środa, 2 maja 2018

#6

Nie wiedziałam, że przebranie w zwykłe domowe ciuchy może sprawiać taką przyjemność. Luźna koszulka w paski pasuje do mnie zdecydowanie bardziej niż eleganckie koszule. Do tego dresy i w końcu mogę poczuć się sobą. Tą prawdziwą.
Wychodzę z pokoju i przemierzam korytarze domu Victora, którego w dalszym ciągu nie zdążyłam zwiedzić. Moje nogi kończą wycieczkę w kuchni. No tak...Mogłam się tego spodziewać.
- Co robisz? - pytam Victora, którego zastaję przy lodówce. 
On też postanowił przebrać się w luźniejszą wersję. Zrezygnował z eleganckich ciuszków na rzecz białego golfu, w którym wyglądał jak żółw. Nie wiem czemu padło na to zwierzę, ale tak było.
- Zastanawiam się co zjeść - odpowiada wzruszając ramionami. - Jakieś propozycje? Co byś zjadła?
- Naleśniki - mówię po chwili zastanowienia. Chciałabym zjeść takie naleśniki, jak przygotował nam kiedyś na śniadanie jego ojciec. Były pyszne.
- Znowu?! - Patrzy na mnie z niedowierzaniem. 
Wzruszam ramionami. Co poradzę, że tak bardzo mi posmakowały. Siadam przy wyspie kuchennej i obserwuję chłopaka, który przystępuje do działania. Wyciąga wszystkie składniki na blat i otwiera szafki w poszukiwaniu miski. Idzie mu to kiepsko, ponieważ nie może jej znaleźć. Widać, że nie spędza w kuchni czasu. Zapewne zawsze odstaje gotowe posiłki.
- Sam będziesz je robił?
- Jak uda mi się znaleźć miskę, to tak - mruczy odwrócony tyłem i nadal przeszukuje szafki. - Jest! Tu się schowała...
Kładzie ją przede mną i skoncentrowany dodaje wszystkie składniki do miski. Mleko, mąka, jajka. Tak szybko to robi, że momentami się gubię. Dodatkowym plusem jest to, że świetnie wygląda, więc przyjemnie mi się ogląda ten spektakl. Opieram głowę na rękach i przypatruję się chłopakowi, który jest tak skupiony jakby pracował w laboratorium.
- Przyznaj się, że robisz to pierwszy raz...
- Prawda, zawsze dostaję gotowe jedzenie - odpowiada i rozgrzewa olej na patelni. - Ja prawie nic nie robię sam, bo od tego mamy ludzi. Moc pieniądza i te sprawy, rozumiesz?
Takim to dobrze. Wszystko dostają gotowe na tacy. Dlaczego? Bo mają pieniądze. 
Nadal obserwuję mój prywatny pokaz kucharski. Victor nalewa ciasto na patelnię i smaży pierwszego naleśnika. Już czuję ten wspaniały zapach. Pychota.
- Jadwiga oddała Ci auto? - pytam, bo i tak nie mamy o czym rozmawiać.
- Tak. - Kręci głową niezadowolony. Widocznie nadal przeżywa to, że jego ojciec pozwolił jej zabrać jego auto. - Mam nadzieje, że zdarzyło się to pierwszy i ostatni raz.
- Jesteś dzisiaj wcześnie w domu - zauważam. Zwykle to ja pierwsza wracałam. 
- Dzisiaj mam wyjątkowo wolny wieczór - odpowiada i nalewa ciasto na patelnię. Kolejny naleśnik się smaży. - Widzę, że jesteś szczęśliwa z tego powodu.
- To prawda - Kiwam głową zgadzając się z jego słowami. - Gdyby Cię nie było, to sama musiałabym przygotować sobie jedzenie, a tak to Ty je dla mnie robisz.
- Napijemy się herbaty czy wina? 
- Herbaty - odpowiadam bez zastanowienia. Wino nie należy do moich ulubionych alkoholi. Poza tym wino do naleśników? Średnio mi się to widzi.
- W takim razie przypilnuj patelni, a ja ją zaparzę - oznajmia i odchodzi od kuchenki. 
Schodzę z krzesła i podchodzę do patelni. 
Ciekawe co robi teraz Ksawier? Mam nadzieję, że zjadł kolację i spokojnie leży już w łóżku. Oby Liliana nie truła mu głowy. Nic nie cieszy mnie tak bardzo, jak to, że nie mieszkają razem w apartamencie. Niech ta jędza trzyma się z daleka od niego. Wystarczy, że wymyśliła sobie dziecko...
Nagle coś zaczyna dziwnie pachnieć. Spoglądam na patelnię i widzę, że smażony przeze mnie naleśnik przypomina kolorem węgiel. O matko! Chcę zdjąć go jakoś szybko i nie zastanawiam się co robię tylko dotykam go palcami.
- Cholera! Gorące! - syczę kiedy moje palce dotykają gorącego oleju. Odskakuję oparzona.
Victor podchodzi do mnie z niedowierzaniem w oczach. Ściąga patelnie z płyty. Odkręca zimną wodę w kranie i wsadza mi rękę pod strumień. Przyjemny chłód koi moje poparzone palce. Stoję tak kilka minut dopóki chłopak nie łapie mnie za przedramię i prowadzi do stolika. Sadza mnie na krześle i znika na chwilę. Wraca po chwili z pudełkiem apteczki. 
- Dlaczego nie myślisz? - pyta i siada na przeciwko. - W ogóle dlaczego próbowałaś przekręcić tego naleśnika? Przecież był spalony i naddawał się tylko do kosza. - Wyciąga jakąś maść i sięga po moją dłoń. - Dlaczego nie użyłaś narzędzia do przerzucania albo widelca? Myślałaś, że palce się sprawdzą?
- Zamyśliłam się - Krzywię się, kiedy maść dotyka poparzonej skóry. 
- Twoje zamyślenie skończyło się oparzeniem czterech paców!
Zakręca maść i wyciąga bandaż, którym obwija mi dłoń. Robi to bardzo wolno i dokładnie. Dzięki temu mam okazję przyjrzeć się jego twarzy, która wygląda na bardzo zmęczoną. Jak nadal będzie pracował na najwyższych obrotach to się zarobi. Daje mi kazania, a sam nie dba o swoje zdrowie.
- Skończyłem - oznajmia i puszcza moją dłoń. - Może być?
Przyglądam się kokonowi, który powstał po zawinięciu całej dłoni w bandaż. Było to bardzo niewygodne i zbyt mocno założone. Czułam, że krew nie dopływa mi do dłoni.
Podnoszę dzieło Victora i sprzedaję mu nim gong w łeb. 
- Dlaczego założyłeś mi bandaż? - Przyglądam się chłopakowi. Nie mogę zrozumieć po co bandaż do zwykłego oparzenia. - Przecież to zwykłe oparzenie, a do niego nie potrzeba aż takich opatrunków.
- Chciałem potrzymać cię trochę dłużej za rękę - odpowiada z uśmieszkiem i mruga mi okiem.
- Przestań testować na mnie teksty na podryw - mruczę i odwiązuję bandaż. - Wypróbuj je na swoich koleżankach z klubu.
- Chciałbym - wzdycha. - Ale ostatnio brakuje mi nawet czasu na sen...
Zauważyłam to już wcześniej. Jego zmęczony wyraz twarzy mówi sam za siebie. Sen jest ważny. Jeżeli nie będzie go omijał to prędzej czy później jego baterie się wyczerpią i wtedy będzie miał problem.
- Głodna jestem - oznajmiłam, kiedy czuję ucisk w żołądku, który domagał się jedzenia.
- Zjedzmy, to co usmażyłem zanim puściłaś dom z dymem.



Odkładam ostatnie dokumenty, którymi miałam się zająć i wstaję z krzesła. Przeciągam się, bo moje kości zastały się podczas kilkugodzinnej i monotonnej pracy. Na dzisiaj skończyłam. Patrzę w kierunku pustego krzesła Victora. Chłopak wyszedł wcześniej, ponieważ musiał wstąpić do firmy, więc dzisiaj kończę pracę sama. Zabieram torebkę i wychodzę. 
Ciekawe co robi teraz Ksawier? Moja ciekawość wygrywa z ochotą powrotu do domu. Już po chwili stoję wpatrzona w jego drzwi. 
- Tak bardzo podobają Ci się te drzwi? - Odwracam się i widzę Ksawiera, który stoi za mną i patrzy na mnie rozbawiony. - Nie zamierzałaś wejść?
- Skończyłeś na dzisiaj? 
- Cóż...Można tak powiedzieć - podchodzi i chwyta mnie w pasie. Nie mogę przez to się skupić na niczym. Jego ciepłe dłonie na moim ciele skutecznie mnie dekoncentrują. Stoję i wpatruję się w chłopaka zahipnotyzowana. - Zostajesz dzisiaj ze mną? 
Uśmiecham się słysząc prośbę w jego głosie. To naprawdę miłe czuć, że zależy mu na moim towarzystwie. 
- Jadłeś? - pytam i odchylam się lekko, żeby dokładniej mu się przyjrzeć.
- Jeszcze nie - odpowiada. - A Ty? - Kiwam przecząco głową. Był już wieczór, więc była pora na kolację, a ja nawet nie jadłam obiadu. - Świetnie, to zjemy razem! Zaraz każę nam coś przygotować.
- Nie - łapię go, za rękaw od koszuli. Chłopak puścił mnie i już chciał wydać rozkaz żeby przygotowano nam jedzenie. Ja za to chciałam sama coś z nim przyrządzić. Wiem, że jest królem i nie wypada mu, ale chciałabym spędzić z nim chwilę, jak zwykli zakochani ludzie. - Ja dla Ciebie ugotuję. Mogę?
Odwraca się z uśmiechem na twarzy i łapie moją rękę. Jego dłoń idealnie pasuje do mojej. Zupełnie jakbyśmy byli dla siebie stworzeni. Przyjemne ciepło zalewa moje ciało. To na niego czekałam całe życie.
- Jeśli mnie nie otrujesz, to z przyjemnością spróbuję tego, co dla mnie przygotujesz - zgadza się bez problemu, na moją propozycję. Zabiera ode mnie torebkę i przewiesza ją sobie przez ramię. - A więc kierunek kuchnia?
Widok Ksawiera z torebką na ramieniu jest wart upamiętnienia. Niestety telefon mam w torebce, więc ciężko będzie go zdobyć. Stoję więc chwilę i próbuję zapamiętać ten widok.
- Na co masz ochotę? - pytam po chwili.
- A co byś mi zaproponowała? - Spogląda na mnie z oczekiwaniem. Marszczę brwi. Nigdy dla nikogo nie gotowałam i nie jestem jakimś wybitnym szefem kuchni, a chłopak tylko z takimi miał do czynienia. - Zjem wszystko, co mi przygotujesz - mówi, kiedy widzi, że mu nie odpowiadam.
- Naleśniki? - proponuję i chce mi się śmiać. Dopiero wczoraj je jadłam, ale są najprostszą rzeczą, którą mogę przygotować i jej nie spartaczę.
- Super!
Przemierzamy pałacowe korytarze. Chłopak trzyma mnie pewnie za rękę i prowadzi do kuchni. Jestem zaskoczona jego pewnością. Nie wygląda jakby bał się, że ktoś zobaczy, jak trzyma za rękę kobietę, która nie jest królową.
- Nie boisz się trzymać mojej ręki? 
- Muszę ją trzymać mocno, bo boję się, że znowu Cię zgubię.
Jego mina poważnieje. Uśmiech, który miał na twarzy odkąd mnie zobaczył teraz zniknął. Moje zniknięcie musiało go bardzo dotknąć. Nadal to przeżywał i nie lubił do tego wracać.
- Nie odejdę - ściskam go mocniej za dłoń, przelewając mu tym gestem ciepło, które czuję. 
- Co Ci się stało w palce? - pyta, kiedy wyczuwa plastry zdobiące poparzenia, których dorobiłam się wczoraj.
- Powiedzmy, że ja i patelnia nie przepadamy za sobą - wyjaśniłam najbardziej naokoło, żeby nie wnikać szczegóły. Nie wiem jakby zareagował dowiadując się, że mieszkam u Victora w domu.
- To jak Ty zamierzasz usmażyć mi naleśniki, skoro ty i patelnia za sobą nie przepadacie? - pyta zdziwiony. Uśmiecham się. Mam nadzieję, że tym razem nic sobie nie zrobię podczas smażenia. - Aniela, proszę uważaj na siebie. Boli mnie serce, kiedy widzę, że jesteś ranna.
- To tylko zwykłe poparzenie...
- Zbyt wiele razy widziałem Cię w szpitalu - przypomina mi fakty z przeszłości, kiedy to ja i szpital nie rozstawaliśmy się ze sobą. - Mam nadzieję, że tym razem nie masz zamiaru testować swojego szczęścia. 
Chciałam odpowiedzieć i zapewnić go, że tym razem jestem w pełni świadoma tego, że nie jestem nieśmiertelna. Moje ciało zdobi już zbyt wiele blizn, których dorobiłam się poprzednim razem. Na więcej nie ma miejsca. 
W końcu docieramy do ogromnej kuchni.
- Usiądź sobie i poczekaj - Puszczam jego dłoń i pcham go w stronę stolika. - Ja wszystko przygotuję.
- Ale stąd nie będę Cię widział - mówi żałośnie. Wygląda tak samo. Ksawier z moją torebką, ten widok jest niezapomniany.
- Nie marudź - wołam spod kilkunastu lodówek, w których właśnie buszuję.
Wow. Z pałacową kuchnią nie ma żartów. Tylu lodówek to nie widziałam nawet w sklepie RTV i AGD. Otwieram każda po kolei i zgarniam potrzebne składniki. Staram się to robić najszybciej jak mogę, żeby Ksawier nie musiał zbyt długo czekać.
Na najwyższych obrotach mieszam ciasto łyżką, ponieważ nie chciało mi się szukać miksera. Zbyt wiele czasu zajęło mi znalezienie zwykłej miski, a co byłoby gdybym zaczęła szukać maszyny. Zrezygnowałam też z trzepaczki, ponieważ użycie jej groziło ubrudzeniem mojego czarnego sweterka. 
Udało mi się usmażyć dziesięć naleśników. Byłam pod wrażeniem, ponieważ nie wyszło mi aż tak dużo ciasta. Po prostu jestem mistrzem i tyle. Posmarowałam je dżemem i czekoladą, żeby Ksawier nie musiał brudzić sobie rąk. Zabrałam ogromny talerz, na którym umieściłam moje cudeńka. Złapałam do tego dwa widelce i ruszyłam w stronę Ksawiera, który wynagrodził sobie czekanie na mnie. Podczas mojej nieobecności przeszukał moją torebkę, w której znalazł mój telefon. Pewnie mogę spodziewać się jego zdjęcia na tapecie. Nic się nie zmienił.
- Gotowe! - powiedziałam i postawiłam przed nim talerz pełen naleśników.
- Narobiłaś tyle naleśników, że wykarmiłbym nimi całe wojsko - powiedział zaskoczony.
- Nie przesadzaj, jest ich tylko dziesięć - Machnęłam ręką i zajęłam drugie krzesło. Złapałam widelec i zaczęłam pałaszować naleśnika. Nie mogłam się powstrzymać.
- Chyba aż dziesięć - Pokręcił głową.
Zanim zaczął jeść, to podwinął sobie rękawy swojej idealnie błękitnej koszuli. Widocznie nie chciał się uciapać. Uważałam to, za bezcelowe działanie. Zajęło mu to tyle czasu, że ja zdążyłam zacząć już drugiego naleśnika. 
- Dobre? - zapytał i przyglądnął mi się uważnie. - A z resztą, co za głupie pytanie. Muszą być pyszne, bo uszy aż Ci się trzęsą.
Chłopak ukroił kawałek i wpakował go sobie do buzi. Przeżuwał bardzo powoli. Patrzył na mnie, a jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. Poczułam się oceniana.
- Spróbuj powiedzieć, że są niedobre - podniosłam widelec i wymierzyłam w niego. 
- Nawet jakby mi nie smakowały to i tak bym Ci nie powiedział - wystawił mi język i ukroił kolejny kawałek. Musiały mu posmakować, skoro jadł dalej.
Nie wiem jak to się stało, ale daliśmy radę zjeść całe dziesięć naleśników. Każdy po pięć. Czułam się pełna i ciężka jak klocek. Dodatkowe dwa kilo gwarantowane. Oparłam się wygodniej o oparcie krzesła, odchyliłam głowę, zamknęłam oczy i złapałam oddech. Poklepałam się po brzuchu, który był tak nadęty, że musiał wyglądać jakbym była w ciąży.
- Dziękuję, że przygotowałaś dla mnie jedzenie - otworzyłam oczy i zobaczyłam Ksawiera, który nachylał się w moją stronę przez stół.
Przełknęłam ślinę i wpatrywałam w szczęśliwą twarz chłopaka. On za to jednym ruchem nachylił się bardziej i złożył pocałunek w kąciku moich ust. Nie byłam pewna, czy zrobił to, bo nie trafił w moje usta, czy chciał narobić mi ochoty, na prawdziwy pocałunek. 
- Przepraszam! - Odsunęłam się gwałtownie do tyłu, kiedy usłyszałam jakiś obcy głos. Do kuchni weszła jakaś dziewczyna, która widziała wszystko. Ksawier przyglądał się jej dokładnie. Mi wystarczyło, ze zobaczyłam ją raz. Na pewno zauważyła, że nie jestem królową. - Przepraszam! Nic nie widziałam! - powiedziała i zniknęła.
- I co teraz? - pytam spanikowana.
- Teraz pójdziemy, do mojego apartamentu - odpowiedział Ksawier. Zabrał moją torebkę, chwycił mnie za rękę i pociągnął. Wstałam z krzesła i szłam za nim.
- Ja pytałam, co zrobimy z dziewczyną? Przecież nas widziała!
- I co z tego? - powiedział z kpiną w głosie. 
- Przecież podobno staracie się z królową o dziecko! A widziała Cię z inną kobietą - wytykam mu fakt, który bardzo mi ciążył. Strasznie nie chciałam, żeby dowiedział się o tym, jak zazdrosna jestem, ale się nie udało. - Teraz wszyscy się dowiedzą!
Idziemy chwilę w ciszy. Mam wrażenie, że chłopak nie chce rozmawiać ze mną na ten temat. Jak zwykle wolał przemilczeć poważne sprawy. Nigdy nie lubił rozmawiać na problemowe tematy.
Dochodzimy do jego apartamentu. Puszczam jego rękę i zabieram od niego torebkę. Pora wracać.
- Oglądałaś program? - Łapie mnie za rękę, kiedy chcę się odwrócić i odejść. - Jedyna osobą z którą mógłbym starać się o dziecko, to byłabyś ty. 
Odwracam się i zbieram swoją szczękę z podłogi. Co to miało być? Czy on właśnie powiedział mi, że ma na mnie ochotę? 
- Widziałam urywek - odpowiadam i próbuję uspokoić oddech i serce, które zaczęło mi szaleć.
- Skoro widziałaś, to wiesz, że to Liliana wymyśliła sobie to dziecko. - Pogładził moją rękę kciukiem. - Przyrzekam Ci, że nie dotknąłem Liliany palcem i nie mam zamiaru tego robić - zapewnia mnie, a na mojej twarzy, mimowolnie pojawia się ogromny uśmiech. Czekałam na takie słowa. - Chciałbym móc spędzać z Tobą więcej czasu. Zostaniesz ze mną na noc?
Patrzę na niego i nie wiem, co odpowiedzieć. Serce tak mocno wali mi w piersi, że mam wrażenie, że chłopak to słyszy. Kiwam automatycznie głową i czekam co się stanie. Chłopak obejmuje moją talię, a ja aż drgam pod wpływem jego dotyku. Nie czekam długo na to aż nasze usta się odnajdą. Teraz dostaję prawdziwy pocałunek, którego zapowiedź dostałam już w kuchni. Oplatam go rękami za szyję i przyciągam jeszcze bliżej siebie. Jego bliskość rozwiązuje wszystkie problemy, którymi martwiłam się do tej pory. Wchodzimy całując się zachłannie do pokoju. Jestem pewna, że dzisiaj nie wrócę do domu. Zostanę z Ksawierem. 
Nie byłam pewna tego co szykuje dla nas przyszłość, ale wiedziałam, że nigdy nie zależało mi na nikim tak bardzo, jak na nim.



Na zegarze wybijała już dziesiąta rano, a Anieli nadal nie było w biurze. Victor patrzył zniecierpliwiony w drzwi z nadzieją, że zaraz zobaczy tą irytującą osóbkę. Mijały minuty, a jej nadal nie było. Martwił się o nią, ponieważ nie wróciła do domu na noc. Mogło oznaczać to tylko dwie opcje. Albo została gdzieś indziej na noc, albo władowała się w jakieś kłopoty.
Próbował czytać dokumenty, którymi powinien zająć się do firmy. Chwilowo miał luz w pałacu, bo nie działo się nic wymagającego jego uwagi. Wszystkim zajmowali się jego ludzie, których zwiększył ilość. Musiał mieć oko na wiele rzeczy, które wydawały się niebezpieczne.
Naprawdę starał się zająć tym, czym powinien, ale jego myśli krążyły wokół jednej osoby.
- Wiesz gdzie jest twoja podrabiana sekretareczka?! - Liliana wpadła do środka jak burza.
Victor mógł przysiąc, że widział dym ulatniający się z jej nosa, z każdym oddechem. Była naprawdę wściekła.
- Nie wiem. Nie trzymam jej na smyczy - okręcił się na krześle. Wiedział, że jeżeli nie będzie wykazywał zainteresowania tematem, to Liliana wkurzy się jeszcze bardziej, więc kręcił się jak bączek na obrotowym krześle.
- A powinieneś! - podeszła do biurka i uderzyła w nie obiema rękami. Mebel wydał ogromny huk. Chłopak zatrzymał krzesło i otworzył szeroko oczy. To musiało ją zaboleć, ale twarz dziewczyny pozostawała niewzruszona. - Twoja sekretarka znajduje się w łóżku mojego męża!!!
Zacisnął mocno szczęki. Naprawdę nie chciał słuchać o przygodach łóżkowych Ksawiera. Zwłaszcza, że odbywały się one z udziałem Anieli. Victor był świadomy, że kiedyś to nastąpi. W końcu oni naprawdę się kochali, ale i tak go to zabolało. Poczuł jakiś niewytłumaczalny zawód.
- Widocznie Ty nie byłaś wystarczająco dobra, żeby zająć to miejsce - wzruszył ramionami i sięgnął po dokumenty. Przynajmniej poudaje, że coś robi. Później będzie się lepiej czuł, pomimo tego, że ich nie przejrzał, bo miał je w dłoniach, a to już coś. - Jeżeli skończyłaś, to wyjdź.
- Nie skończyłam! - Liliana wrzeszczała, a jej głos rozchodził się po całym pomieszczeniu. Widocznie to na nim postanowiła wyładować swoją złość. - Dlaczego jesteś taki spokojny?!
- A powinienem gotować się ze złości, tak jak Ty? - uniósł brew w zdziwieniu.
- Nie zależy Ci na dziewczynie? Nie złości Cię fakt, że spała z Ksawierem?
Nie mógł powiedzieć, że ma ochotę skakać z radości z tego powodu. Przywiązał się do Anieli. Nie wiedział czemu, ale lubił przebywać w jej towarzystwie. Ostatnio łapał się też na tym, że często przyglądał się dziewczynie, ale to nie była sprawa o której chciał rozmawiać z Lilianą.
- Dlaczego ma mnie to złościć? Poza tym skąd możesz wiedzieć co ze sobą robili? Byłaś pod ich łóżkiem?
Patrzył na nią wyczekująco.
- Moja służąca widziała ich wczoraj w kuchni! Całowali się!
Chłopak zmarszczył brwi. Co robili w kuchni? Skoro chcieli okazywać sobie uczucia, to mogli zrobić to gdzieś, gdzie nikt by ich nie zauważył. W ogóle tego nie przemyśleli.
- Musisz mieć bardzo spostrzegawczą służącą - zauważył. Potwierdził się też fakt, że Liliana ma swoich ludzi wszędzie. Pewnie po to sprowadziła ich ze sobą. - Gratuluję. A teraz wyjdź, bo muszę pracować.
Spojrzał z powrotem na biedne dokumenty, które były wyjątkowo przez niego ignorowane. Zabierał się za nie od dobrej godziny, a nadal czytał pierwsze zdanie.
- Skoro ona zabiera mi to, co jest moje, to ja też to zrobię! - usłyszał mamrotanie Liliany. 
Uważał, że dziewczynie totalnie siadło już na mózg. Powinna umówić się do psychiatry, bo to już jest choroba.
Nagle poczuł ciężar na swoich nogach, ktoś siłą uniósł jego głowę i poczuł czyjeś usta na swoich. Otworzył zdziwiony oczy i przez chwile trwał w amoku. Pozwalał Lilianie żeby go całowała, a on siedział spokojnie. Dziewczyna robiła to dosyć siłowo i brutalnie. Na prawdę nie podobało mu się to.
- Co Ty robisz? - westchnął, kiedy udało mu się oderwać od dziewczyny.
- Uwodzę Cię - odparła. Nadal zajmowała miejsce na jego kolanach, co było dosyć niekomfortowe.
- Nie jestem zainteresowany mężatkami. - Odchylił się do tyłu. Nie mógł znieść perfum dziewczyny. Strasznie drażniły jego nos. - Jeśli byłabyś taka łaskawa, to zejdź mi z kolan. Muszę zająć się dokumentami. Poza tym w każdej chwili ktoś może wejść.
- Niech wchodzi! Bardzo dobrze! Niech zobaczą! - znowu wrzeszczała. Victor miał ochotę odciąć sobie uszy. - Skoro mój mąż może mnie zdradzać! To ja mogę jego!
- Nie wciągaj mnie w to - powiedział poważnie. Podniósł nogi lekko w górę, żeby przypomnieć jej, gdzie siedzi. - Nie masz zamiaru zejść? Nogi mi cierpną.
- O matko! Przepraszam! Przyjdę później... - Victor spoglądną w kierunku drzwi, w których stała Aniela. Była bardzo zdezorientowana.
Victor też nie był zadowolony, że zobaczyła go w tak dużo mówiącej sytuacji. Nie podobało mu się też, że Aniela miała na sobie wczorajsze ciuchy. Faktycznie musiała tu spać. 
- Spokojnie - uniósł ręce do góry. Nie chciał, żeby dziewczyna pomyślała sobie zbyt wiele. To Liliana władowała mu się na kolana. - Ta pani już wychodzi.
- Nigdzie się nie wybieram - odpowiedziała Liliana i zarzuciła mu ręce na szyję.
Miał ochotę powiedzieć jej żeby się najzwyklej w świcie od niego odpierdoliła. Powstrzymał się jednak od użycia takich słów. Miał do niej zbyt duży sentyment. Wiedział, że dziewczyna nie wyjdzie z własnej woli, zwłaszcza kiedy pojawiła się Aniela. Zapewne będą teraz chciały udowadniać sobie, która jest lepsza, a on nie miał najmniejszego zamiaru tego wysłuchiwać. 
Victor chwycił Lilianę mocno i wstał z nią. Nie była ciężka, bo jak większość dziewczyn dbała o linię, ale i tak cieszył się, że chodził na siłownię. Zwykłemu człowiekowi, który nie ma przygotowania sprawiłoby to trudność, ale nie jemu.
- Zaraz wracam - powiedział do Anieli, kiedy ją mijał. 
Wyniósł Lilianę na rękach ze swojego gabinetu. Czekał aż dziewczyna się podda, bo będzie się bała narażać swój wizerunek. Chwilę się jednak trzymała, dlatego zdążył ujść kilka kroków po korytarzu.
- Puść mnie - warknęła i zaczęła wierzgać wszystkimi częściami ciała. Zgodnie z prośbą postawił ją na ziemi. - Nie umiesz w nic grać...
- Nie Liliana, ja po prostu nie mam już zamiaru bawić się w twoje intrygi i żałosne gierki - odpowiedział jej. W przeszłości zdarzyło mu się pomóc jej kilka razy i zawsze później tego żałował. Wyciągnął z tego wnioski i nie zamierzał już się mieszać w jej porachunki z innymi. - Ty też powinnaś z nimi skończyć - poradził jej, chociaż wiedział, że dziewczyna go nie posłucha.
- Zmieniłeś się - zauważyła. - Brakuje mi osoby, którą byłeś zanim ta wywłoka przekabaciła Cię na swoją stronę.
- Liliana dość - wtrącił się zanim zaczęła wymyślać gorsze rzeczy na Anielę. - Nie pojawiaj się więcej przede mną - powiedział i odszedł. To były ostatnie słowa, jakie wypowiedział do niej. Nie chciał mieć z nią nic wspólnego.
- Nienawidzę Cię. Jestem ogromnie zawiedziona, że zmieniłeś się w kogoś takiego! - zawołała za nim, ale chłopak się nie obrócił. Szedł przed siebie, bo zamknął rozdział Liliany już na zawsze.
Czy naprawdę aż tak się zmienił? Wydawało mu się, że po prostu wydoroślał. Dawniej był mniej poważy i rzeczy, które kiedyś go śmieszyły, stały się teraz dla niego priorytetem. 
Sięgnął do kieszeni, po telefon, który zaczął dzwonić.
- Mamy problem - usłyszał głos Adeliny po drugiej stronie. - Zabierają broń! Myślę, że coś planują...
- Spokojnie. - Victor ruszył biegiem w stronę biura z którego przyszedł. Zostawił tam kluczyki do samochodu, a musiał jak najprędzej jechać do dziewczyny. Słyszał w jej głosie, że planowała coś głupiego. - Nigdzie się stamtąd nie ruszaj! Zaraz będę.
- Nie, własnie muszę ich śledzić. Odezwę się, jak odkryję co planują.
- Adelina! To niebezpieczne! - otworzył drzwi i wszedł do środka. - Mogą odkryć twoją tożsamość.
- Zadzwonię - odparła i rozłączyła się.
Cholera. Wiedział, że go nie posłucha, ale i tak próbował ją przekonać. Jak odkryją, że dziewczyna jest wtyczką, to źle to się skończy. Nawet nie chciał o tym myśleć. Nie wiedział, do czego są zdolni Ci ludzie. Mieli w końcu broń.
Złapał kluczyki do auta z biurka i ruszył w stronę drzwi. Już na korytarzu zauważył, że towarzyszy mu Aniela, która ledwo nadążała za jego krokiem.
- A ty czego? - zapytał.
- To moja przyjaciółka. Nie zostawię jej samej.
Nie kłócił się z dziewczyną. To była Aniela, na nią nie było sposobu. Jak się uparła, to dążyła do swego. Wsiedli do auta i odjechali z piskiem.
- Co Ty zdziałasz w takich ciuszkach? Ledwo zdążyłaś mnie dogonić na korytarzu... - napomknął o jej stroju, który nie był odpowiedni do akcji.
- Mam Ci przypomnieć, kto kupił mi takie ciuchy?! - wytknęła mu dziewczyna. - W mojej szafie nie ma ubrań, które byłyby odpowiednie do większego wysiłku!
Faktycznie. Kupił jej same eleganckie i kuszące rzeczy. Miał w tym swój cel. Jak każdy mężczyzna lubił patrzeć na piękne kobiety. Najlepiej jeśli były dobrze ubrane.
- Powinnaś to docenić i nie powtarzać dwa razy tego samego out fitu.
- Nie miałam czasu się przebrać - mruknęła zażenowana.
- Bo nie było Cię w domu! Gdzie się szlajałaś? - zapytał, chociaż dobrze wiedział, gdzie była.
- Muszę odpowiadać? 
- Moglibyście przynajmniej to ukrywać, a tak to cały pałac już wie, że sobą sypiacie. - No może nie dokładnie cały, bo troszeczkę nagiął sobie prawdę, ale chciał żeby wstydziła się swoich czynów. 
- Nie spałam z Ksawierem! - powiedziała oburzona. - Skąd w ogóle taki pomysł?!
- Uważaj, bo uwierzę, że całą noc leżeliście i trzymaliście się za ręce...
- Nie spałam z Ksawierem. - Każde słowo, które wypowiedziała z osobna, sprawiło że uwierzył. Ta dziewczyna miała jakiś dziwny dar przekonywania. - Nie jestem jakąś nałożnicą! On ma żonę!
Nałożnicą. Jak ładnie ubrała to w słowa. Czyli jeszcze ze sobą nie spali...Świetnie. Uśmiechnął się lekko, bo jakoś ulżyło mu na sercu słysząc te słowa. Szybko jednak pozbył się radości, która z każdą sekundą opanowywała go coraz bardziej. Jechali teraz zająć się sprawą buntowników, a to nie był temat do śmiechu.



Victor zatrzymał auto pod jakimś opuszczonym budynkiem. Szarość obskurnych ścian wywoływała u mnie dreszcze, kiedy patrzyłam na tą ruinę. Budowla wyglądała jak opuszczony psychiatryk. Co oni zamierzają tutaj zrobić?
- To pułapka - mówi do mnie, kiedy oboje wychodzimy z auta. - Zadzwoń do Adeliny, a ja wezwę wsparcie. 
To dobry pomysł. Muszę jak najszybciej ostrzec dziewczynę, która władowała się w to gówno. Na pierwszy rzut oka widać, że coś jest nie tak. Kto normalny chowałby się w takich miejscach?
Wybieram numer Adeliny i próbuję się do niej dodzwonić. Dziewczyna nie odbiera. Cholera Adelina.
Spoglądam na Victora i zastanawiam się, czy powinniśmy się rozdzielić i spróbować jej poszukać?
- Nawet nie próbuj - ostrzega mnie, odsuwając na chwilę telefon od ucha. - Obserwuję Cię Aniela. 
Zaciskam usta. Dopóki chłopak mnie pilnuje, to nie mam możliwości zrobienia żadnego ruchu. Nie ma opcji żeby pozwolił mi wejść do środka, a to jedyne wyjście, które jest w tej sytuacji.
- Uważam, że powinniśmy wejść do środka - dzielę się z nim moją opinią, kiedy kończy rozmawiać. - Wiem, że to pułapka, ale musimy znaleźć Adelinę. Nie wiemy, co z nią zrobią, jak zostanie przyłapana.
- Najpierw poczekamy na wsparcie.
- Nie możemy tyle czekać! Adelina nie odbiera telefonu. A co jak już ją złapali?
To mnie najbardziej martwiło i nie było mi do śmiechu. Nie odpowiadała na telefony i od dłuższej chwili nie dawała żadnego znaku życia, a to dawało tylko złe przeczucia.
- Uspokój się i nie nakręcaj się tak. Sami nie damy im rady!
- Któreś z nas musi tam wejść i proponuję żebym to była ja.
- Jeżeli któreś z nas tam wejdzie, to to będę tylko ja - neguje mój pomysł i opiera się o auto. Widać po nim, że jest już zdenerwowany. 
A co ja mam powiedzieć? Adelina to moja przyjaciółka. Nie mogę wytrzymać z myślą, że władowała się w takie coś. I to wszystko po części nasza wina, bo to z naszego powodu została szpiegiem. A co jak się o tym dowiedzieli? Przecież oni coś jej zrobią!
- Wchodzę tam - oznajmiam chłopakowi. 
- Przestań. Nigdzie nie pójdziesz - patrzy na mnie groźnym wzrokiem, ale nie przestraszy mnie nim.
- Victor pomyśl logicznie - zaczynam swoją przemowę, która powinna go przekonać. - Które z nas ma większe szanse na przeżycia? Ja, której nie znają? Czy Ty doradca królewski i prezes największej firmy w kraju?
- Aniela, nie bądź głupia. Na pewno nie mają aż tak dokładnych informacji.
- Jesteś pewien? - Unoszę brwi. Nie przekonał mnie tym. - To są buntownicy, którzy nie zgadzają się z aktualną polityką. Myślisz, że nie mają odpowiedniego wywiadu?
- Nie przekonasz mnie. - Zakłada ręce na piersi. - Ja też się martwię o Adelinę, ale musimy myśleć rozsądnie i traktować ich jak wrogów, których należy się bać.
- Ja się ich nie boję - mówię zgodnie z prawdą. Nie jestem przekonana, czy banda studencików miała by aż tak ogromną moc. 
- I to jest twój błąd - informuje mnie. - Ten kto się nie boi, długo nie pożyje.
- Victor ja muszę tam wejść i mnie nie powstrzymasz. 
- Przynajmniej spróbuję przemówić Ci do tej pustej głowy - Podchodzi do mnie. - Aniela, nie możesz wejść w tą gotową pułapkę. Proszę Cię zacznij myśleć.
- Skoro przyszykowali pułapkę, to muszą czegoś chcieć - tłumaczę chłopakowi. Nie zrobili tej pułapki na darmo. - Ktoś musi wysłuchać ich żądań.
- I Ty oczywiście zgłaszasz się na ochotnika.
- Wiem, że się martwisz - powiedziałam. Byłam świadoma, że z każdym dniem stawałam się mu coraz bliższa. Było to po nim po prostu widać. Nie mogłam nic na to poradzić. W moim sercu było miejsce tylko dla jednego mężczyzny i zostało ono już dawno zajęte. Dlatego Victor musiał wybić sobie mnie z głowy. - Pomyśl o tym tak. Skoro to są buntownicy, to jeżeli znajdziemy z nimi nić porozumienia, to mogą nam bardzo pomóc w przyszłości. 
- To zbyt ryzykowne - skwitował. - Pchasz się w paszczę lwa.
Byłam w pełni tego świadoma, ale nie bałam się. Musiałam znaleźć Adelinę i porozmawiać z tymi ludźmi. Jak dobrze pójdzie, to może spotkam też ich lidera. Jest za dużo argumentów, które popierają moje wejście do tej pułapki.
- Nie pamiętasz, że jestem nieśmiertelna? Nic mi się nie stanie dopóki moja historia w książce trwa - poklepałam go po ramieniu. Bardzo chciałam wierzyć w te słowa. Poprzednim razem się spełniły, więc tym razem powinno być tak samo. - Idę! - odwróciłam się i ruszyłam.
- Nie chcę - chłopak złapał mnie za rękę. Patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. - Co mam zrobić żebyś została?
- Nie zatrzymasz mnie - powiedziałam i wyciągnęłam dłoń z jego uścisku. Moja lokomotywa już ruszyła i nie dało się jej zatrzymać. Taka już byłam. Jak się na coś zdecydowałam, to doprowadzałam to do skutku. - Do zobaczenia później! - zawołałam na pożegnanie.
Przynajmniej taką miałam nadzieję. Książko nie zawiedź mnie i pozwól mi przetrwać w jednym kawałku. Ruszyłam w stronę wejścia do budynku. Nogi nie chciały mnie słuchać i trzęsły się jak oszalałe. Buty na wysokim obcasie nie były pomocne w tej sytuacji, ale szłam dzielnie przed siebie.
Weszłam do środka. Miałam wrażenie, jakbym sama na własne życzenie pukała do bram piekła. Szłam pustym korytarzem rozglądając się na każdą stronę. Próbowałam zlokalizować możliwe zagrożenia, które na pewno na mnie czekały.
I nie myliłam się. Zza zakrętu wyskoczyło kilku ludzi. Było zbyt ciemno żebym mogła określić ich płeć. Nie miałam zamiaru uciekać, po to tu weszłam, dlatego prawie sama wpakowałam im się w ręce.
- Mamy Cię! - To były ostatnie słowa, które usłyszałam zanim poczułam ogromny ból w okolicach głowy i straciłam przytomność.

_________________________________________________________________

Majóweczka trwa w najlepsze, więc podrzucam rozdzialik. Następny w niedzielę.
Ogólnie to nie mogę rozgryźć czemu mało kto lubi Ksawiera. Mam wrażenie, że nieważne co chłopak by zrobił to i tak zawsze byłby gorszy od innych XD 
Aniela wróciła do akcji, jak myślicie co się szykuje? 
Zapowiedź z boku ;)
N

8 komentarzy:

  1. To dzisiaj ja pierwsza ;) Nie no, Aniela rozwaliła system próbując ratować naleśniki palcami :D Zapewne zamoczenie ich w gorącym oleju było bardzo otrzeźwiającym uczuciem. Ona nawet w duecie ze zwykłą patelnią ładuje się w kłopoty :D ( co do naleśników, tak jak Aniela mogę je jeść codziennie ;) Tak jak mi się wydawało, Victor nie widzi w Anieli tylko przyjaciółki. I sam zaczyna się o tym pomału przekonywać. Jest o nią zwyczajnie zazdrosny.
    Jej noc z Ksawierem,milusio. (nie ukrywam jednak ,że wolałabym z Ivo lub Victorem) . Choć powiem Ci ,że byłam w szoku jak powiedziała ,że z nim nie spała bo nie jest nałożnicą;) Nie spodziewałam się tego ;)
    Zachowanie Liliany jest żenujące. Niech ona sobie już stąd zniknie. No ja jej po prostu nie znoszę. I tyle. Rzuciła się na Victora z taką desperacją, że wybuchnęłam śmiechem. Dno, dno , dno. Nie chcemy tutaj Liliany ;)
    Kurczę martwię się o Adelinę. W co ona tam się wpakowała. Pociągając nieświadomie w to Anielę. Która jak zwykle niewiele myśląc udała się przyjaciółce na pomoc. I jak zwykle wpakowała się w jakieś bagno. Mam nadzieję ,że obie wyjdą z tego bez większych uszczerbków. Czekam jak zwykle niecierpliwie na niedzielę. Pozdrawiam :)

    p/s Nie mam w sumie pojęcia, czemu nie lubię Ksawiera. Znaczy nie ,że nie lubię. On jakoś do mnie nie trafia od samego początku. I masz rację choćby nie wiem co się nie stało, to nie jego będę widzieć przy Anieli. Nie pasuje mi do niej. I tyle ;) Dla mnie to zawsze Ivo pasował do niej idealnie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że Aniela długo nie wytrzymała i znów wpakowała się w tarapaty. Ta dziewczyna się chyba nigdy nie zmieni...
    Ale zacznę od początku i naleśników, które były głównym tematem rozdziału. 😁
    Victor zabawiał się nam w Master Chefa i przyrządził dla Anieli kolację, jak to miło z jego strony. 😍
    Oczywiście nasza roztargniona bohaterka, musiała się znowu delikatnie uszkodzić. Takie poparzenie nie jest przyjemne i bardzo bolesne. Wiem z własnego doświadczenia. (Tylko ja nie próbowałam przekręcać spalonego naleśnika palcami.) 😂😉
    Victor dzielnie opatrzył Anielę, wykazując się przy tym dużą troską. Coraz bardziej mi on imponuje. W tej części jest naprawdę jednym z moich ulubionych bohaterów.
    Ksawier znalazł w końcu trochę czasu, który mógł spędzić z Anielą. Zjedli razem kolację, a potem spędzili noc. (Jakkolwiek to brzmi). Nie potrzebnie nakryła ich tylko zapewne ta służka Liliany. Ksawier mógłby ze względu na napiętą sytuację w państwie. Na razie powstrzymać się z publicznym okazywaniem uczuć Anieli. Jest Królem i może wszystko mu wolno, ale konsekwencje jego wyborów mogą ponieść jego poddani.
    Co do naszej "wspaniałej Królowej" robi się ona, coraz bardziej żałosna. Ta próba uwodzenia Victora, to jej kompromitacja. Nie wie biedna, jak ma się odegrać na Anieli i Ksawierze i tylko się ośmiesza.
    Dobrze, że Victor jej nie uległ i dosadnie jej to wytłumaczył.
    Przy okazji otrzymaliśmy potwierdzenie, że Aniela nie jest mu wcale obojętna. Ona z dnia na dzień znaczy dla niego więcej. Sama zaczyna to nawet dostrzegać. Narazie jednak nie widzi świata poza Ksawierem, przez co Victor nie ma większych szans. Ale może się to zmieni?
    Co ci piekielni buntownicy szykują? Bardzo niepokoję się o Adelinę. Gdzie jest stara wersja Iwo, gdy jest potrzebna? On w mig pomógłby dziewczyną. Jego siostra, zbyt dużo ryzykuje. Oby tylko wyszła z tego cało i nic się jej nie stało. Tak samo, jak Anieli.
    Na koniec odniosę się może do tego, dlaczego Ksawier mi nie leży. Od samego początku pierwszej części, gdy był jeszcze gburem i skończonym egoistą. A ja "pieszczotliwie" określałam go Księciuniem. Nie polubiłam go i tak pozostało do tej pory. Jakoś inne męskie postacie tutaj są mi bliższe niż jego. Przez Ksawiera przemawia jakaś mania wielkości. Okej, rozumiem jest Królem. Ale mam wrażenie, że on najpierw myśli o sobie, dopiero potem o innych. Niby kocha Anielę, ale ta miłość nie do końca do mnie przemawia. Czasami zachowuje się, jakby chciał ją mieć na własność. Może to tylko moje odczucia, ale przez swoje niektóre wypowiedzi, gesty, czy myśli po prostu zraża mnie do siebie.
    Prosta różnica między nim, a chociażby Victorem. Jeden gotuje dla Anieli, a dla drugiego to ona gotuje. Nie pamiętam, żeby Ksawier zrobił coś dla dziewczyny z własnej inicjatywy.
    Ja już tak mam, że jak od razu nie polubię jakiegoś bohatera, to jest mi trudno później się do niego przekonać.
    Oczywiście to tylko moja subiektywna opinia i na pewno wiele osób się z nią nie zgodzi.
    Czekam już z niecierpliwością na niedzielę, chcąc poznać dalszą część tej tajemniczej sprawy z buntownikami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniela nie byłaby sobą, gdyby nie wpakowała się w kłopoty. Najpierw palce, a potem spotkanie z buntowników. Oby tylko nic poważnego jej się nie stało. Mamy też Anielę i Ksawiera. W końcu chociaż przez chwilę mogli nacieszyć się bliskością. Szkoda tylko, że przyłapała ich służąca tej wiedźmy. Jej naprawdę coś padło na mózg i powinna iść do psychiatry, aczkolwiek chyba jest już od dawna za późno. Dobrze, że Victor był na tyle rozsądny, że nie uległ Lilianie. W sumie to trochę mi się go żal zrobiło, bo coraz bardziej widać, że zależy jej na Anieli i chciałby od niej czegoś więcej. Co do Ksawiera. Ja go nawet lubię. Na pewno nie jest taki sam jak był w pierwszej części opowiadania, kiedy to był arogancki i bardzo egzotyczny. Mimo wszystko jestem za tym, żeby Aniela była z Ksawierem <3 Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tradycyjnie witam cię ;* i od razu zapytam, na którą godzinę planujesz rozdział? :P

    Zawsze przed przeczytaniem lubię sobie spojrzeć na posłowie od autora i padłam na nim :D Jesteś urocza z tym foszkiem, że nie lubimy Ksawiera xD Taka mama wszystkich bohaterów z ciebie, słodko :3 Jak dla mnie inne postacie męskie lepiej przedstawiłaś i zawsze się lubi pary, które potrafią pokazać pazurki w stosunku do siebie. Z Ksawierem jest za łatwo :P Tak, jak napisała koleżanka z wyżej przykład z naleśnikami ^^ taka mała rzecz, a potrafi ująć <3 Ksawier troszkę taki rozpieszczony i dość infantylny w swoim zachowaniu mi się wydaję – służba to, służba tamto i jestem królem jako argument na wszystko – ale oczywiście nie myśl, że postać to niewypał, broń boże! Przeciwnie, ciesz się, że wywołuje w twoich czytelnikach JAKIEŚ emocje, a nie, że jest obojętny i bezbarwny! :)

    Teraz przechodzę do emocjonującego rozdziału! (uprzedzam, że dzisiaj będzie krótko, bo się spieszę)

    „Ja prawie nic nie robię sam, bo od tego mamy ludzi.” – zastanawiałam się czy to sarkazm, bo jednak nie miał problemu ze zrobieniem naleśników, wiedział jakie produkty przygotować i takie tam, w dodatku pomimo forsy nie było wzmianki, by w domu była jakaś służba, w dodatku poświęca się swoim dwóm etatom, zaczynając cierpieć na zaburzenia snu – w moich oczach jest zaradny i pracowity :P Jego podrywy na Anieli są fajne – niech doceni, że nie są seksistowskie ani dwuznaczne, jednak są pewne granice, których wie, że nie powinien przekraczać (CHYBA :p)
    Aniela i jej ratowanie naleśnika palcami, taaaa xD wdać, że jedzenie jest dla niej bardzo ważne xD dobrze, że obok był Victor – dobrze i niedobrze, bo on ją całą, by obwiązał bandażami, jak mumię xD jeszcze brakowało, by Aniela powiedziała coś w stylu „Teraz muszę wziąć w pracy chorobowe…” XD

    Zrobię myk i przeniosę się do ostatniej sceny ;)

    Ojeju, Adelina w pułapce, tak się kończy zgrywanie bohatera :/ Chociaż szczerze mówiąc myślałam, że znowu wyskoczysz z jakimś kreskówkowym zabiegiem – Aniela wchodzi do epicentrum pułapki i ją porywają, a Victor rwie włosy z głowy ze strachu o nią. Nagle Adelina zjawia się z boku z lodem w ręku i warczy, że długo mu zeszło przyjechanie tutaj – XDDD wiem, jestem głupia ;P
    „- Nie chcę - chłopak złapał mnie za rękę. Patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. - Co mam zrobić żebyś została?” – awwwww! No i jak ja mam przy takich scenach ich nie shipować, no wyjaśnij mi! On wie, że coś do niej czuje, ona wie o tym – no kurde :3 ja chcę by w końcu okazała mu trochę serca <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i środkowe sceny :D napiszę o nich w jednym ciągu, więc nie pomyśl, że coś ominęłam ;)

      Aniela i Ksawier – wątek powstał by pokazać czytelnikom jak bardzo się oni kochają :P I racja, może i miłość jest, ale to nie zmienia faktu, że jak dla mnie jest ona taka sobie :P brak im pazura! Traktują się trochę jak jajka, byle nie skrytykować byle nie powiedzieć czegoś nieodpowiedniego (no dobra, Aniela jeszcze z tym spoko xD). Dzieli ich taka drobna przepaść, Aniela chyba na dłuższą metę nie zniosłaby bycia królową – siedzieć na tyłku, ładnie wyglądać i pachnieć – to skandal by królowa sama robiła naleśniki! Po prostu nie :P No i ta obojętność Ksawiera wobec służki Liliany – to by było fajne, ale moment na zdradę nieodpowiedni – lud hejtuję go za rządy, a jeśli Lili nagłośni sprawę, to wyjdzie na dupka co nie szanuje żony, a ostatni w wywiadzie zrobił jej nadzieje na dziecko! No niech się sam albo niech Victor go ogarnie! :P
      Parsknęłam na głos śmiechem, kiedy Liliana usiadła na kolanach Victora i go pocałowała XDD – Boże, widzisz a nie grzmisz – serio, wyślij ją do jakiegoś psychiatry, bo ona traci zdolność do myślenia, mogła w tylu rzeczach wykorzystać to info – poszantażować wyciekiem do mediów – rozwód z jego winy i majątek jej – więcej w sumie nie wiem xD a i nie rozumiem tego „-- Skoro ona zabiera mi to, co jest moje, to ja też to zrobię! - usłyszał mamrotanie Liliany.” Co? WTF? :P dobrze, że Victor nie jest pod jej jarzmem i potrafił jej pokazać/wynieść za drzwi :D wgl szok „odpierdoliła” to Victor przeklina? :P w myślach, ale zawsze xD

      Dobrze, tyle ode mnie, trzymaj się cieplutko, buziaki :D
      WEEENY~!

      Ps: hah, bałam się, że krótko, a muszę dzielić komentarz na dwa xD

      Usuń
    2. Uwielbiam Cię :D nie ma takiego komentarza po którym bym się nie śmiała. Jesteś moim mistrzem haha
      Rozdział niedziela wieczór :D

      Usuń
    3. To się cieszę, że i w komentarzach potrafię cię rozbawić :D
      Dobra, no to uda mi się być na czas :D dzięki za odpowiedź :D

      Usuń
  5. Ja tam do Ksawiera nic nie mam. Ani mnie specjalnie nie irytuje, ani nie jest jego zagorzałą fanką. Jak on i Aniela będą razem to się ucieszę, ale jeśli dziewczyna wybierze Victora, to też płakać nie będę. Szczególnie, że wygląda na to, że chłopak naprawdę czuje do niej coś więcej niż zwykłą przyjaźń.
    Aniela jak to ona, musiała wpaść w tarapaty. Ta dziewczyna naprawdę przyciąga kłopoty. Może powinna nosić na sobie odblaski? Tak żeby ludzie wiedzieli, że lepiej się nie zbliżać xd
    Ogólnie nie wiedziałam, że robienie naleśników może być takie zabójcze. Ciekawe, co by się stało gdyby Aniela zabrała się za jakieś bardziej skomplikowane danie. Cały kraj poszedłby z dymem.
    Ksawier i Aniela w końcu spędzili razem trochę czasu, ale powiem szczerze, że nie jestem przekonana co do tego, czy dobrze postąpili. W końcu sytuacja w państwie jest nienajlepsza, a romanse króla na pewno jej nie poprawią. Może gdyby nie nakryła ich ta służka, udałoby się to jakoś ukryć, ale teraz... Coś czuję, że obydwoje będą mieli z tego powodu wiele nieprzyjemności.
    Coraz bardziej ciekawi mnie, co takiego knują buntownicy. Głównie ze względu na Adelinę. Martwię się o nią, bo zdecydowanie ze wszystkich postaci jest moją ulubioną. Mam nadzieję, że jej misja zakończy się pomyślnie. innej opcji nie widzę.
    Ode mnie to tyle. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń