoglądnął na nią. Nie wiedział skąd naszedł ją tak głupi pomysł. Owszem po ślubie miała takie pomysły, ale kiedy odmawiał jej wszystkiego, za każdym razem, to przestała się starać. Co ją naszło teraz? - Miałbym siedzieć z Tobą przy jednym stole?
- Tak, tak właśnie sobie to wyobrażam. Wyobraź sobie, że jesteśmy małżeństwem! - powiedziała mocniej ściskając go za ramię. Czuł jej paznokcie, mimo tego że miał na sobie kilka warstw składających się z płaszcza i koszuli. 
- Małżeństwem tylko w teorii i niech tak pozostanie - mruknął i zdjął jej dłoń ze swojego ramienia. - Nie przekraczaj granicy.
Liliana wpatrywała się w Ksawiera zaciskając wargi. 
- Tylko w teorii? Powinniśmy chociaż zachowywać pozory - zaczęła i wwiercała w chłopaka wzrok. - Wystarczy, że ośmieszasz mnie każąc dzielić osobny pokój.
Tak bardzo ją to bolało? To chyba normalne, że nie zgodził się żeby mieszkali w jednym apartamencie. Nie chciał, nie miał ochoty i nawet nie rozważał takiej myśli żeby widywać ją codziennie. A żeby jeszcze dzieliła z nim łóżko? To by było za wiele.
Nacisnął klamkę i wszedł do środka zostawiając ją za sobą. Oczywiście nie obeszło się bez głośnego trzasku drzwi. Zdenerwowała go, więc wyładował swoją złość na Bogu winnym kawałku drewna.
Zrzucił płacz na ziemię i ruszył od razu do sypialni, w której czekała na niego niespodzianka. Na jego ogromnym łóżku siedziała Aniela. A raczej tak mu się wydawało. Nie pierwszy raz ją widział. Po jej odejściu lubił wyobrażać sobie, że dziewczyna jest z nim. Alkohol na który się zdecydował tylko mu w tym pomagał.
Uśmiechnął się do dziewczyny i ruszył do biurka na, którym stała butelka alkoholu. Nalał sobie płynu do szklanki i przysiadł jednym pośladkiem na blacie. Upił łyka i z radością stwierdził, że alkohol przyjemnie go rozgrzał, tak jak zawsze. Rozpiął ostatni guzik od koszuli, żeby uwolnić się od ścisku i spoglądnął na dziewczynę, która nadal siedzi na łóżku. Była wpatrzona w niego jak w obraz.
Kaswier upił kolejny łyk.
- Wow, dzisiaj jesteś wyjątkowo wyraźna. - Pokręcił głową z niedowierzaniem. Im bardziej starał się pozbyć dziewczyny z myśli, tym bardziej tkwiła mu w pamięci. - Dlaczego nie mogę pozwolić Ci odejść? Tylko chcę Cię zatrzymać, choćby w tej niewyraźniej wersji...
Dopił alkohol, który został w szklance i sięgnął po butelkę żeby dolać sobie nową kolejkę. Był strasznie skołowany. Zobaczył, że po policzku dziewczyny płynie łza.
- Od kiedy pijesz? - podniosła się ociężale i ruszyła w jego stronę. 
Zmarszczył brwi. Takie pytanie zadałaby jego Aniela, która pamiętała jego starą wersję, która nie tykała alkoholu. Niestety ogrom problemów, który spadł na niego spowodował, że złamał swoje postanowienie, o niepiciu i sięgnął po procenty.
- Piję, bo chcę Cię zatrzymać w pamięci. - Założył rękę na rękę i przyglądał się wyobrażeniu Anieli, które nadal szło w jego stronę. Chciał uciec od niego jak najdalej, ale nie mógł. To widmo przypominało jego ukochaną. 
- Nie wiedziałam, że to wszystko tak się potoczy - powiedziała dziewczyna, kiedy stanęła na przeciwko niego. - Co się z Tobą stało Ksawier? Gdzie podziało się Twoje męstwo i odwaga? Gdzie twój blask i sława? Gdzie zainteresowanie narodem, dla którego byłeś w stanie poświęcić swoje własne szczęście?! 
Zaśmiał się i zszedł z blatu. Nadal jednak opierał się o niego pośladkami. 
- Jesteś zwykłym cieniem stojącym przede mną, a prawisz mi morały. - Ksawier uniósł kącik ust w półuśmiechu. - Kiedy patrzę na Ciebie, to wyglądasz bardzo realnie...
Wziął głęboki oddech żeby się uspokoić. Coś niepokoiło go w tej wizji dziewczyny. Jakoś dziwnie go do niej ciągnęło. Przyciągała go jak magnez. 
- Co byś zrobił gdybym wróciła? - Podeszła do niego jeszcze bliżej i stanęła z nim twarzą w twarz. Patrzyła mu odważnie w oczy. 
Z wrażenia szklanka wypadła mu z ręki. Rozległ się dźwięk rozbijanego szkła. Ciecz znajdująca się w naczyniu rozprysła się na podłodze i jego butach. 
Kiedy dotarło do niego, że to Aniela...Wróciła i patrzyła na niego z pogardą w oczach.
- Życzył bym Ci udanego pobytu w moim królestwie - odezwał się, kiedy uspokoił milion uczuć, które walczyły teraz ze sobą w jego głowie. - Moje serce się zmieniło, więc nie mogę gwarantować Ci nic więcej - zaakcentował każde słowo. Chciał żeby dziewczyna poczuła się odrzucona, tak jak on, kiedy go zostawiła i zniknęła bez śladu.
- Twoje królestwo?! - powiedziała przez zęby i złapała go, za ozdobny żabot, który zdobił jego koszulę. - Twoje królestwo ma przez Ciebie same łzy w oczach.
Nie słuchał, co do niego mówiła. Chwytając go mocno, udowodniła tylko, że to była Anielą i faktycznie wróciła. Niewiele myśląc objął ją rękami w pasie i przyciągnął do siebie. Jedno wiedział na pewno, nigdy nie kochał nikogo tak mocno, jak własnie tę dziewczynę. Miał ochotę na jej bliskość, na jej pocałunek, na to żeby z nim rozmawiała. A ona stała milcząc.
- Tęskniłaś za mną? - Zadane pytanie zawisło w powietrzu. 
- Troszkę. - Odsunął ją od siebie, ale nadal trzymał dziewczynę w pasie. Bał się, że jeżeli ją puści, to znowu zniknie. - Możesz mnie puścić, bo na razie nigdzie się nie wybieram.
- Zrobię to tylko, obiecaj że ze mną zostaniesz - wyrzucił z siebie, to o czym marzył, czyli żeby dziewczyna została z nim na zawsze.
- Mogę obiecać, że będę Cię odwiedzać - uśmiechnęła się przyjaźnie. - Nie mogę z Tobą zostać, ponieważ mam pewne obowiązki.
- Jakie to obowiązki? Co ważniejszego jest ode mnie? - westchnął, po czym puścił ją i odsuną się.
- Ważniejsze od Ciebie jest to, że Twoja żona rządzi całym państwem, a Ty nawet nie wiesz co się dzieje - skarciła go wzrokiem i słowami. Poczuł się przez to jak nic nie znaczący pionek. - Co z Ciebie za król? Co z Ciebie za mężczyzna, że pozwoliłeś jej wprowadzić swoje chore rządy?
Jej słowa ukuły jego męską dumę. Dziewczyna nie wróciła dla niego, tylko jak zwykle postanowiła ratować cały świat. Jak zwykle zajmował drugie miejsce. 
- Jeżeli przyszłaś mi prawić kazania, to odejdź - powiedział niechętnie. Nie chciał żeby znowu go zostawiała, ale nie chciał też słuchać na temat swoich nieudolnych rządów.
Był królem, ale w ogóle nie zajmował się sprawami państwowymi. Zostawił wszystko w rękach Liliany, która nie sprzeciwiała się temu. Widocznie to był jego błąd, skoro Aniela postanowiła aż interweniować. Co takiego wyprawiała jego żona? Wstyd było mu przed dziewczyną, że nawet nie wiedział, co wyprawia się w jego państwie.
- Ksawier, pomyśl o tym, co pomyślał by o Tobie twój ojciec... - Zacisnął pięści, na wzmiankę o ojcu, który był świetnym królem. Porównywanie go do ojca było nie na miejscu. Podniósł wściekły wzrok i zauważył, że dziewczyna znajdowała się już przy drzwiach. Kiedy zdążyła tam dojść? Chyba faktycznie miała jeszcze jakieś sprawy do załatwienia. - Do zobaczenia, jeszcze się spotkamy.



Szłam mocno stawiając kroki, które odbijały się echem po całym korytarzu. To chyba przez te wysokie obcasy, które przygotował dla mnie Victor. Twierdził, że jego sekretarka musi się prezentować. Nie byłam pewna, czy był poważny w tej kwestii, czy może chciał mieć na co patrzeć. Koszulowa sukienka w paski była dosyć krótka i odkrywała sporą część moich nóg. Nadal przeklinałam go pod nosem, za to że nie zgodził się na moją luźną wersję.
Chociaż cieszyło mnie, że pojawiłam się przed Ksawierem wyglądając jak miliony monet. Dlatego jestem też zadowolona, że będę wyglądać tak samo dobrze przed Lilianą, do której właśnie zmierzam. Mam jej do przekazania kilka ważnych rzeczy. 
Poprawiam kołnierzyk, liczę do dziesięciu i bez pukania wchodzę do jej apartamentu.
- Liliana, tu Aniela. Wróciłam kochana! - zawołałam, czując ulgę, że nie zastałam jej w środku. Widocznie Bóg podarował mi jeszcze chwilę, żebym mogła przemyśleć dokładnie teksty, które dla niej przygotowałam. 
Podchodzę, do jej toaletki i wącham niektóre perfumy, z jej ogromnej kolekcji. Wszystkie zapachy mieszają mi się i powodują dziwne spięcie w moim nosie. Napowietrzam się i za jednym zamachem kicham. W tym momencie wchodzi Liliana.
- Na zdrowie - mówi, a kiedy poznaje mnie, jej początkowy wyraz twarzy ulega ogromnej zmianie. Mierzy mnie wzrokiem, jakby nie wierzyła, że to ja. - Co Ty tu robisz? - udaje jej się wyjęknąć. W jej głosie słyszę lekkie przerażenie. - Miało, miało Cię nie być...
- Jak to co robię? - Odeszłam od toaletki zaczęłam się przechadzać po całym pokoju. Miałam nadzieje, że tym sposobem rozładuję stres i złość, która zaczęła się we mnie zbierać. - Wróciłam specjalnie dla Ciebie. A co? Myślałaś, że się mnie pozbędziesz? 
- Co poszło nie tak? - dziewczyna zaczyna mówić sama do siebie. Obawiam się, że zajmowanie wysokich stanowisk państwowych kończy się właśnie tak, czyli chorobą psychiczną. - Przecież, wasza historia się skończyła. Ciebie nie powinno tu być!
Przystaję na chwilę i przyglądam się dziewczynie. Odkąd widziałam ją ostatnim razem strasznie się zmieniła. I z wyglądu i nawet z charakteru. Już nie denerwuje się tak łatwo, jak kiedyś. Teraz wygląda, jak dojrzała kobieta. Ma ładnie upięte włosy, lżejszy makijaż. Nawet jej ubiór jest znacznie poważniejszy. Krótkie sukienki, wyzywające spódniczki i ogromne dekolty zamieniła na eleganckie koszule i spodnie w kantykę. Tak właśnie wyobrażałam sobie królową. Szkoda tylko, że była złą osobą.
- Nie powinno, a jednak tu jestem. Niespodzianka! - zawołałam wesołym głosem. Podeszłam do kanapy i rozsiadłam się wygodnie. Oczywiście starałam się wyglądać przy tym bardzo kobieco, bo przy niej jak zwykle czułam się, jak gówno. - Nie mów, że się nie cieszysz...
- Jak się tu znalazłaś?! Książka się skończyła! Jestem tego pewna! - Jej głos zniekształcił się. Zapewne spowodowała to moja obecność, która podniosła jej ciśnienie. 
Obserwowałam dziewczynę uważnie. Więc wiedziała, że nie jestem stąd? Może kiedy straszyła mnie poprzednim razem, o tym, że wie o mnie wszystko, to miała racje. Tak, zdecydowanie.
- Jakby to powiedzieć... - przerywam na chwilę, żeby pociągnąć napięcie. - Ostatnim razem nie dokończyłam wszystkiego. Tym razem doprowadzę moje plany do perfekcji - zapewniam ją i patrzę na nią wymownym wzrokiem. Mam nadzieję, że domyśla się o co dokładnie mi chodzi.
- Wiesz kim jestem, a nadal ośmielasz się mi grozić?! - Wybuchnęła udając, że nic ją to nie obchodzi. Uśmiechnęłam się złośliwie. Jej postawa totalnie ją zdradzała.
- Wiem kim jesteś...Wasza wysokość - informuję ją ironicznie. - Znam też wszystkie ohydne rzeczy, których dopuściłaś się, kiedy mnie zabrakło. 
- Wydaje mi się, że nadal nie wiesz do kogo mówisz. Jestem królową, więc ukłoń się poprawnie - warczy na mnie. Wstaję zadowolona. Na to właśnie czekałam. Teraz można zacząć grę. Jednak jej charakter się nie zmienił. Chociaż bardzo starała się. Zeszło jej chwilę zanim puściły jej hamulce. 
- Zmuś mnie, jeśli potrafisz. - Podeszłam do niej i stałyśmy twarzą w twarz. Patrzyłam na nią wyzywającym wzrokiem. - Ja za to zamierzam pokazać Ci prawdziwą grę, która właśnie się zaczyna.
- O czym Ty do mnie mówisz? - zapytała, a w jej głosie było słychać szczerość. Ona na prawdę nie była świadoma moich planów. Powinnam więc ją poinformować? Zdradzić jej kawałek?
Odwróciłam się i podeszłam do ściany, którą zdobiły różne zdjęcia. Głównie z gazet. Przedstawiały ją i Ksawiera na różnych wydarzeniach. Musiały to być jakieś specjalne okazje. Tylko jedno zdjęcie przykuło moją uwagę. Było nim zdjęcie ślubne. Pozowane, ale ładne. Liliana była także kobietą i jak każda z nas chciała miłości, związku i bezpieczeństwa. Dlaczego więc popełniała takie okrutne czyny?
- Wiesz dlaczego jeszcze Cię nie zabiłam? - zadaję jej pytanie, ale nadal wpatruję się w zdjęcie. Nie patrzę na nią wypowiadając te słowa, ponieważ wiem, że nie byłabym w stanie zabić człowieka. Może jeśli posłużyłabym się kimś innym? Istniała mała szansa. Od czyjejś śmierci, wolałam porządną zemstę, którą szykowałam dla Liliany małymi kroczkami. Była winna to Dantemu, którego się pozbyła.
- Słucham?! - wybucha. Odrywam się od zdjęcia, bo nie chcę przegapić jej reakcji. 
- Żeby Cię straszyć. - Postanowiłam nie ujawniać jej wszystkich szczegółów mojego planu. - Radzę Ci więc zacząć chodzić do kościoła. Powinnaś przynajmniej pójść do nieba, jak się Ciebie pozbędę. 
- Ty jesteś popieprzona!!! - Z jej ust pada przekleństwo, co oznacza, że dziewczyna jest już na granicy wytrzymania. 
- Masz rację. Niebo było by dla Ciebie za dobre. Masz za dużo grzechów na sumieniu. - Kiwam jej głową ze zrozumieniem. 
Podziwiam ją, że od czasu, kiedy weszła do swojego pokoju, nadal stała w tym samym miejscu. Musiałam wywrzeć na niej tak ogromne wrażenie, że biedna skamieniała.
- Ja jestem królową - mówi przez zaciśnięte zęby, akcentując każde słowo. - Uważaj na swoje słowa.
- Powtarzasz się - zauważam i z uwagą poprawiam rękawy od sukienki. - Dla królowej też istnieje miejsce w piekle. Nic się nie martw.
- Zazdrość o Ksawiera wyżarła Ci mózg - oznajmia mi z uśmiechem, który pojawia się na jej twarzy. Musi sądzić, że już mnie rozgryzła. Duży błąd. - Jesteś zła, bo go przegrałaś.
- Nie dokładnie - odpowiadam i opieram się o ścianę. Żałosne. Myśli, że przyszłam tu z powodu Ksawiera. Owszem martwię się o niego, ale on jest dopiero drugi w kolejce. 
- Właśnie, że tak! Nie możesz się pogodzić, że jest ze mną i się kochamy! 
Wow. Unoszę brwi ze zdziwienia. Lilianie chyba nadal podoba się Ksawier, skoro wmawia sobie jakąś miłość, którą podobno mają. Szkoda, że nie wie, że ja doskonale znam prawdę. 
- Przepraszam, ale gdzie ta wasza miłość? - pytam z drwiącym uśmiechem. - Chyba jest tylko jednostronna, skoro nadal nie wprowadziłaś się do apartamentów królewskich. A może ktoś Cię tam po prostu nie chce? 
Trafiam w jej czuły punkt. Dziewczyna zaciska mocno ręce, że aż bieleją jej kostki. Ona naprawdę go lubi! A fakt, że wytknęłam jej sprawę osobnych pokoi, boli ją najbardziej. Chyba chciała grać przede mną, że są z Ksawierem szczęśliwym małżeństwem. 
- Może nasze małżeństwo nie jest idealne, ale nie uda Ci się nas rozdzielić! - mówiła pewnym głosem. Rany, co miłość robi z ludźmi. I najważniejsze, czy ja właśnie znalazłam się w jakimś chorym trójkącie miłosnym?
- Mogę Ci udowodnić w każdej chwili, że Ksawier z chęcią przyjął by mnie do swoich królewskich apartamentów. Jestem tego pewna na mur, beton. - Szczerzę zęby. Akuratnie tego jestem pewna, jak niczego innego. Po dzisiejszym spotkaniu wiem, że nadal darzy mnie tymi samymi uczuciami, co kiedyś. - Niestety, nie mam na to czasu, bo muszę się zająć Tobą. Poza tym nie chcę zostać jakąś marną nałożnicą króla. Najpierw pozbędę się Ciebie, a potem zajmę Twoje miejsce.
- Chcesz ze mną rywalizować? Ty? - prycha, w taki sposób, że widzę jak pluje śliną. Aha, więc jednak nie jest taka idealna, jak mogłoby się wydawać.
- Przed chwilą już Ci powiedziałam, że nie mam zamiaru z Tobą rywalizować, bo rozwalam Cię już na starcie. - Patrzę na nią z litością. Ona ma jakiś problem z głową, jeśli myśli, że chcę się z nią bawić w kotka i myszkę. - Ja po prostu się Ciebie pozbędę. Tylko poczekaj.
Jej usta zmieniają się w prostą kreskę. Mierzy mnie wzrokiem przez chwilę.
- Straż!!! - W końcu wybucha.
- Nie fatyguj ich, sama trafię do wyjścia - oznajmiam i ruszam do drzwi. Po cichu liczę na to, że nie spotkam żadnego z ochroniarzy. W ich szeregach nie ma już Iwo, który potraktowałby mnie lekką ręką. W pobliżu nie ma także Victora, który miał mnie chronić. - Do zobaczenia - żegnam się i znikam za drzwiami.

_________________________________________________________________

Tak jak napisałam, wstawiam rozdział. Starałam się go sprawdzić i wyłapać błędy, ale jeżeli ktoś coś widzi, to zgłaszać :))))
No i jak ten powrót Anieli? Następny rozdział w czwartek. Zapowiedź z boku.
Czekam na opinie w komentarzach,
N

5 komentarzy:

  1. Hm, zacznę może od początku. Po pierwsze mega się cieszę, że Victorowi i Anieli nic się nie stało po tym skoku do rzeki. Rozwaliło mnie jego zamartwianie się o auto :D Dlaczego Dante musiał zginąć? :( I to jeszcze w taki sposób. Liliana za to zapłaci. Musi! Po drugie ojciec Victora bardzo się zmienił, ale najważniejsze, że pomoże Anieli wszystko naprawić :) Sprytnie rozegrane, żeby usadzić Anielę na stanowisku sekretarki. Strasznie spodobało mi się spotkanie Anieli z Lilianą. Wyszło tak złowieszczo. Nawet nie przypuszczałabym nigdy, że może być aż taka okrutna. Trochę przypomina mi lady McBeth z Szekspira. Ona też na początku taka była, w sensie okrutna, żądna władzy, gotowa zabić króla, a później kiedy ostała królową, to popadła w chorobę psychiczną i chore urojenia. Nie zdziwię się jeśli Lilianie szykujesz podobny los. W końcu jej małżeństwo to porażka, bo Ksawier nie odwzajemnia jej uczuć, ponieważ kocha Anielę. I już ma takie zajawki na psychopatkę. Aniela musi doprowadzić do tego by się jej pozbyć i zająć jej miejsce. Życzę dużo weny i już czekam z niecierpliwością na następny rozdział :D ;* Pozdrawiam :) ;*

    OdpowiedzUsuń


  2. Witam, witam :D
    Ja nieźle o poranku nabiłam ci wyświetleń, licząc na pojawienie się rozdziału, chciałam przeczytać przed śmiercią, ale moje bratanice oszczędziły swoją ciocię <3 ale siniak jest…
    W każdym razie rozdział cudowny i chyba dłuższy niż poprzedni :D Tyle wątków <3 Dzięki ci za wytłumaczenie co po niektórych scen – o Dante, o ślubie Ksawiera :) Już wszystko wiem! A przynajmniej tak sądzę. Co do błędów, to nie było ich sporo, jakieś nieznaczące literówki, które dało się przeczytać, ale znalazłam trzy błędy. Tylko nie myśl, że się czepiam, bo szło zrozumieć o co chodziło ;)
    Jednym z nich była żona, która miała dyktatorskie zadatki. – Nie jestem pewna czy nie chodziło ci o słowo zapędy, bo w przypadku zadatek, to raczej powinno być: …miała zadatki na dyktatora*
    Zrzucił płacz na ziemię – płaszcz*
    … nie mogę gwarantować Ci nic więcej – w tym przypadku zagwarantować*

    Nim skomczę dokładniej notkę, to jedna rzecz mnie zastanawia. Dlaczego ta królewska armia ścigała Anielę i Victora? Skąd wiedzieli o jej obecności? Bo ja podejrzewałam, że Liliana, jak przystało na wiedźmę, ma jakąś super-hiper instynkt czy tam węch :P A oni tak bez rozkazu ruszyli w pościg… ;)

    A propos tego, to ja się dziwiłam Victorowi, że wpadł na pomysł uczynienia z Anieli sekretarki… no bo jak to? Przecież jest ścigana… ale, ale! Do czego są zdolne dobre znajomości ;) przez całą tą akcję z Vicorem, to ja ich teraz sobie wyobrażam razem <3 No, nie wiem czy o to ci chodziło, ale razem są bardzo cudowni! Tacy trochę dla siebie bezczelni, w ten taki przyjacielski sposób, a może i trochę sugestywny? Victor pewnie żałował, że w momencie usta-usta się wybudził i ją opluł xDDD nie mogłam z tego i ze stwierdzeniem „pycha” :P o tak, palce lizać :D potem zaprowadził do domu, dał swoje ciuchy i nie szanował prywatności – wiesz, wchodzi bez pukania, na szczęście wyszedł, ale kto wie, pewnie podglądał przez dziurkę od klucza, a nie grzecznie koczował pod drzwiami ;) Relacja Victora z tatą jest dość ujmująca, ale to Victor zachowuje się jak tata :P przymyka oko na dźgnięcie nożem, wypytuje o Jadwigę, co razem robią itd. Śmiechłam :D

    Ksawier… właściwie to żal mi gościa. Ma pieniądze, ma władze, ma w zasadzie wszystko, ale jest taki samotny. Jego jedyny, jakby to nie powiedzieć, przyjaciel, ma amnezje i go nie pamięta. Dziewczyna, którą kochał go zostawiła, a widocznie małżeństwo z Lilianą, to poświęcenie na jej rzecz – mimo to, dla Anieli wiąż jest DRUGIM priorytetem. Smutne :( W dodatku przez nią pije… a propos „piję, bo chcę Cię zatrzymać w pamięci…’ nie powiem, bardzo oryginalne wytłumaczenie, bo zwykle się piję, by zapomnieć ^^ ale no, na trzeźwo ciężko znieść życie – jak to ktoś ujął ;) Calkiem fajny pomysł z Anielą, jako marą w oczach Ksawiera – no do czego ta kobieta go doprowadziła? – wyalienowany, pije, szalony, ma wyraźną depresje… a ta jeszcze słowem godzi mu męską dumę ;) oby facet jakoś to przyjął na klatę!

    No i konfrontacja Anieli i Liliany ^^ Uwielbiam jak Aniela potrafi się odgryźć i postawić na swoim w kłótniach – w sensie, że tak zmanipuluje rozmówcami, że następuje taki level up, z którym nie mogą sobie poradzić :D powinna się zamienić stanowiskami z Victorem, wszak anioł stróż to prawie, jak sekretarka ;) Liliana rzucając tymi tekstami o Ksawierze i ich miłości, była taka żałosna… Ja nie mam słów, zazdrośnica!

    No i o najważniejszym zapomniałaś! Co z maleństwem Victora??? :D
    Życzę bardzo, bardzo dużo weny i czekam na następny rozdział!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się ,że ucieczka się udała. Aniela jak to ona naprawdę jest nieśmiertelna ;) I jeszcze musiała holować Victora ;) Który mam wrażenie żałuje,że nie doszło do tego usta-usta ;) No i jego maleństwo :D No normalnie typowy facet ;)Jego ojciec zmienił się nie do poznania. Najważniejsze jest to ,że Aniela ma w nim swojego sojusznika. Że obiecał pomoc gdy będzie taka potrzeba.
    Dante- no co tu się odpieprzyło?Dlaczego on musiał zginąć? Przeklęta Liliana , mam nadzieję ,że w końcu zapłaci za wszystko. Dla Anieli wiadomość o śmierci Dantego musiała być szokiem. Eh koszmarne to wszystko.
    "Mój" Iwo nadal nic nie pamięta. Nie chcę go tutaj takiego ;) Błaaaaaaagam zrób coś z nim. Kocham tamtą jego wersję.Może widok Anieli pozwoli mu sobie wszystko przypomnieć.
    Spotkanie Ksawiera i Anieli.Nareszcie. Chłopak kocha ją bezgranicznie. Kompletnie sobie bez niej nie radzi. Mam nadzieję ,że teraz gdy już się spotkali. Weźmie się w garść i zrobi coś ze swoim życiem i królestwem. Które niszczeje pod rządami Liliany. Co do niej, nie chce mi się o niej pisać ;) Nie znoszę jej. I choćby nie wiem co się stało.Zdania nie zmienię. Ale Aniela dobrze sobie z nią radzi :D Oj chciałabym widzieć minę tej idiotki jak zobaczyła Anielę w swoim pokoju. Wyobrażam to sobie i uśmiecham się sama do siebie :)
    Fajnie ,że kolejny rozdział w czwartek.Nie mogę się doczekać. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego Dante nie żyje? 😫😢😟😭 Lubiłam tego chłopaka. Nie zasłużył na taki los. W tak krótkim życiu, ogromnie go doświadczył. Oby teraz rzeczywiście, było już mu lepiej... Liliana powinna za to wszystko drogo zapłacić. Tego to już jej za nic nie wybaczę.😤
    Dobrze, ze Aniela i Victor wyszli cało ze swojej niebezpiecznej przygody. Tylko biedny samochód Victora. 🤣 Martwił się bardziej o niego niż własne zdrowie, czy bezpieczeństwo.
    Pomysł zrobienia z Anieli sekretarki jest mistrzowski. Victor to naprawdę mistrz przebiegłości.
    Za to jego ojciec, stał się kimś zupełnie innym. Kompletnie go nie poznaję. Nie ma w nim już nic z tego okrutnego i bezwzględnego ministra. Teraz stał się przykładnym ojcem, parzącym herbatę. Starającym się pomóc Anieli. Zdecydownie zmiana na plus!
    No i bardzo mnie ciekawią jego rozmowy z Jadwigą. 😅😏 On chyba nadal nie pozbył się swojego uczucia do niej, które tkwi w nim od tylu już lat.
    Wydaje mi się, że Ksawier nadal cierpi po śmierci ojca i ma do siebie żal, że ich relacje nie były najlepsze. A teraz jest już za późno na nich naprawienie.
    W dodatku musi być bardzo samotny, nie ma już obok siebie nikogo. Komu mógłby zaufać i od kogo mógłby otrzymać wsparcie.
    Iwo nadal nic nie pamięta i zachowuje się zupełnie, jak nie on. Jego spotkanie Ksawierem mnie rozbawiło. Niech on odzyskuje tą pamięć szybciej. Na pewno przyda się w najbliszym czasie w pałacu. Zwlaszcza, że przez Lilianę po państwo znajduje się w rozsypce.
    Spotkanie Anieli i Ksawiera, niesło za sobą sporo emocji. On nadal ją bezgranicznie kocha. Miko, że stara się tego nie pokazywać. Oby teraz wziął się nareszcie w garść i zajął państwem, jak na Króla przystało.
    Na koniec zostawiłam sobie Lilianę. Jej spokój właśnie minął. Pojawiła się Aniela i na pewno uprzykrzy jej życie.
    "nasza Królowa" stała się jeszcze większą jedzą niż była.
    Jej nieodwzajemniona miłość do Ksawiera, do reszty pozbawiła ją jakiejkolwiek dobroci.
    Oby Aniela jak najszybciej ją zdetronizowała na tronie.
    Czekam na następny rozdział, już teraz nie mogąc się go doczekać. 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!! Jak mogłaś?! Dlaczego? Czemu on?! Jak mogłaś uśmiercić Dantego?! Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!! 😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭
    Liliana musi ponieść tego konsekwencje. To co ta wredna baba teraz robi, to się w glowie nie mieści. Królowa od siedmiu boleści się znalazła. Oby Aniela się z nią rozprawiła jak trzeba.
    Strasznie mi brakuje w pałacu Iwa. Chłopak był niezastąpiony. Niech jak najszybciej odzyskuje tą pamięć i wraca na jego miejsce. Jego spotkanie z Ksawierem było zabawne, ale wolałabym oczywiście, żeby wyglądało inaczej. Żeby Iwo był zdrowy... :(
    Jak dobrze, że udało się Victorowi i Anieli wyjść cało z tego. Aniela jak zawsze nieśmiertelna oraz to bardziej ona jest tym aniołem stróżem niż Victor. Biedaczek musiał zostawić swoje biedne maleństwo na górze... Rozbawiła mnie jego reakcja.
    Na koniec zostawiłam sobie z spotkanie Anieli z Ksawierem... Było tam wiele emocji, padło wiele słów, ale... Mam niedosyt. Do niczego tak naprawdę nie doszli. Rozumiem, że sprawa królestwa jest ważna, ale fakt, że Aniela zawsze stawia Ksawiera na drugiej pozycji mi się nie podoba. Ciekawa jestem, jak to się między nimi rozwinie. Oby dziewczynie udało się zająć miejsce Liliany.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i życzę weny! ;*

    OdpowiedzUsuń