niedziela, 6 maja 2018

#7

Gdyby ktoś powiedział mu kilka godzin temu, że to wszystko tak się potoczy, to nie uwierzyłby w to. Wpatrywał się w znaną mu postać. Aniela siedziała związana na krześle. Mocne węzły trzymały jej postawę, ponieważ nadal była nieprzytomna. Jak ona się tutaj znalazła?
- To chyba pomyłka - powiedział do reszty pewny, że dziewczyna nie ma nic wspólnego z pałacowym środowiskiem. 
- Stała przed budynkiem z królewskim doradcą, więc to nie może być pomyłka - powiedział ktoś, ale Iwo nie zdążył wyłapać, kto ponieważ była ich spora grupka. 
W takim razie żadnej pomyłki nie było. Jak to możliwe, że pomylił się co do niej? Wyglądała na sympatyczną i w normalnych okolicznościach nawet myślał żeby się z nią umówić. A teraz? Nawet nie było takiej opcji. 
Kątem oka wyłapał, że dziewczyna wracała do żywych.
- Budzi się! - ktoś krzyknął.
- Zostawcie nas samych - wydał polecenie, które od razu zostało wykonane. Jako, że był szefem, to miał wystarczający autorytet.
Podszedł kilka kroków do dziewczyny i uważnie ją obserwował. Najpierw otworzyła oczy. Potem pokręciła głową, co musiało przynieść nieprzyjemny efekt. Jako, że została uderzona w głowę i straciła przytomność, to po przebudzeniu musi jej towarzyszyć ogromny ból.
- Iwo! - pisnęła kiedy go zobaczyła. Zmarszczył brwi zdziwiony, że pamiętała jego imię. - Uciekaj stąd zanim Cię zobaczą! - Był pod wrażeniem, że zamiast martwić się o samą siebie, to przejmowała się nim. - Tym razem sama sobie poradzę. Proszę uciekaj.
Jakie tym razem? Przecież znali się od niedawna i w zasadzie nie mieli ze sobą zbyt wiele wspólnego, oprócz tego, że dziewczyna przyjaźniła się z jego siostrą. Aha no i jeszcze kiedyś spotkali się przez przypadek przed cmentarzem.
- Musimy porozmawiać - zaczął. Musiał dowiedzieć się prawdy o dziewczynie.
- Nie! Musisz to Ty uciekać!
- A co z Tobą? - zapytał i założył ręce na piersi.
- Doskonale wiedziałam w co się pakuję, kiedy tu weszłam. Dlatego nie przejmuj się mną i znikaj stąd.
Tymi słowami zyskała w jego oczach. Sama zdecydowała się tutaj wejść, chociaż wiedziała co ją czeka. Jak odważna musi być ta dziewczyna? I co takiego planuje skoro dobrowolnie się poddała.
- Nie powinienem Cię tu zostawiać - powiedział, chcąc dowiedzieć się więcej. Nie wiedział, czy dziewczyna złapie jego haczyk, ale musiał spróbować. - Dlaczego w ogóle władowałaś się w takie coś?
- Nic się nie martw. Mam wszystko pod kontrolą.
Ta sytuacja robiła się dla niego coraz bardziej zabawniejsza. Dziewczyna miała w sobie, coś co potrafiło go rozbawić. Siedziała przywiązana do krzesła i pewnie ledwo mogła oddychać, bo węzły były mocne. Twierdziła jednak, że ma wszystko pod kontrolą.
- Pod kontrolą mówisz? - powtórzył za nią. - To jak to się stało, że się tutaj znalazłaś?
- To za długa historia żeby opowiadać ją od początku - westchnęła. Ten dźwięk sprawił, że aż miał ochotę zapytać jej czy dobrze się czuje. Nie mógł tego jednak zrobić, bo byli po przeciwnych stronach konfliktu. - Odpowiem więc na poprzednie pytanie. Otóż weszłam tu, bo chciałam porozmawiać z tymi ludźmi. Najlepiej z osobą, która jest szefem.
Oczy aż mu się otworzyły. Chciała rozmawiać z szefem, a więc z nim. Właśnie to robiła, tylko nie była tego świadoma.
- Masz właśnie taką okazję - odparł i podszedł jeszcze bliżej.
- Widzę, że wracasz do formy, bo żarty Ci się trzymają - mruknęła.
- Kto mówi, że żartuję? - Patrzył na nią z wyższością. - Rozmawiasz właśnie z szefem.
Na początku wyglądała jakby nie rozumiała, co do niej mówił. Potem wyglądała, jakby do niej to nie dotarło. Jeszcze chwilę później jej twarz przyjęła kamienną wersję. Zamilkła na chwilę.
- Dlaczego? - Zawód w jej oczach, aż go zabolał. I to go zdziwiło. Dlaczego miałby przejmować się całkowicie obcą osobą? - Dlaczego to jesteś Ty?
Sam nie wiedział, jak odpowiedzieć sobie na to pytanie. Z powodu wypadku, przez który leżał w szpitalu, stracił pamięć sprzed ponad roku. Dlatego teraz nic nie było dla niego jasne. Sam nie wiedział kim właściwie był.
Wracając na medycynę wstąpił do koła naukowego, które okazało się być grupką ludzi niezgadzającymi się z obecną polityką. Miał podobne zdanie, więc został. Na początku nic nie miało być poważne, ale kiedy wprowadzono politykę pro-makumońską, to ktoś musiał zacząć działać. Królewski ślub połączył dwa państwa, a ich bezwartościowy król wcale się tym nie przejmował. Pozwalał na wszystko, nie troszcząc się o własny lód. Więc oni, jako młodzież i przyszłość narodu postanowili się tym zająć.
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
- Nie mamy o czym rozmawiać.
Wwiercała swój wzrok w ziemię. Była zła i spięta. Coś jej nie pasowało.
Skoro nie chciała z nim rozmawiać, to posiedzą sobie w ciszy. Przy okazji będzie mógł poczekać i zobaczyć, kto zjawi się by uratować dziewczynę. Może będzie to osoba, która obserwowała ich od dłuższej chwili? Już jakiś czas temu, zgłoszono mu, że mają pośród siebie wtyczkę. Następnie pojawiły się wycieczki nieznanych osób, do schowka na broń. Nie było więc lepszego sposobu, na złapanie tajemniczego informatora, jak przeniesienie broni. 
- W takim razie poczekamy i zobaczymy, jak bardzo ważna jesteś - rzucił i poszedł po stołek, który leżał przy ścianie. Zabrał go i postawił sobie na przeciwko dziewczyny. - Kto ciekawy przyjdzie Cię uratować?
Nie odpowiadała. Nadal wlepiała wzrok w ziemię, mimo że siedział naprzeciwko niej. Dzielił ich może metr odległości. Szturchnął ją w buta.
- Jak z Twoją pamięcią? - zapytała przez zęby.
Zaskoczyła go tym. Skąd wiedziała, o jego amnezji? Nigdy jej o tym nie wspominał.
- Ty...Znasz mnie? - zapytał z wahaniem i zaciekawieniem.
Dręczyło go to już o dłuższego czasu. Czuł się bezradnie w stosunku do dziewczyny. Kiedy ją widział, to głęboko w sobie czuł ciepło. To było tak dziwne uczucie, że aż czuł się skołowany.
- Wypowiedziałam w twoją stronę setki wrednych słów. Kłóciłam się z tobą chyba tysiąc razy. Zdarzyło mi się spędzić też z tobą kilka miłych chwil. Uratowałeś też mi kilka razy życie - wytłumaczyła, po czym umilkła na chwilę. - A teraz wiem, jak głupia byłam myśląc, że Cię znam.
Analizował każde jej słowo. I nic. Nadal pustka. Dziewczyna twierdziła, że spędziła z nim tyle chwil, a on nie pamiętał żadnej z nich. To nie mogło być prawdą. Musiała zmyślać, żeby przekabacić go na swoją stronę. Pewnie chciała żeby ją uwolnił.
- Skoro Cię nie pamiętam, to nie byłaś dla mnie nikim ważnym - wypowiedział na głos słowa, w które miał nadzieje, że sam uwierzy. Nie mógł się do niech przekonać, ale nie mógł też wierzyć dziewczynie.
- Lepiej żeby tak było - uśmiechnęła się smutno. - Jesteś Ty, jestem ja. Nie powinniśmy byli ponownie się spotkać.
Pierwszy raz spotkał ją przed cmentarzem. Wtedy to on sam zagaił rozmowę i pomógł jej, bo skręciła kostkę, kiedy na siebie wpadli. Może faktycznie, nie powinni się wtedy poznać...Drugim razem spotkał ją ze swoją rodzoną siostrą. Dwa razy, to już nie mógł być przypadek. Tylko dlaczego trzeci raz jest taki pechowy?
- Sama się na to zdecydowałaś, wchodząc do jaskini lwa - podsumował. 
- Wiesz...Gdybyś pamiętał mnie, to wiedziałbyś, że wychodziłam już z dużo gorszych sytuacji.
Była taka pewna swoich słów, że aż lekko go to zaniepokoiło. Czy nie powinna się bać? Przecież uwięzili ją, a ona nic sobie z tego nie robiła. Rozmawiała z nim jakby byli na kawie. Czy ona była w ogóle człowiekiem?



Cały mój plan szlag trafił. Byłam tak zła, że miałam ochotę wszystko rozwalić. Zaczęłam się kręcić, bo liny którymi byłam związana strasznie mnie uciskały. Nie sprawiały mi bólu, ale były bardzo niekomfortowe. Czułam się jak ryba złapana w sieć.
- Przestań się wiercić, bo to i tak Ci nic nie da - mruknął Iwo, który nadal siedział i mnie pilnował.
Już nie rozmawialiśmy, bo nie miałam na to ochoty. Chłopak też zrezygnował, kiedy dotarło do niego, że nie będę odpowiadać na jego pytania. Dziwne żebym to robiła, skoro nadal byłam w szoku. 
Iwo przywódca buntowników. No przecież to jest aż śmieszne. Zawsze wiedziałam, że był głupi, ale że aż tak?! Jak on się w to władował? Odeszłam stąd, żeby chłopak mógł żyć dalej. Nie wiedziałam wtedy, że chłopak tak właśnie wykorzysta szansę, którą mu dałam.
- Zawiodłeś mnie Iwanie!
- Na imię mam Iwo - założył nogę na nogę i popatrzył na mnie rozbawiony.
- Iwo to nie zdrobnienie od Iwana? - Otworzyłam zdziwiona usta. Całe życie w błędzie. To był dla mnie szok. - Jesteś pewien?
- Pewien to jestem, że chyba złapałem złą osobę - zaczął myśleć na głos. - Chyba nie jesteś aż taka ważna, jak nam się wydawało...
Wiedziałam, no po prostu wiedziałam, że to była pułapka. Teraz trochę żałowałam i plułam sobie w brodę, ze tu weszłam. Może gdybym sobie darowała, to nadal tkwiłabym w niewiedzy. Iwo nadal byłby idealny, a ja nie siedziałabym związana.
- Myśleliście, że złapaliście jakąś szychę?
- Tak - odpowiedział twierdząco na moje pytanie. - A okazuje się, że Ty masz wręcz ujemną wartość. Ile godzin już tutaj siedzimy?! A nadal nikt Cię nie uratował.
To zabawne, że słysząc te słowa poczułam się lekko bezwartościowa. A już myślałam, że Iwo bez pamięci to taki miły chłopczyk. Okazuje się jednak, że prawdziwa natura człowieka nie znika, nawet w ekstremalnych warunkach. Zawsze jakoś się pokaże. Uśmiechnęłam się pod nosem. To przypomniało mi o naszych starych, dobrych czasach.
Sama jednak byłam zdziwiona, że tak długo tu tkwię. Victor tak próbował mnie powstrzymywać, żebym tutaj nie wchodziła, a jak już weszłam to siedzę tu i siedzę. Może nie kilka godzin, jak przesadnie określił to Iwo, ale już trochę czasu minęło. Co on robi?! Czyżby się obijał? Skoro darzy mnie jakimiś uczuciami, to powinien już tu ściągnąć całe wojsko! 
- To może teraz poważnie porozmawiamy - zaproponowałam. Chciałam poruszyć z nim sprawę polityki. Nie był to dla mnie pewny grunt, ponieważ w zasadzie nie miałam z takimi rzeczami nic wspólnego, ale zawsze mogłam spróbować. - Robicie to, bo przeszkadza wam polityka pro-makumońska?
- Jest coś na czym się nie znasz? - westchnął. - To dlatego dałaś się złapać? Żeby porozmawiać o polityce?
- Wyobraź sobie, że mam w tym swój cel - wyjaśniłam.
Nie chciałam mu jeszcze zdradzać, że chciałam pozbyć się Liliany, dlatego mówiłam zagadkowo. Takie asy muszę trzymać w kieszeni. Najpierw dowiem się, co ta cała zgraja myśli o Makumonii, a potem zacznę działać. Nie było lepszej osoby, na uzyskanie takich informacji, jak sam przywódca.
- Jaki cel?
- Taki do którego mam zamiar dotrzeć.
- Jak nie powiesz mi, co planujesz, to nasza rozmowa dobiegnie końca.
Nie podobała mu się moja tajemniczość. Nie mogłam się jej pozbyć i odkryć swoich wszystkich kart. On zapewne najchętniej to chciałby poznać moje myśli, bo wlepiał we mnie wzrok jak w kryształową kulę, z której mógłby poznać swoją przyszłość.
- Nie mogę Ci ich zdradzić, bo już Ci nie ufam - powiedziałam.
- Mówiłaś, że tak dobrze się znamy, więc dlaczego mi nie ufasz?
- Powiedziałam, że już Ci nie ufam - wyraźnie podkreśliłam i zaakcentowałam słowo już. 
Okazał się być szefem buntowników, co totalnie mnie rozwaliło. Dosłownie. Tego w życiu bym się po nim nie spodziewała, dlatego muszę teraz uważać. Iwo bez pamięci, to nie Iwo, któremu ufałam bezgranicznie. Przecież dawniej byłam w stanie podzielić się z nim wszystkimi obawami i przypuszczeniami. On wtedy albo by mnie wyśmiał, albo pomógł tak jak umiał. Zawsze dawał z siebie wszystko. A teraz? 
- Muszę Cię zostawić. Porozmawiam z resztą i wyjaśnię, że to nie Ty byłaś naszym celem. - Wstał z krzesła i ruszył. Widocznie znudziło mu się czekanie. - A jak będziesz grzeczna, to może Cię wypuszczę.
Patrzyłam, jak jego plecy się oddalały, a kiedy całkowicie znikły, to zaczęłam szaleć. Wiłam się na różne strony. Spinałam i rozkurczałam mięśnie, licząc na to, ze może jakimś cudem uda mi się uwolnić z tych węzłów. Oglądałam kiedyś taki program, jak koleś uwalniał się z kaftana bezpieczeństwa. Szkoda, że nie miałam takich umiejętności.
- Nic Ci nie jest? - zapytała Adelina, która pojawiła się znikąd. 
- Serio? Teraz? - mruczę niezadowolona. - Pędziliśmy tutaj z Victorem, jak wariaci, bo baliśmy się, że coś Ci zrobili. A ty przychodzisz zadowolona z uśmiechem na twarzy...
- Aniela, jak zobaczyłam twoje ruchy, to nie mogłam się powstrzymać!
Moja mina tężeje. Może to ją śmieszy, ale moje starania były prawdziwe. Naprawdę chciałam się uwolnić, więc próbowałam wszystkiego, a to że wyglądałam przy tym śmiesznie, to już inna sprawa.
Dziewczyna kucnęła przy mnie i zaczęła odwiązywać liny. Szło jej to opornie, ale posłużyła się scyzorykiem, który miała w kieszeni. To się nazywa zaopatrzenie! Może też powinnam sobie taki sprawić. Byłby pomocny w wielu sytuacjach.
- Wiedziałaś, że Twój brat przewodzi tej szajce? - pytam, kiedy staję na własnych nogach i prostuję się. Krzywię się słysząc strzelanie zastanych stawów. 
- Dzisiaj to odkryłam - odpowiedziała. - Jestem tak samo zaskoczona i zawiedziona, jak Ty.
- No to spore zaskoczenie...Ale co teraz zrobimy? Przecież nie damy rady stąd wyjść - zastanawiałam się na głos.  
Byłam pewna, że reszta buntowników znajdowała się w budynku. W końcu zaplanowali to wszystko.
- O to chodzi - uspokoiła mnie, a ja nie mogłam uwierzyć w jej niepoprawny optymizm. Nie byłyśmy w sytuacji, która na niego pozwalała. - Iwo nie pozwoli mi nic zrobić.
Była taka pewna swoich słów, że i ja postanowiłam w nie uwierzyć. Była jego siostrą, więc mogła mieć rację. Czekałyśmy więc obie. Minęło kilka minut i usłyszałyśmy zbliżające się kroki.
- Co tak długo? - zapytałam, kiedy chłopak się pojawił.
Najpierw stanął jak wryty, bo zobaczył jak stałam na własnych nogach. Kiedy wychodził siedziałam przywiązana do krzesła, a teraz? Niespodzianka! 
- Co jest!? Adelina, co Ty tu robisz? - warknął, kiedy dostrzegł swoją siostrę.
- To raczej ja powinnam zapytać Ciebie - warknęła. - Nie wiesz, co ona dla Ciebie zrobiła?!
Ruszyłam w stronę drzwi. Tą kłótnię powinni stoczyć sami ze sobą. Ja nie musiałam być jej świadkiem. 
- A Ty gdzie się wybierasz?! - Iwo zastawił mi drogę. Postawa jego ciała świadczyła, że w każdej chwili był gotowy do ataku. 
Wypuściłam powietrze ustami. No świetnie, jeszcze bójki mi tutaj potrzeba. W dodatku takiej, którą z pewnością bym przegrała. Iwo to był Iwo. 
- A co? Tak bardzo spodobały Ci się nasze rozmowy, że chcesz mnie zatrzymać? - zapytałam rozbawiona.
- Wypuść ją - rozkazała mu Adelina. - Dla mojego i Twojego dobra. Co powiedzą twoi ludzie, kiedy dowiedzą się, że siostra szefa była wtyczką?



Ostatni raz poprawił marynarkę i ruszył po schodach, które prowadziły na ogromną scenę. Nie miał problemu z publicznymi wystąpieniami. W końcu od dziecka przygotowywany był do przejęcia władzy po swoim ojcu. Szkoda tylko, że to nastąpiło tak szybko i musiał sobie radzić sam. Nie miał kogo zapytać się o rady. Poprosił w duchu ojca o to żeby dodał mu sił i stanął oko w oko ze swoim narodem.
Na publiczne spotkanie z królem, które Ksawier zaplanował wspólnie z Victorem, przybyło mnóstwo osób. Samym wzrokiem można było oszacować, że jest kilka tysięcy ludzi. Młody król przełknął ślinę. To był zaledwie maleńki ułamek jego poddanych. Jak miał sobie z tym wszystkim poradzić?
Ksawier podszedł do mikrofonu i wyciągnął go ze statywu. Nie mógł dłużej czekać na Victora, który się nie pojawiał. Musiał radzić sobie sam.
- Halo! - zaczął niepewnie, ale kiedy usłyszał swój własny głos, który roznosił się z głośników, to skarcił się w myślach. Jest królem, więc musi zachowywać się jak król. - Dzień dobry wszystkim! Dziękuję za tak liczne przybycie. Spotkaliśmy się tutaj, ponieważ jako władca, nie chcę zamykać się na swoich poddanych. Z chęcią wysłucham waszych problemów, propozycji i zażaleń.
Odsunął troszeczkę mikrofon od twarzy i obserwował tłum. Zastanawiało go, jak Ci ludzie mają mu zadawać pytania, skoro jest ich tak dużo. Pewnie każdy z nich ma swoją historię. Jeśli chciałby ich wszystkich wysłuchać to zeszłoby mu kilka lat.
- Odejdź stąd!!!
- Sprzedałeś nasze państwo!!!
Poddani nie zamierzali współpracować z królem, który stał bezradnie. Nie wiedział co się dzieje. Spodziewał się negatywnych głosów, ale teraz nie wiedział, co się działo.
- Jak mógłbym sprzedać państwo, które jest rządzone przez moją rodzinę od pokoleń? - Ksawier próbował załagodzić sytuację.
- Kto połączył nas z Makumonią!?
- To są złodzieje, a Ty im sprzyjasz!!!
- I Ty nazywasz się władcą?!
Ksawier otwierał i zamykał usta na zmianę. Musiał wyglądać jak ryba, ale teraz miał większy problem. Fala krytyki, która zalewała go z każdej strony była straszna. I to była jego wina. Wiedział, że z tego ślubu nie wyjdzie nic dobrego, ale to Rada, go do tego przekonała. Może gdyby zatrzymał się wtedy i poczekał na jakieś rozwiązanie, to teraz nie wysłuchiwałby tego wszystkiego.
- Twój ojciec przewraca się w grobie, widząc do czego doprowadziłeś!
Chłopak wziął głęboki oddech i zacisnął mocno pięści. Uwaga na temat jego ojca była niestosowna i tylko go zdenerwowało. Dobrze wiedział, że był dużo gorszym królem niż jego zmarły tata.
Odłożył mikrofon na miejsce i ruszył w stronę schodów. Było mu żal, że tak łatwo się poddał, ale słuchanie takiej krytyki na dłuższą metę byłoby zbyt męczące. Dzisiaj musiał sobie darować i wymyślić z Victorem lepsze rozwiązanie.
Ksaiwer był już prawie przy schodach, już prawie chwytał się poręczy, kiedy ktoś z tłumu rzucił w jego stronę kamieniem. Chłopak przystanął pod wpływem uderzenia. Przed oczami zrobiło mu się na chwilę ciemno. Poczuł ciepłą ciesz, która spływała mu po twarzy. Uniósł do góry dłoń i dotknął miejsca na czole, w które oberwał. Spojrzał na dłoń, którą pokrywała krew.
Świetnie, miało być tak świetnie. Chciał zaproponować swoim poddanym pomoc finansową i różne programy dla biednych, a skończyło się raną na głowie. I tyle z jego królowania. Ludzie zamiast go wysłuchać, woleli go ukamienować.
Zaraz naokoło zleciała się straż, która uformowała wokół niego żółwika i odprowadziła do auta. Wiele osób zadawało mu pytania, czy wszystko w porządku, ale on poprosił tylko o chusteczkę i wsiadł do auta. Przyłożył ją do czoła i zapragnął jak najszybciej znaleźć się w swoim apartamencie.
Gdzie do cholery był w tej chwili Victor?
Ksawier oparł zdrową stronę głowy o zimną szybę i wpatrywał się w krajobraz, który szybko zmieniał się za oknem. Jego szofer jechał z prędkością światła. Za pewne obawiał się o stan zdrowia króla i chciał jak najszybciej odstawić go o pałacu, gdzie mógł dostać odpowiednią opiekę medyczną. Kiedy auto podjechało pod sam pałac, chłopak szybko wysiadł z auta. Odsunął chusteczkę, którą trzymał przy ranie, ponieważ cała zabarwiła się na czerwono.
Jego wzrok skupił się na aucie Victora, z którego wysiadła Aniela z chłopakiem. Zażarcie o czymś dyskutowali. Rozmowa wyglądała na bardzo emocjonującą, ponieważ wykonywali wiele gestów. Ksawier przystanął i zmrużył oczy. Czy jego doradca nie towarzyszył mu, ponieważ zajmował się jego kobietą? Swoim wzrokiem przyciągnął uwagę tej samej dwójki, o której własnie rozmyślał. Aniela od razu ruszyła w jego stronę zostawiając Victora za sobą.
- Co się stało? Dlaczego masz krew na koszuli? Dobrze się czujesz? Gdzie byłeś? Kto Ci to zrobił? - Od razu zalała go serią pytań, których nie mógł nawet spamiętać, a co dopiero odpowiedzieć na nie.
- Aniela, powoli, oddychaj - spróbował ją uspokoić i przerwać jej słowotok, a może pytaniotok.
- Ksawier, nie mów do mnie jakbym rodziła! - poinstruowała go oburzona. - Nie jesteśmy teraz na porodówce, tylko w pałacu.
No właśnie. Byli w pałacu, a ona zwracała się do niego po imieniu. Nie przeszkadzało mu to wcale, bo pod wpływem jej ust wypowiadających jego imię, automatycznie się roztapiał. Co ona z nim robiła? Nie zmieniało to jednak, że byli cały czas obserwowani i powinna uważać na swoje słowa.
- Co robiłaś cały dzień? - zapytał zaciekawiony. Miała na sobie dokładnie te same ciuchy co wczoraj. 
Miał też nadzieję, że dziewczyna zdradzi mu w odpowiedzi tajemnicę, dlaczego była w towarzystwie Victora. Rozumiał, że była jego sekretarką. Nie oznaczało to jednak, że musi mu towarzyszyć w każdej minucie jego życia. 
- Opowiem Ci później - złapała go za rękę. - Chodźmy. Trzeba Cię opatrzyć.
Uśmiechnął się na samą myśl, o Anieli w roli jego pielęgniarki. Chwycił ją mocniej za rękę i ruszyli schodami, w kierunku wejścia do pałacu. Oglądnął się jeszcze za siebie i dostrzegł, że Victor wwiercał w nich swój wzrok.
- Dzisiaj też zostaniesz ze mną? - zapytał licząc na twierdzącą odpowiedź. Chciał aby wspólna noc z Anielą w jego ramionach trwała wiecznie.
- Tak, ale chciałabym obudzić się  Tobą w łóżku - odpowiedziała i popatrzyła na niego z błaganiem w oczach. - Jak wstałam, to Ciebie już nie było...
- Król musi być rannym ptaszkiem. - Wzruszył ramionami. Też chciałby czasami pospać, ale ostatnio kiedy wrócił do pełni władzy i próbował wszystko przywrócić na właściwy tor potrzebował większej ilości godzin w dniu. Dwadzieścia cztery godzinny nie były wystarczające, więc wstawał wcześniej żeby przedłużyć sobie chociaż dzień. 
- Ostrzegam, że dzisiaj też będziemy tylko całować się, przytulać i rozmawiać na wszystkie tematy.
Pokiwał jej głową i przymknął oczy żeby złapać oddech. Musiał znowu przygotować się na to psychicznie. Leżenie obok Anieli i czucie jej ciepła nie była łatwym wyczynem. Dziewczyna bardzo go pociągała, ale rozumiał ją w pełni, że chciała poczekać z kolejnymi krokami. Zgodził się z nią. Najpierw powinien pozbyć się swojej żony, a potem zająć się Anielą. 
Ksawier chwycił klamkę, otworzył drzwi i wprowadził Anielę do swojego apartamentu.
- Gdzie masz apteczkę? - zapytała od razu. 
- Najpierw się przebiorę, a potem możesz się mną zająć - puścił jej oczko. 
- W takim razie ja się wykąpię - poinformowała go i żwawo ruszyła do łazienki.
Poczekał aż jej sylwetka zniknęła za drzwiami i ruszył do garderoby. Zrzucił z siebie marynarkę i zaplamioną krwią koszulę. Popatrzył na nie z niesmakiem. Będzie musiał się ich pozbyć. Tak już miał, że ubrania, które miał na sobie podczas złych wydarzeń i nieszczęść, kojarzyły mu się tylko z pechem. Dlatego pozbywał się ich, bo i tak nie ubrałby ich kolejny raz. 
Eleganckie ciuchy zamienił na czarny luźny kardigan, białą koszulkę i czarne dresy. Złapał w przelocie bluzę i dresy dla Anieli, która pewnie będzie ich potrzebować. Wyciągnął też małą apteczkę, którą znalazł w szafie i usadowił się na kanapie. Czekał aż dziewczyna skończy się odświeżać. 
Poszperał coś w telefonie i czas mu szybko zleciał. Aniela wyłoniła się z łazienki, okryta samym różowym ręcznikiem. Pasował znacznie bardziej do niej niż do niego. 
- Pożyczysz mi jakieś ubrania? - zapytała i złapała za ręcznik, jakby bała się, że zaraz jej upadnie. 
Ksawier rozsiadł się wygodnie i pozwalał by jego oczy mogły się nacieszyć widokiem jej nagiego ciała. Przynajmniej w tych miejscach, które odsłaniał ręcznik. Miała bardzo zgrabne nogi, na które chciało się patrzeć. Wzrok przyciągał też jej dekolt, który ledwo odsłaniał ręcznik. 
- A muszę? Zdecydowanie wolę Cię w tej wersji - odpowiedział i założył nogę na nogę. Uśmiechnął się widząc jej zawstydzony wzrok. Wstał i podszedł do niej - Ten ręcznik od teraz będzie należał do Ciebie - pogłaskał ją po policzku. - Proszę to dla Ciebie - podał jej ciuchy. 
Dziewczyna przytrzymała ręcznik jedną ręką, a drugą odebrała od niego ciuchy. Obróciła się i zniknęła w łazience. Ksawier wrócił na kanapę i czekał. Oczy aż mu się zaświeciły, kiedy Aniela wyszła w jego ciuchach. Zielona bluza i dresy bardzo do niej pasowały. Lustrował ją wzrokiem, kiedy do niego szła. Usiadła naprzeciwko i otworzyła apteczkę.
- Dlaczego masz zranioną głowę? - zapytała i przetarła mu zranione miejsce wodą utlenioną.
Poczuł lekkie pieczenie, ale starał się nie krzywić. Dziewczyna i tak się do niego przybliżyła i chuchnęła żeby zmniejszyć pieczenie. On za to mógł poczuć zapach swojego żelu, którym pachniała.
- Wypadek przy pracy - odpowiedział wymijająco. Nie chciał opowiadać jej o całym zajściu. 
- Uważaj na siebie - powiedziała i przykleiła mu na czole plaster. Zrobiła to z ogromną czułością. - Nie chcę widzieć Cię ponownie zranionego. Rozumiesz?
Miał ochotę się zaśmiać. Martwiła się o niego mimo, że sama trzymała się nienajlepiej. Poza tym to on zawsze musiał się o nią martwić i odwiedzać ją w szpitalu. 
- Ty też nie wyglądasz najlepiej - zaczął i złapał ją za rękę. - Jeśli praca sekretarki jest aż tak męcząca, to ją rzuć. Z chęcią Cię przygarnę. - Kreślił wzory na jej dłoni.
- Powiedzmy, że dzisiaj byłam przywiązana do krzesła przez bardzo długi czas... - mruknęła tajemniczo.
- To niezdrowe! - oburzył się. Musi porozmawiać z Victorem,  żeby tak jej nie tyrał. - Jak sobie z tym radzisz? Przecież Ty nigdy nie lubiłaś siedzieć w miejscu. Byłaś raczej tykającą bombą.
W jego wspomnieniach dziewczyna była, jak piłka do pingponga. Wszędzie było jej pełno. Jeżeli nie można było jej znaleźć, to trzeba było szukać wśród największych kłopotów. Tam zawsze się ją znalazło.
- Staram się, ale masz rację, monotonia nie jest w moim stylu - opowiedziała i nachyliła się w jego stronę. Ależ ona lubiła go prowokować. Sam jej wzrok, który tak kusił...
- Aniela prowokujesz mnie...Mówiłaś, że chcesz tylko spać trzymając się za rączki...
- O, a więc to działa? - zamrugała kilka razy oczami, udając że nie wie o co mu chodzi. Cwaniara.
- Błagam...Bo się na Ciebie rzucę - westchnął. Nie wiedział ile jeszcze będzie mógł się powstrzymywać.
Dziewczyna sama przywarła do niego ustami. Całowała go leciutko. Nie były to namiętne pocałunki pełne pożądania. Ona go cmokała, przygryzała jego usta zębami i za chwileczkę odrywała się od niego. Była jedną wielką prowokatorką i podobało jej się to, co z nim robiła.
Ksawier za to nie mógł wytrzymać. Trząsł się cały z napięcia i podniecenia. Chwycił ją mocno i podniósł. Ruszył w stronę sypialni. Aniela nie protestowała, tylko nadal go zaczepiała. Obsypywała jego twarz pocałunkami, co było bardzo przyjemne. 
- Do spania. - Położył ją na łóżku i przykrył kołdrą. Położył się obok niej i pocałował w czoło. - Twoja obecność wystarcza mi do szczęścia.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Ksawier usłyszał jej równomierny oddech. Ucieszyło go to, ponieważ nie był pewny, czy gdyby dalej tak go prowokowała, to byłby w stanie tylko przy niej leżeć. Ciekawiło go też, co tak bardzo ją zmęczyło, że od razu usnęła.



Liliana obudziła się dosyć późno. Ostatnio nie sypiała za dobrze, ponieważ miała sporo stresów. Ciągle martwiła się o stan zdrowia brata. Planowała też jak przejąć władzę, co ostatnio było bardzo trudne, ponieważ Ksawier wrócił i odsuwał ją od wszelkich ważnych spraw. Sam wszystko załatwiał. Jej miłość do chłopaka była jednostronna i nie zapowiadało się na to, żeby coś miało się zmienić. Zwłaszcza, kiedy pojawiła się Aniela, która wyjątkowo skutecznie psuła jej szyki. 
Królowa podniosła się ociężale, zarzuciła na siebie szlafrok i wyszła z sypialni. Całe szczęście, że jej osobista służąca była profesjonalistką. Czekała na nią z gotowym śniadaniem.
- Dzień dobry - przywitała się Liliana z dziewczyną, która aż zdziwiła się na to miłe pozdrowienie. Królowa zawsze traktowała ją jak powietrze i odzywała się do niej tylko, kiedy miała jakąś potrzebę. - Jak sytuacja? 
- Proszę sprawdzić telefon - podała jej komórkę i cofnęła z powrotem na swoje miejsce. 
Liliana zrobiła, to sugerowała jej dziewczyna. Włączyła internet i w najpopularniejszych postach internetu, znalazła to, co niekoniecznie chciała widzieć. 
Król znajduje pocieszenie po nieudanym wystąpieniu.
Kim jest tajemnicza kobieta króla?
Królowa odłożona na drugi tor?
Lustrowała wzrokiem nagłówki artykułów nie za bardzo wiedząc o co w tym wszystkim chodzi. Weszła w jeden z nich i jej oczom ukazało się zdjęcie Ksawiera i Anieli stojących przed pałacem i trzymających się za ręce. Zacisnęła rękę na telefonie. Dlaczego ta wywłoka znajdowała się na jej miejscu? Dlaczego to ona trzymała chłopaka za rękę? 
- O co chodzi z nieudanym wystąpieniem? - zapytała służącą.
- Król spotykał się wczoraj z narodem, ale spotkanie nie skończyło się dobrze - zaczęła tłumaczyć dziewczyna. - Podobno doszło do jakiś zamieszek i skończyło się zranieniem króla.
Zranieniem? Czy z Ksawierem było wszystko w porządku? Jej myśli od razu znalazły się przy chłopaku. Bardzo zmartwiła ją usłyszana przed chwilą informacja.
- I mówisz mi o tym dopiero teraz?! - wrzask Liliany wypełnił pomieszczenie. Nic nie wiedziała o spotkaniu króla z poddanymi. Nie była też świadoma, że zakończyło się ono tak fatalnie. - Miałaś mi zdawać relacje na bieżąco!!! 
- Przepraszam - spuściła głowę dziewczyna. - Kiedy wieczorem chciałam zdać raport, to Wasza Wysokość już spała.
Liliana wzięła głęboki oddech. Coś było nie tak. Jej źródła informacji ostatnio nawalały. W ogóle nie wiedziała, co dzieje się w pałacu. A tak nie powinno być!
Wstała energicznie od stołu i ruszyła do garderoby. Założyła luźną czarną sukienkę i wygodne buty. Wyszła z pokoju rzucając okiem na stolik pełen jedzenia. Nie zdążyła zjeść nawet gryza...
Nogi same zaniosły ją pod apartament Ksawiera. Zatrzymała się na chwilę, zanim weszła do środka. Przypomniało jej się, że w całym tym pośpiechu nie umyła nawet zębów. Pokręciła głową ze zrezygnowaniem i weszła do środka. Nie zastała nikogo, więc przeszła do sypialni.
Na łóżku zastała tylko śpiącą Anielę. Zamrugała kilka razy, bo nie wiedziała czy się przewidziała. Dziewczyna spała sobie w najlepsze w łóżku króla. Na miejscu, które powinno należeć do Liliany. W dodatku miała na sobie jego ciuchy!
- Czego tu szukasz? - zapytał Ksawier, który właśnie wyszedł z garderoby. Musiał się przebierać, ale przeszkodziła mu w tym jego żona, która wparowała do jego apartamentu.
- Co ona tu robi?! - powiedziała Liliana przez zęby. Zadała pytanie, ale wcale nie chciała znać na nie odpowiedzi. Odpowiedź na nie była przecież jasna.
- Śpi, nie widzisz? - Ksawier odpowiedział jej jakby to była najzwyklejsza rzecz. A wcale nią nie była. Nic sobie nie robił ze złości Liliany. Przyglądał jej się rozbawiony i zapinał guziki swojej luźnej koszuli, którą miał na sobie. - Aha i z łaski swojej ścisz głos! 
- Bo co?! Bo ją obudzę?! 
- Dlaczego mówisz jakbyś oczekiwała ode mnie wyjaśnień? - zapytał i przysiadł na łóżku, na którym nadal smacznie spała Aniela. - W ogóle kto pozwolił Ci wchodzić do mojego apartamentu? Za kogo Ty się uważasz?!
- Za twoją żonę!!! - Liliana nie ukrywała złości, która zbierała się w niej coraz bardziej. Miała ochotę też płakać. Mąż, zdradzał ją nawet tego nie ukrywając. - Mógłbyś chociaż robić to w tajemnicy! 
- Po co mam to ukrywać? - patrzył na nią ze zdziwieniem. - Przecież Cię nie kocham i chyba wszyscy o tym wiedzą. To, że ostatnio w programie zrobiłaś teatrzyk przed całym narodem nic nie zmieni. Dla mnie zawsze będzie liczyła się tylko Aniela i chcę to pokazać całemu światu.
Nawet nie wiedział, jak jego słowa ją zraniły. Liliana nadal darzyła go uczuciami, a on odtrącał je jakby nic nie znaczyły. Każde słowa, które wychodziły z jego ust, były dla niej bolesne.
- To po co się ze mną żeniłeś?! - wybuchła.
- A miałem inny wybór?! Mam Ci przypomnieć, jak rozkazałaś porwać moją narzeczoną?! 
Cofnęła się do tyłu. Jego narzeczoną? To oni byli zaręczeni? Jego słowa odbijały się echem w jej głowie. Nie mogła już tego słuchać, ale ucieszyła się słysząc, że rozkaz porwania, który wtedy wydała zadziałał.
- Czemu jest tak głośno? - odezwała się Aniela, która właśnie się obudziła. Lilianę zdziwiło, że dziewczyna wróciła do żywych dopiero teraz. Od dłuższej chwili krzyczeli na siebie z Ksawierem, tak głośno, że nawet zmarli by się obudzili. - O dzisiaj poczekałeś aż się obudzę - podniosła się i chwyciła Ksawiera za rękę.
Liliana ścisnęła szczękę. Nie mogła na to patrzeć. Odwróciła się na pięcie i wyszła z sypialni. Ich małżeństwo było dla Ksawiera jednym wielkim błędem, do którego został zmuszony. Dziewczyna łudziła się, że może z czasem się to zmieni, ale teraz nie widziała żadnego wyjścia. Skoro nie chciał mieć z nią dobrych stosunków, to będą musieli załatwić to inaczej.
Trzasnęła drzwiami i stanęła na korytarzu żeby się uspokoić. Nie chciała by ktokolwiek widział ją w takim stanie. Starała się uspokoić oddech i zapanować nad swoimi emocjami. Była królową, więc musiała sobą coś prezentować. 
Pomyśleć, że przyleciała tutaj omijając śniadanie. Chciała sprawdzić, czy z jej mężem było wszystko w porządku. Widok, który zobaczyła w zamian podziałał na nią, jak kubeł zimnej wody. Wiedziała już, że jej marzenia legły w gruzach. Od teraz będzie musiała inaczej się wszystkim zająć.
- Byłaś u Ksaiwera? - uniosła opuszczony wzrok i zauważyła Victora, który stał przed drzwiami. Przez emocje, które nią targały nawet go nie zauważyła. - Jak on się czuje?
- Zapytaj swojej sekretarki - mruknęła z niesmakiem. Ciągle widziała przed oczami Anielę, która spała w łóżku jej męża. - Ona najlepiej będzie znała stan jego ciała.
- Uspokój się, bo zaraz mnie pobijesz. - Chłopak uniósł ręce do góry w geście poddania. 
- Wejdź i sam się przekonaj, co mnie tak zdenerwowało - uśmiechnęła się. Wiedziała, że widok Anieli w łóżku Ksawiera wywarł by na nim takie samo wrażenie jak na niej.

_________________________________________________________________

Myślałam, że podczas wolnego tygodnia uda mi się napisać kilka rozdziałów, ale jestem takim leniem, że ledwo skończyłam jeden :( Ale rozdział dodaję punktualnie, zgodnie z umową!
Następny rozdział w czwartek. Muszę lecieć z koksem, bo chciałabym skończyć szybko to opowiadanie. Jakoś mi ono strasznie ciąży...Chyba przez to, że zostało rozłożone na dwie części, ech.
Pojawił się w końcu wyczekiwany Iwo, ale jego pamięci nadal brak. Puszczę spojler, że nie będziemy musieli już długo na nią czekać ;)
Zapowiedź z boku,
N

5 komentarzy:

  1. Jestem totalnie zaskoczona po przeczytaniu tego rozdziału. 😃
    Iwo przywódcą buntowników? 🙀😯
    Za nic bym się tego nie spodziewała. No, co on najlepszego wyprawia. Niech on naprawdę, jak najszybciej odzyska tą pamięć. To będzie piękny moment. Już wyobrażam sobie jego minę, jak uświadomi sobie, co on najlepszego nawyprawiał. A miałam go za grzecznego studenta medycyny. 😂
    Na szczęście Anieli i Adelinie nic się nie stało, po spotkaniu z "dobrym znajomym".
    Ksawier nie ma łatwo z własnymi poddanymi. Może jestem jakaś dziwna, ale całe to spotkanie przyprawiało mnie o głośny wybuch śmiechu.
    Te wszystkie obelgi w jego stronę i na koniec ten rzut kamieniem. Okej, to akurat było przegięcie.
    Dobrze, że nic poważnego mu się nie stało. Ale i tak Aniela się zmartwiła jego stanem. Na tyle, że znowu została z nim na noc.
    Szkoda tylko, że obydwoje starają się przed sobą ukrywać własne problemy. W związku powinno się mówić o wszystkim i wspierać się. To kolejny argument przeciw ich relacji.
    Moim zdaniem w obecnej sytuacji, to chyba nie jest dobre rozwiązanie, aby informację o ich zażyłej reakcji wyciekały do informacji publicznej. Atmosfera w państwie jesy,zbyt napięta.
    Zwłaszcza, że Liliana będzie się chciała zemścić za taką zniewagę.
    Ona chyba naprawdę na swój pokręcony sposób kocha Ksawiera. Martwiła się o niego i zapominając na chwilę o swoich potrzebach. Po prostu do niego pobiegła. Ale spotkała ją niespodzianka w postaci Anieli.
    Strasznie mnie ciekawi reakcja Victora na słowa Liliany.
    Czekam już na kolejny rodział z niecierpliwością. Ciesząc się, że pojawi się już w czwartek.
    Nie wiem też, dlaczego aż tak ciąży ci ta historia, ponieważ jest świetna i dla mnie może trwać i trwać. 😊
    Dużo weny Ci życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Iwo szefem buntowników???:O WOW!:o Tego się nie spodziewałam. Rozwaliłaś tym system. Normalnie tak mnie zamurowało, jak przeczytałam ten fragment, że szczęka mi opadła :o Aj niech on prędko odzyska pamięć. Biedny Ksawier. Źle zrobił, że tak zaniedbał naród, ale poddani też przesadzili. Ja rozumiem, że są wściekli, ale żeby od razu rzucać w niego kamieniem? :/ Nie mogę się doczekać chwili, kiedy Liliana zniknie z życia Ksawiera raz na zawsze. Okej. Może i go kocha na swój sposób, ale on jej nie. Obawiam się tylko zemsty z jej strony wobec niego i Anieli :/ Już nie mogę się doczekać nextu. Jestem strasznie ciekawa co będzie dale. Uwielbiam tą historię i mogłabym ją czytać i czytać bez końca. Życzę mnóstwo weny i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam, czytałam i nie wierzyłam w to co czytam;) Ej Ty mi normalnie złamałaś dzisiaj serduszko ;) Iwo przywódcą buntowników? Proszę Cię niech on już odzyska tą pamięć, błaaaaagam ;) Dobrze , że dziewczynom nic poważnego się nie stało ;) Tyle dobrego z tego ,że to Iwo jest ich szefem.
    Ksawiera to nawet zrobiła mi się trochę żal dzisiaj. Jak dostał tym kamieniem. To była lekka przesada ze strony jego ludu. Było, nie było on jest ich królem. Co nie zmienia faktu, że nawalił. Zostawiając całe królestwo w rękach Liliany.Oj będzie mu bardzo ciężko przekonać ludzi do siebie.
    Liliana naprawdę kocha Ksawiera, szkoda ,że przy tym jest taką jędzą . Bo naprawdę wolałabym ją przy nim niż Anielę ;) Powód oczywiście znasz :D Chciałabym widzieć jej minę na widok Anieli w jego łóżku. Tak samo minę Wiktora na wieść o tym ;) Nie mam pojęcia czemu historia Ci ciąży. I nie waż się kończyć jej zbyt szybko. Nie wyobrażam sobie jej końca w najbliższym czasie. Mam ochotę czytać ją na okrągło :) Pozdrawiam i czekam na czwartek :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, hej ^^

    Przeczytałam wczoraj, planowałam skomentować w nocy, potem przełożyłam na rano,, bo byłam padnięta, ale wbiły bratanice i musiałam oglądać Świnkę Peppe i się zachwycać D: Tak więc dopiero teraz jestem za co wielkie sorry. I dzięki, bo rozdział u ciebie tak dobrze na mnie zadziałał – odprężająco :D
    Ja nie wiem czemu ci historia ciąży, jest boska. Zastanawiam się czy usilnie utrzymasz się Ksawiera i Anieli czy jednak czytelnicy wpłyną na zmianę głównego paringu :P

    Iwo na czele buntowników, mimo, że się tego nie spodziewałam, to niespecjalnie mnie to zaskoczyło :P wszak cicha woda brzegi rwie :D w ogóle to on stracił pamięć, ale charakterek pozostał :P rozwaliło mnie to, jak chciała rozmawiać z szefem, wręcz tego żądała, a po dowiedzeniu się, że jest nim Iwo to odpuściła xD tylko czy to było na zasadzie „nie, bo się go trochę boję” czy „nie, bo z nim się nie da gadać”? :)

    „- Zawiodłeś mnie Iwanie!
    - Na imię mam Iwo.”
    No i cały dramatyzm Anieli szlag trafił, haha :D Pewnie Iwo od Iwony, bo się tatko w urzędzie pomylił xD (czytałam gdzieś o świeżym tatusiu, z zawodu informatyku, który poszedł do urzędu zarejestrować córeczkę wpisał imię Partycja, a miała się nazywać Patrycja xD). Swoją drogą bardzo mi się podoba imię Iwan <3
    Adelina zachowała się jak prawdziwy przyjaciel – wpierw dała się powydurniać w niemocy, a potem pomogła :P mistrzyni :D – no i zapowiada się u niej w domu awantura, jestem jej ciekawa, może ona wyprze z Iwo amnezje ;)

    By nie zapomnieć powiem wpierw anegdotę co do rzucenia w Ksawiera kamieniem, znaczy popularniejsze jest dla mnie rzucanie pomidorami i tu mi się wspomniał tekst mojego wykładowcy, podczas gadania jak postępować prawnie w przypadku przemocy domowej „- Wiecie jak to jest. Mąż się zdenerwuje na żonę i rzuci w nią pomidorem, a na rozprawie sądowej okaże się, że te pomidory były w puszce.” XDDD
    Jadę od początku, mianowicie, o matko serio? Po takim słabym hejcie zrezygnował? Trochę słabo, trochę bardzo. Zawiodłam się na jego królewskości, on w ogóle wie jak władać państwem? Powinien pokazać ludowi że postara się wszystko naprawić, a nie uciekać, gdy nie idzie po jego myśli.no szok, no żal.
    I strasznie mi przykro, ale Aniela zachowała się mega głupio afiszując się publicznie z uczuciami do Ksawiera – ja wiem, że serce nie sługa, ale kaman D: miała pomagać, a nie szkodzić! Victor jeszcze był tego świadkiem, a nie reagował (współwinny :P)
    „- Gdzie masz apteczkę?
    - Najpierw się przebiorę.”
    Hahahahaha :D bo przecież wygląd ważniejszy niż zdrowie – kocham <333 a tak serio, to jeszcze bycie próżnym mu dodałaś jako cechę/wadę, ja nie wiem w co ty pogrywasz :D

    A w ostatniej scenie stało sią coś dziwnego… nawet, nawet współczułam Lili, było mi jej żal… {dlatego w sumie pasowałaby do Ksawiera, bo jego też mi było żal xD0) chwila, kiedy weszła zmartwiona do apartamentu męża i zastała go z inną </3 wyobrażam sobie jakie1 to bolesne, ale1 płakać pewnie będę jeżeli Victor zdecyduje się wejść.. D’:

    W ogóle jak wpierw przeczytałam spoiler po lewej, to się zaśmiałam, b ciekawe co Ksawier zrobił? Przejechał się autkiem Victora? Heheh xD
    Tyle ode mnie, do następnego! (mogę być spóźniona, bo prawdopodobnie od czwartku do niedzieli wieczór mnie nie ma D:) WENY ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Okej, tego się nie spodziewałam. Tak totalnie. Iwo dowodzi buntownikami? Czy jemu totalnie rzuciło się na mózg? Niby nie ma w tym nic złego, w końcu wszyscy chcą obalenia Liliany, ale buntownicy wydają się być cokolwiek niebezpieczni. Dodatkowo zachowywał się niefajnie w stosunku do Anieli. Choć oczywiście można to jakoś zrozumieć, w końcu nie pamięta, co dziewczyna zrobiła.
    Adelina musiała być naprawdę nieźle zaskoczona, gdy dowiedziała się, że jej brat dowodzi buntownikami. Trochę jej współczuję, bo w ten sposób tak naprawdę szpieguje własnego brata. Niefajna sytuacja.
    Spotkanie poddanych z królem było cokolwiek… komiczne? To chyba dobre słowo. Przyznam, że miałam niezły ubaw, gdy czytałam jak Ksawier został dosłownie zakrzyczany przez przybyłych. Dobrze mu tak, teraz trzy razy pomyśli zanim podejmie jakąś decyzje. Oczywiście rzucanie kamieniami to zdecydowanie przesada, ale za to uwaga o poprzednim królu, powinna dać Ksawieru do myślenia. I to tak porządnie. Pomoc dla biednych, czy wsparcie finansowe to nie wszystko. Musi ogarnąć sytuacje i po prostu jakoś zerwać kontakt z drugim królestwem. I jednocześnie nie doprowadzić do wojny. Ma niezły orzech do zgryzienia.
    Aniela martwi się o Ksawiera, a ten na sam jej widok rozpływa się niczym masło. Normalnie jeszcze tylko jednorożców i tęczy brakuje. Tyle czułości między nimi… Ale trudno się dziwić, w końcu Ksawier jest w niej totalnie po uszy zakochany, a dodatkowo przecież myślał, że go zostawiła. Więc mają prawo nacieszyć się sobą.
    Troszkę szkoda mi Liliany. Tak odrobinkę. Ona naprawdę myślała, że Ksawier w końcu ją pokocha. A teraz musi znosić upokorzenie, bo mąż ja zdradza i nawet się z tym nie kryje. Niefajnie, ale też sama sobie winna. Mogła zrozumieć, że miłość to nie jest coś, co od tak pojawia się na zawołanie.
    Ode mnie to tyle. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń