czwartek, 14 czerwca 2018

#15

Przekraczając próg mojego rodzinnego domu, czułam się jakbym wchodziła do jaskini smoka. Mieszanina niepewności i strachu działała na mnie jak narkotyk. Czułam się jak na haju i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. A co zrobić z Ksawierem, który nie mógł pogodzić się z moją mamą, zmieniającą jego imię na Ksawery. 
Nie zdążyłam jednak zamartwiać się zbyt długo, ponieważ moja mama od razu nas przywitała.
- Już jesteście - powiedziała wesoło. - Ksawery, miło Cię znowu widzieć.
Popatrzyłam wymownym wzrokiem na Ksawiera, dając mu znak, że jeżeli znowu będzie próbował się z nią kłócić, to wszystko zepsuje. Zanim tutaj przyszliśmy, to tłumaczyłam mu chyba milion razy, żeby po prostu potraktował tą zmianę imienia, jakby nic wielkiego się nie stało.
Teraz już wiedziałam, jak musiał czuć się Iwo, kiedy zmieniałam mu imię na Iwan. Zakodowałam sobie w pamięci, że po powrocie będę musiała go szczerze przeprosić.
- Dziękuję za zaproszenie - odpowiedział i podarował jej jeden ze swoich najlepszych uśmiechów.
- Widzę, że dzisiaj znalazłeś ciuchy - napomknęła o wczorajszej sytuacji, kiedy zastała go w moim mieszkaniu bez ubrań.
- Tak, Aniela zabrała mnie na zakupy zanim tu przyjechaliśmy - powiedział zbyt szczerze.
Wypuściłam głośno powietrze przez nos. Czy on nie mógłby choć raz czegoś przemilczeć? Owszem, kupiłam mu ubrania, ale tylko dlatego, że przybył do tego świata bez przygotowania i nie miał ze sobą żadnych ubrań. Nie mogłam przecież pozwolić żeby wyglądał, jak bezdomny podczas obiadu z moimi rodzicami.
- Aniela, czy Ksawery jest Twoim utrzymankiem? - oburzyła się kobieta.
- Nie proszę Pani, nie jestem - zaprzeczył grzecznie Ksawier, chociaż to nie jego pytała.
- W takim razie, dlaczego kupiła Ci ubrania? Samemu nie było Cię na nie stać? - drążyła temat.
- Renata, daj im spokój - powiedział mój tata, który pojawił się przed nami z ogromnym uśmiechem na twarzy. - Pozwól im najpierw zjeść, a potem przeprowadzisz śledztwo. - Mama westchnęła głośno i wróciła do kuchni, a tata wyciągnął rękę w stronę Ksawiera. - Tadeusz, miło mi Cię poznać.
- Ksawier, mi również miło pana poznać.
Podali sobie dłonie i chwilę się za nie trzymali. Chyba właśnie trwała walka, bo to był mój tata, który właśnie poznał chłopaka swojej jedynej córki. Co więc innego mógł zrobić oprócz zmiażdżenia Ksawierowi ręki?
Zajęliśmy miejsca przy stole, na którym rozłożona była zastawa. W telewizji lecieli akurat Krzyżacy, więc wszystko było tak jak zwykle. Mama po chwili pojawiła się z wazą pełną gorącego i pysznie pachnącego rosołu. Wszyscy nalali sobie zupę i zaczęliśmy jeść.
- Babcia nie będzie jadła? - zapytałam, kiedy  przypomniało mi się, że brakuje jeszcze jednej osoby. Babci Zosi, która mieszkała z rodzicami.
- Poszła do kościoła - wymamrotał tata, między przerwą na nabranie rosołu na łyżkę.
- Nie martw się Ksawery, zdążysz ją poznać - zaczepiła chłopaka mama. Chłopak skinął lekko głową i wrócił do zajadania się zupą. - Dlaczego dzisiaj nie reagujesz, kiedy mówię do Ciebie Ksawery?
- Bo to było niegrzeczne z mojej strony i chciałbym za to przeprosić - oznajmił z ogromną skruchą w głosie.
- Czyli nie będzie Ci przeszkadzało, jak będę mówić do Ciebie Ksawery? - dopytała kobieta. 
Bardzo wyraźnie chciała go sprowokować.
- Proszę mówić, jak pani wygodnie - przytaknął.
- Dobrze, Ksawery - dokładnie zaakcentowała jego nowe imię, które sobie wymyśliła.
- Renata - mruknął ojciec. - Czy ty zawsze musisz szukać problemów? Dlaczego nie mówisz mu po imieniu. Skoro nazywa się Ksawier, to jest Ksawierem, a nie Ksawerym.
- Ksawier brzmi nie po polsku, więc będzie Ksawerym - odparła. - Czas na drugie danie! - Wstała od stołu i zniknęła w kuchni.
- To ja odniosę talerze - odchrząknęłam, pozbierałam puste talerze z których zniknął rosół i zaniosłam je do kuchni. - Mamo, czy mogłabyś być dla niego miła? - zapytałam.
- Lepiej umyj gary - przerwała mi, nie chcąc słuchać, co mam do powiedzenia.
Typowa mama. Tylko ona wie najlepiej.
- Zaraz - mruknęłam niezadowolona. Nienawidziłam myć naczyń. - Najpierw daj mi coś powiedzieć - próbowałam jej coś powiedzieć.
- Nie zaraz, tylko już! - rozkazała, zanim skończyłam mówić.
Zacisnęłam zęby i obróciłam się w stronę zlewu. Odkręciłam kran i zaczęłam zmywać talerze. Całe szczęście tylko te, po zupie.
I jak ja miałam przegadać tą kobietę? Przecież przebić się do jej głowy graniczyło z cudem. Ksawier będzie miał przesrane. A ja? Jak dowie się o zaręczynach, to....Pokręciłam głową nawet nie chcąc o tym myśleć.
- Renata! - zawołał tata z salonu, gdzie został z Ksawierem. - Kiedy będzie drugie danie?!
- Jak się ziemniaki ugotują! - odburknęła i wróciła do układania mięsa na ogromnym talerzu.
Co jak co, ale obiad był znacznie bardziej wystawniejszy niż zwykle. Było chyba trzy razy więcej mięsa, które nie wiem kto potem zje. Przecież tego zostanie im na dwa tygodnie.
- Mamo - zaczęłam, kiedy odłożyłam ostatni talerz. - Proszę, bądź milsza dla Ksawiera - spróbowałam kolejny raz na nią wpłynąć.
- A Ty co jesteś jego adwokatem?! - odłożyła łyżkę, którą nakładała ziemniaki z wielkim hukiem.
- Nie, ale Ty go zniszczysz - odpowiedziałam bez namysłu. - Po samym twoim wyrazie twarzy widać, że już go skreśliłaś.
- Facet musi być facetem i umieć sam się obronić. - Popatrzyła na mnie, dając do zrozumienia, że temat zamknięty. Przewróciłam oczami. Jak Ksawier miał się z nią mierzyć skoro musiał być dla niej miły. - Kiedyś wspomnisz moje słowa.
Pokręciłam głową i zabrałam talerz z gotowym mięsem. Położyłam na stole i usiadłam obok Ksawiera, który zdążył wdać się w rozmowę z moim tatą. Po chwili mama doniosła resztę rzeczy i wróciliśmy do jedzenia. 
Najadłam się jak świnia i cieszyłam się, że ubrałam luźną sukienkę, ponieważ nie było widać, jak rozdęło mi brzuch. Ksawier tak samo się zajadał, a mama ciągle mu dokładała, mimo tego, że nie chciał. Miałam wrażenie, że chłopak zaraz pęknie, ale jadł dalej, chcąc przypodobać się mojej mamie.
- Aniela, co Ty masz na palcu? - zapytał po chwili tata, który skończył jeść.
Spoglądnęłam na pierścionek, który postanowiłam ubrać i tak musiałam dzisiaj wyjawić całą prawdę tylko nie spodziewałam się, że będzie to tak szybko. Chciałam zrobić to przed samym wyjściem. Zacisnęłam rękę w pięść mając nadzieję, że ukryję pierścionek, ale nie powstrzymało to jastrzębiego wzroku mojej mamy. 
- Jaki ładny pierścionek - oznajmiła i brzmiała szczerze, ale po chwili uśmiech znikł z jej twarzy, bo dotarło do niej dlaczego mam ten pierścionek. - Czy to pierścionek zaręczynowy!? 
Spoglądnęłam w stronę Ksawiera z pomocą wypisaną na twarzy. Chłopak zajęty był jednak zjadaniem ostatniego ziemniaka, który został mu na talerzu. 
- Zaręczyłaś się? - zapytał tata, który nie był wcale zdenerwowany.
- Tak - wyjąknęłam. 
- Oświadczyłeś się mojej córce? - zapytał tym razem Ksawiera.
- Tak - przytaknął wesoło Ksawier, uśmiechając się przy tym wesoło. 
- No to gratulacje! - Ojciec wstał od stołu uradowany. - Powinniśmy to opić! Ksawier, chodź ze mną. Mam taką, jedną whiskey, poczekaj aż jej spróbujesz.
Ksawier odsunął krzesło i chciał iść za moim tatą. Nie wiedziałam, czy to najlepszy pomysł, żeby oboje pili. A konkretnie, żeby Ksawier pił, ale głupio było odmówić swojemu przyszłemu teściowi.
- Siadać!!! - wrzasnęła mama i uderzyła dłońmi o stół. - Wszyscy siadać i się nie ruszać! Nikt stąd nie wyjdzie dopóki to wszystko nie zostanie wyjaśnione. 
Ksawier i tata w jednej chwili wrócili do stołu. Mój narzeczony patrzył na mnie przestraszonym wzrokiem. Czyżby nigdy nie słyszał takiego krzyku? Złapałam go za rękę pod stołem i ścisnęłam lekko, dodając otuchy. Teraz się dopiero zacznie. Podniosłam wzrok na tatę, który uśmiechał się nieśmiało i puścił mi oczko, ale dobrze wiedziałam, że i on boi się swojej własnej żony. W tym domu to ona miała władzę. 
- Renata, po co ten krzyk - próbował uspokoić mamę ojciec. - Przecież to dobra wiadomość. 
- Tadeusz!!! - oburzyła się. - Ona ma ledwie dwadzieścia! I już oświadczyny?!
W zasadzie to miałam dwadzieścia dwa lata...No, ale diabeł tkwi w szczegółach.
- Przecież nie muszą od razu brać ślubu - tłumaczył jej tata. Ksawier spoglądnął na mnie, ale dałam mu znak żeby był cicho. - Mogą być narzeczeństwem przez kilka dobrych lat.
- Tadeusz!!! Czy ty siebie słyszysz?!
Chciałam się wtrącić. Tata nie mógł przecież brać całej winy na siebie. I tak wystarczająco znosił, kiedy mnie nie było w domu. Bóg jednak czuwał, ponieważ zesłał mi najlepszą osobę, która mogła pomóc w tej sytuacji.
- Renata!!! Nie drzyj się tak! - Usłyszeliśmy babcię, która przyszła i udało jej się przekrzyczeć mamę. - Słychać Cię trzy domy dalej! Anielka! - Uśmiechnęła się na mój widok. - O przyprowadziłaś jakiegoś chłopca!
- Babciu! - Wstałam i przytuliłam kobietę. - Jak dobrze, że wróciłaś - szepnęłam jej na oko i spojrzałam, prosząc o pomoc.
- Spokojnie - odpowiedziała i uśmiechnęła się szeroko. - Więc jak masz na imię chłopcze? - zapytała i usiadła na moim miejscu koło Ksawiera.
- Ksawery - wtrąciła się mama.
- Ksawier - poprawił ją chłopak, który zapomniał o zasadzie nie poprawiania mojej mamy. 
- Na imię ma Ksawery!!! - wrzasnęła mama, która była już cała czerwona.
- Ale dlaczego się tak wściekasz? Aniela przyprowadziła gościa, a Ty odstawiasz taki cyrk - upomniała ją babcia. - Przecież Ksawier pomyśli, że to jakiś dom wariatów! - Zgromiła mamę wzrokiem. - No więc Ksawier może opowiesz mi, o co tutaj chodzi?
- Chodzi o to - wtrąciłam się, chcąc wyjaśnić wszystko. 
- Kochanie, ja nie pytam Ciebie, tylko Ksawiera - przerwała mi babcia. - No więc, o co chodzi? - zwróciła się do chłopaka i uśmiechnęła dodając mu śmiałości.
- Oświadczyłem się Anieli, ale chyba to było za szybko...- Spuścił głowę.
Babcia zaśmiała się serdecznie i klasnęła w ręce. 
- Toż to wspaniała wiadomość! Niech no Cię przytulę! - Przytuliła mojego narzeczonego, a potem wycałowała w oba policzki. - Renata, przynieś placka! Tadeusz, dlaczego jeszcze nie postawiłeś flaszki?! Przecież trzeba świętować, takie ważne wydarzenie.
- Ważne wydarzenie?! - krzyknęła mama. I znowu się zacznie. - To są gówniarze, którzy nic nie wiedzą o życiu!
- Najważniejsze, żeby ślub był kościelny - oznajmiła babcia i popatrzyła na mnie badawczym wzrokiem. Religia jak zawsze zajmowała ważne miejsce. - Bo będzie kościelny, prawda? 
Pokiwałam głową, chociaż takie rzeczy jeszcze nie zostały ustalone. W zasadzie to nic, nie zostało ustalone. Ksawier przecież nadal miał żonę. 
- Nie, najważniejsze jest to, żebyś był w stanie utrzymać rodzinę, którą stworzycie z Anielą - odezwał się tata, który wrócił z butelką wódki. 
Jednak whiskey, które przed chwilą zachwalał zeszło na boczny plan. 
- Proszę się o to nie martwić - przytaknął Ksawier. W sumie jako król, posiadał ogromny majątek i był cholernym bogaczem, więc pieniądze nie stanowiły dla niego problemu. - Jestem w stanie zająć się Anielą.
- Jesteś w stanie się nią zająć?! A czy przypadkiem to nie ona kupiła Ci tą koszulę?! - zarzuciła mu mama.
Przewróciłam oczami. Wiedziałam, że wróci do tematu utrzymanka. Nie mogłam na to pozwolić.
- Prezent! To był prezent! Chyba mogłam mu go podarować?! - powiedziałam z wyrzutem, pierwsze co przyszło mi do głowy.
- Czyli masz pracę? - dopytał ojciec.
- Tak - przytaknął Ksawier. - Bardzo dobrze płatną. W dodatku moja rodzina nie należy do najbiedniejszych. 
- Są bogaci - wytłumaczyłam, ale nie wnikałam w szczegóły.
Mama skinęła lekko głową. Myślę, że to ją jakoś uspokoiło, ale tylko trochę.
- Dalej nie mogę tego zaakceptować - oznajmiła groźnie mama. - Jesteście za młodzi, żeby wiedzieć co to znaczy być małżeństwem. 
- Akuratnie mam w tym doświadczenie - zaczął Ksawier, ale szybko kopnęłam go pod stołem.
No to już przechodziło ludzkie pojęcie. Jak on mógł nie pomyśleć, co mówi? I jak mógł być tak mało ogarnięty? Jeżeli Ksawier powie, że był, a w zasadzie to nadal jest żonaty, to wszystko będzie skończone.
- Byłeś żonaty?! - Mama już po kojarzyła fakty. - Aniela, wzięłaś się za rozwodnika?!
- Nie - jęknęłam i zakryłam twarz rękami. 
Jesteśmy skończeni.
- Renata! Czy Ty na pewno jesteś zdrowa na umyśle? - Skrzywiła się babcia i popatrzyła na mamę groźnym wzrokiem. - Przecież on wygląda ledwo na dwadzieścia ileś lat! Jak mógłby być bogaty? - Szturchnęłam Ksawiera i dałam znać żeby milczał. - Idź lepiej przynieś placka!



Pod koniec drugiego dnia pobytu w świecie Anieli wreszcie można było odpocząć. Przynajmniej tak wydawało się Ksawierowi. Niestety jego nadzieja szybko zniknęła, ponieważ Aniela sama kazała mu wracać. Wyjaśniła mu, że jeden dzień tutaj równał się miesiąc u niego. Czyli minęło już prawie dwa miesiące. Wiadomo, królestwo nie zostało z jakimś amatorem, ale Victor i tak miał firmę na głowie, więc Ksawier musiał kiedyś wrócić.
- Najważniejsze jednak, że twoja mama w końcu mnie zaakceptowała - podsumował, kiedy wsiedli do tramwaju. - Wydaje mi się, że jest to zasługa twojej babci. 
- Bez babci Zosi mogli byśmy nie wyjść z tego domu żywi - zawahała się, a Ksawier od razu to zauważył. - Tak, zdecydowanie byłoby nam ciężko.
- Może jakoś by się udało - powiedział, chociaż sam w to nie wierzył. Mama Anieli była bardzo mocną osobowością. I oficjalnie została najstraszniejszą osobą jaką poznał. - Masz naprawdę bardzo fajną rodzinę.
Aniela popatrzyła na niego z niedowierzaniem i oparła głowę o szybę. Ksawier złapał ją za rękę i rysował jakieś wzory na zewnętrznej części jej dłoni. Wsłuchiwał się w nagrany głos, który co jakiś czas informował pasażerów o przystankach. 
- Wiesz...Byłeś naprawdę dzielny - westchnęła. - No i dziękuję, że nie uznałeś mojej rodziny za wariatów.
Spoglądnął na nią zdziwiony. Nigdy nie uznał rodziny Anieli za wariatów. Oni byli po prostu głośni, ale widać było, że bardzo się kochali. 
- Dzisiaj okazało się, że spisałbym się w roli normalnego człowieka - rzucił. - Niestety, królestwo nie może tak długo na mnie czekać. 
- Jesteś pewny, że podobało Ci się takie normalne życie? - zapytała zawadiacko. 
- To była miła odmiana. No i dziękuję Ci za koszulę. - Popatrzył z radością na materiał, który naprawdę mu się podobał. Był pewny, że ta koszula zajmie honorowe miejsce w jego garderobie. - Na pewno nie wracasz dzisiaj ze mną?
Spoglądał na nią z nadzieją w oczach. Aniela ponownie jednak zaprzeczyła.
- Muszę załatwić tutaj kilka spraw, ale jutro powinnam wrócić - poinformowała chłopaka.
- Jutro? Czyli za miesiąc? - dokończył.
- Naprawdę muszę zakończyć tutaj pewne rzeczy - zaczęła tłumaczyć. - Rzucić studia, zrobić coś z mieszkaniem i zastanowić się co powiedzieć rodzicom. To nie jest takie łatwe.
- Wiem - przytaknął i uśmiechnął się lekko. On naprawdę wszystko rozumiał. - W takim razie zajmij się wszystkim na spokojnie i wróć do mnie. Będę czekał. 
- Ty masz za zadanie zająć się Lilianą, bo nie wiem jak wyobrażasz sobie ślub, skoro nadal masz żonę - odparła śmiertelnie poważnie.
- Tak jest! - Ksawier zasalutował dziewczynie.
Doskonale wiedział, że musiał wziąć rozwód z Lilianą. Miał tylko nadzieję, że dziewczyna nie będzie robiła mu problemów, co do tego. Wszystkim zajmie się po powrocie i załatwi to do czasu powrotu Anieli. 
- Wysiadamy - oznajmiła Aniela, kiedy tramwajowy głos ogłosił ich przystanek.
- Strasznie przyzwyczaiłem się do tych tramwai - przyznał, kiedy wysiedli.
Maszyna była wygodna i szybka. Wystarczyło do niej wsiąść, a podróż stawała się przyjemniejsza. W środku były nawet gniazdka, żeby naładować telefon. Coś pięknego.
- Jechałeś nimi zaledwie dwa razy. - Przewróciła oczami. - Zachwycasz się nimi jakby były ósmym cudem świata...Ciekawe czy po powrocie też wsiądziesz do tramwaju.
- A co? Król nie może jeździć tramwajem? - zapytał zadziornie. 
- Król może robić wszystko - odpowiedziała. - Dobrze, idź już. Do zobaczenia, za jakiś czas.
Ksawier przytulił ją mocno i oparł brodę na jej głowie. Czekało ich chwilowe rozdzielenie. Przynajmniej dla niego, bo dla Anieli będzie to kwestia jednego lub kilku dni. Dla niego czas będzie płynął zdecydowanie wolniej. 
- Kocham Cię i czekam aż wrócisz.
Pocałował ją w czoło i ruszył w stronę domu, w którym znalazł się po przejściu do tego świata. Odwrócił się jeszcze i pomachał Anieli, która stała i wpatrywała się w jego sylwetkę. 
Wszedł po schodach i zapukał do drzwi, które otworzyły się po chwili. Stała w nich starsza kobieta, którą miał okazję widzieć już kilka razy. 
- No więc babciu - powiedział i skrzywił się słysząc co słowo. - Pora żebym wrócił. 
- Jaka ze mnie twoja babcia? - Starsza kobieta także skrzywiła się, słysząc te słowa. - Jedyne co dla Ciebie zrobiłam to przysłanie Anieli, jako twojej pomocniczki.
- Prawda! - przyznał jej rację. Doskonale pamiętał, jak odbierał Anielę od kobiety. - I za to mogę Pani podziękować.
- Pani brzmi zdecydowanie lepiej niż babcia - powiedziała ochrypłym głosem i zaprosiła go w końcu do środka. 
Ksawier wszedł, ale znowu nie miał czasu żeby rozglądnąć się po wnętrzu, ponieważ kobieta podała mu od razu książkę, co oznaczało, że powinien wracać. Nie było mu przykro z powodu chłodnych relacji jakie ze sobą mieli. W końcu się nie znali i nie mieli ze sobą wspólnych wspomnień, więc musieli pozostać dla siebie neutralni.
- Do zobaczenia? - zapytał niepewnie, zanim otworzył książkę.
- Do zobaczenia. - Pokiwała głową. - Jeszcze nieraz się spotkamy - zapewniła i Ksawier dałby sobie rękę uciąć, że zobaczył, jak drga jej kącik ust.
Czyżby chciała się do niego uśmiechnąć? 
Co będzie następne? Wspólny obiad?
Pokręcił głową, pozbywając się tych niedorzecznych myśli i otworzył książkę. Wciągu kilku sekund wylądował w domu z którego wczesniej się przenosił. Rozglądnął się, licząc na to, że nie zastanie Jadwigi. Nie chciał odbywać z nią kolejnej rozmowy, ponieważ znowu chciałaby go przekonać, że jest jego matką. Ok, był w stanie uwierzyć, że go urodziła, ale jego matką nie była. 
Zastanawiał się, czy zostawić książkę, ale przeszło mu przez myśl, że jeśli będzie miał ją w pałacu, to Aniela wróci właśnie tam. Zabrał książkę ze sobą i wsiadł do auta, które zostawił przed domem. 
Już po chwili wysiadał z niego przed pałacem, gdzie czekała gromada dziennikarzy, która od razu go dopadła.
- Wasza Wysokość, czy ze zdrowiem już wszystko w porządku?
- Czy nasz król jest poważnie chory? O co chodzi z tą długą nieobecnością?
- W jakim sanatorium Wasza Wysokość się znajdował?
- Czy plotka o abdykacji jest prawdziwa? 
W pierwszej chwili chciał uciec i nie udzielać wywiadu, ale po chwili się zatrzymał. Lepiej było wszystko wyjaśnić.
- Plotka o abdykacji jest kłamstwem - poinformował. - Wyznaczyłem zastępcę, ponieważ musiałem odpocząć. Jak wiecie ostatnio sporo rzeczy się działo, a zdrowia nie można zaniedbywać. - Wziął głęboki oddech i zamknął oczy pod wpływem fleszy, które go oślepiły. - Więcej informacji udzielę podczas konferencji prasowej, którą zwołam jeszcze w tym tygodniu. Dziękuję!
Odwrócił się na pięcie i szybkimi krokami wszedł do pałacu. Co tutaj się działo? Od razu wszedł do biura doradcy królewskiego, które powinien zajmować Victor.
- Wróciłem! - oznajmił, otwierając drzwi.
- W końcu! - jęknął Victor i wstał z krzesła. - Naprawdę za Tobą tęskniłem - Przytulił Ksawiera, który stał sparaliżowany.
- O nieee - krzyknął Iwo, który właśnie wszedł do pomieszczenia. - Ten widok wypala mi oczy, weźcie przestańcie!
- Własnie! Co Ci odbiło? - Ksawier odsunął się od Victora.
- Ja po prostu nie jestem stworzony do królowania - skwitował Victor. - Już nie mogłem wytrzymać i odliczałem dni do Twojego powrotu. 
- Jest aż tak źle? - zapytał Ksawier, który przeraził się, ponieważ pomyślał, że państwo źle funkcjonowało. 
- Nic z tych rzeczy! - Iwo poklepał go po plecach. - Jak dowiesz się, co mi zawdzięczasz, to postawisz mi pomnik!
- Opowiadajcie! A nie, trzymacie mnie w takim napięciu - powiedział pośpiesznie. 
- Ogólnie to oficjalnie zostałeś rozwodnikiem - zaczął Victor. - Załatwiliśmy też pokój z Makumonią.
- Kto załatwił ten pokój, to załatwił - mruknął Iwo i spojrzał krzywo na Victora, który odebrał dzwoniący telefon. - Ogólnie to Liliana podpisała papiery rozwodowe. Wybrałem się do  Makumonii, żeby to potwierdzić i okazało się to prawdą. Przy okazji zdobyłem podpis pod traktatem pokojowym.
- Ale zdobyłeś ten podpis w normalny, legalny sposób, prawda? - zapytał Ksawier z wahaniem w głosie.
- Oczywiście, że normalnie! A myślałeś, że jak?! - warknął oburzony Iwo.
Ksawier uśmiechnął się kwaśno. Wolał nie wypowiadać na głos, że myślał iż Iwo w jakiś sposób zmusił do tego Lilianę. To wszystko było takie nierealne. Rozwód i traktat pokojowy, tak łatwo?
- Dziękuję - zwrócił się do szefa ochroniarzy, który stał naburmuszony. - Co się jeszcze działo?
- To jeszcze nie koniec moich osiągnięć podczas pobytu w Makumonii - wtrącił Iwo. - Załatwiłem Ci jeszcze bonus w postaci traktatu o przeżyciu. Jak Lilianie coś się stanie to automatycznie zostaniesz królem Makumonii.
Ksawier otworzył szeroko usta ze zdziwienia. Zostanie królem Makumonii? 
- W zasadzie to już został - powiedział pochmurnym głosem Victor. - Liliana popełniła samobójstwo.



Stawiając pierwsze kroki po powrocie do świata Ksawiera, nie mogłam znaleźć nikogo znajomego. Wróciłam prosto do pałacu, ponieważ to właśnie tutaj znajdowała się książka. Rozglądałam sie niepewnie, przemierzając korytarze. Gdzie się podziali wszyscy?
Wyciągnęłam więc telefon i po prostu zadzwoniłam do Ksawiera, ale nie odbierał. Następne połączenie padło na Adelinę, z którą i tak musiałam przecież porozmawiać i wyjaśnić sobie ten lekki zgrzyt, który powstał przez przypadek. 
- Wróciłaś? - Usłyszałam tak dobrze mi znany głos mojej przyjaciółki. - Gdzie jesteś?
- W pałacu, ale nikogo nie mogę znaleźć - odezwałam się po chwili.
- Proponuje kawę - rzuciła propozycję. - Spotkajmy się tam, gdzie kiedyś pracowałaś, to wszystko Ci wyjaśnię.
- Jasne - zgodziłam się i rozłączyłam.
Cofnęłam się do apartamentu i zabrałam pierwszy lepszy kluczyk do samochodu, co było dużym błędem, ponieważ pojawiając się na podziemnym parkingu, musiałam chodzić kilka dobrych minut między autami, żeby znaleźć to do którego miałam kluczyk. 
Wchodząc do kawiarni od razu dostrzegłam Adelinę, która machała mi z daleka. 
- Już zamówiłam dwie kawy - powiedziała, na co uśmiechnęłam się w odpowiedzi. 
Usiadłam na przeciwko dziewczyny.
- Więc? Gdzie są wszyscy? - spytałam, ponieważ byłam bardzo ciekawa.
Chciałam też wiedzieć, dlaczego nikt mnie nie witał po powrocie. Ksawier twierdził, że będzie na mnie czekał, a jest zupełnie inaczej. 
- Pojechali na pogrzeb Liliany - oznajmiła spokojnym głosem.
- Dobry żart - parsknęłam i uśmiechnęłam się głupkowato. Adelina jednak nie podzielała mojego wesołego humoru. Dlatego w mojej głowie pojawiły się wątpliwości. Może to jednak prawda? - Czyli to prawda...
Skinęła głową w odpowiedzi. 
Obie milczałyśmy przez dłuższą chwilę. Liliana była najgorszą osobą jaką poznałam. Życzyłam jej tego co najgorsze, ale jak już to się stało, to czułam się dziwnie. Wiadomo, że zasłużyła na to wszystko, bo nawet gdybym zaczęła wymieniać, to nie zliczyłabym jej występków. Nie, ja jednak nie potrafiłam jej współczuć. Zasłużyła na to.
- Jak? - zapytałam i zauważyłam, że drżał mi głos.
- Popełniła samobójstwo - odpowiedziała ściszonym głosem, jakby nie chciała żeby ktoś obok nas to usłyszał.
Słowo samobójstwo rozbrzmiewało w mojej głowie. 
Czy Liliana miała aż tak straszne problemy, że popełniła samobójstwo? Boże ja nawet nie znałam jej tak dobrze, żeby wiedzieć czy miała problemy. Byłyśmy wrogami od samego początku. Może załamała się tak bardzo po stracie Ksawiera? Tak, odrzucenie przez miłość zdecydowanie było powodem, przez który można było się zabić, ale tylko dla słabych, a Liliana do takich nie należała.
Zasłoniłam usta ręką? Czy to wszystko było moją wina?
- Aniela, wszystko w porządku? - zapytała Adelina i przyglądała mi się z troską w oczach.
- Tak, wszystko gra. - Pokiwałam głową, próbując ją przekonać. - Muszę to wszystko przetrawić...A dlaczego Ty nie pojechałaś na pogrzeb?
- Ja mam studia - odparła od razu. - Poza tym ani jej nie znałam, ani jej nie lubiłam. Myślę, że nie obrazi się, że mnie zabrakło. 
- Aham - przytaknęłam i przeniosłam wzrok na kelnerkę, która szła w naszą stronę. Postawiła przed nami zamówienie, które zrobiła Adelina i odeszła. - To kto pojechał?
- Ksawier i Victor, bo jakby nie patrzeć, to znali się od dziecka - pozwoliła sobie zauważyć. To była prawda. Cała trójka znała się od bardzo dawna, więc powinni pożegnać się z Lilianą po raz ostatni. - Wzięli ze sobą Iwo i kilku ochroniarzy do pomocy.
- Potrzebna była im taka obstawa? - dopytałam. - Przecież to tylko pogrzeb.
- Liliana uczyniła Ksawiera swoim następcom, więc mogą powstać jakieś zamieszki. No wiesz pojawi się nowy król - tłumaczyła i w między czasie popijała kawę. - Aha no i Ksawier został oficjalnie rozwodnikiem.
- Chyba wdowcem - poprawiłam ją.
- Nie. Jest rozwodnikiem - powiedziała kilka tonów za głośno, ale to była Adelina, która musiała udowodnić swoją rację za wszelką cenę. - Przed śmiercią Liliana wysłała mu papiery rozwodowe. Iwo pojechał to sprawdzić, bo Victor wysłał go z traktatem pokojowym. Wrócił z Makumonii z bonusem w postaci dokumentu, który czynił prawnie z Ksawiera następcę Liliany. 
- I załatwiliście to wszystko kiedy mnie nie było? - Zdziwiłam się.
- Nazwała bym to szczęściem - wyznała Adelina. - Tak w zasadzi nikt tego nie załatwił, tylko Lilianie coś się odmieniło i pod koniec swojego życia zachowywała się prawie normalnie.
Zmrużyłam oczy i sięgnęłam po kawę, której w dalszym ciągu nie ruszyłam. Zdążyła mi już wystygnąć. Wzięłam łyka i myślałam, że się porzygam. Zapomniałam jej posłodzić. Szybko sięgnęłam po cukierniczkę, która leżała na stoliku i wsypałam trzy łyżki cukru. Zamieszałam energicznie.
- Dziwna ta jej zmiana - mruknęłam, ponieważ w nią nie wierzyłam.
Ale kto wie? Widmo śmierci mogło zmienić człowieka. Takie końcowe nawrócenie. 
Odłożyłam łyżeczkę, którą ciągle mieszałam kawę i ponownie skosztowałam łyka. No i teraz smakowało o niebo lepiej. Kawa musiała być słodka, inaczej nie nadawała się do niczego. Wyciągnęłam nogi, na których miałam jeansy z rozciętymi nogawkami na dole. Gdyby zobaczył je Victor, to zrównałby mnie z błotem, ale go tu nie było, więc mogłam być spokojna.
- Aniela, a tak szczerze - powiedziała niepewnie Adelina. - To naprawdę nie jesteś na mnie zła? 
Zaśmiałam się z tego jak biednie wyglądała teraz Adelina. Była taka nieporadna, bo myślała, że jestem na nią zła. 
- Adelina, a myślisz, że piłabym z Tobą kawę, gdybym była zła? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Czyli wyjaśniliście sobie wszystko z Ksawierem? - upewniła się. 
- Tak - przytaknęłam. - Powiedziałam mu o wszystkim, więc teraz nie będzie już problemów. A jak będą, to sobie z nimi poradzimy. Związek wymaga pracy.
- Zgadzam się - westchnęła przeciągle. - Trzeba się 'dotrzeć'.
Uniosłam brwi, słysząc to stwierdzeniem. No, no...Czyży Adelina znała przepis na udany związek? W końcu była z Victorem, więc u nich też nie mogło być nudno. Najważniejsze jednak, że wyglądała na szczęśliwą. Widać było, że miłość jej służy. Przekręciłam głowę na bok i rzuciłam okiem na jej dopasowaną czarną spódniczkę, wyższe buty i różową koszulę.
- Adelina, czy Victor Ci groził? 
- Co? - zaśmiała się słysząc te słowa. - Jak niby miałby mi grozić?
- Zmieniłaś swój styl - podsumowałam. Dawniej preferowała luźniejsze wersje, a teraz była jakaś taka oficjalna i elegancka. - Jeśli Ci grozi albo obraża twój strój, to tylko mi powiedz! Załatwię go.
- Aniela - wtrąciła się, przerywając mi mój wywód. - Miałam dzisiaj egzamin i musiałam się jakoś ubrać. Przecież nie mogłam iść na niego w jeansach. 
- To ma nawet sens - westchnęłam. - Wiesz, Victor zawsze mnie cisnął o mój ubiór, więc myślałam, że z Tobą jest podobnie...
- Właśnie ze mną jest tak, że nie traktuje mnie jak Ciebie - oznajmiła i popatrzyła na mnie z wyższością w oczach. Zdziwiłam się lekko z powodu tej nagłej wrogości, która zaczęła od niej bić. Z drugiej strony jej zachowanie było uzasadnione. W końcu byłam pierwszą miłością jej chłopaka, więc powinna mnie nienawidzić. Niestety jestem też jej przyjaciółką, więc miała ciężko. - Poza tym Aniela...Jeśli miałabym być z Tobą szczera, to jak przystało na przyszłą królową mogłabyś o siebie zadbać. 
Odchyliłam się do tyłu na krześle i popatrzyłam na nią z litością. Czy ona właśnie próbowała mnie pocisnąć? Co za szkoda, że spłynęło to po mnie jak woda pod prysznicem. Postanowiłam jej jednak to darować i nie wszczynać kłótni, chociaż zaczynało mnie to drażnić.
Usiadłam poprawnie na krześle i poprawiłam rękawy przy białej koszuli. Wcale nie uważałam, że jeansy i elegancka koszula do siebie nie pasowały To, że w przyszłości zostanę królową nie oznaczało, że musiałam chodzić ubrana w jakieś żakieciki.
- Adelina, uspokój się - zaczęłam. - Victor jest twój i wcale mnie nie interesuje. Przestań mnie więc atakować. 
- Przepraszam, nie chciałam - wytłumaczyła i spuściła głowę. - Wiesz to samo jakoś poszło...Po prostu to porównywanie mnie do ciebie zawsze będzie mi ciążyć. 
- Rozumiem, ale nie wyżywaj się na mnie. - Dopiłam ostatni łyk kawy, znajdujący się w filiżance i wstałam. Myślę, że to by było na tyle z zacieśniania przyjacielskich więzi. - Pora wracać. Jak chcesz to Cię podrzucę - zaproponowałam. 
- Masz auto? - zapytała zdziwiona.
- No tak - odparłam, po czym się uśmiechnęłam. Nieobecność Ksawiera była wielkim plusem, ponieważ mogłam zabrać auto bez żadnych protestów. - Pożyczyłam sobie jedno. A co? Myślałaś, że przyszłam z buta?
- Tak właśnie myślałam - przyznała. Zapłaciła za kawę, ponieważ ja ponownie nie miałam przy sobie pieniędzy. Musze koniecznie coś z tym zrobić, bo w tym świecie byłam odcięta od gotówki. Wyszłyśmy przed kawiarnię. - Wzięłaś takie auto?!
- O co Ci chodzi? - dopytałam, nie rozumiejąc jej zdziwienia.
- Aniela, zabrałaś czerwone Porsche! - wrzasnęła.
- Przez przypadek. - Wzruszyłam ramionami. Nie wiedziałam, do jakiego auta biorę kluczyki. Po prostu wsiadłam do tego, które się otworzyło. - To chcesz tą podwózkę?



- Gotowa? - pyta Ksawier, jakby udawał, że nie widzi, jak bardzo zestresowana jestem.
Spoglądam na zegar, wiszący na ścianie. Pokazuje osiemnastą czterdzieści osiem.
Dwanaście minut.
Cholerne dwanaście minut, które minie w mgnieniu oka.
Tyle dzieli mnie od stania się jedną z głównych postaci podczas konferencji. Podczas tego wyjątkowego zebrania, które będzie transmitowane niemalże przez każdą telewizję, Ksawier wyjaśni wszystkie niejasności, poinformuje o swoich planach na przyszłość i ogłosi nasze zaręczyny.
- Oczywiście, że nie - zaśmiałam się nieszczerze.
- Powtarzam Ci kolejny raz - wzdycha zniecierpliwiony. - Nie masz się czego bać, bo wszystko będzie dobrze.
- Ale ja się nie boję! - protestuję przeciwko jego insynuacjom. - Ja się po prostu stresuję. Wyobraź sobie,  że to moje pierwsze wystąpienie w roli głównej.
- To przestań o tym rozmyślać, bo to Cię wykończy - poradził mi, jako osoba, która miała ogromne doświadczenie w publicznych wystąpieniach. Złapał mnie za oba ramiona i spojrzał w moje oczy. - Pamiętaj, że będę tam z Tobą, a razem damy sobie radę.
Odrywam wzrok z jego twarzy i ponownie zerkam na zegar.
Siedem minut!
Biorę głęboki oddech i zamykam oczy. Moje serce zaczyna przyśpieszać. Jest źle.
Nagle czuję, jak Ksawier splata nasze palce. Ten gest sprawia, że troszeczkę się uspokajam. Przyjemne ciepło, które przepływa między naszymi dłońmi jest bardzo relaksujące i sprawia, że na moment zapominam o tym całym szaleństwie. 
- Gotowi? - pyta Iwo rzeczowo, kiedy wchodzi do pokoju, w którym czekamy przed rozpoczęciem konferencji. 
- Tak - odpowiada Ksawier i rusza w stronę wyjścia, gdzie nadal stoi Iwo.
- Nie - przeczę jego wcześniejszym słowom. 
Zapieram się lekko nogami, które współpracują ze mną i moją niechęcią do pojawienia się w mediach. 
- Czyżby kogoś zżerał stresik? - Iwo wyraźnie podkreśla ostatnie słowo. Kiwam głową i patrzę w jego kierunku, szukając pomocy. - Będzie z Tobą Ksawier, który jak nikt inny ma ogromne doświadczenia w takich wystąpieniach - próbuje mnie uspokoić. - Poza tym pozycja królowej już na Ciebie czeka, więc musisz przyzwyczaić się do towarzystwa mediów.
Uśmiecham się do niego serdecznie. Wiem, że chciał mi tym pomóc, ale jego słowa nie sprawią, że nagle zmienię swoje nastawienie. Stres to stres i nie znika ot tak. 
- Aniela - zaczyna Ksawier. - Jeśli nie chcesz brać w tym udziału, to możesz zostać, chociaż nie będę ukrywał, że wolałbym żebyś mi towarzyszyła. 
- Aniela - kontynuuje Iwo. - Chyba nie odmówisz temu gościowi. Przecież on wyciąga i daje Ci swoje serce na tacy!
- Temu gościowi? - powtarza za nim Ksawier i unosi jedną brew. - A gdzie się podział szacunek? - Śmieje się pod nosem.
- Na szacunek nie ma czasu - odpowiada Iwo.
Tym samym przypomina mi o czasie, który nie jest po mojej stronie.
Dwie minuty! Tak szybko?!
- To jak będzie? - Ksawier spogląda na mnie, czekając na odpowiedź. 
Zamykam oczy, żeby po raz ostatni spróbować się uspokoić. Wiadomo, że z nim pójdę, bo kiedyś muszę przełamać ten strach. Pierwszy raz minie, a potem będzie z górki. Następne konferencje będą dla mnie łatwizną. Przynajmniej tak próbowałam się pocieszać.
- Chodźmy - Wskazałam ruchem głowy na drzwi i sama pociągnęłam Ksawiera.
Chłopak ścisnął lekko moją rękę, co chyba miało oznaczać, że cieszy go moja decyzja. 
Iwo wprowadza nas do sali, w której czeka na nas kilkudziesięciu dziennikarzy wraz z kamerami i aparatami. Chciałam ich wszystkich policzyć, ale nie byłam w stanie. 
Ksawier prowadzi mnie za rękę, co nie unika uwadze mediów. Oboje wchodzimy na wcześniej przygotowane podwyższenie i zajmujemy dwa krzesła, stojące za stołem.
- Spokojnie - szepcze do mnie Ksawier i puszcza moją dłoń, po czym kieruje w swoją stronę mikrofon. - Witam wszystkich serdecznie. Tak jak obiecałem, zwołałem konferencje, na której chciałbym przekazać i wyjaśnić parę spraw, a później odpowiem na wszelkie pytania. - Robi chwilową przerwę. Nie wiem czy dla efektu, czy żeby wziąć oddech. - Jak wiecie oddałem na jakiś czas władzę mojemu byłemu doradcy. Jest on także moim przyjacielem, dlatego nie miałem żadnych wątpliwości, że był odpowiednią osobą by sprawować władzę w czasie mojej nieobecności. - Staram się nie pokazywać na twarzy zdziwienia, jakie wywołuje we mnie stwierdzenie przez Ksawiera, że Victor jest jego przyjacielem. Od kiedy stali się sobie tacy bliscy? - Podczas mojej chwilowej niedyspozycji udało mi się rozwieźć z byłą żoną. Okazało się także, że wyznaczyła mnie ona na swojego następce, więc wraz z jej niedawną śmiercią, zostałem oficjalnym władcą Makumoni. Uprzedzając wszelkie pytania w sprawie przyszłości Makumonii, to wraz z Radą zadecydowaliśmy o przeprowadzeniu referendum wśród jej mieszkańców na temat unii obu państw. Nie ukrywam, że liczę na pozytywny wynik, ale w razie jakichś problemów, będę musiał wyznaczyć osobę, sprawującą tam władze w moim imieniu, ponieważ nie jestem w stanie być równocześnie w dwóch miejscach. - Chłopak robi kolejną przerwę. - W każdym bądź razie, czekamy na to, co przyniesie przyszłość. A teraz odpowiem, na wszelkie pytania - mówi i odsuwa się od mikrofonu.
Dziennikarze bardzo szybko przejmują głos i przekrzykują się nawzajem. Ciężko jest usłyszeć jakieś pytanie. Mam ochotę zatkać uszy. Dodatkową wadą są ciągłe flesze, które błyskają od robionych zdjęć. Nikt nie interesuje się Makumonią tylko życiem prywatnym króla.
- Kim jest osoba siedząca obok Waszej Wysokości? - Ktoś z tłumu kieruje pytanie, dotyczącej mojej osoby. 
To chyba jedyna rzecz, której nie wyjaśnił Ksawier.
- Przecież doskonale ją znacie - odpowiada przekornie. - Anielę znacie pod wieloma postaciami, ale mogę streścić naszą historię - mówi i spogląda w moją stronę. - A więc Aniela była moim doradcą jeszcze podczas mojego bycia księciem. Z resztą bardzo się wtedy nie lubiliśmy. Wszystko jednak się zmienia i nawet nie wiedziałem kiedy skradła moje serce. Została moją dziewczyną, później narzeczoną, jednak wystąpiły pewne konsekwencje. Jak wszyscy pamiętamy, że moją żoną została księżniczka Makumonii, ale na szczęście udało mi się odzyskać moją prawdziwą miłość. Wolałbym nie wnikać w nasze prywatne życie, ale zdradzę wam, że jesteśmy ponownie zaręczeni.
- Czyli można stwierdzić, że od nienawiści blisko do miłości?
- Szykuje się kolejny królewski ślub?
- Anielo, jak podoba Ci się bycie narzeczoną króla?
- A życie w pałacu? To dla Ciebie chyba coś nowego?
- Jesteś gotowa na bycie królową?
Spoglądam zdezorientowana w stronę Ksawiera, który daje daje mi znak, że powinnam odpowiedzieć. A ja nawet nie wiem, na które pytanie. Patrzę na niego załamana, a on mruga do mnie okiem. Ten śmieszy i prostacki gest rozładowuje, gromadzące się we mnie napięcie. 
Wyciągam wolną dłoń w stronę mikrofonu i przekręcam go w swoją stronę. 
- Dzień dobry - witam się z wszystkimi. - Musicie mi wybaczyć, ponieważ to moje pierwsze wystąpienie publiczne i nie będę ukrywać, że bardzo się stresuję - mówię drżącym głosem. - Nawet nie wiem od którego pytania powinnam zacząć, więc odpowiem na te, które udało mi się zapamiętać. Jeśli któreś pominę to proszę o przypomnienie - mówię, a z każdym wypowiedzianym słowem stres i trema znikają. - A więc...Czy jestem gotowa na bycie królową? Przyznam szczerze, że to pytanie pojawia się codziennie w mojej głowie. Mieszkanie w pałacu i bycie narzeczoną króla to dla mnie kompletnie nowe rzeczy. Ja pochodzę z zupełnie innego środowiska i nie jestem przyzwyczajona do tej elegancji i etykiety. Jestem zwykłym człowiekiem. Nigdy nie miałam styczności z wyższymi sferami, ale kocham chłopaka siedzącego obok mnie, który jest moim narzeczonym, a waszym królem - przerywam i przenoszę wzrok na Ksawiera, który uśmiecha się szeroko. W jego oczach tańczą wesołe ogniki. - Rzeczą jasną jest, że nie jestem gotowa na zostanie królową, ale dla tego pana jestem w stanie zrobić wszystko, ponieważ nie wyobrażam sobie reszty życia bez niego.
Kończę i uśmiecham się do Ksawiera. Wiadomo, że teraz istniejemy tylko ja i on. Przekazujemy sobie w myślach całą miłość, ale dziennikarze przypominają nam jaka jest rzeczywistość.
- Czy to oznacza, że powtarza się historia Kopciuszka?
- Anielo, czy twoja rodzina pochodzi ze wsi?
- Kiedy planujecie ślub?
- Jak wyglądały oświadczyny?
Ksawier odwraca ode mnie wzrok i tym razem to on przejmuje mikrofon. 
- Oczywiste jest, że planujemy ślub, ale wszystko w swoim czasie. Nigdzie nam się nie śpieszy. Możecie być pewni, że jeżeli coś zostanie ustalone, to przekażemy informację - odpowiedział. - Co do oświadczyn, to pozwolicie, że zachowamy to w tajemnicy, ponieważ nie jestem zbytnim romantykiem i jutro byłaby z tego ogromna sensacja.
Od tej pory konferencja szła gładko. Z każdą mijającą minutą udało mi się rozluźnić i przejęłam stery. Gładko szła mi odpowiedź na pytania, których dostawałam masę. W końcu stałam się największą nowiną tego państwa. 
Po skończeniu całej przygody z mediami, udało nam się wrócić do naszego apartamentu. Opadłam wycieńczona na mój ulubiony fotel. Wbrew pozorom to wszystko mnie zmęczyło. Ściągnęłam czarne, spiczaste balerinki i położyłam je obok. Może nie zasmrodzą całego pokoju. 
- Przepraszam panią - zwrócił się do mnie Ksawier i nachylił nade mną, kładąc ręce na podłokietnikach fotela. - Czy ja mogę panią chcieć? 
- No pewnie - zachichotałam i popatrzyłam w jego brązowe oczy, patrzące na mnie z niezliczoną ilością miłości. - Bo ja też pana chcę.
Wyprostowałam się i złączyłam nasze usta w czułym pocałunku. Jego usta smakowały tak dobrze, że miałam ochotę całować je przez resztę życia. Tak właśnie go pragnęłam, a to wszystko przez tą miłość, która dopadła nas niespodziewanie.

_________________________________________________________________

I poszedł ostatni. Jeszcze epilog, ale nie wiem kiedy się pojawi. Będę starała się dodać go w niedzielę, ale zobaczymy na co pozwoli mi praca i sesja ;///
To do epilogu,
N

6 komentarzy:

  1. Ostatni rozdział za nami. ☹😟 Strasznie szybko to tym razem zleciało. Dopiero był początek, a tu już trzeba się powoli żegnać z tą historią. 😭😢
    Spotkanie naszej parki z rodziną Anieli, to po prostu istna komedia! Myślałam, że nie wytrzymam ze śmiechu czytając o ich przebiegu. W końcu to był taki
    "Typowy rodziny niedzielny obiad" z "Krzyżakami" w tle (jak ja ich nie znoszę. 😣😵) Hahaha.
    Mama dziewczyny, to bardzo mocna osobowość. 😁😂 Chyba wiemy już, po kim Aniela odziedziczyła swój charakter. Trzyma wszystkich w ryzach i nie pozwala się sobie przeciwstawić. Gdyby nie babcia Zofia to Ksawier miałby ciężko z przekonaniem jej do siebie i całe to spotkanie, skończyłoby się katastrofą. A tak, może nie zyskał jej sympatii i chyba nigdy nie zostanie jej ulubieńcem. Ale może przynajmniej znacznie go tolerować.
    Ale tekstem o utrzymanku. Wygrała wszystko!
    Jestem w ogromnym szoku, że Liliana popełniła samobójstwo. Jej postać skończyła tragicznie. I choć od początku była czarnym charakterem, teraz zwyczajnie zrobiło się mi jej żal. To się nie musiało, aż tak tragicznie skończyć. Wystarczyła odrobina jej dobrej woli... 😧
    Cieszę się natomiast, że Adelinie i Victorwi się układa. Obydwoje zasłużyli na szczęście i nareszcie się go doczekali. 😃😊
    Przykład okazji przyjaźń dziewczyn nie ucierpiała. Mimo że pojawiają się jakieś zgrzyty, to nadal sobie ufają i pozostają sobie bliskie.
    Konferencja prasowa o dziwo przebiegła w miarę spokojnie.
    Aniela bardzo dobrze sobie poradziła i nie dała się zjeść presji.
    Teraz przed nią jednak największe wyzwanie. Nauczanie się bycia królową. Co niekoniecznie jest łatwym zadaniem.
    Czekam na epilog i na nowość, którą szykujesz 😊
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę uwierzyć że to już ostatni rozdział i przed nami tylko epilog. Strasznie przywiązałam się do bohaterów i ciężko będzie się z nimi rozstać.
    Spotkanie z rodziną Anieli , rozwaliło system. Gdyby nie jej babcia Ksawier mógłby nie wyjść z tego cało 😂😂😂
    Zaskoczyłaś mnie samobójstwem Liliany , w życiu bym się tego nie spodziewała. No ale cóż jakoś trzeba było się jej pozbyć raz na zawsze😉
    Adeliną i Victor są słodcy jako para. Idealnie do siebie pasują.
    Aniela mimo stresu świetnie poradziła sobie na konferencji. Jestem pewna że jako królowa też poradzi sobie znakomicie.
    Teraz pozostało mi już tylko czekać na epilog😊 I mam nadzieję że szybko opublikujesz nam prolog kolejnej historii. Pozdrawiam 😊😊😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Ogólnie, to nie wierzę, że to ostatni rozdział. Naprawdę zdążyłam się bardzo przywiązać do tej historii i jakoś nie mogę uwierzyć, że muszę się pożegnać z Anielą, Ksawierem i całą tą bandą. Nie powiem, będzie mi ich brakowało.
    Co do samego rozdziału, to wizyta Ksawiera w rodzinnym domu Anieli totalnie rozwaliła system. Szczególnie mama dziewczyny, która okazała się być cokolwiek nieogarnięta. I chyba nie bardzo przypadł jej do gustu fakt, że córka znalazła sobie jakiegoś takiego dziwnego narzeczonego. I jeszcze te jej komentarze dotyczące zdolności finansowych Ksawiera… Nic tylko umierać ze śmiechu xd
    Dobrze, że na posterunku zawsze jest babcia Zosia. Ona zdecydowanie wygrała rozdział. Skoro wnuczka przyprowadza do domu narzeczonego, to trzeba to oblać, co nie? I babcia Zosia doskonale rozumie naturalną kolej rzeczy.
    Ciekawi mnie tylko, jak Aniela wyjaśni rodzicom fakt, że Ksawier pochodzi z innego świata. Bo sorry, ale to znacząco wpływa na ich związek. Bo załóżmy na przykład, że w końcu doczekają się dziecka. Przecież w świecie Ksawiera ciąża będzie trwała normalne dziewięć miesięcy, ale dla rodziców Anieli to będzie tylko dziewięć dni! W drugą stronę podobnie. Będą to musieli naprawdę poważnie przemyśleć.
    Tak z zupełnie innej beczki, to nie spodziewałam się, że Liliana popełni samobójstwo. Serio, może i była skończoną jędzą, ale chyba nikt nie zasłużył na taki koniec. Dobrze, że przynajmniej przed śmiercią uregulowała wszystkie sprawy związane z Ksawieriem i królestwem.
    Adelina i Victor na szczęście są nadal szczęśliwą parą, więc nic więcej nie muszą na ich temat pisać. Niech im się dobrze wiedzie.
    Rozmowa Adeliny i Anieli była dla mnie troszkę dziwna, ale cieszę się, że przyjaźń między dziewczynami nadal trwa. Dobra, zaufana przyjaciółka to prawdziwy skarb.
    Tak jak myślałam, konferencja przebiegła pomyślnie, Aniela nieźle spisała się w roli przyszłej królowej, a i Ksawier nie wypadł najgorzej. Jest spora szansa, że teraz w królestwie zapanuje spokój.
    Ode mnie to tyle. Z niecierpliwością czekam na prolog nowej historii, bo coś czuję, że może być naprawdę genialna.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie z tą ciążą to mam problem :') ciągle rozmyślam co i jak hahaha

      Usuń
  4. Hej, hej :) Z najważniejszych wątków. Rozdział wygrało spotkanie z rodzicami Anieli i przede wszystkim babcia Zosia. Następna sprawa. Liliana nie żyje, ale cieszę się, że zanim popełniła samobójstwo to uregulowały sprawy z Ksawierem i Makumonią. Teraz już nic nie stoi na przeszkodzie, by Aniela mogła być z Ksawierem. I ostatni wątek, czyli konferencja. Myślę, że zwołanie jej to był dobry pomysł ;) Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przybywam i od razu komentuję, bez zbędnych czułości xD

    Dom Anieli, to dom wariatów, nom, totalnie!
    Nie no xD żarcik, było bardzo swojsko, bardzo-bardzo – wrzeszcząca matka, ojciec stawiający flaszkę na stół i religijna babcia xD jeszcze jakiś dziadek rzucający kurwami podczas meczów Polski i brat, który postawił sobie za punkt honoru, aby cię ośmieszyć xD
    Biedny Ksawier, kompletnie na tym spotkaniu nie wiedział co zrobić i co mówić – biedny chłop, ale tak to jest jak bierzesz sobie za żonę polkę :P

    Dobra, odnosząc się do mojego poprzedniego komentarza, to widzę jak bardzo się myliłam. Media jednak zainteresowały się zniknięciem króla, a Victor miał dość królowania i stęsknił się za Ksawciem <3
    Ale to, że Liliana popełniła samobójstwo to szok… No tak, Natola dała jej śmiertelną chorobę, ale kurde, ile jeszcze można umierać…? Liliana weź się zabij, o! – true story xD teraz chociaż cały wątek z Lilą został POGRZEBANY xD

    Adelina mnie trochę zaskoczyła tym naskokiem na Anielę, gdy się spotkały – niby przeprosiła i w ogóle, ale.. Ja może jestem dziwna, ale trudno mi pojąć jak przyjaźń może się udać, kiedy jedna była byłą miłością aktualnego chłopaka drugiej… no chyba, że ta druga go nienawidzi xD No w każdym razie ja tego nie widzę i ja bym tak nie mogła :P
    Hahah, ten pomysł Anieli, że niby Victor jej grozi w kwestii ciuchów xD wobec Adeliny pewnie wie, że to mogłoby się, źle skończyć, a on przecież w gazetach i musi uważać na swoją twarz i by posiadać wszystkie zęby ;)

    Konferencja była formalnością, od której nie można było uciec, Aniela mimo wszystko bardzo dobrze sobie poradziła. Stres nie okazał się dla niej żadnym pretekstem na wygłupy, nawet gadanie przez mikrofon nie skończyło się jakimś głośnym piskiem czy coś, brawo! Poradzi sobie jako królowa przynajmniej w kwestii udzielania wywiadów :D dzięki bogu Ksawier się nie przyznał do swojego wspaniałego sposobu zeręczyn xD

    Idę na next~!

    OdpowiedzUsuń