niedziela, 10 czerwca 2018

#14

Przerwa, którą Ksawier na własne życzenie zarządził między sobą a Anielą trwała już dobrych kilka dni. Był świadomy, że dziewczyna szukała go kilka razy, ale udawał, że o niczym nie wiedział. Kiedy przypadkiem ją widział, to udawał, że wcale tak nie było. Chociaż traktowanie ukochanej osoby jak powietrze jest nie lada wyczynem. Nadal ją kochał, ale udawał, że było inaczej. Potrzebna była mu przerwa, żeby odetchnąć i pomyśleć nad paroma sprawami. 
Zanim się obejrzał z kilku dni zrobił się miesiąc, a Aniela przestała się pojawiać i szukać z nim kontaktu. Nawet do niego nie dzwoniła. Przerwa między nimi była już stanowczo zbyt długa i Ksawier zagubił się w tym wszystkim. Nie wiedział już na czym stoi.
Odebrał dzwoniący telefon, który mocno wibrował mu w kieszeni.
- Musimy się spotkać. - Głos Victora po przeciwnej stronie ogromnie go zdziwił. 
Chłopak już jakiś czas temu zrezygnował z posady doradcy królewskiego i o dziwo, bez niego wcale nie było tak źle. Ksawier sprawdzał się w roli władcy nawet bez Victora, którego odejście na początku wywoływało lekki stres we wszystkich. Oboje nie mieli ze sobą kontaktu, chociaż Victor chciał kilka razy z nim porozmawiać, ale Ksawier skutecznie odmawiał jego prośbom. 
Dlatego tym razem się zgodził i już po kilku minutach wchodził do kawiarni, w której się umówili. Usiadł na przeciwko Victora.
- Po co chciałeś się spotkać? - rzucił Ksawier niby od niechcenia.
- Wiem, że te okulary dobrze na tobie wyglądają, ale skoro nikogo nie ma w pobliżu, to może porozmawiamy bez nich? - powiedział Victor żartobliwym tonem i zaśmiał się po chwili.
Młody król uśmiechnął się pod nosem. Wychodząc z pałacu przebrał się w najzwyklejsze ciuchy i zabrał okulary przeciw słoneczne, żeby nikt go nie rozpoznał. Zapomniał o nich, kiedy usiadł na przeciwko Victora, z którym relacje były nadzwyczaj ciężkie. Kiedy tylko udało im się zbudować coś podobnego do porozumienia, to wszystko burzyło się jak domek z kart.
Ksawier ściągnął okulary i położył je na stoliku.
- Nie chciałeś przypadkiem o czymś ze mną porozmawiać? - przypomniał.
- Gdzie masz Anielę? 
Tym razem to Ksawier się zaśmiał. Słowa Victora wcale nie były śmieszne, ale rozbawiły chłopaka, który sam chciałby wiedzieć, gdzie podziała się Aniela. 
- Wydaje mi się, że Ty wiesz lepiej - odparł Ksawier szczerze. - Więc może powiesz mi, gdzie znajduje się moja narzeczona? - postarał się by zaakcentować każde słowo.
- I widzisz Ksawier, tak twierdziłeś, że kochasz Anielę - zauważył. - Ale widocznie kłamałeś, bo teraz nawet nie wiesz, gdzie ona jest.
Ksawier spojrzał na Victora szukając jakiegoś znaku lub podpowiedzi na jego twarzy. Nic takiego nie znalazł, a chłopak w dalszym ciągu patrzył się na niego poważnym wzrokiem. 
Coś było nie tak.
- Mamy chwilową przerwę - napomknął po chwili.
- Szkoda, że ta wasza chwilowa przerwa trwa już jakiś czas - oznajmił z przejęciem. Co było bardzo dziwne, bo Victor raczej nie troszczył się o Ksawiera. - Szkoda, że dopiero teraz zgodziłeś się ze mną spotkać. 
- O co Ci chodzi człowieku? - wybuchł w końcu Ksawier. Nie mógł już wytrzymać protekcjonalnego tonu, którym zwracał się do niego Victor. - To wszystko twoja wina! Miałeś wiele tajemnic z Anielą, które wyszły na jaw. Nawet się jej oświadczyłeś mimo, że wiedziałeś co do niej czuję. Czy chodź ten jeden raz nie mogłeś sobie darować?!
- Przecież mówiłem Ci, że będę walczył o nią do końca - powiedział i wzruszył ramionami. - Spróbowałem wszystkiego, ale ona za każdym razem wybrała Ciebie! Rozumiesz?! Zawsze liczyłeś się dla niej tylko Ty, a kiedy wielki król poczuł się zraniony to odtrącił jedyną dziewczynę, która byłaby w stanie zrobić dla niego wszystko.
- Wcale jej nie odtrąciłem - oświadczył Ksawier. - Potrzebowałem przerwy żeby wszystko przemyśleć...
- Powiem Ci do czego skłoniła ją ta twoja przerwa - odparł Victor z westchnieniem. - Lepiej się przygotuj, bo poznasz teraz największą i ostatnią tajemnicę Anieli.
- Kolejna tajemnica? - wtrącił się Ksawier.
- Nie przerywaj i słuchaj - zrugał go Victor. - Aniela nie jest z naszego świata. Nie umiem Ci wytłumaczyć skąd jest, bo sam tego nie rozumiem, ale nie należy i nigdy nie należała do naszego świata. - Victor zrobił chwilową przerwę, żeby pozwolić Ksawierowi wszystko przeanalizować. Ksawier za to nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Mrugał oczami jak szalony. - I teraz uważaj. Wiesz dlaczego tak usilnie próbowałem się z Tobą spotkać? Bo chciałem Cię poinformować, że wróciła do swojego świata.
- Jak to? - zająknął się Ksawier.
Jeszcze nie dotarło do niego to wszystko, ale wieść o tym, że Aniela odeszła była straszna. Nie wyobrażał sobie życia bez dziewczyny albo, że miało by ich nie być. 
Dlaczego odeszła? 
Wróci? 
Jak to?
Milion pytań przelatywało mu przez głowę, tworząc jedną wielką burzę myśli.
- Ponieważ jestem wielkoduszny i mam świadomość, że jestem temu wsystkiemu w połowie winny to masz tutaj adres, gdzie powinieneś znaleźć osobę, która pomoże Ci sprowadzić Anielę - Victor podał Ksawierowi zapisaną kartkę. - Powodzenia - powiedział i wstał, zostawiając Ksawiera samego.
Młody król siedział i wpatrywał się w kawałek papieru, który leżał przed nim na stole. I co on teraz zrobi? Bez Anieli ciągle się męczył. Nawet ciężej się mu oddychało. Wcześniej udawał, że już nic dla niego nie znaczy, ale prawda była taka, że dziewczyna i tak znajdowała się w jego myślach i sercu. 
Poderwał się z krzesła i chwycił prezent, który zostawił mu Victor. Wsiadł w auto i udał się pod wskazany adres. Nie było sensu czekać i zwlekać. Musiał odzyskać dziewczynę bez, której jego świat nie miał sensu.
Sportowe auto w końcu do czegoś się przydało, chociaż Ksawier starał się nie przesadzać z prędkością. Musiał odzyskać Anielę, a mógł to zrobić tylko będąc żywym. Wypadek był mu niepotrzebny. W dotarciu pod wskazany adres, który otrzymał od Victora pomogła mu nawigacja. Okazało się, że bardzo dobrze znał to miejsce. To stąd zabierał Anielę do pałacu, kiedy spotkali się po raz pierwszy.
Zapukał w drzwi. Nie musiał długo czekać aż ktoś otworzy, bo już po chwili, po przeciwnej stronie stanęła przed nim nieznana mu kobieta. Była zadbana i elegancko ubrana. Na oko Ksawiera była gdzieś po czterdziestce.
- Czekałam na Ciebie - poinformowała i zaprosiła go gestem do środka. 
Ksawier przyjrzał się jej sceptycznie. Uznał jej słowa za dziwne, ponieważ się nie znali. Uważał, że można czekać na kogoś kogo się znało. Zmarszczył czoło i szedł za nią. Oboje usiedli w salonie.
- Z kim mam przyjemność rozmawiać? - zapytał, przerywając niezręczną ciszę podczas której przyglądali się sobie nawzajem.
- Ach tak, przepraszam. Zamyśliłam się - mruknęła cicho. - Mam na imię Jadwiga i jestem twoją mamą. - Chłopak momentalnie pobladł słysząc te słowa. - Wszystko w porządku, Ksawier? 
Odchylił się do tyłu i przyjrzał kobiecie, która znała jego imię. Jeszcze nie zdążył się przedstawić...
- Ja nie mam mamy - odparł i uśmiechnął się smutno.
- Masz i jestem nią ja we własnej osobie - odparła i złapała go za rękę.
- Jasne, jasne - bąknął i ściągnął jej dłoń ze swojej. Nie wierzył w jej słowa, ponieważ on naprawdę nie miał matki. Ojciec nigdy o niej nie wspominał. - Victor powiedział, że znajdę tutaj pomoc. Możemy więc przejść do rzeczy? - zapytał, chcąc uniknąć tej dziwnej sytuacji, w której się znalazł.
- Ja naprawdę jestem twoją matką - próbowała go przekonać. 
- A ja naprawdę nie mam zamiaru roztrząsać rodzinnych relacji - odparł szorstko. 
Chciał przejść do rzeczy. Przyjechał tutaj w konkretnym celu- ratowania swojego rozpadającego się związku. Nie miał zamiaru wysłuchiwać herezji jakiejś kobiety, która podawała się za jego matkę.
Albo była chora psychicznie, albo udawała chcąc naciągnąć go na pieniądze. 
- Widzę, że tata Ci o mnie nie wspominał - westchnęła i uśmiechnęła się lekko. - W sumie ciężko mu się dziwić...
- Ostatni raz powtarzam, ja nie mam mamy - powiedział mocnym głosem. Zdenerwowało go, że wspomniała o jego ojcu. - Matka to kobieta, która wychowuje swoje dziecko. Kiedy byłem mały zajmowały się mną opiekunki i różne guwernantki. Czasami ojciec, kiedy znalazł dla mnie czas. Nawet jeśli istniałaby kobieta, która mnie urodziła to byłaby dla mnie zwykłym człowiekiem, ponieważ nie było jej przy mnie, kiedy tego potrzebowałem i nie wiązałyby mnie z nią żadne emocje - starał się mówić mocnymi i za razem logicznymi słowami, żeby zniechęcić kobietę do dalszej próby przekonywania go do swojej racji.
- Masz rację, więzi matki z dzieckiem nie da się zbudować bez pewnych podstaw - przyznała mu rację. Położyła ręce na książce, znajdującej się na stole. - Pomogę Ci spotkać się z Anielą, ale żeby to zrobić musisz najpierw załatwić tutaj pewne sprawy. Wyznacz osobę, która zamiast Ciebie przejmie rządy, ponieważ czas w świecie do którego się udasz płynie inaczej.
Ksawier nie mógł powiedzieć, że nie był tym wszystkim przerażony, ale czego się nie robi w imię miłości? Wyciągnął telefon i zadzwonił do Victora wyznaczając go na swojego tymczasowego zastępce. Uważał, że chłopak był idealnym kandydatem na to stanowisko. Potem skontaktował się z Iwo i wyjaśnił mu wszystko.
- Gotowe - oświadczył. - Co teraz?
- Teraz musisz otworzyć tą książkę i wszystko samo się potoczy - poinstruowała go Jadwiga. - Nic się nie stresuj - dodała mu otuchy, chociaż chłopak wcale się nie stresował. Chciał po prostu jak najszybciej spotkać się z Anielą. - Kobieta, którą spotkasz po drugiej stronie to twoja babcia, więc możesz o wszystko ją poprosić.
Ksawier przewrócił oczami i chwycił książkę. Najpierw matka, a teraz babcia. W kilka minut dorobił się prawie połowy rodziny. Może zaraz okaże się, że ma jeszcze brata bliźniaka i będą musieli walczyć o tron? Wstał z fotela i przyglądnął się okładce, na której widniał napis Czy mogę Cię chcieć?



- Tak mamo, tak, rozumiem, tak mamo - powtarzałam od kilku dobrych minut do telefonu, rozmawiając z mamą, zadającą mi milion pytań na minutę. - Mogę teraz ja coś powiedzieć? - wtrąciłam, bo nie było innego wyjścia, żeby kobieta dała mi coś powiedzieć. - Chciałabym porozmawiać z Tobą i tatą.
- Jesteś w ciąży?! - krzyknęła tak głośno, że musiałam odsunąć telefon od ucha. Popatrzyłam przepraszającym wzrokiem na panią siedzącą obok mnie w tramwaju. Współczułam jej, że musiała tego wszystkiego słuchać. - Aniela? Halo?! Odpowiadaj!
- Mamo moja twarz jest wystarczającym zabezpieczeniem - prychnęłam w odpowiedzi. - Nie, nie jestem w ciąży - dodałam zanim zdążyła ponownie zapytać.
- Przecież miałaś jakiegoś chłopaka - odparła. Westchnęłam głośno na wspomnienie o głupim Błażeju, który mnie zdradził. To była już przeszłość. - Oczywiście, nie chcę Ci wchodzić do łóżka, ale pamiętaj o zabezpieczeniach! To już nawet nie chodzi o ciążę, ale o choroby przenoszone drogą płciową!
- Mamo, oddzwonię do ciebie później - odparłam, obserwując kątem oka kobietę siedzącą obok. Wyglądała na zdegustowaną. - Jadę teraz tramwajem - wyjaśniłam i przerwałam połączenie.
- Kto to widział takie rozmowy w tramwaju - wymamrotała kobieta.
Zignorowałam jej słowa i podniosłam się, ponieważ następny był mój przystanek. Oczywiście, to nie było tak, że nic nie chciałam jej odpyskować. Po prostu tramwaje miały to do siebie, że wybuchająca kłótnia miała zawsze wielu świadków. Zwłaszcza jak jedną stroną byłą starsza pani. 
Przekraczając próg domu staruchy czuję ogromne podekscytowanie, ale jednocześnie zdenerwowanie. W myślach obmyślałam co powiem, żeby przekonać kobietę. Musiałam mieć możliwość przenosić się między światami, a tylko ona mogła mi to umożliwić. Byłam pewna, że mogłabym to zrobić też sama, ale lepiej nie kombinować. Nie zdążyłam nawet wejść na górę do jej gabinetu, ponieważ już na wejściu trafiłam na mojego narzeczonego. Ksawier stał i wpatrywał się we mnie, jak w obraz. Ja za to po kilkunastu dniach zamartwiania się o nasz związek w końcu poczułam jakąś nadzieję. Skoro chłopak znajdował się w moim świecie, co nie wiem jak mu się udało, to chyba on także chciał ratować naszą miłość.
Nagle Ksawier przylgnął do mnie ciałem, obtulając mnie swoimi męskimi ramionami, w których tak bardzo uwielbiałam się znajdować. Poczekałam chwilę, nie protestując temu wybuchowi czułości, ponieważ też za nim tęskniłam, ale chciałam żeby się trochę wysilił. Musiał wiedzieć, jak się czułam, kiedy nie chciał ze mną rozmawiać i odmawiał wszelkiego kontaktu.
- Matko, ale za Tobą tęskniłem - wyszeptał w moje włosy.
- Przepraszam, ale czy mógłbyś mnie puścić? - odezwałam się wreszcie i odsunęłam od chłopaka. Chyba za długo pozwoliłam mu się obejmować, ale co poradzę? Chyba każdy chciałby usłyszeć, że ktoś za nim tęsknił. - Poza tym kim jesteś? Włamywaczem?! W dodatku napastującym kobiety?!
- Włamywaczem? - powtórzył za mną zdziwiony. - Gdybym był włamywaczem, to miałbym przy sobie pół domu, chcąc go wynieść ze sobą - powiedział bez wahania.
- Skoro nie włamywaczem, to gwałcicielem! - zaczęłam mówić, wykonując swój plan. - Proszę wyjść z tego domu, albo zadzwonię na policję!
Ksawier odchylił głowę i wziął głęboki oddech. Chyba próbował się uspokoić. Ja też ledwo dawałam radę, ponieważ okropnie chciało mi się śmiać. Cały czas próbowałam ukryć uśmieszek, który z każdą minutą wpływał mi na usta.
- Aniela, to ja Ksawier! Twój narzeczony - wyjaśnił. Złapał mnie za rękę i szukał wzrokiem pierścionka zaręczynowego, ale go nie znalazł. - Gdzie masz pierścionek?! Znowu zrywasz zaręczyny?!
Spoglądnęłam na chłopaka, który wyraźnie się zdenerwował, a wszystko z powodu głupiego pierścionka. Ok, dla mnie nie głupiego, bo ceniłam go jak największy skarb. Po prostu po powrocie założyłam go na łańcuszek i nosiłam na szyi. Chciałam najpierw porozmawiać z rodzicami, a dopiero później obnosić się z miłością.
- Puszczaj mnie. - Wyszarpnęłam rękę. - Człowieku, ja mam dwadzieścia dwa lata! O jakim narzeczonym Ty do mnie mówisz?! - Po tych słowach zrobiłam przerwę na oddech. - Poza tym nie wydaje mi się żebyśmy się znali...
- Posłuchaj mnie Aniela - zaczął mówić i ponownie złapał mnie za rękę. - Wiem, że zrobiłem źle uciekając od rozmowy, ale czułem się zraniony. Ja też jestem człowiekiem, więc poniosły mnie emocje.
- Przepraszam, ale ja nie wiem, o czym Ty do mnie mówisz... - powiedziałam cicho.
- Nie rozumiem, dlaczego znowu odeszłaś? Znowu mnie zostawiłaś i uciekłaś! - dodał, a jego głos z każdą chwilą stawał się głośniejszy. Skrzywiłam się, kiedy dotarło do mnie, że on myśli, że go zostawiłam. To przecież jedno wielkie nieporozumienie. - Jedna poważna kłótnia, a ty od razu znikasz. Myślałem, że zależy Ci na naszym związku.
- To nieporozumienie! - przekrzyknęłam go, chcąc dojść w końcu do głosu. Przerwałam udawanie, że jest dla mnie obcą osobą, ponieważ dłuższe ciągnięcie tej farsy mogło źle się skończyć. - Po pierwsze, nie zerwałam żadnych zaręczyn - powiedziałam i spod koszulki wyciągnęłam łańcuszek z pierścionkiem. - Po drugie, nigdzie nie uciekłam ani nie odeszłam. Po prostu wróciłam na chwilę do mojego świata, bo chciałam zobaczyć się z rodzicami i przy okazji zorganizować wasze spotkanie. W końcu strasznie chciałeś ich poznać. I po trzecie, to wszystko twoja wina, bo jak zwykle uciekałeś od rozmowy.
- To ma nawet sens - mruknął bardziej do siebie niż do mnie.
- Nawet lepiej, że pofatygowałeś się za mną - zauważyłam po chwili, uznając, że to właśnie miała na myśli Jadwiga, twierdząc, że mi pomoże. - Teraz wszystko będzie o wiele łatwiejsze.
- Co masz na myśli? - zapytał, nie wiedząc co mam przez to na myśli.
- Poznasz moich rodziców tak, jak chciałeś - odparłam od razu. - Tylko musimy się streszczać, bo jeden dzień tutaj, to miesiąc u Ciebie. Nie możemy pozwolić żeby państwo funkcjonowało bez króla.
- Spokojnie, zostawiłem królestwo w dobrych rękach - zapewnił mnie pewnym głosem. - Już nie mogę się doczekać poznania twoich rodziców.
- To dobrze - wyszeptałam.
Mimo wszystko czułam się zdziwiona, że cały ten konflikt, który wydawał się poważny, skończył się od tak. Nie mogło być tak od razu? Oszczędzilibyśmy sobie tego cierpienia.
- Bardzo za tobą tęskniłem - powtórzył i pocałował mnie w czoło. Otworzyłam szeroko oczy, zaskoczona jego nagłą bliskością. Na moją twarz wpłynął promienny uśmiech bezwarunkowo zakochanej dziewczyny. - Tęskniłem tak mocno, że aż bolało. Chciałem się z Tobą spotkać, ale Ciebie już nie było. Kiedy Victor o wszystkim mi powiedział, to od razu postanowiłem działać.
- I powędrowałeś tu za mną - podsumowałam i objęłam go w pasie. - Ty chyba naprawdę mnie kochasz.
- Miałaś kiedykolwiek co do tego wątpliwości? - zapytał i pogładził mnie po policzku. - Swoją drogą to niesamowite, że jesteśmy z różnych światów. Aha, no i dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałaś?
Patrzył na mnie poważnym wzrokiem. Poczułam złość na samą siebie, że nie powiedziałam mu tego wcześniej. Jak widać nie miał z tym żadnego problemu, a ja tak bardzo się obawiałam jego reakcji. Strach ma wielkie oczy, ale tylko i wyłącznie w naszych głowach.
- Nigdy więcej tajemnic? - rzuciłam i wyszczerzyłam się szeroko, licząc na ulgowe traktowanie.
- Myślę, że to świetny pomysł - przyznał, zgadzając się z moją propozycją. - Więc pomyśl, czy nie chcesz mi powiedzieć jeszcze czegoś.
Zamyśliłam się na chwilę, szukając czegoś, czego jeszcze mu nie powiedziałam. Ksawier przyglądał mi się z uwagą i wyczekiwaniem. Każdy ma jakieś tajemnice, ale między nami było ich za wiele i wszystko się pomieszało. Dlatego teraz trzeba było pozbyć się ciężaru, który ponownie mógł spowodować kłótnię.
- Jadwiga i starucha - bąknęłam w odpowiedzi. Ksawier zmarszczył czoło, odsunął się ode mnie i założył ręce na piersi. Na jego twarz wpłynął grymas. - Wiem, że może to być dla Ciebie szok i niedowierzanie, ale to twoja mama i babcia.
- O tym też wiedziałaś? - westchnął. Pokręcił głową ze zrezygnowaniem.
Od razu się wyprostowałam jakby w obronie. 
- Tak - przytaknęłam, nie ukrywając prawdy. - Dlaczego nie wyglądasz na zaskoczonego? - zdziwiłam się, bo chłopak wcale nie wyglądał jakby właśnie dowiedział się o swojej mamie i babci, o których nie miał pojęcia.
- Bo już o tym wiem, ale to nic nie zmienia. - Wzruszył ramionami. - A mam może brata bliźniaka? - zapytał, ale widząc moje skrzywienie sam się zaśmiał. - Dobra, nie było pytania.
- Dlaczego to nic nie zmienia? - zapytałam. Przecież to zmieniało wszystko. Ksawier w końcu zyskał rodzinę. - Rozmawiałeś z Jadwigą? Znaczy się...ze swoją mamą?
- Z Jadwigą. To nie jest moja mama - prychnął. - I pozwól mi oszczędzić Ci tłumaczeń. Ta kobieta nie była przy mnie, kiedy jej potrzebowałem, więc jest dla mnie całkowicie obca. 
To była prawda, ale trzeba też pamiętać, że Jadwiga miała powód żeby zniknąć. Chociaż do końca nie rozumiałam, dlaczego później nie brała udziału w życiu swojego syna. To było zbyt skomplikowane, ale w przyszłości planowałam przekonać Ksawiera by dał jej szansę. W końcu była kobietą, która dała mu życie, a jeżeli takiej osoby nie można było nazwać mamą, to kim?
- Może warto byłoby dać jej szansę na wytłumaczenie swojego postępowania? - zasugerowałam, bo wiedziałam, że Ksawier na pewno nie dał jej szansy na wyjaśnienie wszystkiego. 
- Będę udawał, że tego nie słyszałem - wycedził przez zęby. 
Pokręciłam zrezygnowana głową. I mów tu do takiego, który słucha jednym uchem, a wypuszcza drugim. Jak mam do niego dotrzeć? Cóż będę miała na to jeszcze dużo czasu i na pewno tego nie odpuszczę. 
- A więc ostatnio wspominałeś, że chciałbyś zobaczyć, jak wygląda życie normalnego człowieka - zaczęłam. - Dzisiaj będziesz miał okazję pobyć zwykłym śmiertelnikiem.
- Chętnie zobaczę, jak to jest - odparł ucieszony.
Chyba nie do końca wiedział, na co się pisał, ale dopóki nie spróbuje, to nie będzie wiedział. Zerknęłam na niego i stwierdziłam, że w białej koszulce z długimi rękawami nie zmarznie. Chwyciłam go za rękę i wyprowadziłam z domu. Odłożyłam rozmowę ze staruchą na później. 
- Gdzie zaparkowałaś? - zapytał, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Nie mam auta - powiedziałam wesoło. Sam chciał poznać normalne życie, a niestety zwykłego studenta ledwo stać na wyżycie od początku do końca miesiąca. Co dopiero na auto? To byłby czysty absurd. - Ale mam coś lepszego! - Pociągnęłam go za rękę, w kierunku przystanku tramwajowego.
Na szczęście nasz tramwaj właśnie podjeżdżał.
- Żartujesz sobie ze mnie? - zapytał z grymasem na twarzy.
- Ani trochę - odparłam spokojnie. - Tutaj nie jesteś królem.



Iwo naprawdę lubił swoje aktualne stanowisko. Bycie szefem ochroniarzy było satysfakcjonującą pracą, w której spełniał się w stu procentach. Dostawał dobre pieniądze, mógł chodzić na siłownię, żeby ćwiczyć formę i przede wszystkim pilnował porządku w pałacu i nie tylko. 
Wychodząc z siłowni dostał telefon od Victora, który chciał się z nim spotkać. Iwo westchnął zniechęcony i schował telefon do kieszeni. Nigdy za nim nie przepadał, a kiedy Victor został jeszcze chłopakiem jego siostry, to sytuacja dodatkowo się pogorszyła. Jedynym plusem, jaki miał ze znajomości z chłopakiem było auto, które wygrał podczas zakładu. Otworzył samochód i wrzucił torbę treningową na tylne siedzenie. Wsiadł do środka i już po kilku minutach znajdował się w pałacu.
- Dlaczego chciałeś się spotkać? - zapytał Iwo, wchodząc do gabinetu w którym przebywał Victor pełniąc funkcję zastępcy króla. 
Ksawiera nie było już od miesiąca, ale Victor zadziwiająco dobrze go zastępował. 
- Mam dla Ciebie zadanie - odpowiedział Victor i uśmiechnął się serdecznie. 
- A czy ja wyglądam na agenta? - zapytał Iwo z żartem.
Iwo spojrzał na Victora i czekał, jak zareaguje. Chłopak jednak pozostał spokojny jak posąg i wyciągnął z szuflady białą, dużą kopertę. Posunął ją po stole w kierunku Iwa.
- Zobacz - polecił i założył ręce na piersi. 
Zgodnie z poleceniem Iwo sięgnął po kopertę i wyciągnął z niej plik kartek, które okazały się papierami rozwodowymi. W dodatku podpisanymi przez Lilianę.
- To jakiś żart? - zapytał po chwili i odłożył dokumenty na biurko. 
Jakoś ciężko było mu uwierzyć w te kilka kartek. 
- Nie wiem. Te dokumenty przyszły wczoraj- odezwał się w końcu Victor przerywając ciszę. - Dlatego chciałbym żebyś udał się do Makumonii i to sprawdził.
- Nie chcę - odburknął.
- A właśnie, że chcesz - stwierdził Victor z pewnością w głosie. Iwo zmierzył go wzrokiem. - Tylko Ty możesz się tam udać. Poza tym jesteś coś winny Ksawierowi, panie szefie buntowników. - Uśmiechnął się  z wyższością.
Iwo zazgrzytał zębami. Szantaż był słabym sposobem na przekonanie, ale w tym wypadku zadziałał. Niestety Iwo do dzisiejszego dnia czuł się winny stania na czele bandy buntowników, którzy siali zamęt w kraju. 
- Możesz po prostu powiedzieć, że chcesz zostać z Adeliną sam - wymamrotał w odpowiedzi. - A nie stosujesz jakieś sztuczki, żebym zniknął.
- Nie potrzebuję twojej nieobecności, żeby robić z Adeliną te rzeczy - zaśmiał się Victor. Iwo skrzywił się, ponieważ na myśl przyszło mu kilka rzeczy, które mogła wyprawiać Adelina z tym debilem. Była jego młodszą siostrą, o którą zawsze będzie się troszczył. - A tak serio, to mam dla Ciebie jeszcze jedną misję. 
- Mam podłożyć bombę pod pałac Makumonii? - zapytał Iwo zadziornie.
- Za kogo Ty mnie masz? - prychnął Victor. Iwo wyszczerzył się. Był pewny, że Victor raczej nie chciałby usłyszeć, za kogo go miał. - Chciałbym żebyś wrócił z podpisanym traktatem pokojowym - poinformował go Victor i podał mu kolejną kopertę.
Iwo pokiwał głową. Ten pomysł wcale nie był taki głupi, ponieważ ciągle byli w stanie wojny z Makumonią, która w każdej chwili mogła ich zaatakować. Podpisanie traktatu pokojowego oznaczałoby koniec tego szaleństwa. 
- Rozumiem, że mam jechać incognito? - upewnił się, a później zabrał przekazane mu dokumenty. 
- Myślę, że jeśli chciałbyś jechać jako dyplomata, to nawet nie przepuściliby Cię przez granicę - zauważył Victor.
Iwo musiał się z nim zgodzić. Wysłuchał do końca rad, które udzielił mu Victor i wyszedł z gabinetu. Postanowił spakować się i wyruszyć od razu. Im szybciej tym lepiej dla wszystkich. Zabrał z pokoju najważniejsze rzeczy, wsiadł do auta i odjechał. W między czasie zdążył jeszcze wysłać Adelinie i rodzicom SMS z informacją, że nie będzie go przez kilka dni.
Szykował się w myślach na najgorsze. Rozmyślał, gdzie zostawi auto, bo obstawiał, że nie przejedzie nim przez granicę. Analizował wszystkie plany, jak przesmyknąć się przez wojska Makumonii, które powinny strzec granic.
Rzeczywistość wyglądała inaczej. Na granicy znajdowały się tylko ich wojska, które miały patrole ze względu na stan wojenny. Po żołnierzach Makumonii nie było żadnego śladu. Było to ogromnym zaskoczeniem, ale dzięki temu Iwo miał możliwość pozostać w aucie. Podziękował w duchu za to, że nie musiał podróżować z buta.
Dotarcie do stolicy zajęłoby mu ze dwa dni i to bez noclegów. A podróż samochodem zajęła mu cztery godziny. No dobra...cztery i pół, bo zatrzymał się na stacji żeby zatankować, wysikać się i zjeść hot doga. Dojechał do pałacu późnym wieczorem, ale i tak spróbował swoich sił w spotkaniu z królową. Chciał zdobyć jej podpis i wrócić do domu. 
Zanim przebił się przez wszystkich ochroniarzy, potem służbę to zdążył się dowiedzieć, że Liliana jest ostatnio w kiepskiej formie. Podobno była chora, przynajmniej tak głosiła plotka. Niestety nie pozwolono mu się z nią zobaczyć.
Przenocował więc w hotelu i spróbował swoich sił następnego dnia. Okazało się jednak, że królowa ma dzisiaj zapełniony grafik i nie znajdzie dla niego czasu. 
Za drugim razem Liliana miała spotkanie z całym rządem i oczywiście też nie mogła poświęcić mu kilku minut.
Iwo był zdenerwowany tym błędnym kołem, więc trzeciego dnia sam postanowił zorganizować sobie spotkanie z królową. Skończyło się jednak na tym, że wyprowadziła go ochrona, co wywołało u niego jeszcze większą wściekłość. Odczekał więc dłuższą chwilę i zastosował inną strategię. Przebrał się za służbę i pod pretekstem zaniesienia obiadu dostał się do komnaty Liliany.
Zastał ją w łóżku z podłączoną kroplówką. Wyglądała strasznie. Jak nie ona. 
- Proszę wezwać lekarza - jęknęła głośno. - Mam już zwidy, jest źle...
- Dobrze się czujesz? - zapytał Iwo, rzucając niepewne spojrzenie.
- Ta kroplówka mówi chyba sama za siebie - zaśmiała się nerwowo. - Strasznie przypominasz mi takiego chłopaka, którego znałam...
- Yyy jasne - przytaknął. - Miał może na imię Iwo?
- Zgadza się - potwierdziła. - Był ochroniarzem i przyjacielem mojego byłego męża...
- Byłego? - dopytał. - Rozwiedliście się?
- Tak, niedawno wysłałam mu papiery rozwodowe - powiedziała ściszonym głosem i uśmiechnęła się lekko. - Nie było sensu dłużej ciągnąć tego cyrku.
Iwo nawet nie mrugnął okiem. Nie umiał współczuć tej dziewczynie, ponieważ wiedział do czego była zdolna. Teraz zachowywała się normalnie, bo leżała przykuta do łóżka. Człowiek na łożu śmierci zawsze zmieniał swoje postępowanie obawiając się konsekwencji, chociaż Iwo nie był pewny, czy Liliana była aż tak w złym stanie. Wiedział za to co innego- dziewczyna nie była sobą.
-  Tak właściwie - odchrząknął po dłuższej chwili milczenia. - To ja jestem Iwo.
- A więc nie miałam zwidów - odparła i uśmiechnęła się z ulgą. - Co za niemiła niespodzianka. Jak dostałeś się do moich komnat?
- Długo by opowiadać - powiedział, wzdychając teatralnie. Chciał pominąć historię o swoich próbach spotkania się z nią. - W każdym bądź razie zostałem wysłany jako dyplomata.
- Ty dyplomatą? - zaśmiała się, ale po chwili musiała przestać, dostając nagłego napadu kaszlu. Iwo miał wrażenie, że dziewczyna wypluje sobie płuca. - Wysłali złego człowieka.
- Może nie mam odpowiedniego wykształcenia na to stanowisko - odparł. - Ale negocjować umiem - dodał po sekundzie.
- Co chciałeś negocjować? - westchnęła, zmęczona tą sytuacją.
- Właściwie to taka niby negocjacja, bo przywiozłem dokumenty, które mogą stać się traktatem pokojowym - wytłumaczył i pomachał kopertą, którą wyciągnął spod bluzki. Musiał gdzieś ją ukryć. - Wystarczy, że podpiszesz.
- A jeśli tego nie zrobię? To pobijesz mnie jak ostatnio? - zapytała kąśliwie.
- Chorych i kobiet nie biję - powiedział w swojej obronie. Liliana popatrzyła na niego poważnym wzrokiem i wtedy przypomniało mu się, że obezwładnił ją, kiedy porwała Ksawiera. - To był wyjątek! Sama byłaś temu winna.
- Nieważne - mruknęła niezadowolona. - Podejdź bliżej i daj te papiery.
Iwo uniósł brwi zdziwiony, że tak łatwo mu poszło. Wykonał polecenie dziewczyny, która nawet nie przeczytała tego co podpisała. 
- Jak będziesz wychodził, to poproś moją służącą, żeby przekazała Ci jeszcze jedną kopertę - poinstruowała.
- Jasne - przytaknął i wyszedł. 
Złapał służąca i powiedział jej dokładnie to samo, co kazała mu Liliana. Faktycznie dostał jeszcze jedną kopertę, którą od razu otworzył. Nie mógł powstrzymać ciekawości. W środku znalazł traktat o przeżyciu, który dotyczył dziedziczenia tronu Makumonii. W wypadku śmierci Liliany, to Ksawier miał przejąć władzę.
Iwo był zadowolony, ponieważ udało mu się wykonać pozytywnie misję. W dodatku wracał do kraju z dodatkowym bonusem, ponieważ Liliana nie była w najlepszym stanie. Skoro podarowała taki dokument to wyglądało na to, że z jej zdrowiem było kiepsko.



- Nigdy więcej nie idę z Tobą na horror! - oznajmiam wnerwiona Ksawierowi, kiedy wychodzimy z sali kinowej.
- O co Ci chodzi? - rzucił wesołym tonem, zajadając się w między czasie popcornem, który został. - Ja bym poszedł jeszcze raz.
- A ja nie!!! - zaprotestowałam jednym, głośnym warknięciem. - To były najgorsze dwie godziny w moim życiu!
Dlaczego? Przed seansem Ksawier namawiał mnie na horror, śmiejąc się ze mnie jak można bać się horrorów? Prawdą jest, że panicznie boję się horrorów i nie jest to wcale dziwne. W końcu jestem dziewczyną. Ale, że Ksawier bał się bardziej niż ja? To już jest totalne dno.
- Przesadzasz - rzucił, mijając mnie. Podążyłam za nim wzrokiem, ciekawa gdzie się wybiera. Jego celem był kosz, do którego wyrzucił już puste pudełko po popcornie. - Ten film był strasznie emocjonujący. Może oglądniemy go jeszcze raz?
- Wyobraź sobie, że wszyscy ludzie naokoło zauważyli jak bardzo emocjonował Cię ten film - zauważyłam ze wstydem w głosie. - Nigdy więcej nie biorę Cię do kina.
- A ja Cię biorę! - oznajmił w następnej chwili. - Jak tylko znajdziemy czas, na wyrwanie się z pałacu, to kino będzie naszym pierwszym celem. Tylko tym razem może nie horror...
- Mówiłam! To się uparłeś, a krzyczałeś głośniej ode mnie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- To nie byłem ja - zaprzeczył. - Coś Ci się chyba pomyliło.
Zacisnęłam usta w kreskę i wzięłam głęboki oddech. Postanowiłam mu to darować, żeby nie wykłócać się o pierdoły, ale doskonale pamiętam jak krzyczał i ściskał mnie za rękę.
Pokręciłam głową i ruszyłam w stronę wyjścia. Ksawier szybko mnie dogonił i złapał za rękę.
- Co będziemy teraz robić? - zapytał wesoło.
Spoglądnęłam na niego kątem oka. Spędzanie czasu, jak normalny człowiek dawało mu strasznie dużą frajdę. Normalnie cieszył się jak małe dziecko.
- Teraz pójdziemy na zakupy do Biedronki - poinformowałam go o naszych dalszych planach.
- Do czego? - zapytał i spojrzał na mnie podejrzliwie.
Otworzyłam szeroko oczy i miałam ochotę go wyśmiać, że nie wie co to biedra, ale przypomniało mi się, że to jest Ksawier. Ksawier z innego świata, który w dodatku pewnie nigdy nie robił sam zakupów.
- Aniela?! - Rozejrzałam się w poszukiwaniu osoby, która wypowiedziała moje imię i zobaczyłam mojego byłego chłopaka. Od razu spochmurniałam. Co on tu do cholery robił? - Nie mogłem się ostatnio z Tobą skontaktować. Dlaczego nie odbierasz moich telefonów?!
Bo zerwaliśmy i nie chciałam mieć z nim nic wspólnego? Poza tym od dawna używałam innego telefonu.
- Wydaje mi się, że nie muszę odpowiadać na te pytania - odburknęłam i chciałam odejść.
- Nie przedstawisz nas sobie? - zapytał Błażej i patrzył w stronę Ksawiera, który do tej pory nie odezwał się ani słowem. W dodatku cały czas trzymał mnie za rękę.
- Ksawier, narzeczony Anieli - wypalił Ksawier i przyciągnął mnie jeszcze bliżej.
Błażej umilkł i analizował wypowiedziane przed chwilą słowa. Ja za to starałam się zebrać myśli. Ksawier patrzył na mnie zdezorientowany. Nie wiedział, co źle powiedział. Otóż czas tutaj płynął znacznie wolniej, więc rozstałam się z Błażejem może jakieś trzy tygodnie temu? I już miałam narzeczonego, tak...
- Narzeczony?! - wyjęknął Błażej, nie potrafiąc wymyślić nic innego. - A podobno to ja byłem tym złym! Ale ty też nieźle się bawisz!
Tak i teraz ja byłam najgorszą. Pewnie wyzywał mnie w myślach, ale spływało to po mnie. To on mnie pierwszy zdradził, więc miałam go daleko w poważaniu.
- Szczerze powiedziawszy, to nie interesuje mnie twoje zdanie - odpowiedziałam niechętnie, ale nadal grzecznie. Mimo, że w tym momencie darzyłam go najgorszymi uczuciami.  - Nie dzwoń do mnie więcej, bo nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego.
Pociągnęłam zdezorientowanego Ksawiera w stronę wyjścia. Przez chwilę szliśmy w milczeniu, a ja ściskałam mocno jego rękę. Byłam ciekawa, czy ma w niej jeszcze czucie.
- Nie wiem czy mogę o to zapytać, ale kto to był?
- Mój były chłopak - odpowiedziałam ściszonym głosem, licząc, że nie usłyszy. Ksawier zatrzymał się ja wryty. - Co się stało?
- Powinienem się do niego wrócić i mu przywalić. - Popatrzyłam się na niego ze zdziwieniem. Skąd on wziął ten pomysł? - Jak w ogóle mogłaś być z takim debilem?
No właśnie. Sama się na tym zastanawiałam, ale człowiek mądry po błędzie.
- Szkoda na niego czasu. - Mój głos nie brzmiał przyjaźnie. - Chodźmy do tego supermarketu.
- A nie mieliśmy iść do Biedronki? - zapytał zdziwiony.
- Właśnie tam idziemy - potwierdziłam. - Zrobimy zakupy, a potem jak już dotrzemy do mieszkania to kolację.
Docierając do sklepu wzięliśmy duży koszyk, którym nie mógł nacieszyć się Ksawier. Pchał go dumny przez cały sklep, a ja ładowałam do niego wszystko  co popadnie.
- Na co masz ochotę? - zapytałam, zastanawiając się co jeszcze kupić. Przyglądnął się zawartości koszyka zapełnianego po końce. - Mamy wszystko?
Pokiwał głową twierdząco i ruszył za mną w kierunku kas. Oczywiście, jak to w biedronce staliśmy w gigantycznych kolejkach, ponieważ na sześć kas - tylko jedna była otwarta. Mieliśmy więc czas na rozmowę, bo zanim my będziemy płacić, to jeszcze trochę zejdzie.
- Aniela jak my się z tym zabierzemy do domu? - zapytał przerażony. - Przecież nie mamy auta! To jest niewykonalne.
- Spokojnie, mieszkam niedaleko - zapewniłam, naciągając trochę fakty. - Weźmiemy reklamówki w ręce i będziemy je targać do domu.
Pokręcił głową ze zrezygnowaniem. Chyba nie uwierzył w moje słowa.
Nagle popchnęłam go w kierunku kasy numer trzy, która miała zostać otwarta. Jednak ktoś się nad nami zlitował i otworzono kolejne stanowisko. Ksawier patrzył na mnie zaskoczony, że go tak przestawiam, ale on po prostu nie znał zasad. Jak byśmy się nie pośpieszyli, to inni wepchnęliby się i znowu bylibyśmy na samym końcu. A tak to już wykładaliśmy zakupy na ladę. Dodała do tego jeszcze cztery trwalsze reklamówki. Rozdzieliłam nam siatki i poinformowałam Ksawiera, że ma pakować do nich rzeczy, dopiero po skasowaniu.
- A karta Moja Biedronka jest? - zapytała kasjerka.
- Oczywiście! - przytaknęłam entuzjastycznie i wyciągnęłam plastik z portfela.
Ksaweir obserwował wszystko z zaskoczeniem. Oj, on musiał się jeszcze wiele nauczyć.
- Płaci pani sto pięćdziesiąt złotych i siedemdziesiąt dwa grosze - oznajmiła kobieta. - Naklejki na Świeżaki pani zbiera?
- Jasne! - zaśmiałam się z mojej nagłej odpowiedzi. - Zapłacę kartą.
- Proszę zbliżyć kartę do czytnika.
Wykonałam wszystko zgodnie z polecaniami i już po chwili targaliśmy z Ksawierem reklamówki, które mocno wbijały się w dłonie, a do domu mieliśmy jeszcze kawałek. Jakieś dziesięć minut.
- Aniela, co to są te Świeżaki? - zapytał po chwili Ksawier.
- A Świeżaki - zaśmiałam się. - No zbiera się takie naklejki i jak masz ich odpowiednią ilość, to dostajesz taką maskotkę.
- I to jest powód do takiej radości? - dopytał.
- Łącznie z dzisiejszymi naklejkami będzie brakowało mi tylko czterech i będę mogła wziąć sobie borówkę - wyjaśniłam zadowolona.
Ja naprawdę już nie mogłam doczekać się, kiedy maskotka zajmie honorowe miejsce w moim mieszkaniu. To będzie coś pięknego, bo zbieram na nią naklejki od dwóch miesięcy. Ludzie bili się o te maskotki, niektórzy nawet sprzedawali za całkiem dobre pieniądze, a ja będę ją miała!
- Oj Aniela - zaśmiał się Ksawier. - Daleko jeszcze?
- Nie, to ten blok. - Wskazałam głową w kierunku budynku, znajdującego się centralnie przed nami. - A co już Ci ciężko? Nie dajesz rady? Może musisz zapisać się na jakąś siłownię?
- Nie martwię się o siebie, tylko o Ciebie - zwrócił się do mnie i szturchnął mnie reklamówką. - Może Ci pomóc? 
- Czy Ty myślisz, że ja pierwszy raz robię takie zakupy?! - zaśmiałam się głośno. Heloł, naklejki na Świeżarki przecież same się nie zbiorą. - Pierwszy raz mam takiego pomocnika - oznajmiłam. - W dodatku słabego - mruknęłam pod nosem.
- Martwię się o Ciebie, bo już ledwo idziesz - zauważył, na co ja prychnęłam i otworzyłam drzwi wejściowe do klatki.
Akuratnie czułam się bardzo dobrze. Mogłabym jeszcze przejść kilka kilometrów tylko może bez obciążenia w postaci reklamówek. Na całe szczęście moja malutka kawalerka znajdowała się na pierwszym piętrze, więc nie musieliśmy się za bardzo męczyć, żeby wtargolić się do mieszkania.
- Jak chcesz, to możesz się wykąpać - zaproponowałam Ksawierowi. Ściągnęłam buty i weszłam wgłąb mieszkania - Ja w tym czasie rozpakuję zakupy i zrobię nam kolację. 
- Pomogę Ci. Nie chcę, żebyś mi usługiwała.
Prychnęłam. Usługiwanie Ksawierowi byłoby ostatnią rzeczą, na którą bym wpadła.
Chłopak za to rozglądał się jak szalony, lustrując każdy kont mojego gniazdka. Znaczy mojego, nie mojego. To było dawne mieszkanie rodziców, w którym mieszkali zanim się urodziłam. Potem przenieśli się na wieś, a ja korzystałam z niego idąc na studia.
- Jesteś moim gościem, więc muszę dobrze Cię traktować - powiedziałam. Położyłam zakupy na stoliku w kuchni. - Moim obowiązkiem jest się Tobą dobrze zająć, poza tym rozpakowanie zakupów to nie jest żadna sztuka - próbowałam jakoś sensownie mu to wytłumaczyć. - Jeśli chcesz być przydatny, to możesz umyć naczynia po kolacji.
Ksawier uśmiechnął się nieśmiało i skinął głową. Oj, nie wiedział na co się pisał. Zmywanie naczyń, to najgorsza rzecz świata. Po chwili zniknął w łazience, a ja zajęłam się sprawami kuchni. Jak przykładna gospodyni pochowałam wszystkie kupione produkty, umyłam ręce i przystąpiłam do działania. 
Postanowiłam zrobić tortillę, grzanki z serem i sałatkę owocową. Do tego herbata i będzie bomba! Nawet dobrze to wszystko mi szło. Latałam po całym domu jak mucha. I kiedy herbaty i grzanki stały już na stole w kuchni, kurczak do tortilli smażył się na patelni i byłam w trakcie krojenia bananów to usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza. To mogło oznaczać tylko jedno...Mama.
- Aniela, dziecko! - Usłyszałam dobrze znany mi głos. - Dlaczego w tym domu śmierdzi spalenizną?!
- Mamo, co ty tutaj robisz? - próbowałam się wysłowić i po cichu zmawiałam szybką modlitwę do Boga. Obecność Ksawiera podczas jej wizyty nie będzie niczym dobrym. Jeszcze nie zdążyłam jej na to przygotować. - Mamo? Halo?
- Co tutaj tak śmierci? - przypomniała o swoim pytaniu. - Czy coś się smaży? - Pokiwałam twierdząco głową. - O tej porze?! Oszalałaś?
- Mamo - westchnęłam. Nie cierpiałam, kiedy mnie pouczała. Byłam już dorosła. - Co Ty tutaj robisz?
- Nie mogę odwiedzać swojego dziecka?! - odpowiedziała. - Czemu jesteś taka zdenerwowana? Masz coś do ukrycia? 
- W zasadzie to...
- Kto się kąpie? - zapytała po chwili, ponieważ dźwięk prysznica był głośny. 
Zastanawiałam się, co odpowiedzieć. Czy próbować coś wymyślić? Czy powiedzieć prawdę? Wyręczył mnie z tego Ksawier, który skończył swój prysznic i wyszedł owinięty w sam ręcznik.
- Aniela, nie mam ubrań na zmianę - powiedział. - Wiem, że wolałabyś mnie w wersji bez nich, ale lepiej czułbym się jedząc w jakiś ciuchach.
No i po sprawie.
Zacisnęłam mocno szczękę i oczy. Uchyliłam lekko jedną powiekę i spoglądnęłam na mamę, która analizowała całą sytuację. 
- A Pan to? - zapytała.
- Ksawier.
- Mój chłopak - weszłam mu w słowo zanim zdążył przedstawić się tak, jak Błażejowi. Coś czułam, że mama źle zareagowałaby na informację o narzeczonym. - Chciałam przedstawić Ci go jutro, ale wpadłaś tak bez zapowiedzi...
- W takim razie Ksawery zapraszam Cię jutro na obiad - odparła kobieta, śmiejąc się serdecznie. - Poznasz jeszcze mojego męża.
- Super! - Ucieszył się Ksawier. - Znaczy bardzo dziękuję za zaproszenie, ale moje imię to Ksawier, nie Ksawery - poprawił moją mamę i tym samym popełnił największy błąd. 
Z tą kobietą nie wchodziło się w dyskusje, bo nie dało się tego wygrać.
- Oczywiście. - Zmrużyła oczy, a ja już wiedziałam, że zaczyna się pojedynek. - W takim razie, będę czekała jutro na Ciebie Ksawery.
- Miło mi to słyszeć - przytaknął. - W takim razie ja Ksawier z ochotą pojawię się na obiedzie.
- Anielo, w takim razie pojaw się jutro z Ksawerym! - oznajmiła moja mama i wycofała się do drzwi. 
Halo? Tak łatwo odpuściła? Czy czekała żeby załatwić go jutro? Kazałam Ksawierowi zostać, a sama ruszyłam za rodzicielką. 
- Przepraszam, że to tak wyszło - powiedziałam ze skruchą. 
- Widzimy się jutro - westchnęła kobieta. Na całe szczęście nie komentowała tego wszystkiego. - Przy okazji, wydaje mi się, że teraz naprawdę coś się pali.
Zamknęłam za nią drzwi i szybko poleciałam do kuchni, gdzie na patelni zastałam spalonego kurczaka, który nadawał się tylko na węgiel, a wszystko przez tą niespodziewaną wizytę i pojedynek Ksawier-mama.


_________________________________________________________________

Rozdział dodany późną, burzową (przynajmniej u mnie), wieczorową porą. 
Następny jeszcze się piszę i jest jedną wielką improwizacją, ale chcę to już zakończyć. 
No więc ostatni rozdział w czwartek. Jeszcze epilog i pożegnamy się z obecnymi tu bohaterami. 
Dzięki za każdy komentarz, który cieszy moje oko.
N

7 komentarzy:

  1. Ten rodział po prostu rozśmieszył mnie do łez. 😂🤣😃 Dawno już się tak nie śmiałam...
    Ksawier poszedł w końcu po rozum do głowy i postanowił zabrać się za naprawę swojego związku z Anielą.
    Dobrze, że Victor się nad nim zlitował i wyjawił prawdę na temat jego narzeczonej. W dodatku podał adres, gdzie może uzyskać pomoc. W innym przypadku naszemu Królowi, wielki by zeszły na znalezieniu Anieli.
    Doszło w końcu do spotkania Jadwigi i Ksawiera. Która wyznała mu, że jest jego mamą. Nie dziwię się mu, że nie przyjął tego z radością. W końcu to dla niego, zupełnie obca kobieta. Nikt nie zwróci mu tylu straconych lat. Jadwigi zabrakło w najważniejszych momentach jego życia. Kiedy najbardziej jej potrzebował. Rozumiem, że okoliczności ją do tego zmusiły. Ale Ksawierowi może być bardzo trudno jej to wszystko wybaczyć.
    Tak więc Ksawier przeniósł się do naszego świata. Zaskoczyło mnie, że przyjął to wszystko z takim spokojem. Ja byłabym czymś takim zszokowana. I na pewno nie przyjęła tych rewelacji z taką lekkością.
    Wyjaśnił sobie wszystko z Anielą i puścili w niepamięć wszelkie nieporozumienia. Znowu zapanował między nimi spokój. A miłość zaczęła kwitnąć.
    Wszystko i tak wygrały zakupy w biedronce. 😂😂😂 Ksawier musiał być w niezłym szoku, gdy poznał zasady jakimi rządzą się zakupy w supermarkecie. I ten szał na Świeżaki! Którego nadal nie rozumiem. Ale mniejsza z tym.
    Pojawienie się tego idioty Błażeja, tylko mnie zdenerwowało. Jeszcze próbował zwalić winę na Anielę za ich rozstanie. Nie znoszę tego typka!
    Aniela ma przezabawną mamę. Najpierw ta rozmowa telefoniczna, a potem niezapowiedziana wizyta. Która zepsuła miły wieczór zakochanym. Nie mogę się już doczekać tego rodzinnego obiadu. Coś czuję, że będzie ciekawie. Bo chyba mama Anieli, nie za bardzo polubiła "Ksawerego". 😆😅
    Najbardziej zaskoczyła mnie jednak Lilina. Czyżby podzieliła los swojej rodziny i również zachorowała na tajemniczą chorobę? Wszystko na to wskazuje.
    Sama podpisała papiery rozwodowe. Potem deklarację pokojową ( swoją drogą Iwo w roli dyplomaty, to dosyć ciekawe rozwiązanie hahaha), a nawet wyznaczyła Ksawiera na swojego następcę?
    Tego bym się po niej w życiu nie spodziewała. Ale być może widmo śmierci, tak ją przestraszyło, że postanowiła naprawić choć część swoich win. Przez swoje kardynalne zachowanie, spędza ostatnie chwile w samotności. Nie mając nikogo. Nawet trochę zrobiło mi się jej żal. Ale tylko troszeczkę.
    Przed nami został już tylko ostatni rodział i epilog. Nie ukrywam, że trochę smutno mi przez to. Strasznie się zżyłam z tymi bohaterami. Ale kiedyś trzeba się z nimi pożegnać. ☹ Czekam na czawartek z ogromną ciekawością, jak to wszystko się ostatecznie poukłada. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż w sumie świat Ksawiera i Anieli aż tak bardzo się od siebie nie różni. Może dlatego Ksawier to wszystko jakoś zaakceptował XD No a tak serio to jestem beznadziejna w opisach i nie opisałam tego jak trzeba hahaha
      A co do Liliany, to poszłam na łatwiznę :) Nie mam na nią pomysłu :/ zrobiła to co miała zrobić i najlepiej jakby zniknęła, więc haha

      Usuń
  2. Zacznę może od tego że biedra i świeżaki to mój numer jeden w tym rozdziale. Po prostu śmiałam się jak głupia. Czytając całą tą scenę z biedry.
    Ksawier (a może Ksawery 😂😂😂😂) w końcu zrozumiał że tęskni za Aniela. Nie powiem trochę to mu zajęło. Ale cóż lepiej późno, niż wcale.
    Cieszę się że Victor uświadomił chłopaka że Aniela nie jest z jego świata. Powinien dawno już o tym wiedzieć. Chyba pierwszy raz się z nim zgadzam w związku z Jadwigą.Ma chłopak całkowitą rację. Nie było jej przy nim gdy dorastał i teraz tak naprawdę będzie im ciężko nadrobić stracone lata. Wiem że Jadwiga miała swoje powody żeby to opuścić. Ale jednak żal chłopaka jest dla mnie całkowicie uzasadniony.
    Oj chciałabym widzieć minę mamy Anieli jak Ksawier wyszedł z tej łazienki 😂😂
    O Błażeju nie napiszę bo to cham i mnie wkurza 😂
    Całkowicie zaskoczyłaś mnie Liliana , nie spodziewałam się że podda się tak łatwo. Nie dość że rozwód to jeszcze przekazanie władzy Ksawierowi po jej śmierci. Ale cóż . Świetnie że się jej stad poznaliśmy 😂
    Nie mogę uwierzyć że już tylko jeden rozdział i epilog. Kurczę będzie mi brakować tych bohaterow.
    Ale z niecierpliwością czekam już na kolejne Twoje opowiadanie.
    Pozdrawiam i czekam na czwartek 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Okej, zacznijmy od mniej przyjemnej rzeczy, czyli tego, że ten rozdział wydawał mi się lekko chaotyczny. Ale tylko lekko.
    Przejdźmy jednak do fabuły. Na szczęście Ksawier poszedł po rozum do głowy i zdecydował się pogodzić z Anielą. W końcu doskonale wie, że bez niej nie może żyć. Co prawda trochę pomógł mu Victor, ale ten szczegół akurat możemy przemilczeć. Chociaż musze przyznać, że trochę zaskoczył mnie fakt, że Ksawier tak dobrze poradził sobie bez doradcy. Brawa dla niego.
    Spodziewałam się za to, że Ksawier w taki, a nie inny sposób zachowa się w czasie spotkania z matką. W końcu tak naprawdę nigdy jej nie poznał, a i jego ojciec niewiele mówił o Jagodzie. Może kiedy Ksawier pozna prawdę, to chociaż spróbuje nawiązać jakiś tam kontakt z kobietą. Choć oczywiście będzie do dla niego trudne. Na razie jest przekonany, że matka go zostawiła, porzuciła. Nie chce mieć z nią nic wspólnego, ale wierzę, że to się jeszcze zmieni.
    Trochę się dziwię, że Ksawier tak po prostu uwierzył w to, że Aniela pochodzi z innego świata. Zaakceptował to tak, jakby w każdą sobotę skakał do innego świata na pizzę. I nawet nie robił Anieli wyrzutów, że ta mu nie powiedziała!
    W ogóle cała akcja w świecie Anieli to jeden wielki kabaret. Świerzaki? Biedronka? Horror? Nie powiem, nieźle się bawili. Ale cieszę się, że Ksawier odnalazł się w nowym środowisku. I że on i Aniela znów się doskonale dogadują. Strasznie ciekawi mnie, jak przebiegnie wizyta u rodziców dziewczyny. Może być naprawdę ciekawie.
    Na koniec zostawiłam sobie Lilianę. Przyznam, że przez chwilę bałam się, że ta jędza wróci i znów namiesza. Nie przypuszczałam za to, że będzie chora. Śmiertelnie chora. I że przekaże swoje królestwo Ksawierowi. Zaskoczyło mnie to, nie powiem. Nawet troszkę zaczęłam jej współczuć. Ale tylko troszeczkę.
    Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na prezentacje nowej historii.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :) Najmocniej przepraszam za opóźnienie :( W końcu jestem. To tak. Cieszę się, że Ksawier w końcu dowiedział się, że Aniela jest z innego świata. Teraz już nie będą mieli przed sobą żadnych tajemnic. Ksawier spotkał się również z Jadwigą, czyli swoją mamą. Nie dziwię mu się, że nie chciał z nią rozmawiać, w końcu nie było jej przy nim przez praktycznie całe życie. Cieszę się, że Aniela i Ksawier się pogodzili <3 Jednak rozdział wygrała akcja w biedronce ze świeżakami, hahah xD Niezły ubaw :D To lecę teraz szybko nadrobić następny i epilog ;) Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. - Zauważyłam podobne rozumienie słowa „prychać”, jak u Violin :D ja chyba mieszkam w mega wiosce skoro dla mnie prychać śmiechem i parskać śmiechem różnie się odbiera. Z tego co widziałam w definicjach słowa, to znaczenie się nie różni, ale jak sprawdzisz synonimy słowa prychać i parskać, to już co innego. No, ale wiadomo, to ja mogę się mylić ;)
    - Właściwie długo już przymykałam oko na słowo „akuratnie”, nidy się z takim czymś u siebie nie spotkałam, więc sprawdziłam w słowniku, ale trudno zrozumieć słowniki. Akuratny – czyli staranny, punktualny ale „akuratnie” w tym znaczeniu nie pasuje. Ja osobiście wpierw sądziłam, że to zlepek słów „akurat nie” ale też nie we wszystkich zdaniach u ciebie mi pasowało. Możesz mi wyjaśnić jak powinnam interpretować to słowo? :P
    - „…lustrując każdy kont mojego gniazdka” <- chyba widzisz już o jaki błąd mi chodzi ^^ kont – od konta w banku, a kąt – od kąta w pokoju ;)
    W każdym razie chciałabym ci w sumie polecić taką stronkę, która wyłapuje błędy składniowe, ortograficzne czy interpunkcyjne, bo nikt ci nie betuje rozdziałów, a w sumie nie robisz rażących błędów i poprawnie odmieniasz słowa, to ta pierdołka będzie w sam raz: https://www.ortograf.pl :)

    Ponieważ, chcę nadrobić porządnie twojego bloga, skomentuje każdy rozdział, ale będę się dość ogólnikowo wypowiadać (może wyjść treściwie, kto wie :O)

    Victor to naprawdę wielkoduszny facet, aha :V łaskawca,, ale i skarżypyta, bo wydał Anielę, że udała się do wygwizdowa (czyt. naszego świata) a chciała zrobić suprise’a. No, ale dobra, przymnę na to oko, bo jest dziwny, czyli taki mój człowiek :V (spodziewaj się mniej więcej takiego poziomu komentarzy by Soli)
    Cóż przerwy w związku robią więcej szkody niż sam związek xd (oglądałaś Przyjaciół? Przerwę Rossa i Rachel? XD) tutaj to w sumie żaden o siebie nie zawalczał jakoś specjalnie, dopiero jak Aniela zdecydowała sobie uciec, to w Ksawierowi zapaliła się lampka, że hm, no ale przecież nic się nie stało, nie jestem na nią zły przecież…
    *oklaski* no i zadziałał od razu, dobrze!
    Rozmowa Ksawiera i Jadwigi była śmieszna, po prostu xD tak śmiesznie ją wykonałaś, że w sumie niespecjalnie myślałam o problematyce ich więzi, odczuć i w ogóle xD Ksawier strugający głupa, że nie zna tej pani, syn? Co proszę? Mhm, oczywiście… halo, szpital psychiatryczny? Chyba uciekł wam pacjent XDDD

    Widzę, że mama Anieli to kobieta zazwyczaj bardzo przewrażliwiona, chociaż dała jej niemą zgodę na ciążę, tylko ją choroby weneryczne przerażają – normalne, ale moje znajoma wolałaby już tą kiłę niż pasożyta w brzuchu, komu ja pozwalam się ze sobą zadawać, ech… :P dobra, cóż, mam nadzieje, że Aniela nie gadała w tramwaju przez głośnomówiący, bo to trochę słabe :P
    Spotkanie Anieli z Ksawierem było zabawnie, choć mogła trochę dłużej go potrzymać w niepewności, wyzwać od zboczeńców, postraszyć policją, wymyślić jakiś okrutny żart – o boże, czego to ja bym nie wymyśliła na miejscu Anieli xD <3 ona ma jednak dobre serduszko, niech ten Ksawier zacznie to doceniać xD w ogóle pamiętam, że jak wtedy czytałam ten fragmencik w zapowiedzi, to się zastanawiałam czy w rezultacie po zmianie światów Aniela nie dostała amnezji :P

    Tymczasem w królestwie chyba nikt specjalnie nie interesuje się zniknięciem króla, nikt nie tęskni z tego powodu… chamsko xD ale Victorowi podoba się ta fucha, zdecydowanie czuł się jak ryba w wodzie – w dodatku może sobie rozkazywać swojemu przyszłemu szwagrowi, haha <3 póki może, to niech korzysta xD
    Liliana mnie zaskoczyła swoją zmianą, w takiej łagodnej wersji mogłabym ją nawet polubić, ale cóż, karma to suka i wraca, jak bumerang. Nie lubię, jak ktokolwiek umiera nawet postać fikcyjna – a właściwie to szczególnie xD Liliana nie była złą postacią, tylko niezrównoważoną wariatką :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i horror xD Ksawier dobrze się bawił, choć ciągle piszczał ze strachu? xD no nie wyobrażam sobie jak bardzo musiało być Anieli wstyd za niego xD (to mi przypomniało(#anegdota_o_Soli) jak byłam z przyjaciółką w kinie na horrorze, bo naciskała, tak się bała ciągle mi do ramienia skakała, miałam jej mówić kiedy może otworzyć oczy, no dla mnie komedia xDD ale raz była klimatyczna scena ja się skupiam, nagle coś wyskakuje, przyjaciółka podskoczyła ze strachu i chowa głowę w moje ramię. Ja się też wystraszyłam, ale jej, a nie filmu XD)
      Wizyta w biedrze i maskotki dla madek horych curek :P no ej, nie było tak najgorzej, trzeba było tam zrobić wyprzedaż, Ksawier dopiero by miał łatdafaka :D

      Spotkanie z mamą… przepraszam? Chyba nie bardzo rozumiem co tu się stanęło xD mama widzi pół nagiego faceta córki, co robi? A. Każę mu się ubrać. Czy? B. Zaprasza go na obiad. XDDDDDD umarłam xDD

      Idę na next’a!

      Usuń